17 października 2015

Epizod I


Zgodnie z obietnicą notka pojawia się w trzeci weekend miesiąca i jest ona dedykowana Lucy Heartfilii, która jako pierwsza skomentowała poprzednią, zawierającą opowiadanie konkursowe :). Dziękuję Kotku :*! Swoja drogą szkoda, że tak mało osób poszło w jej ślady… Może zwróciliście uwagę na to, jak zatytułowałam ten wpis. No, rozdziały będą u mnie epizodami, bo tak! I już :D. Zapraszam do czytania, komentowania, a tym samym wyrażania swojego zdania :). Mam nadzieję, że chociaż w niewielkim stopniu Wam się spodoba, bo ja, no cóż, na razie zostawię swoje odczucia dla siebie. A teraz radujcie się, Robaszki moje!









Obudziła się z płytkiego snu, zlana potem. Rozejrzała się wokoło. Miała wielką nadzieję, że to, co stało się ponad 17 lat temu i śni się jej każdej nocy, było iluzją jej dziecięcego umysłu. Ale nie. Spoglądała na kamienne ściany i taki sam sufit. Czuła przejmujące zimno, bijące od głazów, wśród których przyszło jej przebywać. Pokój, o ile taką nazwę można nadać celi, w której się znajdowała, był w miarę gustownie urządzony. Ogromne łoże wykonane z drewna dębowego miało wygodny materac oraz cztery pięknie zdobione wsporniki zwieńczone zwiewnym baldachimem w barwach Zorzy Polarnej, który poruszał się przy każdym podmuchu powietrza i pięknie mienił. Miała ogromną szafę, w której znajdowały się cudowne ubrania, buty i dodatki. Jednakże nigdy nie używała tych fatałaszków. Jak miała nosić coś, co dostała od człowieka, którego nienawidziła całym sercem? Obok szafy stał sekretarzyk, który również wykonany został z drewna dębowego. Przy nim znalazło miejsce wygodne krzesło, wyściełane jedwabiem w kolorze kwiatów wiśni. Na prawo od sekretarzyka ustawione zostało owalne lustro, którego rama była złocona. Naprzeciw łóżka znajdowały się drzwi prowadzące do pięknie urządzonej łaźni. Miała wszystkie udogodnienia, o jakich marzyły zwyczajne dziewczyny, dlatego nie mogła narzekać na brak luksusu. Pomijając brak wolności. Spojrzała na zegar ścienny, którego krótka wskazówka zatrzymała się na cyfrze 2, a długa – 12. Środek nocy. Owinęła się szczelnie kołdrą i nasłuchiwała chwilę, usiłując przebić wzrokiem panujący wokół mrok. Miała wrażenie, że ktoś znajduje się za kamienną ścianą, dlatego wytężyła słuch, ale nie dotarł do niej żaden dźwięk. Chwilę jeszcze oczekiwała w napięciu, aby po kilku minutach opuścić powieki i zasnąć niespokojnym snem.




Sting siedział samotnie, jeśli nie liczyć Lectora i kilku podrzędnych typków, w barze „Pod Grzybkiem” i patrzył tępo w ścianę. Nie robiła na nim wrażenia nawet kuso ubrana kelnerka, która się do niego mizdrzyła. Nie lubił takich kobiet. Ona była inna. Zawsze miła, kulturalna, myśląca o innych i delikatna. Nie to co Marie – kelnerka. Zero klasy i kultury osobistej. Do tego swoje wątpliwe wdzięki wystawiała na pokaz każdemu klientowi baru, żeby nie rzec „speluny”. Tynk odłażący, wraz z brunatną farbą, ze ścian, stare, krzywe i brudne drewniane stoliki, zakurzony blat baru, niewygodne krzesła, dym z fajek w takiej ilości, że widoczność ograniczała się do dwóch metrów i ten odór. Bał się nawet myśleć, co tak cuchnie. Wiedział, że niewielu szanujących się magów tu przychodzi, dlatego, kiedy chciał pobyć sam i pomyśleć, odwiedzał to miejsce. Zawsze, gdy spędzał tu czas, przychodziło mu do głowy rozwiązanie problemu. I tak też było tym razem! Już wie, co zrobi! Pojedzie do Magnolii i oczaruje ją! Zrobi wszystko, żeby chociaż trochę go polubiła.
Z gotowym planem w głowie, podniósł „siedzenie” i ruszył w stronę wyjścia. Jednak jego drogę zagrodził nie kto inny, jak czarnowłosa i zielonooka Marie.
— Wybierasz się gdzieś, kochaneczku? – zapytała, mrugając, w jej mniemaniu, zalotnie.
— Nie twój interes, wiedźmo – odparł Sting.
Usłyszawszy to, Marie ściągnęła usta w „dzióbek” i cmoknęła niezadowolona.
— To tak się teraz traktuje damy? – zapytała.
— Nie masz odpowiedniej aparycji, by traktować cię jak mówisz – rzekł ze złośliwym uśmieszkiem Eucliffe i wyszedł z baru, zostawiając Marie na środku sali z rozdziawionymi ustami i szeroko otwartymi oczami.
— Jeszcze pożałujesz! – krzyknęła za nim, ale on już jej nie słuchał. Myślami był daleko od „Grzybka”.
— Sting–kun, dlaczego byłeś taki niemiły dla Marie? – zapytał Lector. – Przecież ona cię uwielbia, tak! – Nie rozumiał przyjaciela. W końcu dziewczyna była całkiem ładna. Owszem, nieokrzesana, ale urody jej nie brakowało.
— Szczerze mówiąc irytuje mnie swoją osobą. Wolałbym, żeby inna była dla mnie taka miła – odpowiedział Sting, uśmiechając się z rozmarzeniem.
— Wydaje mi się, czy o czymś nie wiem? – Podejrzliwie spojrzał na niego Exceed.
— Tak. Mam dla ciebie niespodziankę.
— Mianowicie?
— Jutro wyjeżdżamy do Magnolii.
— Do Magnolii? Zaraz, zaraz… Przecież tam jest siedziba Fairy Tail!
— Zgadza się. – Uśmiechnął się tajemniczo blondyn.
— Po co chcesz tam jechać?
— Dowiesz się na miejscu.
— A jak masz zamiar się tam dostać?
— No jak to jak? Pociągiem! To chyba oczywiste?
— Sting–kun, przecież ty masz chorobę lokomocyjną, tak! – lamentował ciemnobrązowy kot.
— Dlatego będziesz mnie pilnował, żebym całkiem nie odpłynął. – Uśmiechnął się chłopak.
— Sting–kun... – Wiara blondyna w małego kota, wzruszyła Exceeda do głębi.
— To co? Idziemy się pakować? – spytał Sting.
Lector kiwnął głową na znak zgody i razem poszli do mieszkania, które zajmowali. Tam wrzucili coś na ruszt, spakowali się, ogarnęli jako tako i poszli spać.
Następnego ranka opuścili domostwo i udali się na stację. Stinga, przed ucieczką z peronu zatrzymało tylko to, że za jakieś siedem godzin będzie u celu. I kto wie? Może będzie miał szczęście i się spotkają? Niezbadane są wyroki boskie. Razem z Exceedem wsiadł do pociągu, a gdy tylko maszyna ruszyła, zzieleniał na twarzy i miał wrażenie, że czeka go pewna śmierć w tym przeklętym wehikule. Przez kolejne siedem godzin nic się nie zmieniało. Lector opiekował się niedomagającym przyjacielem z bardzo zatroskaną miną.



Tymczasem w Magnolii…

Obudziły ją promienie słońca wpadające przez okno. Uniosła powieki i uśmiechnęła się. „Jaki piękny dzień” – pomyślała. „Idealny na wypoczynek nad jeziorem”. Chciała się przeciągnąć, ale jej uwagę zwróciła niebieska plama na pościeli. „Co jest?” – zirytowała się. „Ki diabeł?!”. Szturchnęła to „coś”. „Obiekt” spojrzał na nią zaspanymi oczami i po chwili z powrotem je zamknął. „Jeśli jest tutaj Happy to…” – pomyślała. Uniosła nieco kołdrę i… Miała rację! Dragneel spał w najlepsze z ręką przerzuconą przez jej talię. „Jak to się stało, że nie poczułam?” – zastanowiła się. „No nic. Czas na apokalipsę” – uśmiechnęła się pod nosem.
— Natsu! Happy! – wydarła się. Obydwa „obiekty”, usłyszawszy jej wrzask, uniosły się dwa metry nad łóżkiem i z hukiem spadły na podłogę. – Co wy robicie w moim łóżku?! – spytała niewiele ciszej.
— Lucy, wiesz, która jest godzina? – zapytał Dragneel wdrapując się z powrotem na miękki materac.
— Wiem doskonale. O tej porze porządni ludzie budzą się w swoich łóżkach i myślą o śniadaniu. A tobie do obu rzeczy daleko! – odparła blondynka.
— Lucy jest straszna! – rzekł niebieski kot i przewrócił oczami.
— Wynocha z mojego domu! – podniosła głos.
— Ale u ciebie jest tak przyjemnie, Luigi – odparł Natsu. Wiedział, że ten przydomek działał dziewczynie na nerwy. Uśmiechnął się szelmowsko i przeciągnął jak zadowolony kocur. – A poza tym razem lepiej się śpi. – Uśmiechnął się szerzej, wgramolił na łóżko i ułożył głowę na poduszce, tuląc ją do siebie jak pluszowego misia.
— Powiedziałam: wypad! I nie jestem Luigi tylko Lucy! Zapamiętaj to sobie! – podniosła głos, zirytowana do granic możliwości.
— OK. Tylko spokojnie. Nie wiem, o co się złościsz, Luigi – odrzekł „ugodowo” Smoczy Zabójca unosząc ręce w geście kapitulacji i wychodząc z łóżka. – Chodź, Happy – powiedział do towarzysza. Obydwaj wyskoczyli przez okno.
— Używaj drzwi jak cywilizowany człowiek! – krzyknęła Lucy. – No co za ludzie! Ja nie wiem…
Już całkowicie rozbudzona skierowała swoje kroki do łazienki. Napełniła wannę po brzegi gorącą wodą, dodała ulubionego olejku migdałowego i esencję z melisy. „To na moje skołatane nerwy” – pomyślała i zanurzyła się po szyję w pachnącej cieczy. Po kwadransie wyszła z wanny, owinęła się ręcznikiem i ruszyła do sypialni w celu skompletowania garderoby. Postanowiła założyć śliczną kobaltową sukienkę wiązaną na karku, która odsłaniała jej zgrabne łydki i kolana oraz połowę pleców. Na stopy założyła sandały na koturnie w kolorze granatu o perłowym połysku. Włosy związała w kitkę na czubku głowy granatową wstążką, zostawiając dwa niesforne pasma luźno spływające po skroniach. Chwyciła przepastną torbę, do której spakowała ręcznik, matę plażową i olejek do opalania. Już miała wybiec z mieszkania, gdy nagle… zaburczało jej w brzuch. „No tak. Z tego wszystkiego nic nie zjadłam” – przypomniała sobie. Odłożyła torbę na łóżko i skierowała się do kuchni. Zajrzała do lodówki i zdecydowała się na kanapki z pasztetem z kraba, wybacz Cancer!, i szklankę soku pomarańczowego. Naszykowała kilka dodatkowych, żeby wziąć ze sobą, owinęła je folią i spakowała do torby. „Jeszcze coś do picia” – zdecydowała i wzięła pod pachę butelkę z wodą. „No, teraz to już chyba mogę iść” – pomyślała i wyszła z mieszkania, uprzednio zamykając porządnie okna. A nuż Natsu wpadnie na „genialny” pomysł odwiedzenia jej i użyje w tym celu nieszczęsnego okna.
Szła powoli ulicami Magnolii i patrzyła z ciekawością na mijanych ludzi. Jedni gdzieś się śpieszyli, drudzy próbowali coś sprzedać, inni coś kupić, jeszcze inni szli powoli, nigdzie nie goniąc. Lucy zaliczała się do tych ostatnich. „Jakie to szczęście, że jestem magiem!” – pomyślała. „Mogę od czasu do czasu wyskoczyć na jakąś misję, zgarnąć należną część nagrody, a później oddać się błogiemu lenistwu. No, chyba że Natsu zniszczy zbyt wiele i wtedy nie ma co liczyć na wynagrodzenie… Ale i tak nie ma to jak być w Fairy Tail!” – uśmiechnęła się pod nosem na myśl o przyjaciołach. Poczuła się nieco samotna, dlatego postanowiła przyzwać jednego ze swoich Gwiezdnych Duchów.
— Otwórz się bramo pieska: Plue!
Po chwili pojawił się obok niej mały, biały stworek, wyglądem przypominający bałwanka, ze spiczastym nosem podobnym do marchewki. Cały drżał, jakby bał się czegoś albo było mu zimno. Ale na tym polegał jego urok.
— Cześć, Plue! – zawołała Lucy i wzięła swojego pupila na ręce. – Idę nad jezioro. Chcesz dołączyć? – zapytała.
— Puuun! – zapytany, wydał z siebie jakiś nieartykułowany dźwięk na znak zgody.
— Jak myślisz? Będzie dużo amatorów pływania? – spytała Gwiezdnego Ducha blondynka. Ten wydał z siebie kolejny dziwny dźwięk. – Też tak myślę. Taka pogoda ściągnie tabuny ludzi. A ja tak nie lubię tłoku – odpowiedziała magini. – Najwyżej będziemy szukać mniej uczęszczanego miejsca. Może znajdę skrawek tylko dla siebie. Yyy… Poprawka: dla nas. – Uśmiechnęła się do Plue, który, usłyszawszy jej słowa, radośnie pokiwał głową. Dalszą trasę przebyli w milczeniu.
Nad jeziorem, mimo wczesnej pory, tak jak się spodziewała, były spore tłumy. Westchnęła i zaczęła obchodzić zalew dookoła. Znalazła dużo wolnego miejsca w cieniu ogromnego dębu, rosnącego po przeciwnej stronie niż ulica i tam właśnie rozłożyła matę. Założyła okulary przeciwsłoneczne, bo pojedyncze promienie świetlne przedostawały się przez olbrzymią koronę drzewa i raziły ją niemiłosiernie. Ułożyła się wygodnie na rozciągniętej macie i wsłuchała w kakofonię dźwięków. Godzinę później postanowiła popływać. Zdjęła sukienkę, buty i okulary, posmarowała ciało olejkiem do opalania i ruszyła w kierunku jeziora. Powoli zanurzyła się w chłodnej, żeby nie powiedzieć przenikliwie zimnej, wodzie. Gdy przyzwyczaiła ciało do temperatury cieczy, odbiła się od podłoża i popłynęła w stronę przeciwległego brzegu jeziora. Obok niej, na plecach, płynął zadowolony Plue, wypuszczając co chwilę fontannę wody z wnętrza ust, pociesznie nadymając przy tym policzki. Magini i jej Duch mijali innych amatorów tego sportu i odpowiadali na ich pozdrowienia. Gdy byli na środku zalewu, Lucy poczuła, że coś chwyciło ją za kostkę i nie pozwoliło płynąć dalej. Machała energicznie górnymi kończynami, a mimo to pozostawała w tym samym miejscu. Postanowiła zanurzyć głowę i sprawdzić, co trzyma ją za nogę. Jak szybko zajrzała, tak szybko wynurzyła się z krzykiem. Pod wodą były dwa potwory: Tryton – półczłowiek–półryba oraz Scylla – ośmiornica o szczęściu łbach. Jedna z macek drugiego potwora owinęła się wokół kostki dziewczyny i, mimo usilnych starań, Lucy była ciągnięta w dół. Czuła, że zaczyna brakować jej tchu, obraz przed oczami coraz bardziej się zamazywał, a ona przestała już walczyć. Ostatnie pęcherzyki powietrza opuściły jej płuca, które poczęły palić ją żywym ogniem. Chwilę później zapadła ciemność…




Poczuła czyjeś usta na swoich, a później uciskanie mostka. W pewnym momencie zaczęła krztusić się wodą. Obróciła się na lewy bok i wypluła zalegającą w płucach ciecz, a z jej oczu zaczęły płynąć łzy.
— Udało się! Żyje! – usłyszała nad sobą znajomy głos, ale nie miała siły się odezwać. Czuła jak jej płuca płoną. – Lucy, powiedz coś! – Nalegał głos.
— Natsu – wycharczała, otworzyła załzawione oczy i uśmiechnęła się delikatnie do przyjaciela. – Dziękuję – znów zacharczała i kaszlnęła kilka razy.
— Ale mi narobiłaś strachu! – wykrzyknął Smoczy Zabójca. – Czemu przyszłaś sama nad jezioro?
— Przecież jestem dorosła! – podniosła głos, ale zaraz tego pożałowała. – Chyba mogę bywać gdzie chcę i kiedy chcę, prawda? – zapytała już szeptem, gdyż na więcej nie pozwalało jej obolałe gardło.
— Lucy, jesteś niewdzięczna – powiedział Happy. – Natsu usmażył tą ośmiornicę i pogonił Trytona gdzie pieprz rośnie, a ty się na niego wydzierasz. Chodźmy, Natsu. Widać, że nas nie potrzebuje.
— Przestań, Happy! Ma prawo grymasić. O mało nie została pożarta przez to coś, z sześcioma głowami – odparł Salamander, wykazując się niepodobnym do niego taktem. – Zaniosę cię do domu, Lucy, dobrze?
— Nie. Poczekaj. Chciałabym tu jeszcze chwilę poleżeć. Zostaniecie ze mną? Przepraszam… – rzekła dziewczyna, opuszczając głowę, zawstydzona swoim zachowaniem.
— Daj spokój – odrzekł z szerokim uśmiechem Natsu. – Jasne, że zostaniemy. Prawda, Happy?
— Aye, Sir! – odparł niebieski przyjaciel.
— Dziękuję – powiedziała Lucy. Oddech już miała unormowany, a z oczu przestały płynąc łzy. – Ale skąd wiedzieliście, że potrzebuję pomocy? – zapytała.
— Ten biały potworek jakoś nas znalazł – rozpoczął wyjaśnienia Happy, wskazując na Plue, który wiernie trwał przy swojej pani, tuląc się do jej ramienia. – Zaczął machać łapkami i robić jakieś dziwne pozy. W końcu siłą przyprowadził nas tutaj, a wtedy zobaczyliśmy jak znikasz pod wodą. Natsu wskoczył do jeziora i gnał jak szalony w twoją stronę, a gdy dopłynął do miejsca gdzie zniknęłaś, zanurkował. Nagle spod tafli wody buchnął ogień- uniósł łapki dla zwiększenia efektu swojej wypowiedzi – a wraz z nim wyleciała na brzeg ta ośmiornica – wskazał teraz na Scyllę, leżąca na brzegu i przypominającą mocno grillowany karczek. – Chwilę później wynurzył się z tobą, Lucy. Dopłynął do brzegu, zauważył, że nie oddychasz i zaczął reanimację. Chociaż nie wiem, skąd wiedział co i jak – zachichotał, widząc obrażoną minę przyjaciela, którą po chwili zastąpił szeroki uśmiech. – No, a teraz wszystko jest już dobrze. Witaj wśród żywych – z uśmiechem skończył wykład niebieski kot.
Blondynka chwilę rozważała to, co przed chwilą usłyszała. W głowie się jej nie mieściło to wszystko. Chciała tylko popływać i jak zwykle coś się jej przydarzyło. No i oczywiście Natsu, jej przyjaciel, przyszedł z pomocą. Zaskoczyło ją to, że ma wiedzę odpowiednią do ratowania osoby podtopionej. Poczuła jak wzruszenie chwyta ją za gardło, a łzy zebrały się pod powiekami. Zaczęła szlochać, a po chwili rozpłakała się na dobre. Natsu i Happy spojrzeli po sobie, zdziwieni jej niecodziennym zachowaniem. Nie wiedzieli, co powiedzieć, żeby się uspokoiła. W końcu różowowłosy mocno przytulił roztrzęsioną dziewczynę do siebie i nie wypuszczał z ramion.
— Dziękuję wam... – zaczęła głosem rozedrganym z emocji. – Gdyby nie wy, byłoby ze mną krucho. Dziękuję. – Mocniej przytuliła Salamandra. Chwilę trwali w tym uścisku, aż poczuła ciepło rozlewające się po całym ciele, a jej serce zaczęło bić jak szalone. „Co się ze mną dzieje?” – pytała samą siebie. Gdy przypomniała sobie, że jego usta spoczywały na jej, co prawda w celu ratowania życia, ale jednak, zaczerwieniła się po cebulki włosów. Uwolniła się z objęć przyjaciela, spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się, chcąc odegnać zawstydzenie. – Dziękuję, Natsu. Wiszę ci przysługę. – Uśmiechnęła się.
— Serio? – zapytał Smoczy Zabójca. – W takim razie będę o tym pamiętał. – Wyszczerzył się do niej.
— Natsu, serio zapamiętasz? – spytał Happy, zasłaniając łapkami pyszczek, by ukryć szeroki uśmiech.
— Wątpisz we mnie?
— Tego nie powiedziałem. – Lucy, przysłuchując się ich rozmowie, uśmiechnęła się szeroko.
— Zbierajmy się, co? – zaproponował Natsu.
— A nie powinniśmy jeszcze zostać? – zapytała blondynka.
— A po co? – zdziwił się chłopak.
— No z tym stworem trzeba coś zrobić, prawda? – Wskazała na Scyllę, wokół której zebrało się sporo gapiów.
— Niech wojsko się tym zajmie. My już zrobiliśmy swoje – odrzekł z przekonaniem chłopak.
— Skoro tak mówisz – ugodowo przyznała Lucy, nie chcąc kruszyć kopii o coś, co jest już przeszłością. – A może jesteście głodni? – zapytała przyjaciół, sięgając dłonią w głąb przepastnej torby.
— Aye, Sir! – krzyknęli zgodnie.
— W takim razie zapraszam na kanapki z pasztetem z kraba. Co wy na to? – spytała.
— Dla mnie bomba! – odparł Natsu. – A ty, Happy?
— Aye, Sir! – odkrzyknął Exceed. Tym razem nie planował psioczyć i żądać rybek.
Lucy wyjęła z torby kanapki i rozdała przyjaciołom. Sama nie planowała jeść. Po tylu wrażeniach w ogóle nie czuła głodu, za to z uśmiechem patrzyła jak chłopcy pałaszują zrobione przez nią kromki. „Tyle do szczęścia im wystarczy” – pomyślała. „Wspaniale mieć przyjaciół, na których można liczyć” – uśmiechnęła się z rozczuleniem. Pomimo że nakrzyczała na nich rano, zresztą słusznie!, wszystko poszło w niepamięć i przyszli jej pomóc. „Są kochani! Cieszę się, że spotkałam ich na swojej drodze. Gdyby nie oni, pewnie dalej byłabym samotna, a to takie wspaniałe – mieć przyjaciół!
— Lucy? – Wyrwał ją z zamyślenia Natsu.
— Tak? – odparła.
— Idziemy?
— Właściwie możemy. Tylko się ubiorę. – Założyła sukienkę i buty, co zajęło jej nadzwyczaj mało czasu, jeśli wierzyć teoriom naukowców, swoją drogą mężczyzn, na temat kobiet i ich „krótkiego czasu przydziewania odzienia”. – Jestem gotowa. Natsu? – zapytała.
— Tak? – odpowiedział pytaniem, ocierając usta wierzchem prawej dłoni.
— Nie interesuje cię, co mitologiczne stwory robiły w jeziorze?
— Właściwie to się nad tym nie zastanawiałem. Korzystałem z okazji i skopałem im tyłki. Więcej mnie nie rusza. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu, zadowolony z możliwości poćwiczenia swoich umiejętności walki wręcz.
Na te słowa blondynka lekko się zirytowała. Spakowała swoje rzeczy i biegiem ruszyła w stronę mieszkania.
— Hej! Lucy! Czekaj! – zawołał za nią Salamander. – Co jej jest? – zapytał spoglądając na Happy’ ego.
— Nie wiem – odparł niebieski kot. – Może nie ma nastroju? Wiesz, Natsu, kobiety trudno zrozumieć.
— A ty co? Znawca? – spytał chłopak.
— Na pewno większy niż ty! – wypalił Exceed i pofrunął za dziewczyną.
— Niech no ja cię dorwę! – krzyknął w jego kierunku Smoczy Zabójca i pobiegł za przyjacielem.
 Co za idiota z tego Natsu!” – gorączkowała się dziewczyna, idąc w stronę domu. „Jedno mu tylko w głowie! Byle tylko obić komuś gębę! W ogóle nie myśli o uczuciach innych! Czyli mam wpadać w tarapaty, żeby zapewnić mu rozrywkę? Niedoczekanie jego!” – pomyślała.
— Niech no ja tylko… – nie dane było jej skończyć, bo wpadła na kogoś. – Przepraszam – szepnęła zmieszana, nawet nie patrząc na poturbowanego osobnika. Podniosła z chodnika torbę, którą upuściła podczas zderzenia, wyminęła szturchniętego delikwenta i pędem ruszyła do domu.






Ta dam! Oto pierwszy rozdział, który… Dobra, nie wypowiadam się. Pozostawiam to Wam i liczę na opinie. Nawet te negatywne będą budujące :). Serio! Tylko mam prośbę. Jak już planujecie mnie obsmarować, róbcie to kulturalnie i nie popełniajcie błędów, OK? Bo wiadomo, czyjaś drzazga kole w oko bardziej, niż belka, którą sami mamy :D. Tak, tak, R zebrało się na filozofowanie. W każdym razie nie bierzcie tego do siebie. Wytknijcie mi wszystkie błędy, które Wasze bystre oczka wyłapią, bo wiadomo, jestem tylko człowiekiem i zdarzają mi się potknięcia. W miarę możliwości postaram się odpowiadać na Wasze komentarze, ale wiadomo, nie chodzi mi o nabijanie statystyki, dlatego z reguły będę wysmarowywać zbiorczą odpowiedź. A w zasadzie wszystko wyjdzie w praniu. Przynudzam, wiem. Wybaczcie! Więcej nie truję. Zapraszam do komentowania!
*Marzy, by notkę oceniło co najmniej 10 osób... Dalej marzy... Wciąż i niezmiennie marzy... Pomarzyć se możesz, Optymistko*



Post do znalezienia w zakładce Archiwum

26 komentarzy:

  1. "Zajrzała do lodówki i zdecydowała się na kanapki z pasztetem z kraba, wybacz Cancer!"- buahahaha xDDD Zabiłaś mnie tym xD
    Ale może od początku:
    - Ciekawe o kim jest ten pierwszy fragment, z resztą obfity w bardzo ładne opisy :) I faktycznie, taka luksusowa cela to istna złota klatka :/ Nie powiem,zaciekawił mnie ten wątek.
    - Stiiing! Jak ja go uwielbiam :D I zaraz,zaraz... On też kogoś uwielbia. Z Magnolii. Z Fairy Tail...? Lucy :D?! No dobra, nie będę się bawić w Yashę wróżkę, poczekam aż to wyjdzie w praniu ^^.
    - W dalszych fragmentach poczułam stary klimat FT :) Ostatnio coś pisze mi się o uniwersum FT strasznie ciężko, ale za to czytanie idzie mi nadzwyczaj przyjemnie :D. Tylko niestety, mój laptop mnie troluje i nie widzę nic co zapewne było napisane kursywą... Od razu mówię,że to w 99% wina mojego sprzętu, więc spokojnie, zresetuje lapka to będzie dobrze i doczytam wszystkie przemyślenia Lucy oraz nazwę baru, gdzie Sting ucieka przed zgiełkiem... a potem z niego przed Marią xD... Zbaczam z toru.
    No, oczywiście Natsu i Happy najlepiej się czują w łóżku Lucynki :D A akcja nad jeziorkiem miodzio! Trochę mnie zdziwiło, że Plue zdołał tak szybko przyprowadzić Dragneela i Exceeda na miejsce zdarzenia (stawiałabym jednak na to,że Natsu gdzieś tam po kryjomu miał oko na Heartfilię:P), ale tu już się czepiam. Ważne, że było usta-usta xD
    Końcówka także interesująca - czyżby Lucy wpadła na Stinga? ;> (wybacz,tryb detektywa mi się załącza :D).

    Podsumowując: rozdział przeczytałam raz dwa, chcę więcej xD! Bardzo mi się podobało, błędów nie mam co wytykać, bo raz,że jestem na nie ślepa, a dwa pewnie sama robię ich więcej :'D. Już nie mogę się doczekać cd :***\
    WENY KOCHANA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha! Kochana Yasha! Jak miło, że pierwszy komentarz należy do Ciebie :). Bardzo się cieszę, że przeczytałaś i Ci się podobało. Starałam się w każdym razie ;). I mamy wiele wspólnego - też wielbię Stinga ♥. O, naprawdę? Pierwszy fragment przypadł Ci do gustu? O matko! Gdybyś wiedziała, ile razy go poprawiałam, żeby tak wyglądał... Ale jeśli wyszedł dobrze to się cieszę ;). I tak, na pewno Twój laptop zawodzi, bo kursywa jest w wielu miejscach :). Heh, a co do Twojej teorii to wiesz, pozostawiłam to czytelnikowi, ale zdradzę Ci w tajemnicy, że to było tak: Natsu i Happy chcieli wpaść do Lucy, ale okno było zamknięte, a mieszkanie puste, dlatego błądzili ulicami Magnolii święcie wierząc, że znajdą ja po zapachu. No i byli kilka metrów od jeziora, dlatego Plue zdołał ich tak szybko sprowadzić na pomoc, ot co! Cała historia :D. Ale cśśś.... Piszę to w tajemnicy ;). To się nie wygadaj :D. Co do końcówki, hmm, wybaczam tryb detektywa, ale nic nie zdradzam :D. Poczekaj do przyszłego miesiąca :D. Ja liczę, że Twoja wena zacznie z Tobą współpracować i na „Moim Słowem” dodasz wkrótce rozdział lub szota, bo wiesz, jest to jedyny Twój blog, który na tą chwilę czytam i nie chciałabym się z nim tak szybko rozstawać :). Cóż więcej mogę dodać? Cieszę się, że mam tak wspaniałą Czytelniczkę, która czeka na ciąg dalszy i dopinguje mnie tym niezmiernie, bo dodając tą notkę, byłam tak pełna obaw jak Bałtyk wodorostów, ale dzięki Tobie rozpłynęły się w jego odmętach :).

      Ściskam mocno i dziękuję!

      R :*.

      Usuń
  2. Dziękuję za dedyk Kochana. Tyle czekania na pierwszy epizod się opłaciło. Rozdział bardzo mi się podobał. Ciekawi mnie kim jest ta osoba więziona na samym początku. Nikt mi nie przychodzi do głowy xd. Sting kogoś chce szukać w Magnolii. Ciekawe kto to jest. Fajnie by było, gdyby chodziło o Lucy. Tylko jaki interes by do niej miał. Natsu i Lucy tacy kochani. W jednym łóżeczku sobie śpią. Szkoda tylko, że Lucy go tak szybko wykonała. Akcja w jeziorze świetna. Usta -usta najlepsze. Niech Lucy się nie boczy na Natsu. Na końcu stawiam, że wpadła na Stinga.
    Chcę więcej. Teraz znowu trzeba czekać miesiąc na kolejny rozdział. Przesyłam wenki jak najwięcej kochana. Do następnego :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yay! Moja Karolcia przybyła! Jak fajnie! Oj, Kotek, nie za ma co :D. Cieszę się, że notka Ci się podobała, bo jak pisałam wyżej, byłam pełna obaw przed jej dodaniem, ale sądząc po Waszych, Twoim i Yashy, komentarzach, nie było powodu :). Dziękuję CI bardzo za miłe słowa! I tak, trzeba czekać miesiąc, ale pamiętasz jak pisałam Ci o niespodziance, prawda? Także bądź czujna! I widzę, że kolejna osóbka bawi się w „Detektywa Monka” :D. Nieźle Wam to idzie :D. Wkrótce poznacie prawdę i mam nadzieję, że Was nie rozczaruje :D. Za wenkę bardzo dziękuję! Jej nigdy za wiele, tym bardziej, że kolejny blog czeka na otwarcie, a ja do tej pory nie przepisałam z telefonu tekstów... Ech... Ten mój czasus brakus jest totalnie obezwładniający i irytujący, bo przecież były wielkie plany, a skończyło się jak zawsze... Czy coś jeszcze? Tak! Dziękuję, że jesteś i że zawsze mogę na Ciebie liczyć :*.

      Gorące uściski!

      Twoja R :*.

      Usuń
  3. Przeczytalam i jestem dumna z rozdzialu.podoba mi sie. Ciekawie sie zapowiada. Co Stingi chce od magnoli? Zreszta pewnie w nastepnym rozdziale sie dowiem. Krotki rozdzial wiem ze umiesz pisac dluzsze ale jest spoko. Bledow brak.
    Cana:Luska mi sie zdaje czy ty nie masz weny?
    A zebys wiedziala Canus. Zebys wiedziala.
    Cana:A co powiesz na zaklad?
    Zaklad? *zastanawia sie i po chwili robi chytry usmieszek* zawsze i wedzie o co?
    Cana:*szepcze na ucho*
    Hmmm. Ciekawie. stoi! A o co sie zalozylysmy bedzie nasza slodka tejemnica.
    Cana:Dokladnie!
    Wiec R przesylam wene i pozdrawiam Lusia i Cana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, super! Cieszę się, że notka się Wam podobała, dziewczyny :D. No bo mam tu na myśli Ciebie, Lusia, jak i Canę. Przecież jej nie mogę pominąć! Obraziłaby się na wieki! Heh, wszystkiego dowiecie się niedługo, także luzik. Ino miesiąc trza czekać. No fakt, rozdział krótki, ale i tak ma 10 stron ;). Kolejny jest jeszcze krótszy, dlatego szykuję niespodziankę, o której pisałam w odpowiedzi na komentarz Lucy :). I cieszę się, że błędów nie zrobiłam :D. To mnie najbardziej zadowala! Czy coś jeszcze? Dziękuję za wenę! Przyda się, bo zaraz zasiadam do pisania :D. A co! Kto bogatemu (w wenę) zabroni (pisać)?

      Ściskam Was mocno i przesyłam buziaki ;* ;*!

      Wasza R ;).

      Usuń
    2. Lusia i Cana:Dziekujemy za odpowiedz!
      Ale masz racje Canus na 100 pro by sie obrazila
      Cana:Ej ! To nie prawda !
      Nie wogole !
      Cana:No nie !
      Tak
      Cana : Nie
      Tak
      Cana : Nie
      Tak
      Cana : Nie
      Tak
      Cana : Nie
      Tak
      Cana : Nie
      Tak
      Cana : Nie
      20 min pozniej****
      Laxus:SPOKOJ!!!!!!!!!
      Cana i Lusia:H-Hai !
      Laxus:hahaha tulicie sie jak Natsu i Gray pod ostrzalem Erzy.
      *obie patra na Laxusa i potem na siebie*
      Fakt hahaha
      Cana:No w sumie racja hahahaha
      *cala trojka siedzi na kanapie i sie smieje*
      Dobra R lecimy wiec weny Lusia Cana i Laxus

      Usuń
    3. Hahahaha! Leżę i nie wstaję :D. Laxus musiał Was uspokajać, oj dziewczyny... Biedak! Aż mu ciśnienie podskoczyło i brewka nerwowo zadrgała :D. I czy ja wyczuwam yuri? W takim wydaniu musi być mega ♥! Laxus, przypatrz się uważnie i naciesz oczy - taki widok nie powtórzy się szybko ;P.

      Ściskam całą Wielką Trójcę, chociaż znając gabaryty Dreyara, może być trudno :D.

      Wasza R!

      Usuń
    4. Nie nie wyczuwasz. Ja i Cana to friend
      Cana:a Laxus nie bedzie sie cieszyc
      Laxus:Niby jak mam sie cieszyc ze moja siostra bylaby w yuri?!
      Nie bulwersuj sie onii. Spokojnie. Wdech i wydech.
      Laxus:A wkuzylem sie bo jak zwykle ja lece na misje bo tych dwoch leni nie mozna odpedzic od lakrym a rachunki nie maleja wiec ja lece na misje wracam zmeczony i zastaje TO! No jak tu sie nie wkurzyc?!
      Lusia i Cana:Laxus/Onii ile razy ci mowilysmy ze to nie lakryma a telefon ! Telefon! Powtorz Telefon!
      Laxus:Telefon
      Bardzo dobrze! *przybija z Cana wysokie piec*
      Laxus:Tiiiaaaaa a dla mnie to dalej lakryma
      *Lusia i Cana robia orla i leza na ziemii
      Leze i nie wstaje.
      Cana:Brak mi slow.
      Laxus;Dobra to daj to ja skoncze. To jak wy to zawsze? A tak !
      Pozdrawiamy Laxus Lusia i Cana.
      Ps.
      Laxus:Ja ci R za te gabaryty to skire zloje!!!!!!!

      Usuń
    5. Po groźbach ze strony Lusi muszę pospamić, by odpowiedzieć na Wasz jakże cudowny i zaskakujący, wspólny komentarz :D.

      No cóż, Laxi, to moje obiektywne zdanie i ja wyczuwam tu, jeśli nie yuri, to na pewno shoujo-ai :D. Pogódź się z tym! A co do Twoich gabarytów, nie miałam nic złego na myśli. W końcu taką klatę jak Twoja to oj... szarpałabym jak Reksio szynkę :D. Niestety, będzie to za mnie robił ktoś inny, ale o tym dowiesz się za kilka miesięcy :D. I powiem więcej - będziesz wniebowzięty! Serio! No i uważam, że powinieneś w końcu przestać nazywać telefon lakrymą, bo totalnie źle to wygląda. Taki wykształcony człowiek, a prostego słowa nie zapamięta... No serio! A co do Was, dziewczęta, cieszę się, że jesteście i próbujecie naprowadzić Laxiego na właściwe tory. Gdyby nie Wasza ingerencja, z pewnością już dawno by się stoczył i dotknął mulistego dna swojego jestestwa (Laxus, kmiń to =). Czy coś jeszcze? Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie, gdyż naprawdę starałam się, by ten rozdział dobrze wyszedł, a tutaj ino trzy, no dobra, z Waszą trójką pięć osób skomentowało. Co jeszcze mogę dodać? Nie zostawiajcie mnie, bo inaczej się popłaczę! Chociaż R rzadko roni łzy, ale o tym cśśśś... Niech to będzie nasza tajemnica :D.

      Ściskam mocno,

      Wasza R :* :* :*.

      Usuń
  4. Ach... to było cudowne ^^ Jedyne nad czym ubolewam to całkowity brak czasu na przeczytanie reszty ;-; Ja wiem, że jestem zła, niewdzięczna i w ogóle ale żeby aż takie tortury stosować... No ale wracając do rozdziału (tudzież epizodu) to był genialny! I jeszcze ta Scylla (mam fioła na punkcie wszystkiego co ma jakikolwiek związek z mitotogią)! Where have you been all my life ja się pytam, where? :D Aż mnie natchnęłaś żeby coś napisać (no najwyższy czas Jadźka...) ;)
    Także ślę milion buziaczków, w ch... bardzo dużo weny i w ogóle wszystkiego dobrego :*
    Pozdrawiam
    JN <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha! Czytając Twój komentarz, wybuchnęłam tak gromkim śmiechem, że prawie wyplułam czekoladę, którą właśnie szamię (walić dietę!). Naprawdę dziękuję za ten przemiły i bardzo pozytywny komentarz! Wena już przechwycona i schowana w bezpiecznym miejscu :). Co do mitologii, całkiem niedługo kolejny raz do niej nawiążę, ale cśśś, to niespodzianka :D. Liczę, że tak jak napisałaś wyżej, wkrótce wrócisz do pisania :). W ogóle zauważyłam, że Twój blog zniknął. Co się stało? Nowy pomysł? Liczę, że niedługo się podzielisz tym, co rodzi się w Twojej głowie.

      Moc buziaczków przesyłam,
      dziękując za to, że przybyłaś ♥.

      R :*.

      Usuń
    2. Znaczy się zniknął ale nie zniknąl... Coś się pochrzaniło i nie mogłąm nic z tym zrobić, ale blog dalej jest o tutaj: http://ostatniezyczeniefairytail.blogspot.com ^^ Także tego... XD
      Ślę kolejną masę buziaków i życzę ci posiadania jeszcze większej ilości czekolady (walić dietę!!!)
      Pozdrawiam
      JN <3

      Usuń
    3. A widzisz! To teraz wszystko jasne :). Dzięki za linka :). W wolnej chwili na pewno wrócę do czytania i na bank tego nie przegapisz, bo skomentuję każdą notkę, której jeszcze nie oceniłam :D. Hahaha! Dzięki, chociaż to gorzka czekolada (uwielbiam!) i ponoć od niej się nie tyje. Ponoć, a ile w tym prawdy? Kto wie?

      Ściskam ♥.

      Usuń
  5. Już miałam wczoraj w nocy skomentować rozdział na telefonie, ale się kurwa mać, za przeproszeniem usunął XDD Dlatego dopiero teraz to robię! Ale wiesz w końcu tutaj trafiłam! Mówiłam, że jak będę miała wolne to przeczytam! Teraz tylko muszę napisać obiecane dla ludzi rozdziały i będę wolna! I belivie, i can flyyy! XDD
    Dobra, pierwszy akapit był o tym, że... jakaś babka się budzi w full wypasie. Gdzie męczy ją koszmar z dzieciństwa... hmmm! Nie wiem, co o tym jeszcze myśleć, bo za mało się dowiedziałam. Ale wiem, że twoje pismo trochę przypomina mi Tolkiena. Opisy strasznie długie, a zdania po kilka przycinków XDD
    Apóźniej mamy mojego ukochanego Stingaaaa ♥ Jak ja go kocham, heh! Powiem Ci, że jego teksty i zachowanie nawet, nawet dobrze Ci idzie! Lector to istny Lector! I jeszcze ta końcówka : tak, tak! Też to ostatnio zauważyłam, że on tak mówi, tak, tak XDDD Po za tym ta kelnerka... mógł ją brać skoro napalona XDDD
    Noi na końcu mamy głupie NaLu, niestety. Ale ku mojemu zdziwieniu! Było nawet w porządku! Rzygać mi się tylko chciało jak ją przytulił, jak się topiła XDD Jednak ten wątek najbardziej mnie zaciekawił.Trytony i inne ośmiornice, co ty planujesz? Przez moment później myślałam, że Sting chce odwiedzić Lucy, ale tylko moment... i ma nadzieje, że tak nie będzie! Niech Cię Bóg ma w opiece! Nie rób Sting vs Natsu o Lucy XDDD
    Dzisiaj przeczytam jeszcze jeden epizod, ale to na dobranoc! Więc widzimy się przy kolejny rozdziale później!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha! Złamię własną zasadę i napiszę: jebłam! I to konkretnie przygrzmociłam twarzą w biurko :D. Hahaha! Ja i Tolkien - serio? Wierz mi, że nawet nie raczyłam przeczytać żadnego z jego dzieł, ale skoro tak piszesz, uznaję to za komplement :D. Poza tym nie lubię krótkich zdań. Wydają mi się takie bezpłciowe, a ja chcę, by czytelnik czuł emocje, które usiłuję przekazać.

      Zauważam, że mamy coś wspólnego - też kocham Stinga :D. Hahaha! A z tą kelnerką to konkretnie dowaliłaś :D. No w sumie sama się pchała, gdzie nie trzeba, a Sting na byle co się nie rzuca, stad jego odmowna odpowiedź :D. Co dalej? NaLu. No cóż, jako że ja ich uwielbiam to musisz przeboleć, gdyż będzie tej parki sporo. A że fabuła jest już w sumie ogarnięta, nie będę nic zmieniała, bo tylko niepotrzebnie się zirytuję, dlatego też będzie to, czego nie chcesz. Jeśli przestaniesz czytać, zrozumiem, ale mam nadzieję, że doczekasz, aż Laxi pojawi się na horyzoncie :). A co do Twojego zawitania, serdecznie zapraszam i do zobaczenia później!

      Ściskam mocno,

      Bardzo Rozradowana Twoim pojawieniem się R :D.

      Usuń
  6. A ja napisze tylko tyle że dla moje ukochenej bylam nawet w sanie pokoneć swoję chorobo lekomocyjna i nie zeluje tego chociasz to byla moje jedyna podruż po ciegiem a rodział ciekawy czytem jednak dzisiaj bo mam czas i jakoś zasnać nie mogę d:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wielkie brawa dla Ciebie! Uważam, że Twojej żonie można z powodzeniem zazdrościć takiego wytrwałego męża :). Brawo! I bardzo dziękuję :). Cieszę się, ale tak bardzo, bardzo, że Ci się podoba ;). Mam nadzieję, że moje rozdziały Cię nie zanudzą i zaśniesz ze zmęczenia, a nie ze znużenia :D.

      Usuń
  7. Przypomiało mi się podruż mojego ukochanego na prawde pieknie piszesz i chyba masz dwóch nowych czytelników a na pewno jednego pozdrawiam i teraz już wiem czemu tylko raz dwa dni temu się budziłam az się dziwiłam pozdrawiam haruka:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Haruka! Jak miło! Aż mi się przypomniała moja ulubiona bohaterka z Sailorki :). A teraz do rzeczy! Bardzo dziękuję za przemiły komentarz. Niezwykle cieszę się, że zawitałaś do mnie i zostawiłaś po sobie znak, a na dodatek planujesz zostać dłużej. Yatta! A Twój mąż pochwalił się, że odbył podróż do Ciebie, chociaż też męczy go choroba lokomocyjna :). Ach, ci faceci! Jak czegoś chcą, potrafią się poświęcić. Chwała im za to!

      Pozdrawiam cieplutko,

      Twoja R :D.

      Ps. Jak rozumiem to Twój mężczyzna nie pozwolił Ci spać, bo czytał moje opko, tak? Wybacz! Ja nie chciałam! :D

      Usuń
  8. Witaj roszpuncio
    Napisze ci tak mój to chyba jest wyjadkowy bo nawet w nocy do dziecka wstaja a mi karze spać tylko budzi mnie jak nie da rady przy małym to w tedy wiem że musze na karmić syna a ostatnio to zastanawialam się czemu nie slyszałam płaczu malego teraz już wiem czemu mam w nocy spokuj i tylko raz jestem budzona wiec nic zlego się nie stało to raczej ja znowu zle na pisałam komętaż i własnia dla tego nie lupie pisać kometaży a swoję drogą to własnia czarodziejka nas połaczyla i od 20lat już jesteśny razem a od 8 lat już po slubie i do tego mamy już 6letnia corka i dwutgodniowego syna pozdrawiam i postaram się chociasz raz w mieścu zagladnąć i przepraszam za błedy haruka:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To widzę, że Twój mąż ma wiele wspólnego z moim Tatą, który dokładnie tak samo robił ;). Jak tylko słyszał płacz któregoś z nas, od razu biegł, żeby Mamik nie musiała ;). Gdzie są tacy faceci? Chyba z mojego rocznika nie będzie żadnego :D. O! To moje wielkie gratulacje! Wspólna pasja łączy ludzi, co widać po Waszej dwójce :). Winszuję! Kolejnych dwudziestu lat razem! A nawet więcej :). Nic nie szkodzi, Kochana :). Bardzo dziękuję, że w ogóle chciało Ci się napisać cokolwiek :). Naprawdę mnie to cieszy!

      Pozdrawiam cieplutko Ciebie i cała rodzinkę i ściskam!

      Twoja R ♥.

      Usuń
  9. Myślałam, że ktoś z pierwszej części to Lucy ;( A tu tak słabo...
    No i wiesz... Po pierwszych dwóch fragmentach Izu dopowiedziała sobie resztę, że to będzie cudne Stinglu, że Lucynę porwano, że on niczym przystojny książę na białym koniu (ewentualnie brązowym kocie :D) uratuje ją i będą żyć długo i szczęśliwie. Czekaj, właśnie wymyśliłam fabułę na kolejne zamówienie :D
    Potem sobie czytam i uświadamiam sobie coraz bardziej jeden, okropnie straszny i przerażający fakt - Ja już nie mam nic do Nalu! Nawet pomyślałam, że słowa Natsu o spaniu razem są słodkie...
    Gdzie jest mój ukochany termometr. Prawdopodobnie mam gorączkę i bredzę!
    No, ale ogólnie Izu lubi morskie stworzonka i te mitologiczne, więc mam nadzieję, że jeśli zabijesz je w następnych epizdodach to nie będziesz ich gotować T^T

    Tyle z mojej strony. Następny epizodzie nadciągam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha! Izu, Twoja wyobraźnia mnie szokuje, a jeszcze bardziej przeraża! A tak na poważnie, biedy Lector! Nie chciałabym być w jego skórze... Niby bardzo lubię Stinga, ale kurde, aż taką masochistką nie jestem, żeby brać na barki jego smukłe ciało, a kociątko chyba nie miałoby wyboru... W każdym razie czuję, że zamówienie będzie sporym wyzwaniem :D. No i ogółem z tym kotem to dałaś do pieca :D. Hahaha! No super pomysł :). I zdradzę CI, że niezmiernie się cieszę, iż NaLu zaczyna Ci si powoli podobać :D. A możesz piszesz tak, żeby podbudować mnie, iż tworzę bloga, w którym grają pierwsze skrzypce? Ściskam ;*.

      Usuń
    2. Zostawie tylko ślad że tu byłam i przeczytalam i zaczyna mi się podobać i lece dalej czytać puki jestem sama w domu na zdjeciu jest córka przyjaciółki mała miłośniczka bajek i artystka scienna podrawiam lucyhepp

      Usuń
    3. Hahaha! Artystka ścienna - to dobrze wróży domowi :D. I bardzo się cieszę, że się podoba. Dziękuję serdecznie!

      Usuń

Nie wstydź się – skrobnij komentarz!
Będzie lepszy, niż nowy elementarz!
Ja Ciebie zapamiętam
i dedyka Ci dam,
jeśli będziesz pierwszy
pośród wszystkich wierszy!