24 października 2015

Festiwal miłości




Witajcie!

Przybywam z pierwszym szotem, którego akcja dzieje się w Świecie Magów. Napisany został na zamówienie Lucy Heartfilii, kawał czasu przed rozpoczęciem mojej działalności i właśnie jej go dedykuję. W końcu się uwinęłam i powstało to, co poniżej możecie przeczytać. Mam nadzieję, że chociaż w maleńkim stopniu będzie się Wam podobało. A teraz zapraszam do czytania, Robaszki moje!

Ps. Ostrzegam, że jest to notka, którą należy oznaczyć 18+, żebyście nie byli zaskoczeni, bo R jest zepsuta :D. Ale tak chciała Lucynka, która jest jeszcze bardziej zepsuta, dlatego ma! I to ją wińcie za robienie z Fairy Taila pornola :D. Ja umywam rączki!









Natsu uparł się, że odprowadzi mnie do domu i żadne prośby czy groźby, chociaż tych tak naprawdę nie było, nie zmieniły jego nastawienia. Na dodatek dopingowali go podchmieleni magowie, a najbardziej aktywna była Erza, której policzki, po kilku głębszych i z jej bardzo słabą głową, przypominały owoce dzikiej róży. W końcu dzisiaj, z okazji święta, do Magnolii przyjechało wielu turystów, a wraz z nimi typki spod ciemnej gwiazdy. Festiwal był więc okazją i do szampańskiej zabawy, jaka przed chwilą dobiegła końca w naszej gildii, a przynajmniej tak sądzę, gdyż wszyscy obecni w budynku byli nieprzytomni, jak i do zarobienia w nos. Zgodziłam się więc dla świętego spokoju, a poza tym byłam zbyt zmęczona, by w razie potrzeby zdołać się obronić. Już nawet świadomość, że moje Duchy same pojawiają się w tym świecie, nie była na tyle krzepiąca, by odrzucić propozycję przyjaciela.
Nieśpiesznie szliśmy główną ulicą ciągnącą się wzdłuż kanału, oświetloną wieloma lampionami zawieszonymi na sznurkach rozciągniętych między drzewami i słupami. Widok był oszałamiający, dlatego zachwyconym spojrzeniem wodziłam od jednej kolorowej lampy do drugiej. Każda rzucała poświatę innej barwy: raz niebieską, innym czerwoną, zaraz potem zieloną, żółtą, różową, pomarańczową i… mogłabym wymieniać w nieskończoność. Od tej feerii można było dostać kolorowego zawrotu głowy, który, co było do przewidzenia, mnie dopadł. Senność, która na chwilę odpuściła, uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą, gdy minęliśmy licznych kramarzy i zbliżyliśmy się do mojego mieszkania, którego nie oświetlała już taka ilość lampionów. Dzieliło nas od niego jakieś dwadzieścia metrów, kiedy rozdziawiłam szeroko usta podczas ziewania, zakryłam je prawą dłonią, po czym zadrżałam, a moje ramiona ozdobiła gęsia skórka. Natsu, do tej pory idący raźnym krokiem przed siebie ze splecionymi na karku dłońmi, spojrzał na mnie uważnie. Gdy spostrzegł, że wstrząsnął mną dreszcz, objął mnie ramieniem i mocno przyciągnął do swojego prawego boku. Jego ciało było jak zawsze gorące niczym lawa opuszczająca krater, albo bochenek świeżo wyjętego z pieca chleba. Chociaż zapach nie ten, od razu skojarzyłam przyjaciela z cudownie chrupkim wyrobem piekarniczym. Ciekawe czemu? Przestałam się zastanawiać, gdy przyjemne ciepło rozlało się po moim zmarzniętym ciele, ubranym tylko w krótką, zwiewną sukienkę w kwiaty. Wcześniej klęłam na swoją głupotę, ale teraz, mając obok przenośny piecyk, który nie potrzebował opału, cieszyłam się, że nie zaopatrzyłam się w marynarkę. Wtuliłam się w ciepły bok, tak hojnie mi oferowany, i przymknęłam oczy z lubością. Nogi poczęły mi się jakby bardziej plątać, a senność brała górę nad rozsądkiem, który nie pozwalał zasypiać na ulicy.
— Lucy? – usłyszałam szept Natsu.
— Hmm? – mruknęłam, nie unosząc powiek i opierając głowę o szeroką klatkę piersiową chłopaka.
— Jesteśmy prawie na miejscu. – Jego ciepły oddech owiał mój policzek i lewe ucho, sprawiając, że lekko się zarumieniłam i rozmarzyłam, a na usta wypłynął mi senny uśmiech. – Znajdź klucz do drzwi – był rzeczowy jak nie Natsu, którego znałam. Gdyby nie ogromne zmęczenie, na pewno szukałabym przyczyny jego niecodziennego zachowania.
— Mhm – tylko tyle byłam w stanie z siebie wykrzesać, po czym zaczęłam szperać w niewielkiej torebce, którą miałam przewieszoną przez ramię. Gdy znalazłam szukany przedmiot, podałam go chłopakowi bez słowa. Poczułam, że nogi odmawiają mi posłuszeństwa i uginają się wbrew mojej woli.
— Ej! Nie mdlej mi tutaj! – Natsu zareagował natychmiast i wziął mnie na ręce, a ja wtuliłam się w ciepły tors.
— Ale… tak… mi… się… chcę… spać… – sylabizowałam ledwo słyszalnie. Gdyby nie jego wyczulony słuch, na pewno nie dałby rady rozszyfrować mojego bełkotu, który nie był spowodowany przepiciem.
— Zaraz będziemy.
Zgodnie z zapowiedzią, chwilę później dotarliśmy na miejsce. W żadnym z okien nie świeciło się światło, dlatego albo właścicielka spała, albo wciąż w najlepsze bawiła się na Festiwalu. Natsu otworzył pierwsze drzwi, trzymając mnie cały czas w ramionach, przekroczył próg – czy ja wyglądam na Pannę Młodą? – wszedł po schodach i znaleźliśmy się przez drzwiami mojego mieszkania. Nacisnął klamkę i pchnął wrota, a te ustąpiły. Wszedł do środka pomieszczenia, stuknął dwa razy we włącznik światła, przez co zalała je jasność, i postawił mnie na ziemi.
— Poczekam, aż będziesz gotowa do snu – rzekł i odwrócił się, by zamknąć wciąż otwarte drzwi. Wzruszyła mnie jego opiekuńczość, ale nic nie powiedziałam – wargi nie chciały współpracować. Pomimo tego, że wszyscy zaliczali go do grona niezbyt inteligentnych i mało rozgarniętych chłopaków, potrafił być czuły i zamartwiał się, gdy komuś działa się krzywda. Był człowiekiem o wielkim sercu i wspaniałym przyjacielem.
— Mhm – mruknęłam, ledwo uchylając powieki, po czym ponownie szeroko ziewnęłam.
Wiedziałam, że jeszcze nie wyszedł, a mimo to rozsunęłam zamek sukienki, pozwalając materiałowi spłynąć z ciała i opaść na podłogę z cichym szelestem. Uniosłam ręce i zgięłam je w łokciach, a moje dłonie powędrowały na kark do zapięcia naszyjnika, który dyndał między moimi piersiami. Przywieszka miała kształt loga mojej ukochanej gildii, a łańcuszek, na którym wisiała, składał się z pojedynczych, łączonych małymi kółkami, skrzydełek, które musiały wzorować się na tych, należących do wróżek, o których tyle się mówiło. Otrzymałam go na przeprosiny właśnie od Natsu, który spowodował olbrzymią lawinę na naszej ostatniej misji, przez co całe wynagrodzenie poszło na odbudowanie chat stojących na wzgórzu, jak i miasteczka, które znajdowało się u podnóża góry. „To na pamiątkę. Weź” – powiedział wtedy i wyszczerzył się do mnie jak to miał w zwyczaju. Nie posądzałam go o tak mocno zakorzeniony sentymentalizm, ale prezent przyjęłam i od tamtego czasu był niejako moim amuletem, z którym się nigdy nie rozstawałam. Uśmiechnęłam się sennie do wspomnień, przymykając powieki, które raptownie uniosły się, gdy poczułam ramiona Natsu owinięte wokół mojej talii. Senność odeszła jak ręką odjął. Gorący tors przylgnął do moich wyziębionych pleców, przekazując mi nieco z tego ciepła, którym emanował mój przyjaciel. Jego usta wylądowały na moim karku, na którym począł składać gorące pocałunki, które sprawiły, że moje serce zaczęło bić jak szalone. Jego dłonie dotknęły mojego brzucha w okolicy pępka, a później ruszyły w górę, drasnąwszy stanik, który miałam na sobie. Dotknął moich piersi przez materiał i począł je delikatnie ugniatać, na co odpowiedziałam jękiem. Poczułam, że się uśmiecha, gdyż jego gorące wargi wciąż spoczywały na moim karku. Jedną dłoń zanurzyłam w jego włosach, a drugą położyłam mu na udzie i przymknęłam powieki z cichym westchnieniem, odchylając głowę. Gdy ponownie rozpoczął wędrówkę po moim karku, przygryzłam dolną wargę i zacisnęłam palce na jego różowej czuprynie. Miał miękkie, przyjemne w dotyku włosy, a jego ciało wydzielało prawdziwie męską woń. Nigdy wcześniej nie przywiązywałam wagi do zapachu jego skóry, ale dzisiaj czułam go wyjątkowo intensywnie i skwitowałam, że było to bardzo smakowite doznanie dla mojego nosa.
Chwycił w zęby łańcuszek, który miałam na szyi i powędrował zwinnymi, ciepłymi palcami do jego zapięcia. W oka mgnieniu rozpiął wisiorek i, byłam pewna, przyjrzał mu się, uśmiechając się delikatnie. Z nabożną czcią pozwolił mu opaść na sukienkę, którą chwilę wcześniej zdjęłam, a później pogładził mi łopatki, by dotrzeć do haftek stanika. Rozpiął je i zsunął mi ramiączka, powoli i z czułością gładząc ramiona i sprawił, że górna część bielizny wylądowała na podłodze. Objął mnie ponownie i począł całować każdy skrawek pleców, aż dotarł ustami do linii majtek, a dłońmi – do moich pośladków. Chwycił zębami gumkę, która utrzymywała bieliznę na swoim miejscu, i pociągnął ją, a wtedy ubranie opadło mi na stopy. Zwinnie się go pozbyłam, robiąc krok do przodu. Dziwne było to, że będąc zupełnie nagą, rozebraną przez Natsu chwilę wcześniej, nie czułam zażenowania. W najlepszym wypadku powinnam skrzyczeć go i wygonić z domu, a w tym mniej optymistycznym od razu pójść na policję i zgłosić jako zboczeńca pierwszego szczebla, którego należy zamknąć w trybie „now”. Zamiast tego pozwalałam mu na wszystko, bo przepełniały mnie przyjemność i podniecenie, w oczekiwaniu na coś, o czym nie miałam pojęcia. Jedynie miłe łaskotanie w podbrzuszu mówiło, że zdobycie tej wiedzy to kwestia czasu.
Odsunął się ode mnie, pozbawiając mnie ciepła, które już zdążyłam pokochać i uznać za swoją własność. Skwitowałam to pomrukiem niezadowolenia, ale gdy spojrzałam ponad ramieniem za siebie, zrozumiałam, czemu oderwał się od moich pleców – zdążył wyskoczyć z kamizelki i spodni i stał teraz za mną w samych bokserkach. Odwróciłam się przodem do niego i kocimi ruchami zbliżyłam się, dbając, by moje piersi kusząco falowały. Ale skąd miałam informację, że to działa na facetów? Pojęcia nie mam! Jednak efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Na twarzy Natsu pojawił się wyraz uwielbienia, jego oczy pociemniały, a na przodzie dolnej części bielizny pojawiło się charakterystyczne wybrzuszenie. Przełknął głośno ślinę i patrzył mi w oczy, lekko mrużąc powieki. Dziwne było to, że cisza, która nas otaczała, nie przytłaczała, chociaż każde z nas, poza paroma mruknięciami, nie wydobyło głosu z gardła. Stanęłam naprzeciw niego tak, że palce naszych stóp złączyły się czubkami, spojrzałam mu w oczy, włożyłam kciuki za gumkę jego slipek i pociągnęłam w dół. Bielizna opadła mu do stóp, dlatego zrobił krok w tył i pozbył się jej. Gdy chciał do mnie podejść, wyciągnęłam przed siebie dłoń, na co raptownie się zatrzymał.
— Daj mi na siebie popatrzeć – szepnęłam, odpowiadając na jego pytające spojrzenie. Lustrowałam jego postać, mrużąc powieki. Przecież musiałam nacieszyć oczy jego przystojną twarzą, wyrzeźbioną klatką piersiową, szerokimi barkami, wąskimi biodrami, umięśnionymi nogami i tą męskością! Był idealny w każdym calu i w tej chwili tylko mój, co mile łechtało moją próżność. Podeszłam do niego i objęłam go ściśle w pasie, na co donośnie jęknął. Nasze nagie ciała złączyły się, a w ślad za nimi poszły usta. Rozchyliłam lekko wargi, by język Natsu, który poczułam na zębach, mógł wtargnąć do ich wnętrza. Doznania były nieziemskie! Miałam wrażenie, że pod wpływem tej mocno erotycznej pieszczoty, serce zaraz wyskoczy mi z piersi i uderzy o ścianę, tworząc krwawą miazgę, jednak nic takiego nie nastąpiło. Natsu chwycił mnie za pośladki i uniósł, dlatego oplotłam jego biodra nogami. Tak spleceni, skierowaliśmy się w stronę łóżka. Wszystkimi zmysłami czułam niemal każdy skrawek ciała swojego jak i Natsu, przez pobudzenie wcześniej nieaktywnych zakończeń nerwowych. Nasze zapachy łączyły się ze sobą, tworząc w powietrzu zmysłową mieszankę, od której dodatkowo wirowało mi w głowie. Nie planowaliśmy tego, ale czy takie rzeczy się planuje? To się po prostu dzieje! Nerwy miałam napięte jak postronki, nasze pocałunki stały się bardziej namiętne, a wzajemne pieszczoty coraz śmielsze. Przez myśl przeszło mi, czy Natsu kiedykolwiek się chociaż całował? Ja nie miałam okazji, ale teraz wiedziałam, że warto było czekać, bo z właściwym facetem pierwszy pocałunek jest idealny, a Natsu właśnie taki był – mistrz w tym fachu. Ciekawe, gdzie nabierał doświadczenia w tej kwestii? Gdy poczułam jego zęby na brodzie, a później na szyi, jęknęłam donośnie, nie uważając tego za coś niestosownego. Przez myśl przeszło mi czy właścicielka wróciła z Festiwalu. Jeśli tak, miała czego słuchać. Gdy przygryzł mi skórę nad prawym obojczykiem, westchnęłam. Odrzuciłam głowę w tył, jęcząc donośnie i zapominając o zaprzątających mi głowę myślach. Nawet nie wiem kiedy odplątał moje włosy z zielonej wstążki, którą związałam je w koński ogon, przez co żyły teraz własnym życiem i sięgały mi połowy pleców, łaskocząc moje nerki.
Pod wpływem pieszczot, których nie szczędził mi Natsu, moje serce zaczęło bić jeszcze szybciej, o ile było to możliwe, sprawiając, że krew szumiała mi w uszach. Organizm żył swoim życiem i miałam wrażenie, że przebiegłam Dobowy Wyścig Fairy Tail, docierając na metę jako pierwsza, a przecież aktualnie wisiałam nad ziemią, trzymana przez silne ramiona chłopaka, który miał mnie tylko odprowadzić do domu, a tymczasem został na dłużej. Oddech mi się rwał, kiedy moje stopy dotknęły podłoża, a oczy nie widziały nic, poza stojącym przede mną chłopakiem. A może powinnam powiedzieć mężczyzną? Natsu delikatnie postawił mnie i objął w talii. Byłam bardzo wdzięczna, że to zrobił, bo struktura moich nóg przypominała teraz kłębki waty. Pochylił głowę w moją stronę, a jego włosy załaskotały mnie w skórę na dekolcie. Gdy poczułam jego usta obejmujące mój lewy sutek, krzyknęłam przerażona intymnością jak i intensywnością tego dotyku. Mimowolnie zacisnęłam dłonie na jego ramionach i wygięłam ciało w łuk, otwierając szeroko oczy. Momentalnie oderwał się od piersi i spojrzał na mnie zatroskanym wzrokiem.
— Czy ja… Czy cię skrzywdziłem? – zapytał. Głos miał schrypnięty,  jakby trawiła go choroba. Oczy z ciemnozielonych stały się czarne i były zamglone, ale wiedziałam, co wyrażały. Moje pewnie wyglądały tak samo z ta różnicą, że miały barwę intensywnego orzecha.
— Nie – szepnęłam, ledwo rozpoznając swój głos – był taki zmysłowy.
Uśmiechnął się, aż oczy mu rozbłysły. Kochałam ten uśmiech. Nie, chwila! Przecież pierwszy raz go widzę! To uśmiech… O Boże! Kochanka – rozleniwiony, zmysłowy, pełen obietnic i taki seksowny, że aż wstrzymałam oddech i zadrżałam w jego ramionach.
— Zimno ci? – zapytał.
— Nie… To nie to – szepnęłam.
— Boisz się? – dopiero, gdy padło to pytanie, zdałam sobie sprawę, że owszem. I to bardzo. Skinęłam twierdząco głową, gdyż czekał na moją odpowiedź.
Wziął mnie na ręce i delikatnie, jakbym była z porcelany, położył na materacu. Złożył na moich ustach gorący pocałunek, którym rozpędził mój strach na cztery wiatry i patrzył na mnie z czułością i pożądaniem, o które nigdy bym go nie posądzała. Takiego Natsu nie znałam.
— Zaraz wracam. Nie ruszaj się stąd. – Zamarłam, wstrzymując oddech i powiodłam zaciekawionym spojrzeniem za jego oddalającym się ciałem. Podszedł do włącznika światła i przyciemnił je nieco, przez co w pokoju zapanował przyjemny półmrok. Skierował się w stronę okna, przystanął i opuścił roletę, a później ruszył w moim kierunku. Karmiłam się widokiem jego nagiego ciała jak powietrzem, które wibrowało wokół nas. Gdyby użyć specjalnego sprzętu, na pewno dałoby się ujrzeć przeskakujące między nami napięcie, które niedługo miało zostać rozładowane. Każdy mięsień, pomimo ukrycia pod skórą, był widoczny i pracował, gdy chłopak poruszał się. Kiedy spojrzał na mnie, jego oczy błysnęły dziko, zupełnie jak u myśliwego, który upatrzył ofiarę. Czytając w tym spojrzeniu obietnicę, ponownie wstrzymałam oddech. Ten piękny mężczyzna zbliżał się do mnie, leniwie stawiając przed siebie stopy i skazując mnie na katusze związane z oczekiwaniem na swoje przybycie. Jednakże wiedziałam, że się nie zawiodę, gdyż za dobrze pamiętałam obiecujące mi rozkosz najwyższych lotów spojrzenie sprzed paru chwil, dlatego byłam nad wyraz cierpliwa. Pod wpływem myśli galopujących w mojej głowie, spłoniłam się i przymknęłam drżące powieki.
— Nie – usłyszałam i otworzyłam oczy. Jego twarz była tuż nad moją, prawą dłonią nakrył moją lewą pierś, a lewą wplótł w moje włosy, łącząc nasze wargi. Gdy poczułam jego niecierpliwy język, rozchyliłam usta i pozwoliłam mu penetrować ich wnętrze. O Boże! Co to były za doznania! Jęknęłam cicho w jego usta i poczułam przyjemny ciężar, który dociskał mnie do materaca – to Natsu położył się na mnie, a ja odruchowo rozsunęłam nogi i zgięłam je w kolanach. Ponownie począł pieścić ustami mój lewy sutek, prawą piersią zajmowała się jego dłoń. Wypuściłam powoli powietrze z płuc, oddychając coraz szybciej, i zanurzyłam mu we włosach palce, które kurczowo zaciskałam – im większa przyjemność, tym moje dłonie stawały się mocniejszym imadłem. Czułam, że za chwilę eksploduję, dlatego zsunęłam dłonie na jego ramiona i wbiłam mu paznokcie w skórę. Gdy krzyknęłam, uniósł głowę i spojrzał mi w oczy z wahaniem.
— Jesteś pewna? – zapytał seksownym szeptem, który dotarł aż do mojego podbrzusza. Pytając, zmrużył lekko powieki. To było takie… intymne, takie nie w jego stylu. Skinęłam tylko twierdząco, a wtedy złączył nasze wargi, całując mnie z pasją godną Cassanovy, o którym tyle się naczytałam. Fajnie było mieć własnego.
Splótł palce naszych dłoni i położył je po bokach mojej głowy. Poczułam jego męskość na wewnętrznej stronie prawego uda i przez chwilę zawładnęły mną strach i wątpliwość, ale gdy wszedł we mnie, myślałam już tylko o bólu, który odczułam. Był potworny i miałam chęć odepchnąć winowajcę, ale nie pozwolił mi na to. Mocniej splótł palce naszych dłoni i wstrzymał ruchy bioder, natomiast jego usta i język wyprawiały z moimi wargami iście akrobatyczne kombinacje. Dzięki tym pieszczotom, ból przestał być odczuwalny, pozostała tylko przyjemność i ciepło ciała chłopaka, który leżał na mnie i był w moim wnętrzu. Nigdy nie sądziłam, że będę z nim tak blisko jak w tej chwili. Wysunął się ze mnie i wszedł raz jeszcze, co nie napotkało sprzeciwu. Ponawiał ten proceder, a z każdym jego ruchem robiło mi się coraz przyjemniej i goręcej. Łaskotanie w podbrzuszu było takie kojące i kazało czekać na coś jeszcze lepszego, na większe doznania. Już było cudownie, a co będzie dalej? Jego ruchy wzmogły się, dlatego rozplótł nasze palce i zarzucił moje ramiona na swoją szyję. Oderwał się od moich ust i przyglądał mi się z takim oddaniem, pożądaniem i miłością, że miałam ochotę się rozpłakać. Z mojego prawego oka samoczynnie wypłynęła łza, którą z czułością scałował.
— Tak bolało? – zapytał szeptem. Pokręciłam głową, a on ucałował mnie w czoło i pogładził po policzku, zbierając z twarzy niesforny kosmyk. – Opleć mnie nogami – szepnął wprost w moje usta. Zrobiłam co kazał i po chwili poczułam głębiej jego męskość, na co przeciągle jęknęłam i przymrużyłam powieki. Z przyjemności odchyliłam głowę, gdy częstotliwość jego ruchów się zwiększyła. Objęłam go mocniej i schowałam głowę w zagięciu jego szyi, skubiąc zębami skórę znajdującą się w tamtym miejscu. Chciałam, by już zawsze był tak blisko mnie jak teraz, co mnie mocno zaskoczyło.
Nasze oddechy, o ile było to możliwe, jeszcze pośpieszyły i poczęły się rwać, moje biodra wychodziły naprzeciw jego, przez co wbijał się we mnie głębiej i głębiej. Jęczałam cichutko, prosząc o więcej i przymykałam z przyjemności powieki. Wsłuchiwałam się w lekko skrzypiące sprężyny materaca, na którym się kochaliśmy, jak i jego urywany oddech, który brzmiał dla mnie jak najpiękniejsza muzyka. Wiedziałam, że niczego nie udawał i było mi z tą wiedzą rozkosznie, dlatego bardziej do niego przylgnęłam. Rozchyliłam usta, by po chwili przygryźć dolną wargę, dla zatrzymania krzyku, który aż wyrywał się na zewnątrz. Objął mnie jedną ręką i nieco uniósł, a drugą opierał się o materac. Nie mogłam wyjść w podziwu dla jego siły fizycznej.
— Natsu… – szepnęłam, uwalniając wargę i dysząc ciężko. Owiewałam mu szyję ciepłym oddechem, pod wpływem którego przyozdobiła ją gęsia skórka. Gdyby nie zamroczenie umysłu, wywołane tym, co teraz przeżywałam, na pewno uśmiechnęłabym się i powiedziała, że teraz nadeszła jego kolej. Zamiast tego, skupiłam się na jego szepcie.
— Och, Lucy… – zachrypiał.
— Natsu… – powiedziałam głośniej.
— Och! – usłyszałam i poczułam szybsze ruchy kochanka. Sama też się nie oszczędzałam chcąc wziąć całą przyjemność, którą zamierzał mnie obdarzyć. Wychodziłam mu naprzeciw, zapierając się stopami o śliską pościel, na której leżałam.
— Natsu! – krzyknęłam w końcu, finiszując i rozpadając się na miliardy drobnych kawałeczków. Przed oczami fruwały mi gwiazdy we wszystkich kolorach świata. Jeśli tak wyglądał orgazm, przypadł mi do gustu. Padłam bez życia na materac, wciąż obejmując za szyję chłopaka, który po chwili dołączył do mnie wykrzykując moje imię, niemal zdzierając sobie przy tym gardło. Poczułam we wnętrzu coś ciepłego i z zaskoczeniem skwitowałam, że jest to bardzo przyjemne i nie pogniewałabym się za więcej. Natsu opadł na mnie bez sił, obejmując mnie splecionymi poniżej moich łopatek ramionami. Przyjemny ciężar stał się jeszcze przyjemniejszy, dlatego przyciągnęłam go mocniej do siebie i przymknęłam powieki, uśmiechając się leniwie. Z trudem łapaliśmy oddechy, a wzajemna bliskość wystarczyła za wszystkie słowa świata. Czułam na szyi jego ciepły oddech, od którego krew szybciej płynęła w żyłach. Moje ciało było bezwładne, a umysł powoli ogarniała senność, silniejsza od poprzedniej. Jego ramiona zsunęły się na moją talię, a różowa czupryna spoczęła na moich piersiach, dlatego zanurzyłam w niej palce i od niechcenia przeczesywałam łososiowe kosmyki. Tulił mnie mocno do siebie, by po chwili podsunąć się wyżej i złączyć moje usta ze swoimi. Całował mnie z pasją, splatając nasze języki w gorączkowym tańcu, a uczucie rozkoszy zwiększała wciąż pulsująca we mnie męskość kochanka. Zacisnęłam mocniej palce na jego włosach i przyciągnęłam go bliżej siebie, pozbywając się wiążących mnie niegdyś okowów przyzwoitości. Uwielbiałam tą czuprynę ponad wszystko! Nigdy wcześniej nie miałam okazji tak bezkarnie się nią bawić, dlatego zaczęłam nadrabiać zaległości. Oderwał się ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Jego tęczówki były wciąż zamglone, a usta zdobił szeroki, rozleniwiony uśmiech samozadowolenia. Kochałam to dzikie, nieposkromione spojrzenie oliwkowych oczu, którym często obdarzał mnie podczas walki.
— Kocham cię, Lucy – powiedział miękko i z przekonaniem, a do tego z taką swobodą, jakby już wcześniej mnie o tym informował. Gdy to usłyszałam, zamarłam z dłońmi w jego czuprynie, a z moich oczu poczęły cieknąć łzy. Zapragnęłam się nie budzić, bo to wszystko było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. – Ej! Nie takiej reakcji się spodziewałem – powiedział ze śmiechem i otarł mi łzy czułym gestem. Roześmiałam się w głos i oplotłam jego szyję ramionami, wtulając się w jego pierś.
— Powiedz to jeszcze raz – zażądałam i czekałam.
— Kocham cię, Lucy – powtórzył, a jego nos począł droczyć się z moim.
— Natsu – zaczęłam, a on znieruchomiał, patrząc mi z obawą w twarz. Zaciskał przy tym uroczo usta w wąską linię. – Ja też cię kocham – zakończyłam miękko. – I to od dawna – dodałam. Uśmiechnął się, ukazując białe kły.
— To dobrze – powiedział, czym mnie rozbroił. Poczęłam chichotać, a on dołączył do mnie. Gdy wesołość minęła, spojrzeliśmy sobie w oczy, a nasze wargi złączyły się w czułym i namiętnym pocałunku. Chwilę później ziewnęłam szeroko, zmęczona wrażeniami wyjątkowo długiego dnia i przymknęłam powieki.
— O! Widzę, że pora spać – rzekł i uśmiechnął się. Pocałował mnie, tym razem delikatnie, wysunął się z przesadną ostrożnością z mojego wnętrza, położył na lewym boku i przytulił mnie mocno do swojej szerokiej klaty. Poczułam jego wargi na skroni, a później usłyszałam szept: – Dobranoc, kochanie. – Przykrył nas kołdrą, a po chwili dane mi było wsłuchiwać się w jego równy oddech. Uśmiechnęłam się szeroko, dotknęłam jego warg palcami, a później docisnęłam do nich swoje usta.
— Dobranoc, Natsu – szepnęłam i wtuliłam się w niego. Chwilę później spałam. Wiedziałam, że teraz może być tylko lepiej.

The End







No i tak oto dobrnęliśmy do końca szocika, który napisałam dla mojej Lucynki :*. Mam nadzieję, że Ci się podobał, Słońce :). A tak w ogóle, to mam pytanie do Was wszystkich. Czy Wam też zdarzyło się ziewać w chwili, gdy czytaliście w tekście, że któryś z bohaterów (a w zasadzie tylko Lucynka, bo Natsu wysypia się na stole w gildii, albo w trakcie przerwy w marszu czy coś:) rozdziawiał usta, by upuścić sobie powietrza? Mam nadzieję, że nie jestem jedyna :D. No cóż, skoro z reguły w środku nocy wena, czas i chęci najlepiej ze mną współpracują, to trudno nie ziewać, prawda? Kiedy inni wchodzą w fazę REM, ja siedzę i skrobię tego szocika, dlatego doceńcie to! Piszcie w komentarzach, co myślicie ;). I już uprzedzę pytania, chociaż takich pewnie nie będzie, następny szot pojawi się… kiedy go napiszę :D. I wszystko w temacie :D. A! I wytknijcie mi błędy. Pomimo kilkakrotnego betowania, na bank coś przeoczyłam, dlatego nie krępujcie się :D. Ja nie gryzę… ino połykam w całości :D. I jeszcze coś, Kochani moi :). Już praktycznie koniec października, a co za tym idzie, zmieniamy czas na zimowy. Nareszcie! R bardzo kocha to dobrodziejstwo natury i mogłaby wiecznie według niego żyć! Ale ktoś stwierdził, że trzeba w marcu kraść godzinę snu i zdobył dozgonną wściekłość mą. Widać, zna mnie za mało, żeby się zląc, ale ja już mu zrobię koło pióra :D. I to chyba tyle mojego pitolenia :D.
Pozdrawiam cieplutko.

Wasza R.



Post do znalezienia w zakładce One-Shoty

17 komentarzy:

  1. O... Pierwsza?
    Niby taki typowy one-shot o Nalu... No... bardzo typowy, bo wiele przeczytałam z takim schematem, ale dość przyjemnie mi się czytało, choć ostatnimi czasy mam coraz większą niechęć do FT.
    Nie mniej, opisy... Wow. Niesamowite. Zazwyczaj pomijam takie scenki w książkach czy blogach, ale tu naprawdę poszło szybko i nawet nie zauważyłam, kiedy skończyłam. [i ciekawe dlaczego oni poszli do łóżka ;) ].
    Nie wiem, o czym bym mogła jeszcze gadać, bo nie mam jakoś sił na pisanie komentarza :( Przepraszam.
    Weny, czasu i sprawnego kompa!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Olu! Bardzo dziękuję, że do mnie zawitałaś, przeczytałaś szota i go skomentowałaś :). Cieszę się, że pomimo schematyczności, dobrze Ci się go czytało :). Naprawdę? Ale mnie zaskoczyłaś z określeniem moich opisów :). Dziękuję Ci bardzo! A dlaczego skończyło się tak jak wyżej? Hmm... Czy to ważne? Miało być 18+ to jest :D. I co najlepsze - nie byli pijani! A wniosek taki, że wiedzieli co robią i nie mogli zrzucić całego zdarzenia na karb wypitego alkoholu :D. I bardzo dziękuję za wenę! Przyjmuję ją z cała stanowczością :). Z czasem bywa różnie, a komp, przynajmniej na razie, działa bez zastrzeżeń :).

      Ściskam mocno,

      R :).

      Usuń
  2. Kochanie moje! Naprawdę tak bardzo Ci się podobało? W takim razie jestem dumna, że napisałam tego szota :D. Wow! Takiej reakcji to się nie spodziewałam :D. I nic się nie przejmuj, najważniejsze, że przeczytałaś i zostawiłaś ślad po sobie, wyrażając swoje zdanie :). Mam nadzieję, że imprezka się udała :D. Wiesz Kotuś, pewnie nie byłoby tak schematycznie, ale chciałaś niegrzeczne NaLu w Świecie Magów, dlatego tak to sobie wymyśliłam :D. I jeśli mam być szczera, za naszyjnik, który Lucy dostała od Natsu, jestem gotowa zabić! Ach, chciałabym taki... Muszę dorwać jakiegoś jubilera :D. A co do czekania na rozdział, niestety, dopiero 21 dodam, bo będzie to pełny weekend, ale w międzyczasie możesz się czegoś spodziewać. Nie zostawię Was na tak długo bez niczego :D. Czy coś jeszcze? Chyba ino to, że ściskam Cię mocno i dziękuję za wenkę! Pomimo tego, że ciągle mnie męczy i nie daje spać, ot choćby dzisiaj, o 3 w nocy musiałam zleźć z łóżka, bo się pojawił pomysł na kolejne opko i trza go było spisać. A wstałam taka niewyspana, jakbym pijana była :D. Ale co tam! Ważne, że pomysły są, gorzej z czasem na ich realizację...

    Buziaki :* :* :*.

    Ps. Kolejny zamówiony przez Ciebie szot będzie znacznie dłuższy :D. Oj znacznie :D. A skoro dodali nam dzisiaj godzinę, to pewnie posiedzę dłużej i coś naskrobię :D.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nonono R-chan zaskakujesz i bylo swietne chodz przez najblizsza gdzinke nie wyjde z pokoju i nie pokaze sie nikomu bo czuje ze cala sie rumienie bardziej niz wloski Erzy. Oneshot byl swietny i chetnie przeczytalabym co sie dzieje dalej ale juz zamowilam jednego one shota i musze czekac az zrealizujesz zeby zamowic cos nowego... Szkoda ale nie moge sie doczekac co sie bedzie dziac u mnie w oneshocie. Gihi.
    Cana:Dasz mi wreszcie cos powiedziec?
    Juz powiedzialas.
    Cana: Haha bardzo smieszne. Dobra mowie oneshot cudo i az zaluje ze nie ja jestem glowna bohaterka ale wiem ze Lusia nie udostepnilaby mi telefonu zeby przeczytac Laxne (Laxus i Cana)
    Jeszcze tego brakuje zebys byla pijakiem i erotomanka. Nie dostaniesz telefonu puki nie pojdziesz na odwyk.
    Cana:Ej!!!
    Nie Ej tylko tak nie pamietasz to Gil tak kazal zazalenia do niego nie do mnie.
    Cana:Od kiedy ty sie tak go sluchasz?
    Nie slucham tylko sie o ciebie martwie.
    Laxus:Znowu to samo dobra ja koncze ten koment bo znowu beda sie klucic to jest jakies polaczone ze tylko u cb sie kluca? Dobra jak one to a tak
    Pozdrawiamy i przesylamy wene Laxus Lusia i Cana. (Gromowladny, smok gwiazd i pijak)
    Cana:Ej!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku! Co prawda poruszyłyśmy ten temat na gadu, ale co tam! Naprawdę nie mogę ukryć zdumienia, że takie emocje wzbudził mój pierwszy opublikowany szocik, chociaż nie jest tym, który napisałam jako pierwszy w całej mojej karierze :D. Ale o tym kiedy indziej :). Cóż mogę powiedzieć? Bardzo się cieszę, że Wam się podobał i że Ty, Canuś, chciałabyś wystąpić w czymś podobnym w roli głównej :D. Jeśli tylko ktoś zamówi szocik z Tobą, zapewniam, że będzie pikantnie :D. R jakoś, chyba, idzie pisanie wiadomych scen, dlatego może być ciekawie. A co do Twojego pytania Laxi, no cóż, nie moja wina, że moje teksty wzbudzają takie emocje w Twoich towarzyszkach :D. Poczekaj, aż przeczytasz szota, którego zamówiła Lusia :D. Będzie się działo, oj będzie! Tym bardziej, że R ma nieograniczone pokłady weny i pomysłów, na których realizację może jej braknąć życia :D. Ale zeszliśmy do mocno depresyjnych tematów, dlatego na tym zakończę, pozdrowię Was cieplutko i uśmiechnę się milutko :).

      Wasza R!

      Usuń
  4. Koncowka mi sie podobala naj bardziej jak bym slyszał wlasną żone to dziś tak zasypia przynmie d:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak słodko! Aż zazdroszczę, że macie siebie nawzajem, a z tego miejsca życzę dużo, dużo szczęścia w dalszym pożyciu! I miło mi, że przypadło Ci do gustu :).

      Usuń
  5. Umiesz za ciekawić czytalnika czytajać to nie słyszałam niczego znowu odpłnełam gdzieś daleko szkoda ze nie zawsxe ma się to szczeście i trawi się na taką miłosć alle znam jeden przypadek takiej miłosc .
    No i mam nadzieje ze tym razem nie badzie tym razam klopotów z dodaniem kom jak to się muwi do trzech razy sztuka a moze do trzydziestu przerobie to powiedzenie czemu we wszystkin nie jestem tak utarta jak teraz ale to się znieni dziekuj wiesz za co . coś czuje ze z twoje pomoca na odleglosc i przyjacióki szybciej wruce do zdrowia jak tak dalej bedziecie zgodne czasem jest chyba tak ze jedna osoba muwi to sie nie slucha a jak dwie albo wiecej to sie slucha i znowu odbiegam od tematu pozdrawiam ♪♪♪♪

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Moja Kochana!

      Bardzo się cieszę, że dzięki temu szocikowi, wyciszyłaś się i zrelaksowałaś. Nawet nie wiesz jak mi miło! Jeśli wzbudziłam w Tobie same pozytywne reakcje, to więcej mi do szczęścia nie potrzeba :). Ale co się stało, że miałaś problem z dodaniem komentarza, hę? Hahaha! Z tego miejsca dziękuję za Twój upór, który sprawił, że szeroko się uśmiechnęłam :).

      Ojej! Nie masz za co dziękować! Staram się pomagać innym nawet na odległość, a jeśli się udaje, to cieszę się bardzo! Życzę Ci dużo zdrowia, dobrego uporu i rozwiązania problemów :). Serdecznie dziękuję za pozdrowienia, które wędrują także do Ciebie ;*.

      Ściskam mocno!

      Twoja R ♥.

      Ps. I tym sposobem na bloga zawitał pięćsetny komentarz. 500 tak bardzo ♥! Dziękuję Wam, Kochani! ;*

      Usuń
    2. Iformatkiem nie jestem wiec niesiem co sie stalo ale pojawiał się napis bład wczyta nia strony albo strona nie odpowiada na zedanie zapytania czy zamknac strone czy nie ale chyba jest juz dobrze nie sprawdzalam tego a dziś jat 5ksiwietnia i szuste kasy pisza sprawdzian i córka w domu zaraz idziemy na działkę pozdrawiam♪♪♪♪♪l

      Usuń
    3. Mi też czasami tak się dzieje, ale to z reguły chodzi o połączenie z Internetem. Nie wiem, nie znam się, ale u mnie z reguły o to biega :). W każdym razie Netia bardzo nieładnie się bawi i rozłącza notorycznie połączenie, co mnie bardzo irytuje! I nawet zgłaszanie tego problemu nic nie daje. Ech... Ale już dość przykrych tematów! No to jak było na działce?

      Pozdrawiam cieplutko!

      Twoja R ♥.

      Usuń
  6. Witaj słonko
    Kolejny piekne opowiadanie a końcówka naj lepsze teraz mi tego brakuje nawet niewiesz jak bardzo jest zasypiac ciezko samej bez ukachanego obok zasypiam wtulona w nasza spulna kodre chociasz juz troche caszu odkad ich niema i nie wrucom ja ciegle nie moga sama zasnac a szokic przeczytalam w czoraj w nocy a dzisiaj raz jeszcze i chyba czasto bade go czytala.
    Pozdrawiam weny zdrowia
    haruka☺
    Sp niechce mi sie logowac na gogle wiec dodaje jako anonimowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Kochanie!

      Starta bardzo boli, Słonko, i trudno się z nią pogodzić, ale jesteś twarda! Dasz radę! Boja w Ciebie wierzę :).

      Jejku! Ty nie czytałaś tego szocika? Byłam pewna, że jednak tak :). Serdecznie dziękuję Ci za czas poświęcony na przeczytanie notki i stworzenie komentarza. To bardzo budujące, tym bardziej, że właśnie usiłuję pisać rozdział na drugiego bloga, ale nijak mi nie idzie, bo jest tyle anime do zobaczenia! O! Takie ładne o łyżwiarstwie na przykład ♥. Pokochałam je od pierwszego wejrzenia, a seiyuu bohaterów są tak świetnie dobrani, że aż mam ciary na plecach, gdy ich słucham!

      Przytulasy!

      Wasza R ♥.

      Usuń
  7. Hej
    A ja mam ochote zrobic dwie rzeczy naraz pisac i czytac ale internet mi wolno chodzi i strony dlugo sie wczytuje .mam prośbę mozesz i podrucic adresik do tej anime o łyżwiarstwie moze i tez sie spodoba to tyle. Pozdrawiam i weny haruka☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej Kotku!

      Wiesz? Ja mam tak zawsze :D. Jak dobrze, że jutro pierwsza zmiana - będę wcześniej w domku i coś sobie obejrzę :D. A może i uda mi się napisać kilka zdań? Fajnie by było :). Co do anime, nazywa się „Yuri!!! on ice” i ostatnio oglądam na Kreskóweczkach, bo mają najszybciej. A tutaj masz link: http://www.kreskoweczki.pl/yuri-on-ice/. Ja chcę już kolejny odcinek! Victuri tak bardzo! ♥

      Miłego seansu!

      Twoja R ♥.

      Usuń
  8. Witaj ;)
    Powiem szczerze, zaglądałam już do tylu blogów o tematyce NaLu, że już straciłam rachubę.
    Jednak żaden inny nie wywarł na mnie takiego wrażenia jak Twój.
    Ogromnie mi się podoba z jaką dokładną szczegółowością opisałaś ten pierwszy raz Natsu i Lucy.
    Inne blogi był zbyt lakoniczne. A Twoje miało to "coś", że chce się czytać więcej tego typu opowiadań, ale także innych w których to oni nawzajem zaczynają dostrzegać tą szczególną więź między nimi.
    Jestem szczerze pod ogromnym wrażeniem twoich zdolności pisarskich ;)
    Liczę, że wena za szybko Cię nie opuści i będziesz tu wracać jak najczęściej z kolejnym opowiadaniem.
    Wystarczył jeden oneshot, a zyskałaś we mnie ogromną fankę ;*

    Życzę powodzenia i kolejnych sukcesów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany! I jak ja mam się nie zarumienić, co? Normalnie stanęłam w pąsach, tak mi pochlebiłaś :). Dziękuję po stokroć i niezmiernie cieszę się, że zawitałaś na mojego bloga, zostawiłaś po sobie ślad i na dodatek bardzo mnie pochwaliłaś! Dziękuję! Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną dłużej i przeczytasz pozostałe notki, bo - nie żebym się chwaliła - kolejny szot, publikowany w częściach, jest - moim skromnym zdaniem - o niebo lepszy od tego :). Jednak pozwalam Ci sprawdzić, czy się ze mną zgodzisz :). Co więcej? Wena jest ze mną codziennie, w każdej sekundzie, jednakże praca, której zresztą nie znoszę!, skutecznie wypompowuje ze mnie siły, a Rodzice gonią do ogrodu, dlatego też nie mam kiedy pisać... Ale na otarcie łez mogę Ci polecić mojego drugiego bloga, też o tematyce Fairy Tail, tylko akcje historii będą miały miejsce w innych czasach, niż wróżkowe :). Na koniec po stokroć dziękuję i zapraszam do dalszego czytania!

      Ściskam mocno i życzę dobrej nocki,

      Twoja R ♥.

      PS Ukrywasz swoją tożsamość? Bo jak rozumiem usunięty komentarz należał do Ciebie :). Ale cśśśś!

      Usuń

Nie wstydź się – skrobnij komentarz!
Będzie lepszy, niż nowy elementarz!
Ja Ciebie zapamiętam
i dedyka Ci dam,
jeśli będziesz pierwszy
pośród wszystkich wierszy!