Witajcie
Kochani!
Pewnie zaskoczy Was fakt ukazania się kolejnego
epizodu, dlatego już śpieszę z wyjaśnieniami. Nie, to nie tak, że jako kobieta
jestem wyjątkowo zmienna, dlatego postanowiłam nie trzymać się tego, co
napisałam w poprzednim poście. Uświadamiam Was, że drugiej tak upartej osóbki
jak ja, nie ma na świecie, dlatego jak sobie coś postanowię, nie ma że boli.
Ale jest kilka „ale”. Moje koleżanki-bloggerki, które mają dłuższy staż w tym
„fachu”, słusznie zwróciły mi uwagę na kilka faktów i odniosły zamierzony
skutek, dlatego tylko im należą się podziękowania, a są to: Ola Ri
oraz Shi Enjeru.
Ja także dziękuję Wam, Dziewczyny, za dobre rady, które na pewno będę stosowała
w przyszłości :). I to jest to pierwsze „ale”. Kolejne to fakt, że na samym
początku napisałam, iż epizody będą się pojawiały w trzeci weekend miesiąca i
jest to niezmienna świętość. Jako że niedziela zalicza się do weekendu, a ja
nie rzucam wcześniejszych słów na wiatr, terminu dotrzymałam :). Co prawda mogą się zdarzyć jakieś niezależne ode mnie sytuacje, które uniemożliwią mi dodanie epizodu, ale o tym na pewno uprzedzę. Następne
dotyczy tego, że zwyczajnie nie chcę robić świństwa osobom, które postarały
się, przeczytały i skomentowały poprzedni epizod, gdyż byłoby to w stosunku do
nich nie fair, a ja źle bym się z tym czuła. No i to chyba wszystkie „ale”, o
których chciałam napisać. Teraz zostaje mi dedykacja i mam nadzieję, że Lucy Heartfilia, która jako
pierwsza skomentowała poprzedni epizod, nie będzie mi miała tego za złe, gdyż
ten poniższy dedykuję wszystkim, którzy zostawili po sobie ślad pod poprzednim
rozdziałem :). Są to według kolejności dodania komentarza: Lucy Heartfilia, Saba20, Kaatsa
Mei, Shōri Chan, Patryk Piękoś, Seyla Akemi, Oxena O. oraz Ecleette.
A teraz radujcie się, Robaszki moje!
Zapraszam do czytania :).
A teraz radujcie się, Robaszki moje!
Zapraszam do czytania :).
„Jeśli coś ma być dobrze zrobione, muszę to zrobić sam. Śledzenie jej
nie jest trudne. Ale chyba gdzieś się wybiera. O, Natsu, ty tutaj? Ciekawe. W
takim razie przybędę innym razem. Czekaj na mnie, panienko Heartfilia”.
Postać w czarnej pelerynie, ukrywająca się w cieniu jednego z budynków,
zniknęła tak nagle, jak się pojawiła, zostawiając po sobie czarny magiczny pył, który wiatr rozniósł na cztery strony świata.
Już był
w swojej jaskini i stał za więzioną dziewczyną. Ta, czując jego gorący oddech
na karku, odwróciła się szybko, gotowa do obrony.
—
Ach, jak to jest, że zawsze udaję ci się mnie wyczuć, co? – zapytał zniechęcony,
z miną rozczarowanego dziecka.
—
To miejsce tobą przesiąkło – odparła, cały czas czujnie mu się przyglądając.
Jej zmrużone powieki i zmarszczone czoło, mówiły same za siebie. – Trudno,
żebym nie rozpoznała tej woni – dodała, wysoko zadzierając brodę.
Spoglądał
na nią z zaciekawieniem spod przymrużonych powiek, opierając podbródek na palcach
prawej dłoni. Wyglądał, jakby głęboko nad czymś myślał.
—
Dzisiaj znowu próbowałem zdobyć dla ciebie towarzystwo, ale plan spalił na
panewce – powiedział, jakby od niechcenia, i tylko czekał na reakcję z jej
strony.
—
Daj spokój tej dziewczynie! – wykrzyknęła, robiąc krok w jego stronę, ale
wiedząc, że jest zupełnie bezbronna, cofnęła się, gromiąc go nienawistnym
spojrzeniem. – Wystarczy ci moja moc – powiedziała dobitnie.
—
Ale potrzebna mi ofiara, a ciebie nie mogę poświęcić – rzekł, oglądając z dużym
zainteresowaniem paznokcie swoich dłoni. – Poza tym – uniósł głowę i spojrzał
na dziewczynę, wysoko unosząc brwi, jakby właśnie coś odkrył – jej moc jest
wystarczająca do mojego planu, a twoja – zbyt duża – dodał i uśmiechnął się
krzywo.
—
Jesteś obrzydliwy! – Wydęła pogardliwie wargi, zaciskając dłonie w pięści, aż
paznokcie przebiły jej skórę, a knykcie zbielały.
—
Natomiast ty cudowna – powiedział miękko, patrząc na nią rozkochanym wzrokiem i
robiąc krok w jej stronę. Dziewczyna zachowawczo się cofnęła, sztywniejąc na
ciele. – Czemu ciągle chodzisz w tych łachach, co? – zmienił temat rozmowy,
mierząc ją uważnym spojrzeniem. – Masz wiele pięknych rzeczy, w które cię
zaopatrzyłem – mówiąc to, spojrzał na szafę, w której znajdowały się wspomniane
stroje. – Nie rozumiem, czemu się nie postroisz? Każda dziewczyna byłaby
zachwycona twoją garderobą i codziennie ubierała się w coś innego!
—
Ale ja nie jestem każda! – wykrzyknęła, a jej oczy poczerniały ze złości,
której chciała dać ujście. – Poza tym to jedyna pamiątka po mamie – wskazała
palcem prawej dłoni na poszarzałą, w kilku miejscach przedartą, starą sukienkę.
Uniosła głowę, a wyraz jej twarzy z nostalgicznego zmienił się na, delikatnie
mówiąc, wściekły. – A dla ciebie nie zamierzam się stroić! – Tupnęła nogą,
dając wyraz swoim myślom.
—
Szkoda – rzekł nieco przybitym głosem, teatralnie opuszczając głowę i ramiona.
– Z chęcią bym popatrzył – dodał, unosząc spojrzenie. Błysnął zębami w chytrym
uśmiechu, który sprawił, że jej furia urosła, ale zacisnęła zęby, by nie dać mu
satysfakcji z wyprowadzenia jej z równowagi.
Odwrócił
się na pięcie i zniknął za drzwiami komnaty, które pojawiły się jedynie na
chwilę. Gdy tylko przekroczył ich próg, zastąpiła je kamienna ściana.
Kiedy
przestała czuć jego okropny zapach, zrezygnowała z obronnej postawy i opadła na
kolana, ciężko wzdychając. Ukryła twarz w drżących dłoniach, a całe napięcie
powoli z niej schodziło. Zawsze wiedziała, kiedy przyjdzie. W końcu znała go
lepiej niż on samego siebie, a mimo to, nienawidziła go całym sercem. Nigdy do
nikogo nie czuła takiej niechęci jak do tego osobnika, dlatego pragnęła go
zabić. Zabić za wszelką cenę. Jednakże wiedziała, że musi poczekać i pozwodzić
go przez jakiś czas. Wtedy istnieje nikła szansa, że uda jej się wprowadzić
plan w życie.
Natsu jak zwykle umierał w trakcie
podróży pociągiem, jadąc z przyjaciółmi do Ramve. Erza zlitowała się nad nim i
znokautowała go ciosem w brzuch, dlatego teraz leżał z głową na jej kolanach i
dogorywał. Marzył tylko o tym, żeby poczuć pod stopami twardą ziemię i
odetchnąć pełną piersią. Lucy, siedząca naprzeciw niego i Erzy, przyglądała mu
się ze zmartwioną miną. Obok niej usadowił się Happy, a Gray z Juvią, Wendy i
Carlą siedzieli w boksie obok. Deszczowa
Kobieta, zachwycona perspektywą wspólnej misji, wpatrywała się w Maga Lodu tak intensywnie, że jej źrenice zmieniły
się w serduszka. Fullbuster ignorował ją, jak to miał w zwyczaju i patrzył w
zupełnie innym kierunku.
—
Jesteś beznadziejny, płomyczku – powiedział znudzony, rzuciwszy szybkie
spojrzenie Natsu.
—
On cierpi, Gray. Mógłbyś być bardziej wrażliwy – rzekła Lucy, biorąc
nieprzytomnego przyjaciela w obronę. Brunet, po jej uwadze, do końca podróży
już się nie odezwał. Uznał, że nie warto obrażać Smoczego Zabójcy, bo i tak nie
usłyszy obelgi. Po prostu się nudził, a towarzystwo Juvii zaczynało działać mu
na nerwy. Cały czas czuł na sobie jej wzrok i nie potrafił sobie z tym
poradzić. Chciał zamienić się miejscem z Happy’m, ale wiedział, że Lucy mogłoby
się później oberwać za nic, dlatego zrezygnował ze swojego pomysłu. Postanowił pójść
za przykładem blondynki i podziwiać zmieniający się za oknem krajobraz.
Po
czterech godzinach podróży, dotarli na miejsce. Gdy tylko pociąg się zatrzymał,
Natsu wyleciał z niego jak pocisk z lufy pistoletu, uklęknął na peronie i
począł namiętnie całować ziemię, dziękując niebiosom i całemu światu, że jego
cierpienia się skończyły. Ludzie na stacji patrzyli na niego ze zdziwieniem
rysującym się na twarzach. „Dziwak” –
myśleli i pukali się palcami w czoła, ale na nim nie robiło to wrażenia. Ważne
było, że czuł grunt pod nogami i odzyskał swój naturalny odcień skóry.
—
To gdzie teraz? – spytał, wstając z ziemi i otrzepując spodnie z kurzu.
—
Do Ratusza – odpowiedziała mu Lucy, patrząc na kartkę ze zleceniem. – Musimy
porozmawiać z Burmistrzem.
—
No to ruchy! – Zaczął biec przed siebie, wzbudzając tumany kurzu i zostawiając
resztę drużyny w tyle.
—
Co za głąb! – rzekł Gray, przewracając oczami. – Chyba nawet nie wie, gdzie
jest ten Ratusz. Mam rację?
Jak
na zawołanie, po jego słowach, Mag Ognia na powrót znalazł się przy magach.
Zdyszany, oparł dłonie na kolanach i pochylił się do przodu.
—
A tak w ogóle, gdzie jest ten Ratusz? – zapytał, kiedy tylko złapał oddech, i
uniósł spojrzenie na przyjaciół.
—
Idiota! – mruknął Mag Lodu, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
—
O co ci chodzi, gołodupcu? – zapytał Dragneel, marszcząc brwi i prostując się.
—
No nie mówiłem? Idiota! – powtórzył Fullbuster.
—
Chcesz się bić, sopelku? – Natsu zacisnął dłonie w pięści, dając znak, że jest
gotowy do ataku.
—
Z tobą zawsze! – odpowiedział brunet i poszedł za przykładem kumpla, stając w
pozycji bojowej.
—
Dość! – powiedziała Erza, na której skroni niebezpiecznie zaczęła pulsować
żyłka.
Jak
na zawołanie, chłopcy przestali obrzucać się wyzwiskami, wykrzyknęli zgodne „aye,
Sir”, jeden drugiego otoczył ramieniem i robili za najlepszych kumpli, przybijając
wolną dłonią piątkę i szczerząc się.
—
Dobra – rzekła, przymykając powieki i wypuszczając ze świstem powietrze z płuc.
– Trzymamy się razem – ton jej głosu nie pozwalał na sprzeciwienie się
poleceniu. – Nikt się nie wyrywa, nikt też nie zostaje w tyle. Załatwimy to
szybko i wracamy do domu. Jakieś pytania? – spytała i spojrzała po
przyjaciołach. Każdy kiwał przecząco głową. – Świetnie! Zatem ruszamy.
Kierunek: Ratusz! – zakrzyknęła i wyciągnęła prawą rękę przed siebie, wskazując
brukowaną drogę między malowniczymi domkami. Odpowiedziało jej chóralne „tak!”
reszty drużyny.
Dzięki
pomocy okolicznych mieszkańców, znaleźli właściwą trasę w ciągu kwadransa i
raźno szli przed siebie. Mijali śliczne domki jednorodzinne, które wyglądały
jakby żywcem wyjęte z Prowansji. Elewacja każdego z nich odznaczała się
jasnymi, ciepłymi barwami, kolorowymi kwiatami, zwieszającymi się z balkonów i
zadaszoną, drewnianą werandą. Najsilniejsi spoglądali z zaciekawieniem to na
prawo, to na lewo, chłonąc przesuwające się przed ich oczami widoki, zupełnie
jak gąbka wodę. Pieszą wędrówkę umilały im dźwięki codziennej krzątaniny mieszkańców,
którzy spacerowali całymi rodzinami, załatwiali sprawunki, albo spędzali wolne
popołudnie w kawiarni przy filiżance aromatycznej kawy i pucharku lodów. Erza,
zobaczywszy ciasto truskawkowe na wystawie jednej z kawiarń, zarządziła
przerwę, na którą przyjaciele ochoczo przystali. Każdy z nich chciał nieco
uzupełnić nadwątlone pokłady energii, dlatego spędzili nieco ponad godzinę przy
małych okrągłych stolikach, w miłej atmosferze rozluźnienia, które przed misją
było wszystkim potrzebne. Gdy uiścili rachunek, ruszyli dalej główną ulicą, na
końcu której mieściła się szukana przez nich instytucja.
Ratusz,
który ukazał się ich oczom, wyglądał zwyczajnie i odbiegał mocno od sprawiających
ciepłe wrażenie domów: marmurowe schody zewnętrzne wyglądały chłodno i obco, wysokie
kolumny, podtrzymujące zadaszenie nad stopniami, wykonane zostały w porządku
doryckim i przywodziły na myśl wejście do więzienia; do tego strzeliste okna,
których liczby nie potrafili oszacować, szare mury bez żadnych zdobników i dach
z czerwonej dachówki. Jedynymi elementami, które można było uznać za wykonane
dla ozdoby, były maszkarony, wyrzeźbione w kamieniu, z którego zbudowane
zostało zadaszenie schodów. Gmach miał cztery piętra, a jego metraż był
niesamowity! Z powodzeniem dałoby się umieścić w nim dziesięć siedzib Gildii
Fairy Tail. Magowie długo stali przed pierwszym stopniem i zadzierali głowy, by
zapamiętać wygląd budynku, jednocześnie dodając sobie odwagi, bo Ratusz
przytłaczał swoimi rozmiarami. Na polecenie Erzy, równocześnie weszli po
marmurowych stopniach i zaczepili człowieka stojącego przez drzwiami. Był to
portier pilnujący wejścia. Ubrany w czarny smoking, siwowłosy osobnik, z
niezliczoną ilością zmarszczek na twarzy i monoklem na prawym oku, wyglądał
pociesznie i niewinnie. Jego przerzedzone włosy były nastroszone jak u bardzo
egzaltującego się dyrygenta po koncercie. Miał dobrotliwy uśmiech i błyszczące,
czarne oczy, będące odzwierciedleniem osoby o wielkiej inteligencji. Idąc,
lekko się garbił, jednakże pochylając się w ten sposób, nie tracił nic ze swej
nonszalancji i uroku osobistego. Był kulturalny i taktowny, jak również odnosił
się z szacunkiem do przybyłych, chociaż w jego oczach na pewno wyglądali jak
zgraja dzieciaków. Poprosił magów, by poczekali w przedsionku, do którego ich
wprowadził, aż zaanonsuje ich panu Shiro. Już po chwili wchodzili po szerokich,
marmurowych schodach wewnętrznych na drugie piętro, dreptając za portierem w
stronę gabinetu władzy miasta.
Pan
Gombo, tak przedstawił się im portier–przewodnik, otworzył przed nimi ogromne
dwuskrzydłowe mosiężne drzwi i wprowadził do środka pomieszczenia. Ich oczom
ukazał się gustownie i kosztownie urządzony salon, którego ściany miały kolor
jasnego beżu, a ozdobione zostały wieloma obrazami, namalowanymi w stylu
rokoko. W oknach wisiały burgundowe, długie kotary, o tej porze dnia
rozsunięte, dzięki czemu wpuszczały światło słoneczne, które zalewało
pomieszczenie ciepłym blaskiem. Po prawej stronie ujrzeli monstrualnych
rozmiarów kominek, w którym o tej porze roku nie rozpalano ognia. W lecie był
po prostu elementem wystroju. Podłoga została wykonana z dębowych klepek,
które, łącząc się, tworzyły coś na kształt szachownicy. Całości dopełniały
meble wykonane z olchy, ustawione w rogach pomieszczenia. Pośrodku stał niski
stolik, mający kształt prostokąta o szerokości dwóch i długości pięciu metrów.
Wokół niego ustawiono dwie długie sofy, mogące zmieścić po trzy osoby, i dwa
fotele z szerokimi podłokietnikami. Wszystko obite było wzorzystą tapicerką w
kolorze ciemnego ecri (zdjęcie).
—
Proszę spocząć – rzekł pan Gombo do magów, wskazując komplet wypoczynkowy. –
Pan Shiro zaraz się pojawi. Czy życzą sobie państwo coś do picia? – zapytał.
—
Z miłą chęcią skorzystamy z pana propozycji i napijemy się czegoś – odrzekła
Erza.
—
W takim razie zostawiam państwa na chwilę. Zaraz wrócę z napojami – to mówiąc,
skierował się do mosiężnych drzwi, którymi weszli.
Cała
drużyna podziwiała przepych miejsca, w którym się znaleźli. Tylko dla Lucy,
która wywodziła się z bardzo bogatego domu, nie było to żadną nowością. Mimo to
również chłonęła piękno wystroju. Wstała z zajmowanego miejsca i zaczęła
oglądać obrazy dopełniające całości. Rozpoznawała autentyczne dzieła sztuki
największych mistrzów epoki rokoko. Mianowicie widziała tu prace Watteau,
Bouchera, Lanceta, Fragonarda, Patera i Chardina. Była tak pochłonięta
podziwianiem mistrzowskich pociągnięć pędzla, że podskoczyła ze strachu,
usłyszawszy za sobą:
—
Widzę, że podziwia panienka mojego ulubionego twórcę epoki rokoko, monsieur
Watteau – rzekł Kuroh Shiro głębokim basem, przyglądając się badawczo Lucy.
Dziewczyna
momentalnie się odwróciła, uniosła nieco głowę i spojrzała w śmiejące się,
błękitne oczy, osadzone głęboko w pociągłej twarzy o mocno zarysowanym podbródku i oliwkowym odcieniu. W
kącikach uśmiechniętych ust, nad którymi widniały szare wąsy, ukazały się
drobne zmarszczki. Skronie mężczyzny były lekko przyprószone siwizną, ale to
dodawało mu swego rodzaju nonszalancji. Burmistrz był wysokim osobnikiem, przy
którym Lucy wydawała się być małą dziewczynką. Wyglądał na jakieś pięćdziesiąt
lat, chociaż aura, jaką roztaczał, uniemożliwiała dokładne określenie wieku.
Bujne włosy o ciemnym odcieniu, od czasu do czasu poprzetykane mysią nitką, miał
zaczesane gładko w tył. W jego prawym uchu lśnił maleńki kolczyk z niebieskim
oczkiem, a na palcu serdecznym prawej dłoni błyszczał sygnet z onyksowym kamieniem. Ubrany był w
granatowy, świetnie skrojony garnitur w prążki, spod którego wyzierała
nieskazitelnie biała koszula. Jej dwa pierwsze guziki były rozpięte, ukazując
oliwkową skórę mężczyzny.
Magini
otrząsnęła się z zaskoczenia i, odzyskując rezon, wyciągnęła w jego stronę
prawą dłoń, lekko się uśmiechając.
—
Jako dziecko, wiele czytałam o sztuce okresu rokoko i szczerze ją wtedy pokochałam,
stąd moje niecodzienne zachowanie. – Burmistrz uścisnął wyciągniętą dłoń
dziewczyny. – Lucy Heartfilia, mag Fairy Tail – dodała.
—
Miło mi – odpowiedział, pochylił się nieco i pocałował podaną dłoń, naznaczoną
znakiem Gildii. – Kuroh Shiro, burmistrz Ramve. – Przytrzymał palce dziewczyny
w swoich nieco dłużej, niż to było konieczne i badawczo się jej przyglądał.
Puścił jej dłoń z wyraźną niechęcią i odwrócił się w stronę reszty drużyny.
Lucy
spłonęła rumieńcem i od razu schowała obie dłonie za plecami, jakby w obawie,
że Burmistrz powtórzy swój szarmancki gest.
—
Państwo zapewne też są magami wspomnianej Gildii? – Gdy kiwnęli twierdząco
głowami, przywitał się ze wszystkimi całując dłoń każdej z dziewcząt i
wymieniając uściski z chłopcami. Wendy zrobiła się czerwona na twarzy, aż po
cebulki włosów, a Juvii odjęło mowę. Tylko
Erza i Carla odnajdywały się w zaistniałej sytuacji bez najmniejszego problemu.
Pan
Shiro ruchem ręki poprosił, by ponownie zajęli miejsca. Sam usiadł we fotelu
między Lucy, a Wendy, które siedziały naprzeciw siebie. Oparł się wygodnie i
złączył palce dłoni, myśląc nad czymś głęboko.
—
Cieszę się, że wreszcie znalazł się ktoś gotowy pomóc nam w problemie, z którym
się borykamy – zaczął swoim głębokim głosem, akcentując każde słowo. – Wiedzą
państwo, na czym polega misja? – spytał, spoglądając na nich uważnie. Wszyscy
kiwnęli potakująco głowami, a wtedy rozległo się pukanie do drzwi. Po chwili w
pomieszczeniu pojawił się pan Gombo z tacą pełną wysokich szklanych naczyń.
Postawił przed każdym obecnym szklankę soku pomarańczowego i dyskretnie się
ulotnił. – Nagroda na głowę wynosi 1 mln kryształów – kontynuował. — Jest wam
ośmioro, więc otrzymacie 8 mln. Czy taki układ wam odpowiada? – Spojrzał na
każdego z nich, zatrzymując swój wzrok nieco dłużej na blondynce.
—
Tak, panie Shiro – odpowiedziała mu Erza, zwracając tym samym jego uwagę na siebie. – Proszę nam podać dokładną
lokalizację. Niezwłocznie tam wyruszymy, by rozprawić się z pańskim problemem.
—
Nie macie się co śpieszyć – odrzekł, lekko się uśmiechając i wygodniej
rozsiadając. Magowie spojrzeli po sobie, a później przenieśli zaskoczone
spojrzenia na niego. – Jesteście pewnie zmęczeni po długiej podróży, dlatego nalegam
byście odpoczęli, a jutro z samego rana wyruszyli. Niedługo się ściemni – mówił
dalej, patrząc w okno – więc i tak bylibyście zmuszeni rozbić gdzieś po drodze
obóz. A to nie jest bezpieczne rozwiązanie w dzisiejszych czasach.
—
Dobrze. Pójdziemy za pańską radą i wyruszymy jutro – ponownie głos zabrała Scarlet,
będąca niepisanym liderem drużyny.
—
Cieszę się, że się rozumiemy. – Uśmiechnął się pod nosem, kręcąc palcami wąsa
po prawej stronie. – Pan Gombo wskaże państwu sypialnie - dodał.
—
Dziękujemy – rzekła Tytania, wstając z miejsca, a reszta poszła za jej
przykładem i skierowała się do drzwi.
—
Panno Heartfilia? – Lucy, słysząc swoje nazwisko, zatrzymała się i odwróciła
w stronę burmistrza. Przyjaciele również przystanęli, z ciekawością spoglądając
na pozostałą dwójkę.
—
Tak?
—
Czy mógłbym z panienką zamienić kilka słów na osobności? – mówiąc to, spojrzał
znacząco na resztę magów.
Lucy
patrzyła na niego ze zdziwieniem malującym się w brązowych tęczówkach, po czym przeniosła
wzrok na przyjaciół i ponownie spojrzała na pana Kuroh.
—
Oczywiście – odrzekła. Chciała, by zabrzmiało to pewnie, ale głos lekko jej
zadrżał. Miała jednak nadzieję, że tego nie słyszał.
—
Dziękuję – odpowiedział, a jego oczy jakby zabłysły.
Gdy
za resztą drużyny zamknęły się mosiężne drzwi, gestem zaprosił dziewczynę do
swojego gabinetu. Wcześniej nie zwróciła uwagi na drzwi znajdujące się w jednej
ze ścian. Teraz wiedziała, że prowadziły do jego samotni.
Pan
Shiro otworzył jej drzwi, a gdy tylko przekroczyła próg, szczelnie je zamknął.
Dziewczyna rozejrzała się wokół siebie i skonstatowała, że gabinet wygląda
gustownie i sprawia przyjazne wrażenie. Ściany pokoju miały ten sam odcień, co
te w salonie. Różnica polegała na tym, że wszystkie meble były wykonane z
hebanu i większość z nich została zapełniona książkami. Kotary w oknach miały
natomiast kolor czystego srebra, a na wierzchu tkaniny grały słoneczne
refleksy, rozświetlając wnętrze. Burmistrz usadowił się we fotelu za biurkiem,
gestem wskazując Lucy jedno z krzeseł stojących naprzeciw niego. Dziewczyna
usiadła, założyła nogę na nogę i oparła na kolanie splecione palcami dłonie, by
ukryć ich drżenie. Nie wiedziała, czemu ten człowiek tak na nią działa i co
może od niej chcieć, ale czuła dziwną obawę. Miała wrażenie, że siły ją
opuszczają, ciało staje się wiotkie, a wzrok zamglony. Odetchnęła głęboko, by nie
okazać zdenerwowania i czekała, aż sam zacznie rozmowę. A on jak na złość,
siedział i lustrował ją wzrokiem, uśmiechając się lekko pod nosem. Coraz
bardziej ją to irytowało, ale postanowiła być cierpliwa.
—
Pewnie zastanawiasz się, czemu chciałem odbyć z tobą rozmowę w cztery
oczy? – zaczął w końcu, na co dziewczyna kiwnęła potakująco głową. – Zatem
przejdę do sedna.
—
Coś długo jej nie ma – powiedział
Natsu, opierając się plecami o ścianę obok drzwi i marszcząc brwi, przez
co na środku jego czoła utworzyła się pionowa zmarszczka. Ręce skrzyżował na
piersiach, a nogi — w kostkach.
Magowie
siedzieli teraz w salonie, będącym wspólnym pomieszczeniem łączącym sypialnie
dziewcząt i chłopców. Lokum miało kształt prostokąta, którego powierzchnia
wynosiła trzydzieści metrów kwadratowych. Ściany pokoju zostały pomalowane na
kolor liliowy, a podłogę pokrywały panele z olchy. Na murach wisiało mnóstwo
obrazów z epoki romantyzmu, natomiast meble zostały wykonane w stylu Ludwika XIV. Na
środku pomieszczenia, na puchatym kremowym dywanie, stał prostokątny stolik
z jasnego drewna, mający takie same wymiary jak ten w salonie burmistrza,
ale zachował styl epoki Króla Słońce. Różnica polegała na tym, że otaczało go
osiem wytwornych krzeseł. Nie było sof. Cały salon tonął wprost w luksusie, dlatego pospolity człowiek, przebywając w nim, czuł się obco. Mimo to drużynie spodobał
się klimat i wygody tego miejsca.
—
Masz rację – powiedziała Erza, marszcząc brwi. – Już trochę minęło.
—
Będzie pół godziny – rzekł Gray, spoglądając na zegar wiszący nad kominkiem.
—
Idę tam! – Smoczy Zabójca już ruszył w stronę drzwi, zaciskając dłonie w pięści.
—
Nigdzie nie pójdziesz! – Zatrzymał go stalowy uścisk Tytanii.
Odwrócił
się twarzą w jej stronę i przypatrywał się dziewczynie, ściągając gniewnie brwi.
—
To nasza przyjaciółka! Mogło jej się coś stać! Nie interesuję cię to? Nie
martwisz się o nią? – wykrzyczał, co leżało mu na sercu, chociaż Tytania nie
była niczemu winna.
Scarlet
spuściła wzrok i zacisnęła usta w wąską linię.
—
Nie mów tak, płomyczku! – powiedział Mag Lodu. – Erza też pewnie zachodzi w
głowę, co tak długo tam robi.
—
Zamknij się, lodówko! – odrzekł. Spojrzał na smutną maginię, a zrozumiawszy
swój błąd, powiedział: – Przepraszam. Poniosło mnie.
—
Nic się nie stało. Myślę, że Lucy wie, co robi. – Uśmiechnęła się delikatnie,
chcąc rozładować napięcie, które każdy z nich odczuwał.
—
Nie mamy wyjścia – odezwał się Gray. – W końcu zgodziła się dobrowolnie na tę
rozmowę, dlatego nie wolno nam tam iść. Musimy uszanować jej decyzję.
—
Gray–sama ma rację – powiedziała Juvia, patrząc intensywnie na Maga Lodu, obok
którego siedziała.
—
Jedyne, co możemy zrobić, to cierpliwie czekać i mieć nadzieję, że Burmistrz to
prawy człowiek – rzeka filozoficznie Carla.
—
Co masz na myśli? – zapytała niepewnie Wendy.
—
Pan Shiro to mężczyzna – westchnęła kotka. – Ale myślę, że jeszcze masz czas,
by dowiedzieć się, o czym mówię.
—
Zaraz… Ty chyba nie myślisz… – zaczął Gray, spoglądając z niepokojem na Exceedkę.
—
O co chodzi? – spytał jak zawsze zacofany Natsu.
—
Ale z ciebie idiota, zapałko! Ty w ogóle nie rozumiesz rzeczy oczywistych! –
odrzekł ciemnowłosy, przewracając oczami.
—
Ucisz się, bałwanie!
—
Chcesz się bić?
—
Z tobą zawsze!
Już
stykali się czołami i uniosili pieści z zamiarem okładania się nimi, gdy
usłyszeli opanowany jeszcze głos Tytanii:
—
Dość! Mamy inne problemy na głowie.
—
Aye, Sir! – krzyknęli zgodnie, grając najlepszych przyjaciół jak to miało
miejsce na peronie kilka godzin wcześniejs.
—
Erza–san, jak myślisz, o czym chciał porozmawiać Shiro–san z Lucy–san? – spytała
Smocza Zabójczyni, patrząc wyczekująco na Królową Wróżek.
—
Nie mam pojęcia – odrzekła, pocierając w zamyśleniu brodę palcem wskazującym prawej
dłoni. – Musimy cierpliwie czekać, aż Lucy wróci.
Tymczasem blondynka była prowadzona przez
pana Gombo w stronę salonu, w którym przebywali jej przyjaciele. W głowie
huczało jej od ogromu informacji, jakie usłyszała w gabinecie Burmistrza. Nie
wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Zgodzić się? A dodatkowo – uwierzyć mu?
Potrząsnęła głową i przywołała uśmiech na usta, gdyż portier wskazał jej drzwi.
Podziękowała mu, nacisnęła klamkę i otworzyła je, a wtedy spojrzało na nią
siedem par oczu. Wszystkie wyrażały zatroskanie.
—
Lucy! – wykrzyknął Natsu i podbiegł do dziewczyny. – Czego od ciebie chciał? –
zapytał, uważnie na nią patrząc.
—
Właściwie nic szczególnego – odpowiedziała, opuszczając spojrzenie. Nie mogła
patrzeć mu w oczy, gdy kłamała. To było nie do zniesienia! Nigdy wcześniej nie poczęstowała go w tak prostacki sposób blefem, ale tym razem za bardzo się wstydziła, by powiedzieć na głos prawdę. – Znał mojego ojca i chciał złożyć mi
kondolencję – mówiąc to, nie skłamała.
—
Ale mógł to zrobić przy nas – zauważył Gray, krzyżując ramiona na piersi i mrużąc oczy.
—
Chciał ze mną porozmawiać – odparła ostrożnie.
—
O czym? – spytała Tytania.
—
To on jest człowiekiem, który pomógł ojcu spłacić długi. Jest też nowym
właścicielem mojej posiadłości – w zasadzie o tym też mówili, dlatego tym razem nie oszukiwała. Jednakże coraz gorzej wychodziło jej mówienie półsłówkami. To była katorga!
—
Żartujesz!? – wykrzyknął Dragneel, wysoko unosząc brwi.
—
Nie. Ważne, że pani Spetto i reszta są w dobrych rękach – dodała Magini
Gwiezdnej Energii. – Robi się późno – zmieniła temat, spoglądając na zegar
wiszący na ścianie. – Jutro czeka nas ciężki dzień, dlatego pozwólcie, że
pierwsza wezmę prysznic. – Gdy pozostali skinęli głowami, zapytała: – Które to
drzwi?
Erza
wskazała jej te na prawo pod oknem, dlatego Lucy ruszyła w ich kierunku. Gdy
drzwi zamknęły się za nią, Scarlet powiedziała:
—
Nie wierzę jej.
—
Ale czemu? – spytał Happy, spoglądając na maginię z zatroskaniem.
—
Nie brzmiała szczerze. Musieli rozmawiać jeszcze o czymś.
—
Lucy-sama jest nieobecna i smutna – dodała Juvia.
—
Tak myślisz? – spytał Gray, zaszczycając Wodną Kobietę uważnym spojrzeniem.
—
Erza–san ma rację – powiedziała cichutko Wendy. – Lucy–san była czymś bardzo
poruszona.
—
Szkoda, że nikt z nas nie umie czytać w myślach – zasępiła się Scarlet.
—
Idę do niego! – Salamander już kierował się do drzwi. Widać duch bojowy
ponownie w niego wstąpił.
—
Stój, Natsu! – krzyknęła Erza, chwytając go za ramię.
—
Lucy nic nam nie powie – rzekł chłopak, patrząc na Tytanię. – Oprócz niej,
tylko Burmistrz wie, o co chodzi.
—
Powie nam, kiedy uzna to za stosowne – rzekła filozoficznie Carla. – Uszanujmy
to.
—
Może sama musi się nad tym zastanowić? – pomyślała na głos Juvia, spoglądając
na drzwi, za którymi zniknęła blondynka.
—
Na pewno kiedyś nam powie, dlatego nie rzucaj się, płomyczku – uśmiechnął się
krzywo Mag Lodu, chcąc ukryć jak bardzo się martwi.
—
Chcesz się bić, zboczeńcu? – zakrzyknął Natsu, wyrywając się Erzie, jak?!, i ruszając w stronę bruneta z zaciśniętymi dłońmi
—
Nie nazywaj mnie tak! – warknął urażony.
—
Serio? To spójrz na siebie. – Wskazał palcem na chłopaka i zachichotał, by po chwili rechotać, obejmując ramionami brzuch.
Gray
opuścił głowę i musiał przyznać, że niemiło się zdziwił. Był nagi!
—
Kiedy to się stało? – spytał sam siebie i ruszył na poszukiwania zapodzianej
garderoby.
Wendy,
zobaczywszy go w stroju Adama, zasłoniła sobie oczy dłońmi i poczerwieniała na
twarzy. Natomiast Juvia patrzyła na niego tak intensywnie, że jej źrenice
przybrały kształt serduszek.
—
Gray–sama jest wspaniały! – wykrzyknęła, składając dłonie jak do modlitwy i
wodząc za chłopakiem rozkochanym wzrokiem.
W
tym czasie Lucy odkręciła kurki i pozwoliła, by woda wypełniła obszerną wannę w
olbrzymiej łazience, która miała owalny kształt. Jej ściany wyłożono
mozaiką w odcieniach błękitu, granatu, szmaragdu i bieli, którą po obu stronach
lustra ułożono w kształt skrzydeł Pazia Królowej. Nawet jego oka, paski i
zakola były idealnie rozmieszczone i odwzorowane. Wyglądało to niesamowicie realistycznie,
gdyż lustro miało kształt ogromnej elipsy, i jakoby zastępowało tułów owada. Natomiast na
podłodze znajdowały się płytki w kolorze morskiej zieleni poprzecinanej w kilku
miejscach czernią, jakby ktoś od niechcenia strząsnął farbę z pędzla. Tworzyło
to spektakularny efekt wizualny, stanowiący ucztę dla oka, nawet dla laika w
dziedzinie wystroju wnętrz. Lucy przyjrzała się uważnie swojemu odbiciu w
lustrze, opierając dłonie o rant kwadratowej umywalki, a później ogarnęła wzrokiem wnętrze. Na wyposażenie składały się wspomniane wcześniej owalne lustro, kwadratowa umywalka, sedes i okrągła wanna, w której stronę ruszyła.
Wlała, do wypełnionej po brzegi przeźroczystą cieczą kadzi, nieco olejku migdałowego z ozdobnej butelki, mającej kształt kolibra i stojącej na brzegu balii, zdjęła ubranie, rozpuściła włosy i zanurzyła się po
szyję w przyjemnie ciepłej wodzie. Jej umysł od początku odtwarzał rozmowę
z panem Shiro. Uśmiechnęła się krzywo, gdy dotarło do niej, że była ona
prawdą. Zgięła nogi, objęła je ramionami, a brodę oparła na kolanach i pozwoliła łzom płynąć. Patrząc
pustym wzrokiem przed siebie, wróciła do rozmowy z Burmistrzem.
I mamy
kolejną notkę! Jeju, kiedy ja to pisałam? Wieki temu! Mam nadzieję, że chociaż
w małym stopniu się Wam podobało, bo naprawdę się starałam. A teraz pytanie.
Chcecie, by w przyszłym epizodzie pojawiła się rozmowa Lucy z panem Shiro?
Bardzo proszę o komentarze choćby z odpowiedzią, ale wiadomo, jak napiszecie
kilka słów o samej notce, będę wdzięczna! I totalnie przeszczęśliwa, bo
betowałam ją do czwartej w nocy! Ale dla Was wszystko :). Co prawda, sama uważam, że czegoś brakuje temu rozdziałowi, bo jak na moje standardy, opisów jest jak na lekarstwo, ale naprawdę nie miałam już siły, żeby przerabiać po dziesięć razy ten sam tekst... Standardowo proszę o
wytknięcie wszelkich błędów, które wypatrzycie i wyrażanie swojej opinii. Czy
coś jeszcze? Na tę chwilę nie, bo wsio napisałam we wczorajszym poście :).
A teraz
bez zbędnego pitolenia,
W
przyszłym miesiącu do zobaczenia!
Post do znalezienia w zakładce Archiwum
No dodałam, Kotku, dodałam :). A dlaczego to zrobiłam, napisałam nad notką :). Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się podobał, chociaż ja jestem z niego średnio zadowolona, ale to temat na inną okazję. Co do rozmawiającej dwójki, ich tożsamości raczej prędko nie poznacie, bo... tak :D. Cieszę się, że za dedyk się nie gniewasz :*. Chyba zgodzisz się ze mną, że każdy Komentujący na to zasłużył, prawda? A co do rozmowy Lucy i pana Shiro, jeśli będzie więcej chętnych, na pewno się pojawi :). Tak w ogóle to właśnie sobie zdałam sprawę, że mam jeszcze tylko trzy kolejne rozdziały gotowe, a później nawet nie wiem, co ma być! Muszę dzisiaj usiąść i zrobić przyporządkowanie materiału, który mam, do konkretnych epizodów, inaczej ten blog umrze śmiercią tragiczną! A jeszcze na drugi mam niewiele... Ech... Tyle pracy, a tak mało czasu! No nic, koniec żalenia się. Zostaje mi spiąć poślady i zabrać się do roboty na poważnie :).
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno i raz jeszcze dziękuję ;*!
Twoja R ♥.
Ciekawi mnie ta rozmowa, ale znając ciebie muszę być cierpliwa. Z zadowoleniem stwierdzam, że twoje rozdziały są coraz lepsze, lecz nadal moim ulubionym jest gdy Lucy została zaatakowana przez trytona. Szczerze mówiąc nie mam nastroju do komentowania, z powodu problemów szkolnych. Każdy zna ból, gdy pusty populars wyżywa się na tobie. Po kilku dniach w jego ślady idzie cała szkoła i, jak to się mówi: Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Udajesz, że słowa cię nie ruszają, a w głębi płaczesz, ale dość, nie będę się tu zwierzać. Po prostu chce żebyś wiedziała, że dopóki moje problemy się nie skończą, moje komentarze będą słabe. Rzecz jasna, czytam i śledzę twojego bloga, cały czas. Dlatego o to martwić się nie musisz.
OdpowiedzUsuńAkeyla, Kochanie moje! Bardzo dziękuję, że pomimo problemów, z którymi się borykasz, przybyłaś do mnie :*. Cóż ja mogę napisać? Żebyś się nie przejmowała - to raczej banalne, bo wiadomo, że każdy człowiek ma uczucia i boli go wzgarda innych, dlatego powiem tak: jesteś silna, silniejsza niż myślisz i jestem pewna, że poradzisz sobie z tym całym marazmem. Nie daj się stłamsić, walcz o siebie! Pamiętaj, że ja jestem z Tobą duchem, bo inaczej nie mogę, ale wiedz, że gdzieś tam jest taka osoba jak ja, która wierzy w Ciebie i niezmiennie ufa, iż wszystkiemu stawisz czoła. A jeśli chcesz pogadać, daj znać gdziekolwiek :). Ściskam Cię bardzo mocno, przesyłam mnóstwo siły, niezbędnej w tym trudnym okresie i dziękuję raz jeszcze!
UsuńTonę buziaczków przesyłam!
Twoja R ♥.
Rozdział jest świetny... Na początku nic ciekawego się nie działo, zaczęło robić się ciekawie gdy drużyna z Fairy Tail pojawiła się u burmistrza.
OdpowiedzUsuńCały ten burmistrz od początku nie robił na mnie dobrego wrażenia... tym bardziej jak zaczął interesować się bardziej Lucy, wtedy już mi coś nie grało.
Bardzo mnie ciekawi o czym rozmawiali i mam nadzieję że w następnym rozdziale pojawi się ich rozmowa.
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next
Drogi Sabo! Bardzo dziękuję za Twój komentarz :). Cieszę się, że interesuje Cię, o czym rozmawiała Lucy z panem Shiro, dlatego z pewnością zamieszczę ich dialog w kolejnym epizodzie :). I jest mi bardzo miło, że rozdział Ci się podobał, chociaż ja jestem z niego średnio zadowolona. Serdecznie dziękuję za wenę i pozdrowienia!
UsuńŚciskam mocno!
Twoja R ♥.
Rozdział mi się spodobał. Pod koniec taki tajemniczy wg mnie trochę, co sprawia iż nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Co do rozmowy to powiem że to już zależy od ciebie czy chcesz ją dać w następnym rozdziale czy nie. Dużo opisu widzę ale i tak fajnie się czytało. Jedynie co mnie nie przypadło do gustu to wspomniane opisy: były zbyt szczegółowe jak dla mnie, ale może się tylko czepiam. Ogólnie to fajnie ci wyszło. Życzymy ci weny i bezpieczeństwa, mówił(pisał raczej) PhantomPL wraz z elfami, które szykują się na ferie w lutym.
OdpowiedzUsuńWitaj, Mój Drogi!
UsuńBardzo się cieszę, że rozdział Ci się podobał :). Wiesz, rozmowa będzie sporo mówiła o samym panu Shiro, a skoro dwie osoby wcześniej napisały, że chcą poznać jej treść, z pewnością się pojawi :). A opisy musiały być szczegółowe, a to dlatego, że nasi magowie wyjechali z Magnolii, a w Ramve wsio wygląda inaczej :). Chciałam Was nieco zaznajomić z tym, jak ja sobie wyobrażam wspomniane miasto :). Dziękuję za komentarz, wenę i bezpieczeństwo! I życzę udanych ferii Tobie i Twoim elfom :). Co prawda do lutego jeszcze kawał czasu, ale nie zaszkodzi już życzyć, by były fajne :).
Pozdrawiam cieplutko,
Twoja R ♥.
No więc piszę ten komentarz drugi raz, bo przypadkiem wyszłam z tej strony. Sziiiit. No ale nic.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że w odmianie rasy Happy'egi powinnaś napisać chyba Exceed - ty dałaś Eceed ( i znowu Ec kojaży mi się z moim nickiem... :D myh god). Ponownie ukochałam twój tekst z rana, więc trzeźwo myślę i jestem caaaała napełniona ochotą cię chwalić pod niebioska maćkiu~maćkiu~. Szczególnie przypadł mi dogusty akapit z akcją "sam wiesz kto nooo" i tej mocno stawiającej się paniusi. Jak najbardziej było to kuszące zdarzenie.
Reszta również niczego sobie :D w sumie, to twój dobór słownictwa i sposób w jaki wszystko układzasz jest po prostu niesamowity. Kochana.. ty normalnie masz talent jak cholercia! Po prostu bosko się ciebie czyta! Cholercia..
Znowu się nie rozpiszę, bo uno - oszczędzam ręce (dzisiaj jadę na mecz zaksy *.*) i dosterequatro etc - mocno mi kończynki zdrętwiały.. au.
Tak więc ślę ci przytulasa - nadal śpię, więc jak stwierdziły moje znajome mam aż nad ochotę się przytulać... - oraz życzę pozytywnych efektów w kolejnym rozdziale. Pozdrawiam ciepło Ecl :*
Znam ten ból, dlatego piąteczka, Kochana :). O, dobrze, że coś dojrzałaś i mi o tym napisałaś :D. Pytanie tylko, gdzie? Musze prześledzić cały rozdział, żeby znaleźć, ale to później :D. Ale przez zjedzoną literkę możesz być pewna, że myślę o Tobie ;).
UsuńNaprawdę? Nie masz pojęcia jak mi miło! Dziękuję ;*. Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się podobał, bo ja jestem z niego średnio zadowolona, ale o tym pisałam w swojej zwyczajowej paplaninie :). Ale Ty lepiej napisz, jak tam po meczu?
Ściskam cieplutko, dziękuję za komentarz oraz przytulasy, które czułam już od rana i zastanawiałam się, kto mnie tak obejmuje. A teraz zagadka się rozwiązała :D.
Buziaki:*:*:*,
Twoja R ♥.
Po meczu? Genialnie! Oczywiście z takim kibicem jak ja, nie mogło być inaczej jak 3:0 :D dodatkowo chyba byłam w tv! Polsat przyjechał xD i kilkanaście razy na telebimie *.* czuję się sławna xD ja ci już tu nie truję, znikam :D
UsuńDo następnegooo~!
Kamisama hajimemashiiitaaaa mam na to faze xD
Zazdroszczę Ci tych opisów. Ja chociaż bym się starała, dwoiła, troiła czy co tam jeszcze, nie potrafię wycisnąć z nich tyle ile bym chciała. Kiedy wydaje mi się długi to po powróceniu do niego i przeczytaniu niemile się zawodzę. A kiedy chcę go jakoś rozbudować nie potrafię znaleźć na to sposobu... Oszaleć można :(
OdpowiedzUsuńMam taką ochotę któregoś dnia wydrukować sobie Twoje opowiadanie w formie książki. Naprawdę. Wydrukować i ładnie oprawić, bo czytając Twoje rozdziały mam wrażenie, jakbym czytała książkę z księgarni. Co więcej - podoba mi się (a ja jestem wybredna jeżeli chodzi o książki). Powiem tak, im więcej takich opisów jak tu tym lepiej. Ale ja bym chciała widzieć więcej rozbudowanych opisów emocji i relacji między bohaterami, bo opisy wnętrz są cudowne, ale pewne gesty fajnie byłoby widzieć bardziej szczegółowe. Wiem, nie powinnam tak pisać samej nie potrafiąc tego robić, ale wiem, że Ty możesz dlatego to nie krytyka tylko skromna propozycja z mojej strony. A wiadomo - zrobisz jak będziesz chciała :D
Pozdrawiam Cię cieplutko i wysyłam masę weny i uścisków!
Kochana Lucy!
UsuńWitam Cię bardzo serdecznie i dziękuję za ten przemiły komentarz! Aż jestem w szoku, że powyższy epizod, ba!, cale moje opko Ci się podoba i chciałabyś je wydrukować. Wow! Serio! Normalnie nie wierzę w to, co czytam :). I ja po prostu wiedziałam, że czegoś temu opowiadaniu brakuje, a dzięki Tobie, już wiem, co kuleje :). Dziękuję Ci bardzo, że zwróciłaś mi uwagę na tę jakże istotną sprawę. Masz rację, że uczucia bohaterów zeszły u mnie na dalszy plan, dlatego teraz wiem, co wymaga dopracowania w piątym epizodzie :). Będę się starać jeszcze bardziej, żeby z rozdziału na rozdział było lepiej, bo zasługujecie na najlepsze! Dziękuję również za wenę i uściski, które wędrują także w Twoja stronę ;***.
Masę buziaków przesyłam,
bo wiesz, się bardzo rozczuliłam,
czytając ten komentarz zaskakujący,
niesłusznie mi schlebiający!
Twoja R ♥.
Hej, dzięki Twojemu opowiadaniu zaczęłam oglądać Fairy Tail i bardzo Ci za to dziękuję :* Czekam na next u Ciebie. Jesteś doskonałą pisarką. Do usłyszenia !
OdpowiedzUsuńKya!!!!!!!!!! Wybacz ten entuzjastyczny wybuch radości, ale normalnie nie mogłam się powstrzymać :). A teraz zacznę tak, jak powinnam.
UsuńWitam Cię serdecznie na moim blogu, Moja Nowa Czytelniczko! Dziękuję za przemiły komentarz, który wręcz dodał mi skrzydeł. Twoje słowa: „jesteś doskonałą pisarką”, cały czas tłuką mi się w głowie, a moje ego zostało mile połechtane, co jest bardzo niezdrowe i wręcz niewskazane, bo jeszcze w piórka obrosnę :D. Ach! Jak mi miło! Gdybyś mogła mnie zobaczyć, na bank stwierdziłabyś, że jestem nienormalna, bo moją twarz zdobi szeroki uśmiech. Wygląda to tak, jakbym szczerzyła się do komputera, co w zasadzie robię :D. I powiem Ci, że podwójnie się cieszę, gdyż zanurzyłaś się w świat anime, które totalnie uwielbiam! Mam nadzieję, że obie historie, tj. moja i oryginalna, spodobają Ci się w równym stopniu i nie zawiedziesz się ani na mnie, ani na panu Mashimie ;). Do usłyszenia!
Serdecznie pozdrawiam,
Twoja R ♥.
Ja napisze tak to opowiadanie mi się spodobało i chyba poszukam tairy tail tylko zastanawiam się czy na mojmy tablecie dam rade ogładać pozdrawiam d:-) ps. I jednek dzisiaj przeczytałem wszystko moje harusia ma racje jestem szalony tak mówie na żone
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że moje opowiadanie Ci się podoba i gorąco polecam obejrzeć anime oraz przeczytać mangę. Jeśli mam być szczera, najlepiej tłumaczą na tej stronce: http://fairytail.wbijam.pl/, gdyż robią to na podstawie oryginalnego języka ;). A co do mangi to senpai.com.pl albo http://wanted-team.skanlacje.pl/WantedTeam_reader/series/fairy_tail/. Dziękuję, że poświęciłeś swój czas na przeczytanie mojego mało profesjonalnego opowiadania i skomentowałeś każdy wpis! Wielkie, wielkie dzięki! I żona ma chyba nieco racji :D. To pozdrawiam Ciebie i Twoją Harusię :). Ale powiedz, jak mam się do Ciebie zwracać? Może wymyślisz sobie jakiś nick?
UsuńTrzymaj się cieplutko!
Zaglednałam jeszcze raz na chwiel żeby spradzić czy komętaż się dodał a wide że tak i jest odp chciełam wszystko przeczytać i skometować i zamiast podpisywać się dobry duszek to popisywałam się d skrutowo i przepraszam za błedy ale tym razem musze obudzić żone bo synek głody a to jedyna żecz której ja nie zrobie jeszcze raz przepraszam ze błedy i ide obudzić żone i spać dobranoc jeszcze raz pozdrawiam tym razem podisze sie w całosci dobry duszek :-)
OdpowiedzUsuńOdpowiedziałam na wszystkie Twoje komentarze, bo nie mogłam się powstrzymać :D. I luzik guzik :). Błędy się zdarzają ;). A co do Twojego podpisu, tak myślałam, że „d” coś oznacza :). W takim razie życzę dobrej nocy Tobie i całej Twojej rodzinie, Dobry Duszku :). Wypocznijcie ;).
UsuńDotąd nie komentowałam, bo (nie będę kłamać) po prostu mi się nie chciało. Ale teraz skomentuje. A więc tak:
OdpowiedzUsuńRozdzialik jak zawsze super. Chociaż nie było zbyt dużo o Stingu. Nie mogę się doczekać jego spotkania z Luśką. Uwielbiam StingLu. Ale... z drugiej strony tak samo uwielbiam NaLu. I weź tu człowieku nie zwariuj!!! No ale to wszystko zależy TYLKO i WYŁĄCZNIE od CIEBIE. No i to chyba by było na tyle tego mojego ,,komentowania".Oczywiście życzę jeszcze weny, i tego, żebyś się nie obraziła, jak coś z tego mojego komka cie uraziło, bo to mój pierwszy od paru dobrych lat.
Lucy24
Kya!!! Jak mi miło, że się ujawniłaś! Naprawdę, nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę! I nie bój żaby - nie miałam o co się obrazić. A wracając do Twojego komentarza, jestem przeszczęśliwa, że rozdział Ci się podoba ;). Jest mi tym milej, że, jak sama napisałaś, jest to Twój pierwszy komentarz od dłuższego czasu. Wiedz, że naprawdę starałam się podczas pisania, by czytało się Wam przyjemnie :). W każdym razie jutro ukaże się kolejny epizodzik, do którego czytania już zapraszam :D. I powiem Ci szczerze, że mam podobne odczucia względem NaLu i StingLu :D. Nie sposób nie kochać tych dwóch parringów! I dziękuję, ze dajesz mi podjąć decyzję względem tego, co będzie się działo między bohaterami :D.
UsuńŚciskam mocno i pozdrawiam!
Twoja R ♥.
Już bardziej żywa czytam kolejny epizod :3
OdpowiedzUsuńStrasznie mnie zaciekawiła rozmowa Lu z burmistrzem. Naprawdę chcę wiedzieć o co chodzi ;_;
Natsu, ty przygłupie! No, ale całkiem urocze jest to, że tak się martwi o Lucynę. Niczym... ojciec o córę? A Erza to taka matka, bo wszystkich ogarnia, Gray to zboczony wujek z równie zboczoną żoną, a Wendy, Carla i Happy są rodzeństwem Lu <3 oh, słodziutko <3 ♡♡♡♡♡
Co do fragmentu na początku... Ta dama ma pojęcia szczere pozwolenie aby go zabić, no i niech ten czarny zgred nie śledzi Lucy... To może robić tylko Sting :D
Tylo na ten epizod. Czas na ostatni. Kiedy to tak minęło? ;_;
Miło mi, że jesteś żywa. Bałabym się, gdyby umarlaczka pisała komentarz :D. Albo uznałabym to za niepowtarzalny cud! W każdym razie bardzo się cieszę, że rozdział Ci się podobał i dajesz prawo Stingowi do śledzenia Lucynki :D. Hahaha! Aż zazdroszczę Lusi takiego rodzeństwa :D. Słodko! A NaLu to już w ogóle przesłodkie jest :D. W końcu mój ulubiony parring :D.
UsuńCiekawosc wzieła góre i jednak dzisiaj czytam dalej kolejna częśc mi się podobała. Może moje kom nic ci niepomogę ale chociasz bedziesz wiedziała ze byla i czytałam i zawsze slad zostawie lucyhepp
OdpowiedzUsuńOczywiście, że pomagają! Niezwykle mnie uskrzydlają! Dziękuję Ci stokrotnie, że czytasz i komentujesz! Zapraszam również do czytania „Dobrego złe początki”. Jest to trwający szot, publikowany w częściach, ze względu na dużą ilość pomysłów, które muszę, po prostu muszę zamieścić. Mam nadzieję, że również przypadnie Ci do gustu. A bohaterami są, a jakżeby inaczej!, Natsu i Lucy :D.
UsuńŚciskam! ;*