19 grudnia 2015

Epizod III



Witajcie Kochani!

W tym miejscu należy puścić fanfary czy coś, bo R wchodzi na scenę, odziana w czerwoną, seksowną sukienkę z głębokim dekoltem w serek, a jej stopy obleczone są w czółenka o niebotycznych obcasach. Ta, jasne, a może jeszcze czerwony dywan się przed tobą rozciąga, co R? Podświadomość, mendo społeczna, tobie już podziękujemy! *Kopniakiem, albo jak kto woli kuksańcem z obcasa, wypraszam w sposób mało cywilizowany moje alter ego – wredną, bardziej niż ja, Podświadomość, która zawsze zrobi wszystko, by zasłużyć na (czyt. wymusić) odrobinę uwagi. Nie no, żarcik. Dobra! Dość! Czas wrócić na Ziemię :D. To raz jeszcze: naprawdę Was witam, i to bardzo serdecznie! Przed Wami Epizod numer trzy, ale zanim przejdziecie do czytania, należy znieść moje ględzenie, bez którego żaden post się nie obejdzie :). Przyzwyczajajcie się :D. A teraz konkrety! Notka w całości dedykowana Sabie20, która jako pierwsza skomentowała poprzedni epizodzik. Nawet nie wiedziałam, że tyle osób czyta moje mało profesjonalne i na pewno wymagające wielu poprawek, opowiadanie, a ujawniły się one pod poprzednim rozdziałem. Dziękuję za wszystkie komentarze, którymi kontentujecie moją spragnioną słów pochlebnych i tych mniej, Podświadomość. Tak, o tobie mówię, Wredoto Małostkowa. A teraz poszła won sprzed mojego Lencia, bo jeszcze żem nie skończyła. Co ja to miałam? Ach tak! Zapraszam do czytania epizodu, radujcie się, bo to może być ostatni dodany w terminie. Później nieco ględzenia, czyli standard :D.









Udało się! W końcu dowiedział się, gdzie mieszka. Jego plan nie zakładał, że tak szybko dotrze do prawdy, a jednak samo z siebie wyszło. Po wynajęciu trzypokojowego domu na przedmieściach, zaopatrzonego w dużą łazienkę z wanną, obszerną kuchnię i piękny ogród, który szczególnie przypadł mu do gustu z powodu hamaka, rozpiętego między drzewami, postanowił trochę pozwiedzać, gdyż pierwszy raz miał okazję być w Magnolii na dłużej. Sądził, że o tej porze nie będzie wielkiego ruchu na ulicach i nie zdziwił się specjalnie, gdy okazało się, że ma rację. Jakież było jego zaskoczenie, gdy poczuł znajomy zapach, którego nie mógł pomylić z żadnym innym. Zatrzymał się gwałtownie i przyglądał uważnie dziewczynie, totalnie oczarowany tym, że roztacza ona wokół swojej osoby subtelny zapach truskawek. Szła powoli przed siebie, otoczona ramieniem różowowłosego chłopaka, co niespecjalnie spodobało się blondynowi. Ściągnął brwi, aż czoło przyozdobiła mu pionowa bruzda. Głęboko wciągnął w nozdrza nieco chłodniejsze niż rano powietrze i uniósł prawy kącik ust w krzywym uśmiechu. No tak, różowa czupryna na pewno należy do Natsu, a dziewczyną musi być Heartfilia, chociaż zabrakło błękitnej kreacji, która upewniłaby go w tym przekonaniu. Patrząc na tą dwójkę, zasępił się i włożył dłonie w kieszenie, wyglądających na znoszone, dżinsów, w które zaopatrzył się przed wyjazdem, by nieszczególnie wyróżniać się z tłumu. Jego tors zakrywała jasnozielona koszulka polo, która kontrastowała z nabytą przypadkiem, podczas misji nad morzem, opalenizną.
Czemu Natsu-san trzyma ją tak blisko siebie? – zastanowił się chłopak, krzyżując ramiona na szerokiej piersi. „Przecież nie są parą… Chyba”. Jego brwi zbiegły się u nasady nosa, ale po chwili zmarszczki, zdobiące czoło, zniknęły, gdy wpadł na genialny pomysł. „No nic. Pośledzę ich i wszystkiego się dowiem, łącznie z poszukiwanym adresem”.
Odkąd spostrzegł dwójkę przyjaciół, szedł za nimi cały czas w dość dużej odległości, by uniknąć zdemaskowania, i nie spuszczał z ich sylwetek bystrego spojrzenia niebieskich oczu. Nie chciał ich zgubić tak, jak to miało miejsce wcześniej. Gdy Salamander i Heartfilia zatrzymali się przed jakimiś drzwiami, ukrył się za winklem jednego z domów i łypał, zwężonym nieco, lewym okiem na rozmawiających magów. Pomimo usilnych starań, nie usłyszał ani słowa z ich dysputy, co niezmiernie go irytowało. Jednakże, kiedy zobaczył, że Lucy całuje Natsu, aż się w nim zagotowało! Co z tego, że jej usta trafiły w policzek różowowłosego? Całus to całus. Koniec. Kropka. Obserwował ich do czasu, aż dziewczyna weszła do mieszkania, zamknąwszy uprzednio dokładnie drzwi. Wtedy Dragneel ruszył w swoją stronę, trzymając w ramionach niebieskiego kocura. Sting rozluźnił dłonie, które mocno zaciskał w pięści i głęboko odetchnął. Dobrze zapamiętał adres blondynki i topografię okolicy, a później obrócił się na pięcie i wrócił w stronę, z której przybył. „Lector pewnie się martwi” – pomyślał. W końcu zostawił go nad rzeką, a jego krótki spacer, o którym wspominał kocurowi, zamienił się w misję idealną dla prawdziwego ninji. Przyśpieszył kroku, pozwalając myślom pędzić w zawrotnym tempie. „Nowy dzień to nowa energia. Nowa energia to nowy, doskonały plan”. Uśmiechnął się pod nosem na myśl o rodzącej się w jego głowie koncepcji.
— Lector – rzekł do siedzącego w kucki, smutnego Exceeda, gdy tyko dotarł nad rzekę.
— Sting–kun! – Kot poderwał się z miejsca. – Myślałem, że o mnie zapomniałeś. Na tak długo mnie opuściłeś, że… – przerwał, a w jego oczach zalśniły łzy. Swoją drogą, ostatnio coś łatwo się wzrusza.
— Ale już jestem. – Blondyn kucnął i przytulił do siebie płaczącego przyjaciela. – Jak mógłbym o tobie zapomnieć? Przecież jesteśmy zespołem!
Kot spojrzał w oczy blondyna i uśmiechnął się przez łzy, które już zdążyły zmoczyć mu futerko na pyszczku.
— Masz rację – rzekł. – Nigdy nie powinienem w ciebie wątpić – dodał i wtulił się w tors przyjaciela, mocząc przy okazji jego koszulkę.
Sting wyszczerzył zęby w szelmowskim uśmiechu.
— I tak trzymaj! – wykrzyknął. – Idziemy do domu? – zapytał z troską.
Exceed kiwnął głową na znak zgody i ramię w ramię ruszyli w stronę wynajętej willi. Kwadrans później byli już w łóżkach. Każdy z nich miał osobny pokój, chociaż Lector wolałby spać ze Stingiem. No ale czego się nie robi dla własnej wygody? Nie musiał przynajmniej słuchać chrapania blondyna. I tylko to go trzymało z dala od sypialni przyjaciela, który dzisiejszej nocy, zamiast chrapać, leżał na łóżku z rękami za głową i patrzył w sufit, głęboko się zastanawiając, czym zaskoczyć ją jutro.





Lucy weszła do mieszkania na miękkich nogach. „Co z tobą?” – skarciła się w myślach. „Natsu to twój przyjaciel, a ty, o czym myślisz? Przecież otoczenie ramieniem było przyjacielską przysługą, a nie jakimś wyznaniem! To niedorzeczne! Za dużo czytasz romansów! I do tego je piszesz”. Odgoniła od siebie natrętne myśli i skierowała swoje kroki do łazienki. Kąpiel z dodatkiem olejku różanego zmyła z niej zmęczenie i wrażenia całego dnia, których naprawdę nie brakowało. Po relaksacyjnym pluskaniu, wyszła z wanny, owinęła się ręcznikiem i poszła do sypialni. Tam założyła na siebie różową pidżamę i wsunęła się pod kołdrę, zwinąwszy ciało w kłębek. Po dziesięciu minutach smacznie spała. Śniła pięknie, ale snów się nie zdradza, dlatego nie dowiecie się, co było ich tematem przewodnim. (Pozostawiam to Waszej wyobraźni :).




 
Natsu był w szoku, dlatego nie pamiętał jak dotarł do domu. Pomyślał, że Lucy nigdy jeszcze go nie całowała, nawet w policzek, a dzisiaj, nie wiedzieć czemu, poczuł ciepło w całym ciele, gdy jej usta dotknęły jego twarzy. Happy przespał całą drogę, przez co nie musiał się tłumaczyć z rumieńców, które przyozdobiły mu policzki. Ale sam przed sobą przyznał, że zrobiło mu się cieplej wokół serca. Tylko czemu?
Od kiedy poznał Lucy, bardzo ją polubił. Traktował jak najlepszego kumpla, martwił się o nią jak ojciec i było mu przykro, kiedy działa jej się krzywda. Zdarzało mu się, sam nie wiedział czemu, być zazdrosnym, kiedy jakiś facet kręcił się obok jej osoby. Na przykład taki Dan, który zakochiwał się w każdej napotkanej dziewczynie, ale to jak zalecał się do blondynki, przechodziło ludzkie pojęcie! „Ogarnij się, człowieku!” – upomniał się w myślach i pacnął prawą dłonią w czoło. „Zacznij myśleć rozsądnie. Musisz się wyspać, bo jutro idziesz z Lucy i Happym na misję. Pewnie Erza, Gray i Wendy też będą chcieli się wkręcić… No cóż, w końcu jesteśmy najsilniejszą drużyną Fairy Tail, a kompani trzymają się razem” – z tą myślą ułożył niebieskiego kota w hamaku, a sam skierował się do łazienki. Po szybkim prysznicu, położył się obok przyjaciela i odpłynął do krainy snów i marzeń, co jakiś czas donośnie pochrapując.






Gdzieś na Północ od Magnolii…
                                                                         
Zdyszany Tryton wpadł do groty swojego zleceniodawcy. Owszem, miał dosadnie powiedziane, żeby nie wracać bez dziewczyny, ale chciał prosić o jeszcze jedną szansę. I był pewien, że ją otrzyma.
— Jakie wieści przynosisz, Trytonie? – zapytał głos z głębi jaskini.
Syren oblał się zimnym potem. Splótł palce dłoni i zaczął kręcić młynka kciukami, chcąc w jakiś sposób pozbyć się napięcia, które nagromadziło się w jego ciele.
— J…J...Ja… – jąkał się, unikając skrzyżowania spojrzenia ze zleceniodawcą.
— Sklecisz w końcu jakieś zdanie?! – zirytował się głos.
Władca Mórz odchrząknął.
— Tak – powiedział. – Błagam, panie! Daj mi jeszcze jedną szansę! Na pewno nie zawiodę! – prosił, padając przed nim na twarz.
— Mówiłem, że to twoja jedyna szansa, by uratować córki. Będziesz patrzył jak giną!
— Panie, błagam! Nie rób tego! – prosił ze łzami w oczach Tryton. – Wszystko szło świetnie, naprawdę! Scylla ciągnęła dziewczynę w dół, aż niemal dotknęła stopami dna. Już miałem ją schwycić, gdy nie wiem skąd pojawił się jakiś chłopak. Potężnie buchnął ogniem z gardła i wyrzucił Scyllę na brzeg, a mnie…
— Co powiedziałeś? – Zleceniodawca odwrócił się gwałtownie w stronę sługi, który zamarł z lekko uchylonymi ustami i szeroko otwartymi oczami.
— To, że buchnęły płomienie i… – zaczął niepewnie.
— Słyszałem! – krzyknął. – Natsu… – wyszeptała postać.
— Słucham? – zapytał zdezorientowany Tryton.
— Zamknij się! – ryknął zleceniodawca, przypuszczając na sługę atak.
— Nie! – zdążył tylko krzyknąć Władca Mórz i zasłonić twarz dłońmi, nim wyzionął ducha. Od silnego zaklęcia, zadrżały posady jaskini, a powierzchnia wody wzburzyła się, tworząc wysoką falę, która dotknęła sufitu kryjówki. Chwilę później wszystko ustało. Mag podszedł bliżej uderzającej leniwie o skałę pod jego stopami wody i przyglądał się Syrenowi dłuższą chwilę, obserwując jak jego gałki oczne mętnieją, a ciało kawałek po kawałku zamienia się w morską pianę.
— Tylko tyle z ciebie zostało, Trytonie? – zapytał, szczerząc się. Oderwał spojrzenie od resztek Władcy Mórz, które ginęły w morskich odmętach i spojrzał w dal. – To co, Natsu? Bawimy się? – Uśmiechnął się krzywo, a jego oczy zapłonęły złowieszczo. Odwrócił się gwałtownie, łopocząc połami czarnej peleryny i skierował kroki w stronę pokoju, w którym przetrzymywał swojego więźnia.
— Chciałem ci zapewnić towarzystwo, ale mi nie wyszło – powiedział, pojawiając się w pomieszczeniu, które urządził niemal po królewsku, specjalnie dla niej.
— Zabiłeś go… – raczej stwierdziła, niż zapytała uwięziona dziewczyna, mierząc go nienawistnym spojrzeniem pięknych oczu.
— Tak dobrze mnie znasz – powiedział niby zakłopotany i uśmiechnął się pod nosem. – A mimo to nie zgadasz się na ślub – dodał głosem imitującym małego, obrażonego chłopca.
— Nie wyjdę za kogoś takiego jak ty! – krzyknęła, podnosząc się z krzesła i patrząc na niego z góry. – I obiecuję, że gdy tylko się wydostanę, zrobię wszystko żebyś nie żył! Nie skrzywdzisz nikogo więcej!
— To dopiero początek – powiedział i obrócił się na pięcie. – Jeszcze zobaczysz, na co mnie stać – szepnął i uśmiechnął się złowrogo pod nosem, zamykając drzwi, które po chwili stały się litą skałą.






I wracamy do Magnolii…

Blondynka obudziła się wcześniej niż zwykle. Jej nieco zamglone spojrzenie powędrowała do zegara wiszącego na ścianie. Wskazywał 6:50. Przeciągnęła się leniwie, podniosła z łóżka i nieśpiesznie poczłapała w stronę łazienki. Napełniła wannę po brzegi, dodała olejku pomarańczowego, który zawsze pobudzał ją do życia, i zanurzyła się po szyję w gorącej cieczy, uprzednio rozrzucając po całej podłodze elementy pidżamy. Pół godziny później wyszła z wanny, owinęła się ręcznikiem i rozpoczęła poranną toaletę. Gdy opuściła łazienkę, skierowała swoje kroki do garderoby, ulubionego miejsca każdej nastolatki, by po pięciu minutach wyjść odziana w zielony T-shirt z nadrukiem z przodu: „Lepiej mieć we mnie przyjaciela, niż wroga” i wizerunkiem Ala Capone z bronią w ręku, granatową spódniczkę sięgającą do połowy uda i czarne botki na grubej podeszwie, kończące się w połowie łydki. Włosy związała wysoko w koński ogon, wstążką w kolorze zielonej oliwki. Skierowała się do kuchni, w której nieśpiesznie zjadła śniadanie i wypiła ulubioną wiśniową herbatę. Po skończonym posiłku, przewiesiła niewielką zieloną torebkę przez plecy i wyszła z mieszkania, przekręcając uprzednio klucz w zamku i szczelnie zamykając okno. Zbiegła po schodach, otworzyła drzwi główne, rozejrzała się dookoła, wypełniając płuca słodkim magnolskim powietrzem, a gdy opuściła głowę, zamarła na wdechu. Na progu przed wejściem leżał bukiet składający się z piętnastu białych kwiatów Acidanthery. Poznała je od razu, gdyż w ogrodzie jej ojca rosły wszystkie ich kolory i odmiany, hodowane przez prywatnego ogrodnika rodziny Heartfilia. Spojrzała na kwiaty i ponownie rozejrzała się po ulicy, ale nie spostrzegła niczego nowego: ci sami sprzedawcy warzyw, te same szwaczki, pobierające miarę od bogatych dam, te same dzieciaki, biegające to tu, to tam i ci sami gondolierzy, którzy machali do niej zawzięcie obiema rękami, upuściwszy wcześniej wiosła do wody. Odwzajemniła ich gesty, a później pochyliła się i podniosła bukiet. Wyłowiła z niego kopertę ze swoim imieniem i przeczytała dołączony liścik:




 Po przeczytaniu bileciku, zaczerwieniła się mocno i poczęła zawzięcie mrugać powiekami. Pomimo nietuzinkowej urody i obracania się w gronie wielu mężczyzn, których przecież nie brakowało w Gildii, wszelkie przejawy zainteresowania jej osobą, zawsze ją peszyły. Zanurzyła twarz w kwiatach i wdychała ich cudowny zapach, marzycielsko przymykając powieki. „Kto to może być?” – zastanawiała się w myślach, po czym uniosła głowę, by raz jeszcze zlustrować teren wokół siebie. „No nic. Nieważne od kogo, ważne, że potrzebują wody” – to pomyślawszy, obróciła się na pięcie, wbiegła po schodach, wpadła do mieszkania i napełniła zimną wodą kryształowy wazon. Ustawiła w nim kwiaty, uśmiechając się przy tym pod nosem i cicho nucąc wesołą melodię. Przyjrzała się swojemu prezentowi, gładząc w zamyśleniu delikatne płatki i lekko się przy tym rumieniąc. Pokręciła głową, jednocześnie cofając dłoń i ruszyła do drzwi, które ponownie dokładnie zamknęła. Zbiegła po schodach, radośnie pogwizdując, i wypadła z domu. W podskokach skierowała się do Gildii, przyglądając się codziennej krzątaninie mieszkańców Magnolii, w której poranki nie mogły wyglądać inaczej. Całą drogę rozmyślała o dzisiejszym ciekawie rozpoczętym dniu i Cichym Wielbicielu”, który podarował jej jedne z najpiękniejszych kwiatów świata.




 
Sting obserwował z ukrycia jak Lucy bierze bukiet w dłonie i znajduje ukryty wśród płatków liścik, a następnie go czyta. Uśmiechała się przy tym bezwiednie pod nosem i uroczo czerwieniła. Później weszła do mieszkania. On również uśmiechnął się szeroko, bardzo zadowolony z pomysłu, jaki wpadł mu do głowy. Małymi kroczkami na pewno ją zdobędzie. Teraz udało mu się rozbudzić jej ciekawość, a to znak, że będzie o nim myślała. Podroczy się z nią jeszcze kilka tygodni, może miesięcy i wtedy się ujawni. „Właśnie tak trzeba postępować z kobietami!” – uśmiechnął się do swoich myśli, zacisnął prawą dłoń w pięść i uniósł ją w geście zwycięstwa na wysokość brody. Odczekał aż blondynka ponownie pojawi się w drzwiach wyjściowych i nieśpiesznie poszedł za nią. Był pewien, że idzie do Gildii, ale chciał to sprawdzić i nieco dłużej popatrzeć na jej pięknie falujące na wietrze blond włosy.
— Sting–kun? –głos idącego obok niego Lectora wyrwał go z rozmyślań.
— Słucham – odrzekł.
— Dlaczego dałeś kwiaty tej dziewczynie? – spytał Exceed, podejrzliwie patrząc na przyjaciela. – I dlaczego teraz za nią idziemy?
— A jak myślisz? – odpowiedział pytaniem zapytany.
— Czy ona ci się podoba? – spytał kot, patrząc na niego z ukosa.
— Coś w tym jest. – Uśmiechnął się blondyn pod nosem i założył dłonie na kark. – A co? Masz z tym problem?
— Nie. Tylko wiesz, ona należy do zwycięskiej gildii, więc jest wrogiem Sabertooth. Myślę, że po prostu nie powinieneś…
— Fairy Tail wcale nie jest naszym wrogiem! – wszedł mu w słowo Smoczy Zabójca, kręcąc głową. – Skąd ci to przyszło do głowy?! To, że wygrali Igrzyska, nie czyni ich naszymi nieprzyjaciółmi. Przecież na przyjęciu wydanym w zamku na zakończenie zmagań w Crocusie, wszyscy wspólnie się bawiliśmy i rozmawialiśmy ze sobą jak starzy znajomi. Natsu i reszta chyba nie chowają urazy za to, co miało miejsce na arenie. Mam rację? Poza tym Minerva opuściła nasze szeregi po przegranej, dlatego teraz nikt nam nie będzie wpajał nienawiści do innych ludzi. Gildia Szablozębnych zmieniła się diametralnie od czasu, kiedy zostałem jej mistrzem. Nie sądzisz, że teraz wszystko jest jak powinno być od początku?
Lector z zamyśleniem wpatrywał się w blondyna, trawiąc słowa, które właśnie opuściły jego usta. Pokiwał głową zgadzając się z rozumowaniem przyjaciela.
— Wiesz, masz zupełną rację – rzekł po chwili. – Może uda mi się spotkać z Exceedami Natsu, Wendy i Gajeela? Byłoby fajnie, prawda? – spojrzał na Stinga, szukając u niego potwierdzenia.
— Jasne, że tak! – Uśmiechnął się uradowany blondyn i pogłaskał futrzaka po głowie. – Powiem nawet, że byłoby świetnie zarówno dla ciebie, jak i dla mnie. To co? Idziemy dalej za Lucy?
— Skoro tak mi to wszystko wytłumaczyłeś, to chodźmy. Ale musimy być ostrożni. Smoczy Zabójcy z Fairy Tail mają węch równie dobry jak ty. A nie chcesz chyba, żeby wszyscy dowiedzieli się, że jesteśmy w Magnolii, prawda?
Blondyn kiwnął głową na znak zgody. „Mądrala z tego Lectora” – pomyślał i uśmiechnął się pod nosem.
— Chodźmy, bo ją zgubimy – powiedział do kota, dlatego nieśpiesznie ruszyli za niczego nieświadomą Lucy.




 

Natsu czekał już na Heartfilię w środku Gildii. O dziwo, nie bił się z Grayem jak to miał w zwyczaju, ale potulnie siedział przy barze, z twarzą zwróconą w stronę drzwi. Gdy wrota budynku się otworzyły, stanęła w nich uśmiechnięta od ucha do ucha Lucy. Pomachała do przyjaciela i skierowała się w jego stronę, po drodze uchylając się przed lecącymi w jej kierunku kuflami po piwie, rzucanymi przez żywiołowych członków Gildii. „Jak zwykle zachowują się głośno” – pomyślała z uśmiechem na ustach. „Nie ma to jak Fairy Tail! Kocham to miejsce!”.
— Cześć – przywitała się z Mirą, która jak zwykle czyściła szklanki i kufle, stojąc za barem, oraz z Natsu, obok którego usiadła. – Wybrałeś już coś? – zapytała chłopaka.
— Właściwie… – zaczął Dragneel.
— Cześć Lucy, cześć Mira, no i tobie też, zapałko – przerwał mu Gray, który szedł w ich stronę. Na szczęście miał na tyle przyzwoitości, by zadbać o założenie bokserek. Nawet te obciachowe, w czerwone serduszka, były lepsze niż jego blady tyłek. I nie tylko tyłek.
— Czego chcesz, sopelku? – zapytał gniewnie Smoczy Zabójca, unosząc się z krzesła barowego.
— No jak to czego, płomyczku? Podokuczać ci, oczywiście – odparł z uśmiechem Mag Lodu.
— Dzisiaj mam ważniejsze rzeczy na głowie od słuchania twoich dennych słów, gołodupcu – odparł rozzłoszczonym głosem Natsu.
Brwi ciemnowłosego uniosły się wysoko. „Co mu jest?” – pomyślał. – „Zwykle w takiej chwili chciał się bić. Dzisiaj coś z nim nie tak”.
— A co takiego ważnego masz do zrobienia? – zapytał zaczepnie Fullbuster, który za cel na dzisiaj obrał sobie doprowadzenie do porządnej bójki, w której weźmie udział większość magów.
— Idę z Lucy i Happym na misję – odparł z dumą różowowłosy. – Za chwilę wychodzimy.
— Świetnie! – wykrzyknął Gray. – Mogę się przyłączyć? – zwrócił się do blondynki.
— Jasne, że… – zaczęła dziewczyna.
— Nie, idziemy w trójkę – przerwał jej Smoczy Zabójca, marszcząc brwi.
— Natsu, daj spokój – powiedziała brązowooka. – Przecież tworzymy drużynę. Jeśli Gray chce iść, to powinniśmy go wziąć, mam rację? – zapytała chłopaka, delikatnie się do niego uśmiechając.
— Taaa, jasne – odburknął tamten. – Tylko niech mi nie wchodzi w drogę. – Spojrzał spode łba na bruneta.
— Ciebie też to dotyczy, ognisty narwańcu – odbił piłeczkę Mag Lodu.
Natsu podniósł się gwałtownie z krzesła, które chwilę wcześniej zajął, i dotknął swoim czołem czoła Fullbustera.
— Chcesz się bić, zboczeńcu? – spytał zaczepnie Salamander.
— Z tobą zawsze, zwierzaku – odparł wyzwany.
I już mieli zacząć okładać się pięściami, ale:
— Chłopaki, przestańcie natychmiast! – skarciła ich Lucy, będąca w wyjątkowo dobrym nastroju, chcąc zdusić rodzący się konflikt w zarodku. – Jeszcze nie wybraliśmy misji i nie wyruszyliśmy, a czas ucieka. Dodatkowo każdy z nas będzie musiał wrócić do siebie i wziąć najpotrzebniejsze rzeczy, więc darujcie sobie te bezsensowne kłótnie, dobrze? – zapytała ugodowo.
— Przepraszamy – powiedzieli równocześnie, spuścili głowy, wciąż mierząc się nieprzychylnymi spojrzeniami spode łba, i przybrali potulne miny.
— Świetnie! – Uśmiechnęła się blondynka. – To ja skoczę wybrać misję, a wy…
— Cześć wam! – Podeszła do nich dziewczyna w zbroi.
— Cześć, Erza – odpowiedziała cała trójka chórem.
— Słyszałam od Happy’ego, że idziecie na misję. Razem z Wendy i Carlą zabieramy się z wami – powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu. Mimo to Salamander zaczął otwierać usta, by zaprotestować, ale zaraz został zgromiony morderczym wzrokiem przez Scarlet.
— To świetnie! – wykrzyknęła Heartfilia. – Im nas więcej tym zabawniej. – Uśmiechnęła się szeroko i klasnęła w dłonie.
— To co, Lucy? Idziemy coś wybrać? – zapytała Erza.
— Jasne.
— A wy – zwróciła się do chłopaków, znowu skaczących sobie do gardeł – czekacie tu grzecznie i w międzyczasie szukacie Wendy. Jak wrócimy ze zleceniem, chcę mieć zespół w komplecie. Rozumiemy się? – zapytała.
— Tak jest! – powiedzieli zgodnie, lekko drżącymi głosami.
— No i tak ma być! – odrzekła Scarlet, unosząc nieco kąciki ust, przez co jej twarz przybrała łagodny wyraz.
Obydwie dziewczyny weszły na piętro i przyjrzały się zleceniom, wywieszonym na tablicy. Przeglądały je długo aż  wreszcie udało im się wybrać coś równie ciekawego, co opłacalnego. W tym czasie Smoczy Zabójca i Mag Lodu znaleźli Wendy i Carlę oraz, jak się można było spodziewać, Happy’ego i wrócili do baru.
— Lucy–san, jakie jest nasze zadanie? – zapytała Wendy, uprzednio grzecznie się z nią witając.
— Musimy wybrać się do miasta Ramve i pokonać Jormunganda oraz Fafnira i pewnie kilka innych potworów żyjących w tamtejszych lasach. Terroryzują osady znajdujące się na obrzeżach lasu albo w samym jego centrum – odpowiedziała blondwłosa na jednym wydechu. Panowie przyglądali się jej z rozdziawionymi ustami.
— Co takiego?! – zapytali jednocześnie Natsu, Gray i Happy, unosząc wysoko brwi, co było reakcją na obco brzmiące nazwy przeciwników.
— Kocie, załamujesz mnie swoim nieuctwem – filozoficznie podsumowała Carla, krzyżując łapki przed sobą.
— Carluś, a ty wiesz, co to jest? – zapytał Happy ze smutną minką, przyglądając się uważnie białej kotce.
— Oczywiście – prychnęła i obróciła się plecami do niebieskiego Exceeda.
Potraktowany w ten sposób Happy, spuścił łebek i patrzył tępo w podłogę.
— Dobra! Nie interesuje mnie, co to jest i jak to wygląda. – Oho! W kogoś wstąpił duch bojowy. – Chcę tylko skopać im tyłki! Ale się napaliłem! – Natsu przybrał pozycję zwycięzcy, stawiając jedną stopę na blacie baru, a drugą na krześle, które wcześniej zajmował. Jego dłonie stanęły w ogniu.
— Myślę, że twój zapał będzie przydatny, ale dopiero, gdy wysiądziesz z pociągu – zwróciła się do Smoczego Zabójcy Erza, mierząc go poważnym spojrzeniem.
— Co? Pociąg? O nie! – Załamał się Salamander i usiadł na podłodze z opuszczoną głową. Jego twarz przybrała odcień intensywnego fioletu.
— Co? Tchórzysz, płomyczku? – Uśmiechnął się szeroko Mag Lodu. Tym razem był całkiem nagi.
— Chcesz się bić, mrożonko? – odparł ze złością Natsu, którego rozpacz w końcu odpuściła.
— Dość! – wtrąciła Erza. – Bądźcie poważni, bo tego wymaga misja. – Chłopcy w momencie się uspokoili. – A ty, Gray, ubierz się, bo straszysz.
— Co?! – spojrzał po sobie, zarumienił się i pędem ruszył przed siebie w poszukiwaniu zgubionej odzieży. Chwilę później wrócił w pełnym rynsztunku.
— Erza–san ma rację – rzekła Wendy, której czerwone policzki nieco zbladły.
— Czas chyba się szykować – zabrała głos blondwłosa, unosząc się z krzesła. – Za ile… – zaczęła, ale nie dane jej było skończyć.
— Gray–sama! – Nim ją zobaczyli, zdążyli usłyszeć pełen rozpaczy głos. Deszczowa Kobieta wykorzystała element zaskoczenia i już tuliła się do Maga Lodu. – Czemu nie weźmiesz swojej Juvii na misję? Juvia bardzo się przyda!
— Nie lep się do mnie! – Brunet próbował uwolnić się z żelaznego uścisku swojej wielbicielki, a z wysiłku zrobił się czerwony na twarzy. Zdziwił się, że taka niepozorna kobietka ma taką krzepę.
— Nie widzę żadnych przeszkód, żeby Juvia poszła z nami – powiedziała Lucy, a reszta przyznała jej rację kiwając potakująco głowami. Tylko Gray miał minę skazańca i najchętniej uciekłby, gdzie pieprz rośnie. Lubił Juvię, ale denerwowało go jej zachowanie. Szczególnie to jej mamrotanie pod nosem i lepienie się do niego przy każdej możliwej okazji.
— Rywalka w miłości chce żeby Juvia dołączyła? – Deszczowa Kobieta zmrużyła oczy w szparki i przyglądała się Lucy, a jej ciało otoczyła złowroga aura. – Pewnie chce, by Juvia zobaczyła jak się zaleca do Gray–samy!
— No coś ty, Juvia! – Heartfilia wyrzuciła przed siebie ręce w obronnym geście. – Nic z tych rzeczy!
— Lu–chan! – Wszystkie głowy zwróciły się w stronę głosu, przerywając tym samym wymianę zdań między czarodziejkami.
— Levy–chan! – odrzekła blondwłosa. Ona i Levy padły sobie w objęcia.
— Jesteś cała? – zapytała z troską McGarden.
Lucy spojrzała na nią zdziwiona, ale pokiwała twierdząco.
— Tak – odpowiedziała. – A czemu pytasz?
— Słyszałam o tym, co wydarzyło się nad jeziorem.
— A co się stało? – wtrąciła Erza, marszcząc brwi. – O niczym nie wiem. – Spojrzała zaniepokojona na blondynkę.
— Właściwie nic takiego… — zaczęła Magini Gwiezdnej Energii.
— Scylla i Tryton to nic?! – krzyknęła McGarden, wcinając się jej w słowo.
Na jej słowa, w Gildii zrobiło się cicho jak makiem zasiał. Wszystkie oczy zwróciły się na grupę stojącą przy barze.
— Levy–chan, nie trzeba z tego robić sensacji… – ponownie zaczęła Lucy, którą zainteresowanie ze strony wszystkich magów, mocno krępowało.
— Dziecko, lepiej nam wszystko opowiedz, a nie owijasz w bawełnę – powiedział Mistrz, który zjawił się nie wiadomo skąd. Jak zawsze zajmował miejsce na blacie baru, a miedzy nogami trzymał pełny w połowie kufel piwa.
— Zrób to po męsku, Lucy! Pokaż, że jesteś mężczyzną! – krzyknął Elfman, za co został zdzielony w głowę wachlarzem przez Evergreen.
— Ona jest kobietą, głąbie! – krzyknęła Gromowładna, fukając na niego. Skarcony w ten sposób Strauss, opuścił głowę i wymamrotał coś na kształt przeprosin. Wszyscy zebrani roześmiali się głośno, przyglądając się tej scenie. Bądź co bądź, wyglądali jak małżeństwo z długim stażem.
— A wracając do naszej rozmowy – zaczął Gray – powiedz Lucy, co się stało? Wszyscy chcą wiedzieć. – Tu rozejrzał się po wnętrzu Gildii, której członkowie jak jeden mąż kiwali twierdząco głowami.
— No dobrze. To może zacznę od początku. Korzystając z pięknego dnia… – Streszczenie całego zdarzenia zajęło jej pół godziny. Gdy skończyła swój wywód, zewsząd rozległy się szmery rozmów. Każdy zastanawiał się czego szukały w Magnolii mitologiczne stwory.
— Cisza! – zagrzmiał Mistrz siedzący na barze. W ręce trzymał kufel z ulubionym trunkiem, którego zostało naprawdę niewiele. – Czyli mówisz, że nikt inny oprócz ciebie nie był ciągnięty pod wodę, tak? – Lucy kiwnęła głową twierdząco. – I jak rozumiem obok ciebie pływali inni wczasowicze? – Znów potaknęła. – Czyli komuś ewidentnie chodzi o ciebie. – Po jego słowach w Gildii zrobiło się głośno jak w ulu. Każdy miał coś do powiedzenia. – Cisza! – krzyknął znowu. Gdy zrobiło się cicho, podjął przerwany wątek. – Może się mylę, ale wygląda mi na to, że ktoś chciał uprowadzić Lucy. Jeśli spróbował raz, zrobi to ponownie. Musisz być bardzo ostrożna, dziecko. – Skończył swój wywód i przyjrzał się jej uważnie.
— Mistrzu – zaczęła Heartfilia – chyba nie mówisz poważnie… Zresztą, po co komu ktoś taki jak ja? – zapytała.
— Jeszcze nie wiem – odrzekł Mistrz. – Muszę nad tym głębiej pomyśleć. Mam pewną teorię na ten temat, ale żeby ją potwierdzić lub zanegować, potrzebuję czasu. Do tego momentu uważaj na siebie podwójnie, dobrze? Nie wychodź po zmroku i staraj się chodzić tam, gdzie są tłumy. Wtedy wszyscy unikniemy nieprzyjemnych sytuacji.
— Nie martw się, Mistrzu! – wykrzyknął Natsu. – Zadbam o jej bezpieczeństwo! – Uśmiechnął się szeroko do Lucy, klepiąc ją po ramieniu.
Myślisz, że sam sobie poradzisz, płomyczku? – zapytał Mag Lodu. – Ja też się piszę! dodał i wypiął dumnie pierś do przodu.
— Gray–sama! – Juvia zaczęła tonąć we łzach, ale szybka reakcja ze strony Wendy, odsunęła od Wróżek groźbę powodzi.
— Ja również. – Scarlet poklepała Natsu i Graya po plecach z taką siła, że obydwaj zgięli się wpół.
— Przyjaciele – wyszeptała blondynka, zasłaniając usta prawą dłonią. – Dziękuję. – W oczach Lucy zaczęły się zbierać łzy. Była tak poruszona, że nic więcej nie mogła powiedzieć.
— Lu–chan. – Levy mocno przytuliła przyjaciółkę. – Będzie dobrze. Wszyscy będą się o ciebie troszczyć. – Wskazała dłonią na zebranych w Gildii magów. Każdy przyznawał jej rację, a to kiwając głową, a to unosząc kciuk, albo zwyczajnie delikatnie się uśmiechając. – Pamiętaj o tym. – Spojrzała ponownie na blondynkę, zatroskanym wzrokiem.
— Dziękuję, tak bardzo wam wszystkim dziękuję! – powiedziała Gwiezdna Czarodziejka uśmiechając się przez łzy.
— A tak z innej beczki. Wychodzicie na misję? – zapytała McGarden i spojrzała po członkach drużyny.
— Tak. Właśnie wybraliśmy zlecenie i umawiamy się, o której i gdzie się spotykamy – odpowiedziała Lucy.
— Aha. Szkoda… – Czarodziejka wyraźnie zmarkotniała.
— Coś się stało? – spytała zatroskana Heartfilia, przyglądając się Magini Solidnego Skryptu.
— Nie, nic. Chciałam tylko pogadać, ale to może poczekać, aż wrócisz – odpowiedziała McGarden pogodnie. – Powodzenia. – Jeszcze raz uścisnęła Lucy. – Uważajcie na nią – zwróciła się do reszty i ruszyła w stronę stolika, przy którym siedzieli Jet i Droy.
— Ciekawe, o czym chce ze mną mówić – zastanawiała się na głos blondynka, przykładając palec wskazujący prawej dłoni do warg.
— Aktualnie nie masz na to czasu – rzekła Erza. – Teraz każdy idzie do siebie, bierze najpotrzebniejsze rzeczy i spotykamy się na stacji. Pociąg do Ramve mamy o 11.15, dlatego macie być na miejscu pół godziny przed odjazdem. Według mojego zegarka mamy trochę ponad godzinę. Nie toleruję żadnych spóźnień. – Pogroziła reszcie drużyny palcem, ale nawet bez tego gestu wszyscy traktowali jej słowa poważnie. Każdy wiedział, jak straszna potrafi być i restrykcyjnie przestrzegać ustalonych terminów. Ale oni też mieli na nią niezawodną broń – ciasto truskawkowe i Erza znów stawała się człowiekiem. – No to w drogę. Aha, Natsu? – zwróciła się do chłopaka.
— Tak?
— Pójdziesz z Lucy, żeby się mogła spakować. – Była to prośba wypowiedziana tonem twierdzącym.
— Jasne, że tak! – Ochoczo przystał na jej polecenie i nawet nie myślał o sprzeciwie. – To co, Lucy, idziemy? – Kiedy blondynka kiwnęła twierdząco głową, dodał: – Najpierw pójdziemy do mnie, a od ciebie prosto na stację, bo mieszkasz bliżej dworca. Może być?
— Pewnie. Dziękuję. – Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.
Gdy wszystko zostało ustalone, Erza, Juvia, Wendy i Carla wyszły razem z Gildii i udały się na Wróżkowe Wzgórze. Gray ruszył do męskiego akademika, o dziwo, nie gubiąc niczego po drodze, a Lucy z Natsu i Happym skierowała się do ich chatki. Panowie spakowali się w ekspresowym tempie, dlatego zostało im prawie pięćdziesiąt minut do czasu zbiórki.  Stamtąd cała trójka ruszyła do mieszkania dziewczyny. Idąc, Lucy wrażenie, że jest obserwowana, dlatego obejrzała się kilka razy dyskretnie przez ramię, ale nie zauważyła nikogo podejrzanego. Natsu pozostawał czujny, jednakże jego wrażliwe zmysły niczego nie wyczuły. Gdy dotarli na miejsce, został z Happym na czatach, a blondynka wbiegła po schodach na piętro, wyjęła z szafy małą torbę podróżną i spakowała najpotrzebniejsze rzeczy. Klucze i Fleuve d'étoiles przytroczyła do pasa, by mieć je pod ręką. Zapobiegawczo wzięła ze sobą 5 tysięcy kryształów, które jakimś cudem zaoszczędziła, i wyszła z mieszkania zamykając drzwi na klucz.







Witajcie! Zgodnie z obietnicą jest nowy epizod. Jego długość znacznie przekracza resztę tych, które mam już napisane i zajmuje 17 stron, chociaż myślałam, że zaledwie 14. No cóż, przyznam się, że stosuję interlinię 1,5, żeby tekst ładnie wyglądał i dobrze się na niego patrzyło. Mam nadzieję, że przyjemnie się Wam czytało, dlatego czekam na oceny w komentarzach, które uwielbiam i wiele razy czytam! I teraz coś specjalnie dla Kaatsy. Moja droga, pewnie nie uwierzysz, ale Twój komentarz dał mi takiego kopa, że zamiast iść spać jak człowiek, w czwartek siedziałam do czwartej rano i poprawiałam ten rozdział, żeby lepiej się prezentował. Przez to powstało więcej stron, dlatego notka jest dłuższa i moim skromny zdaniem, składniejsza. Wielkie dzięki! Dziękuję, że jesteście ze mną i mnie wspieracie. Bez Was na bank już dałabym sobie spokój – chociaż to w zasadzie początek – z publikowaniem czegokolwiek i raczej skupiłabym się na konkursach. Ale, skoro mam dla kogo pisać, to tworzę i wrzucam na bloga chore wymysły mego umysłu :). Mam nadzieję, że nie będziecie się później musieli leczyć :D. W każdym razie umywam ręce od wszelkich chorób psychicznych, które się do Was przypałętają :D. Wybaczcie, ale nie jestem Siostrą Miłosierdzia, ino zwykłym zjadaczem chleba i nie znam się na psychiatrii. W tym miejscu, pragnę przypomnieć o rozpoczynającej się zabawie-warunku. Tego posta musi skomentować przynajmniej 10 osób, jednakże muszą napisać coś więcej, niż „zakazane” słowa. Dla przypomnienia znajdują się one w poście „Ohayo Minaa”, do którego odsyłam :).  Ponawiam przypomnienie o sondzie imiennej. Sporo osób oddało już głosy, co mnie niezmiernie cieszy. Mam nadzieję, że wygrane imię przypadnie wszystkim do gustu, nawet jeśli głosowaliście inaczej :). I zapraszam do lajkowania mojego fanpejdża na fejsie. Tam będę informowała o wszystkim na bieżąco, żeby nie zaśmiecać bloga postami informacyjnymi. Zapewnie zauważyliście także, że sporo zakładek jest wciąż pustych. Obiecuję, że na bieżąco będę je uzupełniać, ale to jedynie w przypływie weny na tego typu zabawy, czyli nie wiem kiedy :D. Gdy znajdziecie jakieś błędy, wypiszcie je w komentarzach, gdyż jestem tylko człowiekiem i zwyczajnie zdarzają mi się tego typu wpadki, dlatego proszę o zwrócenie na nie mojej uwagi :). Będę wdzięczna :). Mam nadzieję, że szablon wszystkim z Was wyświetla się poprawnie. Jak powinien wyglądać? Na końcu zamieściłam screena. Sprawdźcie, czy właśnie tak wygląda góra :). No i to chyba wsio, Kochani! Do przyszłego, mam nadzieję, miesiąca, Robaszki moje :*!


Ps. Myślę, że wanna w willi Stinga przypadłaby do gustu naszej Lusi :D.

Ps.2. Co do kwiatów, które otrzymała Blondyneczka, totalnie nie mam o nich pojęcia. Zwyczajnie bardzo mi się spodobały, a i ich nazwa jest interesująca, dlatego w bezczelny sposób je wykorzystałam. Polecam poszukać je sobie u Wujaszka, gdyż są śliczne! 
 


 A tak poprawnie wygląda menu z nagłówkiem :):



No i teraz to już na pewno wsio :D. Ściskam mocno!
 



Post do znalezienia w zakładce Archiwum

23 komentarze:

  1. Kolejny rozdział napisany jest świetny i bardzo dobrze i przyjemnie się czytało.
    Widać że Sting zaczął działać, co mi się nie podoba... ale nic na to nie poradze.
    Może jak natsu by zobaczył kwiaty i liscik, byłby zazdrosny i zaczął poważnie myśleć co czuję do Lucy i zaczął działać... ale nie wszystko stracone, jest jeszcze szansa że zobaczy kwiaty i liścik.
    Zastanawia mnie kim jest ten podejrzany koleś i czego chce od Lucy.
    Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Sabo! Jak miło, że jesteś :). Cieszę się, że ponownie widzę Twój nick i komentarz, który napisałaś :). Normalnie mam na ustach tak wielki uśmiech, że kąciki ust docierają do oczu :D. Naprawdę! A co do komentarza, no cóż, Ciebie też nurtuje temat kwiatów, dlatego, jak pisałam wyżej w odpowiedzi na komentarz Lucy, postaram się poruszyć tę sprawę, chociaż sama nie wiem jak to wyjdzie, bo na razie mam gotowych siedem epizodów :). Co do Stinga, ja go zwyczajnie uwielbiam i musiałam dodać go w opku! Pojawi się tez kolejny mój ulubieniec, którego facjata pyszni się w nagłówku :D. Sprawa Lucy i podejrzanego gościa wyjaśni się, ale sama nie wiem kiedy, gdyż mam tyle materiału, że nie wiem jak go ułożyć, żeby wszystko wykorzystać :D. Myślę, że przy dobrych wiatrach blog może zostać skończony dopiero za kilak lat, a wtedy na bank się znudzicie i odejdziecie :D. No cóż, nie zdziwię się, ale nie o tym miało być :). Bardzo, ale to bardzo dziękuję za wenę i pozdrowienia! Jak masz w jakimś magicznym woreczku nadmiar czasu, podeślij, proszę, bo tego ostatnio bardzo mi brakuje :D.

      Ślicznie pozdrawiam i dziękuję!

      Twoja R :*.

      Usuń
  2. Kochanie moje! Witaj! Dziękuję, że jesteś :*. A co do Twojego komentarza, cieszę się, że rozdział Ci się podobał. Naprawdę się starałam i dzisiaj do 3:30 robiłam ostatnie poprawki, ale nie żałuję, skoro dobrze wyszło :). Co do Twoich pytań, na razie pozwól, że zostawię je bez odpowiedzi :D. Wszystko będzie się bardzo powoli wyjaśniało :). I powiem tak, skoro zauważyłam, że temat kwiatów Was nurtuje, bo Saba też o nich wspomina, postaram się coś na ten temat napisać, ale to dopiero, kiedy magowie wrócą z misji, a R lubi się rozwodzić, dlatego może to nastąpić nawet koło epizodu 10 :D. Co jeszcze? Już widzę, że skomentowały dwie osoby, a do kolejnej terminowej notki jest cały miesiąc, dlatego jestem pewna, że dobijecie do 10, o której marzę, i notka pojawi się w styczniu ;). Chociaż wiadomo, mogę się mylić :). Czy coś jeszcze? A tak! Myślę, że już niedługo uda mi się dodać coś więcej, niż same epizody, także zalecam czujność :).

    Ściskam mocno i dziękuję!

    Twoja R:*.

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu mogę skomentować, radujmy się! (bo wcześniej bezczelnie wyciągnięto mnie na zakupy ;__; Przynajmniej mam nowe spodnie xD)
    Roszpunciu!
    Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że mój komentarz dał ci kopa :D Chociaż z drugiej strony mam wyrzuty sumienia, że to właśnie przez moje ględzenie siedziałaś w nocy nad rozdziałem! ;__;
    Chociaż z drugiej strony to przez twojego bloga i twoje opowiadanie ja sama, w nocy z czwartku na piątek, gdzie następnego dnia budzę się o 5:50 żeby zdążyć na autobus, klikałam w telefonie jakieś fragmenty do mojej Wodnej Smoczej Zabójczyni (stare czasy, gimnazjum i te sprawy >.>).
    Dobrze, przejdźmy teraz do rozdziału, bo po to tu jestem ^.^
    Mój Stinguś taki romantyk, że ho ho! Ale z drugiej strony zamienia się w stalkera co właściwie z jakiegoś powodu dla mnie jest zabawne xD Mam dziwny humor, nie przejmuj się :D
    Natomiast romans między Lusią a Natsu powoli, powoli nam rozkwita z czego się całkiem cieszę <3
    Dalej, interesuje mnie nasza tajemnicza, uwięziona panienka oraz czego pan mag, któremu przydałoby się wiadro melisy, chce od naszej Lucy? I skąd zna Natsu?
    Tajemnice, tajemnice- to co Kaatsa uwielbia *^*
    Ciekawa jestem również jak przebiegnie misja naszych bohaterów! No i cieszę się, że stare, poczciwe Fairy Tail jest takie jak zawsze. Uważam, że dobrze odzwierciedliłaś charaktery poszczególnych postaci, brawo!
    Co do ankiety! Masz racje, głosowałam i zastanawiam się skąd wytrzasnęłaś imię "Priya", bo jest GENIALNE!
    Chciałam wspomnieć o czymś jeszcze, ale jestem sklerotyczką i zapomniałam xD
    Nie pozostaje mi nic innego jak pochwalić za świetny rozdział, życzyć dużo weny i cieplusio uściskać! :3
    ~Kaatsa, która zamiast sprzątać siedzi w internetach i cierpi na nadmiar weny ^ ^"
    PS Chaotyczny komentarz tylko prezentuje jaki mam "porządek" w głowie. Prędzej to ja zryję bańkę tobie, niż ty mi, więc o stan psychiczny jednej z czytelniczek nie musisz się martwić :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaatsa-chan!

      Witaj, Kochana! Bardzo się cieszę, że zawitałaś i zostawiłaś taki kochany komentarz ♥. No a odpowiadając na Twoje słowa, nie musisz się przejmować, serio! Wyrzuty sumienia to ostatnia rzecz, która powinna Cię dopaść :). Gdyby nie Ty, notka na bank prezentowałaby się dużo gorzej, uwierz mi na słowo :). Co więcej? Twój humor wcale nie jest dziwny :D. Ja tam lubię Stinga w mrocznym wydaniu, Stinga, który będzie stosował sztuczki, podchody, chwyty poniżej pasa itepe. Oj, da się we znaki Wróżkom, o tym mogę Cię zapewnić :D. Tajemnic będzie jeszcze więcej, ale z czasem każda dostąpi zaszczytu, by zostać rozwiązaną :D. A przynajmniej mam taką nadzieję, gdyż to opowiadanie zapowiada się jako kolos konkretnie wielkich rozmiarów (logiczność mej wypowiedzi powala, wiem). Aż mnie to przeraża! Jeśli chodzi o imię „Priya” wzięło się ono z filmów Bollywood, które kocham ponad życie! W wielu indyjskich produkcjach pojawia się bohaterka, która właśnie tak się nazywa :). Zresztą, tak samo jest z Pooją, ale to temat na inną okazję :D. Co jeszcze? Naprawdę Twoim zdaniem dobrze oddałam charaktery bohaterów? WOW! A ja myślałam, że totalnie ich pozmieniałam :D. Cieszę się, że na tą chwilę tak nie jest, chociaż z czasem, jak to normalnie bywa, zaczną dojrzewać, mądrzeć i więcej rozumieć. Nawet Natsu dostąpi zaszczytu bycia odpowiedzialnym dorosłym, ale cśśś, jak coś to Ty nic nie wiesz :D.

      Hahahah! Wygląda na to, że możemy sobie podać ręce, bo mi też zdarza się zapominać o rzeczach ważnych lub mniej ważnych :D. Dobrze, że ta choroba chociaż nie boli :D. I wygląda na to, że to ja powinnam mieć wyrzuty sumienia, gdyż nie wyspałaś się i w piątek na pewno ledwo żywa poszłaś do szkoły. Z tego miejsca mogę tylko przeprosić, gdyż czasu nie cofnę, dlatego też bardzo Cię przepraszam! Kajam się tak, że nie masz pojęcia! Ale powiedz, planujesz zakładać bloga o Zabójczyni, o której wspomniałaś? Byłoby epicko! A może już masz, a ja nic nie wiem?

      Serdecznie dziękuję za wenę, uściski i pochwały, które kontentują moje ego :D. Co jeszcze mogę dodać? Łączy nas to, że ja także, zamiast sprzątać, bawię w Internetach i jakoś się nie kwapię do zajęć koniecznych :D. No ale jest sobota, halo! Każdy ma prawo przepuścić przez palce czas, który mija, nieprawdaż? I my właśnie to robimy, do tego bardzo dobrze się bawimy :D.

      Ściskam mocno i całuję,

      Twoja R ;*.

      Ps. Hahahaha! Dobrze wiedzieć, że chociaż jedna nie będzie żądała odszkodowania :D.

      Usuń
    2. Tadam! Tak, to znowu Kaatsa! Wybacz, ale jeszcze muszę trochę potruć, bowiem przypomniałam sobie co chciałam jeszcze dodać! No i czytając twój komentarz chyba muszę jeszcze parę rzeczy dopowiedzieć!~ :D

      Tak, miałam pochwalić cudny szablon! Nie wiem jak poprzedni wyglądał, ale ten świetnie się prezentuje! :)

      Żadnych przeprosin nie przyjmuję, bo nie ma za co przepraszać! W piątki zawsze przymulona jestem, więc nie odczułam różnicy xD Raczej powinnam ci podziękować, Kochana, bo dzięki twoim wypocinom dostałam natchnienia i rzeczywiście rozważam założenie bloga o Zabójczyni. Ale jakoś tak się wstydzę xD Tak, zdaje sobie sprawę, że dziwna jestem xD

      Uwielbiam rozwój postaci, które pod wpływem różnych zdarzeń zmieniają się i dorastają! Ale ja przecież nic nie wiem! :3

      I znowu zapomniałam co jeszcze chciałam napisać ;__;
      A! Stingusia uwielbiam w każdym wydaniu, więc możesz być pewna, że będę bardzo uważnie śledzić jego poczynania!

      Właśnie brutalnie próbowano mi zabrać laptopa, więc pozwól, że na tym skończę. Chociaż, szczerze, to nie nagadałam się do końca!

      Twoja, Kaatsa! ;*

      Usuń
    3. Patrzę i widzę nowy komentarz. Zastanawiam się: kto? Patrzę ponownie: Kaatsa again :D. Witaj, Słonko! Cóż ja mogę napisać? Cieszę się, że ten szablon Ci się podoba. Poprzedni był robiony metodą kopiuj-wklej, ewentualnie zmień kolor, czy efekt i tyle, dlatego nie prezentował się zbyt korzystnie. Nagłówek zajmował praktycznie całą górę, był pstrokaty, ale jak na pierwsze kroki w GIMPie, nie wyglądał najgorzej. W każdym razie na fanpage'u można go zobaczyć, bo wyświetlił się przy dodawaniu któregoś posta. Jednakże forma i kolorystyka, chociaż dobrze dobrana, nie odpowiadała mi, dlatego uczyłam się, dopytywałam, przekopywałam Internety, by znaleźć odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania i tak oto powstał obecny szablon. Cieszy mnie, że mój wysiłek nie poszedł na marne i powstała skórka podoba się :).

      Hahaha! No widzisz, ja to jednak się cieszę, że mam swój własny prywatny laptop i raczej nikt mi się na niego nie wpycha, dlatego jest ino mój :D.

      Hahaha! Ale czego się wstydzisz, Moja Droga? Co? Jeśli marzy Ci się własny blog, nie ma na co czekać! Co prawda ja bardzo długo zwlekałam, ale to tylko dlatego, żeby mieć coś więcej napisane, ogarnąć nieco fabułę i stworzyć zadowalający mnie szablon. I w końcu się udało, a moje wielkie marzenie się spełniło :). W każdym razie życzę Ci powodzenia, jeśli jednak zdecydujesz się założyć bloga ;).

      Ściskam mocno :*.

      Usuń
  4. Jestem i ja!
    Sasuke: Mamy bić brawo?
    Tak! ^-^
    Sasuke: ... I tak nie dostaniesz.
    ;_;
    Soł, rozdział jak zwykle świetny <3
    Sting jest naprawdę uroczy, ale za każdym razem, kiedy czytałam scenki z jego udziałem w głowie miałam tylko jedno słowo: "PRZEŚLADOWCA!". Serio, tak się nie zachowują normalni ludzi ><
    Czyli ktoś poluje na Lucy, taaak? I zna Natsu... mam co do tego złe przeczucia...
    Misja! Lubię misje. Na misjach bohaterowie mogą skuteczniej się do siebie zbliżyć *_*
    Sasuke: A ta tylko o jednym...
    Oj, cicho! ><'
    Wiesz co? Nadal męczy mnie, że za dużo tutaj sielanki... mam wrażenie, iż niebawem będzie:
    a) jakieś nieporozumienie między Natsu i Lucy (jeśli to się stanie i ona wpadnie w ramiona Stinga, moje biurko będzie latać c:)
    b) ktoś porwie Luśkę, a Natsu i Sting wpadną w szał
    c) obie te opcje jednocześnie (wtedy wszystko już będzie latać, nie tylko biurko)
    Nie rób mi tego i nie psuj tych przesłodkich zaczątków NaLu ;___;
    Pozdrowionka!
    Shori

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sasuke, dla Twojej informacji Shori dostanie brawa! Ba! Ja się nawet o owacje postaram! I to od tych na najwyższych stołkach. O! Proszę bardzo: http://bi.gazeta.pl/im/5/11449/z11449925Q,Owacje-PiS.jpg (Brrr! Jak ja nie cierpię polityki! Ale tematycznie pasowało, dlatego wstawiłam :)

      No ale lecimy dalej :D. Zapewne wiesz, Shori-chan, że bardzo się cieszę, iż zawitałaś na mojego bloga, czytasz i komentujesz, zawsze mając dla mnie jakieś miłe słowa. Przez to moja samoocena niebezpiecznie się podnosi, a to niezdrowo, ale co tam! Mi pozostaje jedynie podziękować, dlatego bardzo serdecznie Ci dziękuję ♥ i nisko się kłaniam.

      Co do Twoich spekulacji, pozostawiam je bez komentarza :D. A nuż którąś możliwość wykorzystam? Ale w jednym mogę Cię upewnić: sielanka jeszcze trochę potrwa, czym zszokowałam samą siebie :D. Aktualnie mam napisanych siedem epizodów i nie przewiduję jakiejś wielkiej tragedii, chociaż to może się zmienić, bo notki wymagają gruntownego betowania i wiadomo jak to z R jest: jak wpadnie na jakiś „genialny” plan, święty spokój diabli wezmą :D. Ale poczekamy, zobaczymy, gdyż nawet ja nie wiem jak będzie wyglądał ciąg dalszy historii.

      Hahahaha! Z tym „Prześladowcą” to dałaś do pieca :D. Ale tak, Sting dostał w moim opowiadaniu niewdzięczną rolę, którą z honorem, godnym bohatera narodowego, znosi. No cóż, nie ma wyjścia. Inaczej nie występowałby w tej historii, dlatego widać, co można zrobić dla bycia sławnym i lubianym. Chociaż podejrzewam, że swoimi późniejszymi wyczynami straci sympatię części, o ile nie wszystkich, Czytelników. No ale ja się tutaj rozpisuję i automatycznie od tematu odbiegam, a Ty czekasz, albo i nie, na jakieś słowa wyjaśnienia. Co ja to chciałam...? Ach, tak! No Eucliffe nie jest normalny, uwierz :D. No powiedz, czy znasz jakiegoś nie-wariata, który wpieprza strzały ot tak sobie? Na pewno pamiętasz, jak miało to miejsce w mandze i anime. Że też jego układ pokarmowy nie zgłosił sprzeciwu...

      Hahaha! Misja, mam nadzieję, że spodoba się wszystkim. Nie pamiętam jaką długość ma kolejny epizod, ale mogę zapewnić, że do krótkich się nie zalicza ;). Co jeszcze? Z tym zbliżeniem, to Ci powiem... a nie! Jednak Ci nie powiem :D. Zobaczysz co i jak, ale to za jakiś czas :D. A teraz, by zakończyć moje paplanie bez sensu, zostaje mi tylko raz jeszcze Ci podziękować, mocno uściskać i zaprosić na ciąg dalszy, mam nadzieję, że za miesiąc :).

      Serdecznie pozdrawiam
      i buziaczki Ci zostawiam :* :* :*,

      Twoja R ♥.

      Usuń
  5. No,no, rozdział zarąbisty jak się patrzy. Fajnie się to czyta szczerze powiedziawszy. Życzę ci mnóstwa weny, dużo bezpieczeństwa oraz przedwszystkim Wesołych,Radosnych,Rodzinnych Świąt. Życzenia składa PhantomPL.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko! Jak mi miło gościć nowego Czytelnika na Another :)! Witaj! Bardzo dziękuję za taki miły komentarz i piękne życzenia :). Wiedz, że niezmiernie się cieszę, że podoba Ci się to, co piszę :). A z mojej strony życzę Ci magicznych świąt, które długo zapadną w pamięć i będą najlepsze ze wszystkich, jakie dotychczas minęły :).

      Pozdrawiam cieplutko,

      R :).

      Usuń
  6. Zaczęłam czytać i szczerze, bardzo mi się spodobało. Akcja mnie zaciekawiła, choć nie byłam pewna co do trytona, ale cieszę się że zajrzałam. Mam tylko małe pytanko, kiedy Plue pobiegł poinformować kogoś o tym, że jego pani jest w niebezpieczeństwie, a później Natsu wyjaśniał Lucy jak ją uratował, powiedział, że Plue zaczął coś pokazywać. Z tego co wiem to Natsu rozumie mowę Plue, zgaduje że nie wiedziałaś o tym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko! Cześć! Nawet nie wiesz jak mi miło, że zawitałaś na mojego bloga i do tego zostawiłaś komentarz :D. Bardzo się cieszę, że to, co wymyśliłam, przypadło Ci do gustu :D. Mam też nadzieję, że zostaniesz na dłużej, bo uwierz, przygotowałam mnóstwo materiału, który, mam nadzieję, w całości opublikuję :). I już odpowiadam na Twoje pytanie. O tym, że Natsu rozumie mowę Plue, wiedziałam, jednakże sytuację opisywał Happy, dlatego dałam mu się wypowiedzieć :D. Dragneel wyjątkowo trzymał język za zębami, a w zasadzie ja go do tego zmusiłam :D. I oto całe wyjaśnienie :D.

      Pozdrawiam świątecznie,

      R :).

      Usuń
  7. O matko... Bardzo zaciekawiło mnie twoje opowiadanie, więc przeczytałam wszystkie trzy epizody i prolog jednym, zapartym tchem.
    Normalnie wymiatasz!
    Jestem ciekawa jak to będzie ze Stingiem i Lucy...
    Już się nie mogę doczekać następnych części.
    Przesyłam dużo weny~ (Pomimo, że u mnie z nią krucho... xD Wiem co będzie potem, ale początek to katorga. O zgrozo. )

    Trzymaj się cieplutko~ <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej! Bardzo serdeczne witam nową Czytelniczkę! Dziękuję za Twój niezwykle entuzjastyczny komentarz i za wenę, którą na pewno nie pogardzę :D. Co do dalszych części opowiadania, Wasze zaangażowanie wskazuje, że Epizod IV pojawi się terminowo, chociaż jeszcze do dziesiątki brakuje :). I dziękuję Ci za zaproszenie na Twojego bloga. Na pewno w wolnej chwili z niego skorzystam i pozostawię po sobie znak w postaci komentarza :).

      Ściskam mocno i życzę miłego dnia,

      R ♥.

      Usuń
  8. Dobra jestem!
    Zacznijmu od tego, że wręcz pochłaniałam tekst z akcją Sting-stalker. Totalnie przypadł mi do gusty taki blondyn :D Trochę dziwi mnie, że jest sam w Magnolii - nie licząc Lectora - skoro jest mistrzem gildii.. a to cymbał! Wagarować mu się zachciało! :D Dalej mamy zabicie Trytona.. no jak najbardziej lubię ten fragment. Ten drugi (zapomniałam imię TwT) zna Natsu, i chyba nasza różowa wisienka nadepnęła mu na odcisk. Gdzie kolwiek on jest. Więziona babuszka musi być! Normalnie zapowietrzyłam się jak ryba na wieść zmuszania do ślubu! No bo jak tak można? Gdzie, kurna, w takich momentach jest prawo i książę na białym koniu?! No jak ja go znajdę, to ubiję jak psa! Tego konia znaczy się!
    Klasyczny podryw w wykonaniu Stinga wyjątkowo mnie zauroczył. Szczerze powiem, że jestem osobą tolerancyjną wszelkie fanowskie parriiinngiii. Tak więc trzymam kciuki za plan Stinga! Tylko ciekawie by było, jakby też Natsu się wziął do robotu o.o hueehue wojna sześcio-paków!jestem przeciw! Bo wtedy Lucy się poryczy, Natsu się wkurzy i dalej będą się napierdalać zaklęciami! Gh typowi chłopcy.. też chcę się pobić z kimś!
    Ale do rzeczy. Rewelaaacja jak zwykle! No i szczerze powiem, że to jest mój kocham cholercia jasna ulubiony blog i specjalnie nie daję znaków interpunkcji byś wyczuł ten mój entuzjazm po przeczytaniu rozdziału! Gah, moje palce. Chwila przerwy proszę~!
    No, ja ci tu dużo nie napiszę. Rozdział wciąga, ilość słów zachwyca i wszystkie falalalala epiki i superiousy.
    Pozdrawiam, i czekam na Sting-stalka! Bosz on jest boski! XD
    Pozdrowionka od Eklerci!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah! Hahahaaha! O matko! Hahahahaha! Ecle, wybacz, ale Twój komentarz wprawił mnie w świetny nastrój :D. Hahahah! Jakoś nie mogę przestać się śmiać :D. Kurcze! Tyle miłości! Tyle emocji! Dziękuję Ci za ten świetny komentarz, który totalnie mnie rozbroił! Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się podobał :D. A co do Twoich pytań, ja liczę, że dorwiesz tego konia i przerobisz na koninę :D. Jeśli idzie o imię tego drugiego gościa, jeszcze ani razu nie padło i raczej nieprędko je zdradzę :D. Hmm... Co jeszcze? Czuję ten Twój entuzjazm, oj czuję :D. I ja też kocham Stinga w takim wydaniu :D. Mam nadzieję, że moje dalsze pomysły spodobają się i Tobie, i innym Czytającym, bo uwierz, przygotowałam mnóstwo materiału i przy dobrych wiatrach, starczy on na kilka lat :D. Ale za daleko wybiegam w przyszłość :D. Czas pokaże czy wszystko uda mi się zrealizować, i czy Wam się nie znudzi czytanie moich pokręconych pomysłów :D. Dziękuję raz jeszcze! Przesyłam całuski :* :* :*.

      I ściskam mocno!

      Twoja R ♥.

      Usuń
  9. Na prawde świetnie napisany rodział tylko tyle na pisze i ide czytać dalej d:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :D. Zapraszam do czytania w takim razie ;).

      Usuń
  10. Piękniusio <3 Naprawdę mi się podoba :3 I ten żal, że nie zaczęłam wcześniej ;_;
    Komentarz tak bardzo produktywny~
    Chyba nie jestem stworzona do zarywania nocek. Zasypiam na żywca, świecąc sobie tabletem po oczach na maksymalnej jasności. Brawo ja!
    No, ale Lu za szybko się wzrusza mi się zdaje ;_;
    No i Levy miała jej do powiedzenia coś ważnego... Na pewno ;_;
    A Erzu jak zwykle władza i potęga :D

    Dobra, idę w kimono. Do zobaczenia... dzisiaj? <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo Ty, Kochanie :D. Dziękuję Ci bardzo, ale to bardzo za każdy komentarz, którym mnie raczysz. I na dodatek zarywasz nockę. Dla mnie. Och, ja niegodna Twego niewyspania! Ach, no wiesz, Lusia ma miękkie serca, przynajmniej u mnie, co oznacza, że musi mieć twardą (i tu pada niecenzuralne słowo). Erza taka jak zawsze, a co! A do wątku Levy powrócę, jeno najpierw muszę znaleźć na niego pomysł :D. Brawo ja! Piszę, że chciała porozmawiać z Lu, ale nie wiem o czym. Przynajmniej na razie. Z czasem coś mi wpadnie do łba :D. Dobrej nocki :D. Mam nadzieję, że ją przespałaś :D. Ściskam :*.

      Usuń
  11. Chyba sie znowu powtórze ale kolejny świetny rodział oby tak dalej .nie jestem osobo która umie się wysławiać ale jak mi się coś spodoba to zawsze na pisze ze mi się podobało pozdrawiam lucyhepp
    Ps moze juz zostane przy tym co podpisie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, dziękuję! Ale tak bardzo, bardzo, bardzo! Z całego serca :D. A co do podpisu, jeśli chcesz to tak się podpisuj :). Mi się podoba :D.

      Ściskam!

      Usuń

Nie wstydź się – skrobnij komentarz!
Będzie lepszy, niż nowy elementarz!
Ja Ciebie zapamiętam
i dedyka Ci dam,
jeśli będziesz pierwszy
pośród wszystkich wierszy!