24 lipca 2016

Epizod VIII



Witajcie Kochani!

Cześć moje Szkraby Kochane! Jak widzicie, po wielu trudach rozdział w końcu się pojawił. Bardzo Was przepraszam, że się nie wyrobiłam w terminie, chociaż bardzo chciałam... Ale dość o tym! Przejdźmy do konkretów, bo robi się nudno, a moja paplanina też pojawi się na koniec. To, coby nie przedłużać, epizod dedykuję Haruce, która jako pierwsza skomentowała poprzedni.
A teraz radujcie się, Robaszki!










Nie widział jej zaledwie trzy dni, a już usychał z tęsknoty. Sam siebie zadziwiał swoim zachowaniem! Przecież przez kilka ostatnich tygodni, które nastąpiły po Igrzyskach, udało mu się być wstrzemięźliwym, nim w końcu podjął decyzję o przyjeździe do Magnolii. Ugh! Zachodził w głowę, jak on to zniósł? Nie umiejąc znaleźć sobie miejsca, miotał się po wynajętej willi jak człowiek z ADHD, co rusz potrącając, albo zahaczając o coś nogą. Przekleństwa, które przy okazji opuszczały jego usta, nie nadają się do przytoczenia ze względów czysto etycznych, dlatego też nie mają Państwo okazji ich przeczytać.
Lector, siedzący na blacie kuchennego stołu, uważnie przyglądał się poczynaniom blondyna, ale nie komentował ich. Chciał go jedynie zająć czymś na dłużej, dlatego cicho stąpając po puchatym dywanie i lawirując tak, by nie trafić pod nogi chłopaka, ruszył do swojego pokoju, a po chwili wrócił do kuchni, trzymając w łapkach drewniane pudełko, ukrywające w swoim wnętrzu szachy. Rozłożył je na blacie stołu i cierpliwie czekał, aż blondyn zauważy gotowe do gry pionki. Przedłużająca się cisza, o którą zadbał brązowy kocur, zaczęła działać na nerwy Stingowi, dlatego raptownie zatrzymał swój energiczny chód i spojrzał w stronę stołu, przy którym siedział Exceed. Gdy spostrzegł szachownicę, a na niej pionki, uśmiechnął się, skrzyżował spojrzenie z Lectorem i zasiadł przed jasnymi figurkami.
— No, to białe-śmiałe – powiedział i przetransportował piona o jedno pole. Gdy grał, całe napięcie opuszczało jego ciało, a umysł oczyszczał się i skupiał na tym, żeby wygrać rozgrywkę. Użytkownik aeromagii zawsze wiedział, co zrobić, żeby przyjaciel wrócił na ziemię. Blondyn poczochrał łebek kocura, który w skupieniu opierał brodę na łapce, i uśmiechnął się, słysząc jego głośne prychnięcie, po czym roześmiał w głos, trzymając oburącz za brzuch. Jego śmiech zagłuszył nawet pełne wyrzutów słowa Lectora, który, gdy gadanina nie dawała efektu, machnął na wszystko łapką i wrócił do szachownicy, wykonując ruch skoczkiem. Dopiero jego ostrzegawcze chrząknięcie sprawiło, że Sting powrócił do gry.







Levy McGarden czytała książkę, siedząc z ugiętymi nogami na jednej z ław w Gildii Fairy Tail. Mimo zużycia sporej ilości czasu i energii, nie potrafiła się skupić na tym, co miała przed oczami, bo wciąż powracała myślami do Lucy i tego, co przytrafiło się przyjaciółce przed wyjazdem na misję. Sprawa, o której chciała z nią porozmawiać, była nagląca, ale nie mogła zaprzątać swoimi problemami głowy blondynki przed samym wyruszeniem do Ramve. Miała dość swoich kłopotów, dlatego Magini Solidnego Skryptu rozważnie nie chciała dokładać jej jeszcze swoich zmartwień.
Westchnęła ciężko, przymykając powieki i dotykając dłońmi skroni.
— Cześć, Mała! – jej bicie się z myślami przerwał głos, którego nie mogła pomylić z żadnym innym. – Znowu coś czytasz? – zapytał, a po chwili jego właściciel zabrał z jej rąk tomiszcze. – Ale to waży!
Levy uniosła powieki i spojrzała na natręta, a chociaż nie potrafiła czuć złości, zmrużyła powieki i spojrzała nań morderczym wzrokiem, chcąc go chociaż trochę przestraszyć, co – jak powszechnie wiadomo – zupełnie jej nie wyszło.
— Gajeel, oddaj, to po pierwsze, a po drugie, nie jestem mała! – warknęła, usiłując wyrwać książkę z jego dłoni, ale był szybszy i uniósł ramiona nad głowę. Wtedy dziewczyna wstała i zrównała się z nim wzrostem, stając na ławce. Podparła się dłońmi pod boki i mierzyła go gniewnym spojrzeniem.
— No co tam, Mała? – zapytał, szczerząc się.
Levy, słysząc to, zmarszczyła brwi i zagryzła wargę, ale wiedząc, że jest na przegranej pozycji, wypuściła powietrze z płuc, odwróciła się do niego plecami i zwinnie zeskoczyła z ławki, delikatnie tupiąc drobnymi stopami o podłoże. Na twarzy Gajeela odmalowało się takie zaskoczenie, że nie wiedział, co powiedzieć. Został, kolokwialnie mówiąc, olany siurem prostym. No takie coś to mu się nigdy nie zdarzyło! Potyczki słowne z maginzawsze, ale to zawsze, trwały tak długo, aż on nie powiedział czegoś mocno zawstydzającego, na co dziewczyna spłonęła rumieńcem, uroczo się obraziła, a później wybrała z nim i Lilym na misję. Coś jest totalnie nie tak! A on nie miała pojęcia co i to mu doskwierało. Postanowił zapytać wprost, ale nim zebrał się w sobie, dziewczyna była już na zewnątrz i powoli ginęła w tłumie. Rzuciwszy książkę, która uderzyła Wakabę w czubek głowy, za siebie, ruszył z kopyta w jej stronę, potrącając po drodze Mirę, trzymającą tacę w rękach, która wraz kuflami piwa wylądowała po części na podłodze, po części na użytkowniczce Szatańskiej Duszy. Oczywiście nie przeprosił za swoje zachowanie, ba! on nawet nie zauważył, że zrobił coś, co wzbudziło okrzyki zachwytu wśród męskiej części klienteli, mogącej podziwiać pannę Strauss w mokrych, przylegających do ciała ubraniach. Teraz liczyła się tylko Levy i jej problem, dlatego wmieszał się w tłum i szedł za szybko ginącym w ciepłym powietrzu zapachem McGarden.







Chodził w tę i z powrotem, czekając na powrót wysłanego do Ramve sługi. Wiedział, że umowa z człowiekiem może zawieść, dlatego działał na własną rękę, mając coraz mniej czasu, by dokonać przełomu i by on, ten, na którego czekał tyle lat, wrócił do niego i siał wraz z nim zniszczenie, jakie było jego wielkim marzeniem. Uśmiechnął się, wspominając niegasnący zapał, jakim odznaczał się ten, na którego powrót czekał. Gdy poczuł, że jego magia, wysłana daleko stąd, rozpierzchła się, zacisnął zęby i krzycząc, zniszczył jedną ze ścian, używając magii. Sycząc wściekle, odwrócił się na pięcie, łopocząc peleryną, i ruszył do pokoju więzionej dziewczyny. Jej widok zawsze go uspokajał, a wiedząc, że ostatnia nadzieja w człowieku o bardzo zmiennym zdaniu, z którym zawarł pakt, nie potrafił znaleźć ukojenia. Na pewno zawiedzie go, tak jak inni.
Gdy dotarł przed jej drzwi, które wciąż były kamienną ścianą, uśmiechnął się, odetchnął głęboko i przywołał na twarz wyraz ukojenia. Wypowiedział zaklęcie, a gdy wrota stanęły otworem, przekroczył próg. Już otwierał usta, by uraczyć ją jakąś kąśliwą uwagą, ale gdy zobaczył coś, czego się nie spodziewał, jego oczy rozszerzyły się z przerażenia, a głos uwiązł w gardle. Podbiegł do łóżka i padł na kolana. W myślach przywołał służące, które w ciągu kilku sekund pojawiły się za jego plecami.
— Zajmijcie się nią – wyszeptał i czym prędzej opuścił pokój. Zatrzymał się dopiero, gdy dotarł do swojej sypialni. Tam padł na podłogę, wciąż mając jej obraz w swojej głowie, i gorzko zapłakał. Wiedział, że coś jest nie tak, bo wyczuł go, ale nie miał pojęcia, że ona tak to przeżyje. Jej rozbiegane oczy, spocone ciało, ciepło, którym emanowała, normalnego człowieka przyprawiłoby o śmierć. Usiłował uspokoić swój oddech, ale totalnie mu to nie wychodziło. Myślał, że jest zupełnie wyprany z emocji, jednakże ta sytuacja pokazała, jak bardzo się mylił.
— Panie? – dopiero, gdy usłyszał głos jednej ze służących, wstał z podłogi, przybrał na twarz wyraz dostojeństwa i rozkazał:
— Wejść!
Gdy kobieta pojawiła się w pokoju, ukłoniła się i, nie mając odwagi spojrzeć na pana, wyszeptała:
— Już wszystko z nią w porządku, panie – usłyszawszy te słowa, zerwał się do biegu i w ciągu kilku sekund znalazł w sypialni dziewczyny. Nie, nie kochał jej, ale wiedział, że bez niej przepowiednia się nie ziści, dlatego dbał o nią jak matka o dziecko i nie mógł pozwolić, by coś jej się stało.
— Wynocha! – warknął do kobiet, które czym prędzej opuściły pomieszczenie, a później uklęknął przy jej łóżku. – Już dobrze, prawda? – szepnął, gładząc jej włosy, a widząc spokojną twarz dziewczyny, uśmiechnął się. Uniósł jej lewą dłoń i ucałował jej wierzch, wdychając zapach jej skóry. Służki zadbały o wszystko, wykąpały ją, przebrały, zmieniły pościel i podały medykamenty. Był zadowolony, ale nie mógł przecież ich pochwalić! Zawsze każdy człowiek, którego obdarzył szacunkiem, czy dobrym słowem, stawał się nierobem, cholernym darmozjadem, który usiłował zająć jego miejsce, a na to nie mógł pozwolić. Gdy dziewczyna niespokojnie się poruszyła, zamarł.
— Mamo, tato… – wyszeptała, a spod jej lewej powieki wypłynęła łza, która zginęła w jasnych pasmach.
Mężczyzna zagryzł zęby i zacisnął wargi. Przecież robił wszystko, by zapomniała o tym, co było wcześniej, a ona wciąż rozpamiętywała dawne dzieje! Pomimo złości, która nim targała, delikatnie położył jej rękę na materacu, wstał i opuścił pomieszczenie, obdarzając ją ostatnim spojrzeniem. Zarzucił kaptur na głowę i teleportował się daleko stąd, by dać upust swej złości.







Lucy obudziła się, jako pierwsza ze wszystkich Wróżek. Wstała cicho z łóżka, ruszyła w stronę okna balkonowego i otworzyła je na oścież. Wyszła na malutki podest, oparła łokcie o balustradę, przymknęła oczy i odetchnęła głęboko popołudniowym powietrzem. W oddali mogła słyszeć rejwach, towarzyszący przygotowaniom do wieczornego festiwalu, ale totalnie jej to nie przeszkadzało. Oparła policzek na dłoni, pochylając się nieco i cofając pośladki, i podziwiała dziewiczy krajobraz, który rozciągał się przed jej oczami. Gdy spojrzała w prawo, spostrzegła, że na jednym z dalszych balkonów przebywa Burmistrz. Speszyła się – w końcu była ubrana tylko w koszulkę i majtki – cofnęła za próg i obserwowała pana Shiro. Trzymał w prawej dłoni filiżankę z dymiącą cieczą i co jakiś czas unosił ją do ust, upijając nieco. Uśmiechał się przy tym delikatnie, a w kącikach jego oczu pokazywały się drobne zmarszczki. Blondynka musiała przyznać, że wyglądał dostojnie i zasługiwał na zaufanie mieszkańców Ramve, chociaż ona, z wiadomych powodów, czuła lęk przed tym człowiekiem. Nim zdążyła zupełnie schować się do pokoju, ktoś z impetem otworzył drzwi i wpadł do środka, krzycząc:
— Siema, Lucy!
Był to Natsu, który tak wystraszył Heartfilię, że ta odwróciła się w jego stronę, zaplątując się we własne nogi i runęła pośladkami jak długa na podest balkonu, uderzając plecami o ogrodzenie.
— Auć! – syknęła, masując bolącą głowę i marszcząc powieki.
— Ej, nic ci nie jest? – zapytał Smoczy Zabójca, kucając przy dziewczynie i kładąc dłoń na jej ramieniu. Poszkodowana uchyliła lekko powieki i spojrzała na winowajcę.
— Jeszcze pytasz? Palant! – warknęła i chciała wstać, ale wtedy spostrzegła, jak jest ubrana. Zasłoniła się, wcześniej strząsając dłoń Natsu z ramienia, i dodała: – Wyłaź! Muszę się ubrać!
Chłopak spojrzał na nią i rzekł:
— Przecież nie jesteś naga. – Jego zdziwiona mina byłaby w innych okolicznościach urocza, ale teraz działała jej na nerwy. Spłonęła rumieńcem i podniosła się, ignorując wyciągniętą w jej stronę, pomocną dłoń, po czym spojrzała w lewo. Pan Shiro, jak gdyby nigdy nic, przyglądał się jej z delikatnym uśmiechem, a gdy dziewczyna spłonęła rumieńcem, pomachał doń wolną dłonią. Lucy czym prędzej wstała z podłogi i przecięła odległość dzielącą ją od łóżka, po czym wskoczyła pod kołdrę i szczelnie się nią okryła, nie pozwalając wystawać nawet małemu palcowi stopy poza okrycie.
Natsu, zaskoczony zachowaniem przyjaciółki, podszedł do łóżka i usiadł na jego brzegu, jednocześnie kładąc dłoń na wypukłości, którą była Heartfilia.
— Ej, Lucy – zagadnął.
— Idź sobie – popłynął przytłumiony głos spod kryjówki. – Chcę zostać sama.
— Nie ma mowy – rzekł i pokręcił głową. – Wstawaj – dodał, delikatnie pociągając za róg poszewki. Dziewczyna mocniej zakleszczyła w dłoniach okrycie i powiedziała:
— Nie. Idź sobie – powtórzyła. Czuła, że jej twarz płonie, a do rozpłakania się brakowało kilku sekund, dlatego kurczowo uchwyciła się ostatniego zdania i powtarzała je jak katarynka. – Idź sobie. Idź sobie. Idź sobie. Idź sobie. Idź sobie… – kontynuowała, działając tym samym na nerwy Dragneelowi.
— Dość tego! – warknął. Wstał z materaca, chwycił obiema rękami szerszy brzeg kołdry i z całej siły ją pociągnął. Lucy, zawinięta jak nadzienie w naleśniku, z rozdzierającym piskiem okręciła się kilka razy w powietrzu i niechybnie upadłaby na podłogę, gdyby nie refleks Natsu – rzucił kołdrę za siebie i chwycił przyjaciółkę w ramiona, uderzając plecami o podłogę. Heartfilia, jak nietrudno zgadnąć, wylądowała na nim. Nie dość, że jej policzki były niczym dojrzałe wiśnie, to jeszcze teraz znalazła się w bardzo zawstydzającym położeniu. Bała się unieść głowę i spojrzeć na przyjaciela, dlatego zakryła twarz dłońmi i nie wykonywała żadnego ruchu. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię.
— Idź sobie – wyszeptała, a jej oczy zaszkliły się. Smoczy Zabójca drgnął, po czym położył prawą dłoń na jej głowie i pogłaskał, jakby była małą dziewczynką.
— Nie mam możliwości – rzekł, uśmiechając się szeroko i spoglądając w czekoladowe oczy dziewczyny, gdy w końcu odważyła się unieść głowę. – Przygniatasz mnie jakby nie patrzeć – dodał, szczerząc się bardziej. Twarz dziewczyny w momencie zaczęła dymić, a zawstydzenie odebrało jej mowę. Nieporadnie uniosła się na rękach, by wstać z chłopaka, ale ten proceder przerwało jej otwarcie drzwi i pojawienie się reszty Wróżek w progu. No gorzej już być nie mogło! Cała drużyna spoglądała na półnagich przyjaciół, leżących w dość podejrzanej pozie, szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami, a Happy, latając nad bohaterami dnia, wykrzykiwał: „On ją lllllllubi!” Pierwszy po Exceedzie, gdy już minął początkowy szok, zabrał głos Gray.
— Co wy robicie? Hałasujecie tak, że zmarłyby wstał! – warknął, patrząc na skąpo ubraną przyjaciółkę i rumieniąc się lekko. Usiłował nie zwracać uwagi na jej walory, ale do diabła! był facetem, nie świętym! – Jak masz coś zamiar robić, płomyczku, rób to ciszej – wysyczał, usiłując ukryć zawstydzenie za maską obojętności i przybierając najbardziej luzacką pozę, na jaką było go stać.
— O co ci chodzi, lodówko? – zapytał Natsu, unosząc się do siadu, gdy Lucy w jakiś sposób sama, na drżących ramionach podniosła się i usiadła mu na udach, wciąż ukrywając twarz w dłoniach.
— Ty już dobrze wiesz, popaprańcu! – dodał, wściekle sycząc. Nim zdążył powiedzieć coś więcej, Juvia uwiesiła się na jego ramieniu i patrząc na niego rozkochanym wzrokiem, powiedziała:
— Gray-sama! Zróbmy to samo co Lucy-sama i Natsu-sama! Dajmy upust naszej miłości! – dokończyła i pociągnęła Maga Lodu w stronę wyjścia z pokoju blondynki.
— Puść mnie! Ja nie chcę! Erza, ratuj! – krzyczał, ale ręce Wodnej Kobiety były jak imadła – wlokła go za sobą, czy tego chciał, czy nie, natomiast czerwonowłosa Wróżka nie drgnęła, przyglądając się przyjaciołom. Gdy jego krzyki w końcu ucichły, Scarlet, cała czerwona na twarzy, rzekła:
— Mówiłam, że o tym porozmawiamy, ale ty jak zawsze się pośpieszyłaś, Lucy. – Pokręciła głową i zakryła oczy Wendy, która przyglądała się wszystkiemu z nieukrywanym zawstydzeniem. Carla prychała głośno, a Happy kontynuował swój lot z hasłem dnia. – Idziemy, Natsu – powiedziała i chwyciła go za bety, unosząc z podłogi. – Damy Lucy trochę oddechu – dodała, po czym zebrała zbiegowisko i zamknęła drzwi, zza których dało się słyszeć, jak strofuje Smoczego Zabójcę. Heartfilii było już wszystko jedno. I tak każdy widział ją w bieliźnie, dlatego niczym skazaniec pochyliła się i podniosła kołdrę z podłogi, rzuciła się na łóżko i okryła, chcąc odgrodzić się od całego świata. Dopiero, gdy zegar na wieży wybił siedemnastą, podniosła się i udała do łazienki. Na szczęście reszta drużyny przebywała w swoich pokojach, dlatego przez nikogo niezauważona przemknęła w tę i z powrotem. Gdy wróciła do sypialni, zastała w niej pokojówkę, która przywitała ją, kłaniając się nisko. Dziewczyna miała na głowie biały czepek, spod którego wyzierały jasnobrązowe warkocze, grube jak przedramię Lucy, do tego ładna, okrągła twarz usiana piegami i wesołe, zielone oczy. Ładnie wykrojone, pełne usta o kolorze dojrzalej maliny, zgrabny nosek, mocno zarysowane brwi, kończysta broda i smukła szyja. Pokojówka była wzrostu Lucy, ale budowa jej ciała była drobniejsza. Miała na sobie strój pokojówki, niemal taki sam jak ten Virgo, a od Panny różniło ją to, że nie posiadała kajdan.
— Witam, panienko Heartfilia – jej głos był delikatny i cichy, jak cała ona. – Jestem Nancy. Pan Burmistrz przysłał do każdej z pań jedną z nas, z poleceniem zadbania o ubiór i fryzurę.
— Ale ja nie mam żadnej sukni, która nadawałby się… – zaczęła Magini Gwiezdnej Energii, ale szatynka wcięła się jej w zdanie.
— Pan Shiro zadbał o wszystko i każda z pań otrzymała specjalnie na tę okazję suknię balową. Proszę spojrzeć, czy nie jest piękna? – zapytała Nancy, wyjmując wspomnianą część garderoby z pokrowca. Lucy aż się oczy zaświeciły, gdy ujrzała cudną suknię z jasnozielonego jedwabiu, sięgającą kostek. Kreacja miała gorset wysadzany białymi, szmaragdowymi i turkusowymi cekinami, dekolt w kształcie serca, w pasie znajdował się szeroki pasek koronki naszyty na jedwab, a dalej materiał spływał delikatnymi falami. Heartfilia dojrzała jeszcze rozpierak ciągnący się od połowy prawego uda do samego dołu i aż się zarumieniła, wiedząc, że podczas tańca jej nogi będą całe na widoku. Oczywiście pod warunkiem, że na festiwalu przewidywana jest jakaś potańcówka.
— Wow – wyszeptała blondynka, dotykając opuszkami materiału, jakby bała się, że zniknie pod wpływem jej dotyku. – Piękna, masz rację, Nancy.
— To co? Zakładamy? – zapytała, uśmiechając się.
— Ale to już? – zdziwiła się Lucy.
— No tak. Bal zacznie się za jakąś godzinę, dlatego zalecam coś zjeść – tu wskazała na wózek zapełniony półmiskami – a później wskoczyć w sukienkę.
— Mhm. Masz rację. Tak zrobię! – rzekła Magini Gwiezdnej Energii i czym prędzej posiliła się, umyła zęby i pozwoliła Nancy dopieścić się w każdym calu. Gdy godzinę później opuszczała pokój, czuła się wyjątkowa i piękna. Szatynka szła krok w krok za nią, zapewniając, że wygląda wspaniale, a sukienka jest stworzona dla niej. Gdy razem dotarły do salonu, pozostała część drużyny już tam była. Na jej wejście zamilkli wszyscy i przypatrywali się dziewczynie, jakby chcieli ją przewiercić na wylot. Lucy speszyła się nieco i zarumieniła, ale gdy została otoczona przez dziewczęta, od razu odetchnęła z ulgą.
— Lucy! Wyglądasz pięknie! – wykrzyknęła Erza, okrążając ją raz po raz.
— Erza-san ma rację – wtórowała jej Wendy, a Wodna Kobieta tylko kiwała głową.
Heartfilia zauważyła, że tylko jej suknia jest tak strojna i poczuła się dziwnie. Burmistrz ewidentnie ją faworyzował, a ona tego nie lubiła. Jednakże musiała przyznać, że dziewczęta również wyglądały cudnie w swoich kreacjach. Erza ubrana była w ziewną, błękitną suknię, podkreślającą talię, a włosy miała uczesane w koński ogon na samym czubku głowy. Wendy otrzymała kreację w kolorze piasku pustynnego, wyglądając dziewczęco i słodko z włosami splecionymi w dwa warkocze po bokach głowy. Natomiast Juvia miała na sobie jasnoróżową suknię z fioletową wstawką w pasie oraz lamówkami tego samego koloru przy rękawach, dekolcie i dole spódnicy. Carla ubrana była w turkusową yukatę, przewiązaną żółtym pasem, a do tego maleńkie pantofelki w kolorze kości słoniowej. Panowie natomiast jak jeden mąż, mieli na sobie garnitury, z czego Natsu założył granatowy zestaw, Gray błękitny, a Happy czarny w prążki. Lucy aż dech zaparło kiedy zobaczyła ich ubranych tak elegancko. W końcu niewiele było okazji, by panowie wcisnęli się w garniaki, dlatego chcąc nacieszyć oczy, przenosiła wzrok z jednego na drugiego, a gdy napotkała spojrzenie Smoczego Zabójcy, speszyła się, bo on intensywnie przyglądał się jej znad szklanki wypełnionej płynem, którą trzymał w prawej dłoni. Uśmiechnął się szelmowsko, na co blondynka opuściła głowę i miała chęć zapaść się pod ziemię. W końcu jakiś czas temu widział ją niemal w negliżu, a tego się nie zapomina! Czuła na sobie palący wzrok chłopaków, ale na szczęście uczucie to minęło wraz z otwarciem się drzwi, w których pojawił się pan Gombo. Ukłonił się magom i rzekł:
— Wiedzę, że wszyscy państwo są gotowi. W takim razie proszę za mną. Festyn zaraz się rozpocznie. – Odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie, nie oglądając się, bo wiedział, że Wróżki za nim podążą. Pochód rozpoczynała Erza, idąc ramię w ramię z Wendy, Carlą i Happym, następni szli Gray i Juvia, która ponownie uwiesiła się na ramieniu Maga Lodu, patrząc na niego rozkochanym wzrokiem, a za nimi Natsu z Lucy, która w sumie nie miała innego wyjścia. Trudno robić cyrk i lekceważyć przyjaciela, nawet jeśli zawstydzenie było ogromne. Szli jakiś czas w ciszy, słysząc coraz wyraźniej skoczną muzykę i rozmowy gawiedzi. Heartfilia zacisnęła dłonie w pięści i patrzyła przed siebie, czując na twarzy spojrzenie Dragneela.
— Wiesz, Lucy? – zagadnął, sprawiając, że podskoczyła w miejscu, a serce zaczęło jej bić jak szalone. Już miała puścić mu reprymendę, że ją przestraszył, ale widząc jego uradowaną twarz, zrezygnowała. – Wyglądasz dzisiaj… inaczej. Powiedziałbym, że uroczo i dostojnie zarazem, wiesz? – Spojrzał na nią koso, czekając na reakcję, a gdy to nie przyniosło efektu, dodał: – Chyba dobrze się bawią – miał na myśli mieszkańców. – Nie sądzisz?
— Tak. I dziękuję ­– wydukała, a gdyby nie jego dobrze rozwinięty słuch, nie usłyszałby.
— Lucy?
— Tak? – spojrzała na niego.
— Co jest? – zapytał, uważnie jej się przyglądając.
— A co ma być? – włączyła tryb obronny.
— Zachowujesz się jakoś inaczej – rzekł i podrapał się w tył głowy.
— Ja? Nie, wydaje ci się.
— Nieprawda. Lepiej mi powiedź, co jest nie tak. Wczoraj było wszystko dobrze, a dzisiaj… Chwila! – odwrócił twarz w jej stronę. – Czy to przez to, co się stało po naszej pobudce? – Dziewczyna milczała, ale jej opuszczona głowa i czerwone policzki mówiły same za siebie. – A to tutaj jest pies pogrzebany! Daj spokój! Nie masz się czego wstydzić.
— To ty tak uważasz! – warknęła, odwracając się w jego stronę. – Ja ci nie wparowałam do pokoju i nie zastałam cię nagiego!
— Ale ty byłaś ubrana – powiedział, marszcząc brwi i krzyżując ramiona na piersi.
— Tak, ale jednak… dużo było widać – skończyła szeptem i popatrzyła w podłogę.
— Daruj, że to mówię, Lucy, ale miałem okazję zobaczyć więcej – rzekł i wyszczerzył się, a widząc jej zabawne zawstydzenie, roześmiał się.
— Nie musiałeś mi tego przypominać – powiedziała zbolałym głosem, na co Natsu spoważniał i przeprosił ją, bo, jak sam stwierdził, było to nie na miejscu, a gdy doszło do tej krępującej sytuacji, toczyli akurat walkę ze smokami, czego nie dało się zaliczyć do miłych wspomnień. Dalszą drogę przebyli w milczeniu. Gdy dotarli do drzwi wejściowych, oniemieli. Cały teren wokół ratusza oświetlony był przez kolorowe lampiony, zawieszone na sznurkach rozciągniętych między dachami, tu i ówdzie stały kramy z darmowymi napojami i przekąskami, a orkiestra, ulokowana nieopodal schodów, wygrywała skoczną melodię, sprawiającą, że nogi same rwały się do tańca. Mimo to, na placu nie było żadnych tańczących. Wszyscy czekali na przybycie bohaterów, którzy powiedzieliby kilka słów i rozpoczęli zabawę. Burmistrz, widząc Wróżki na schodach, skinął na grajków, którzy przestali grać, po czym przytknął palce do gardła i zabrał głos:
— Oto oni! – wskazał dłonią na schodzących po stopniach magów – Nasi bohaterowie! Podziękujmy im! – Po jego słowach, zewsząd rozległy się entuzjastyczne okrzyki i brawa, które ogłuszyły drużynę. Gdy dotarli do Burmistrza, ten rzekł: – Powiedzcie coś, żeby zabawa mogła się rozpocząć.
Erza wystąpiła przed przyjaciół i donośnym głosem oznajmiła:
— Przyjemnością było dla nas rozwiązać wasz problem. Dziękujemy wam za ciepłe przyjęcie i wspaniały festiwal, na którym możemy się bawić wszyscy razem! Festyn uważam za otwarty! – po jej słowach orkiestra wróciła do wygrywania przerwanej melodii, a mieszkańcy wystąpili na prowizoryczny parkiet i podrygiwali w parach w takt muzyki. Część natomiast zajadała się pysznościami dostępnymi w kramach, albo prowadziła ożywione rozmowy, siedząc nieopodal fontanny, lub na ławkach pod drzewami.
– To ja idę jeść! – zakrzyknął Natsu i ruszył w stronę stoisk z jedzeniem.
— Ej, ogniku, ja też idę! – ryknął Mag Lodu, ruszając za Smoczym Zabójcą. – Urządzimy sobie konkurs na ilość zjedzonego jedzenia. Co ty na to?
— Dobra! Wygra ten, co zje więcej!
— No ba, że tak! – uścisnęli sobie dłonie i zasiedli na wysokich barowych krzesłach, a gdy stanęło przed nimi jadło, zaczął się wyścig.
— Oni się nigdy nie zmienią – rzekła Erza, przytykając dłoń do czoła.
— No raczej, że nie – dodała Lucy, która została zagłuszona przez Juvię.
— Dalej, Gray-sama! Twoja Juvia ci kibicuje!
— Jej też zmiana nie grozi – powiedziała Carla i ruszyła w stronę pobliskiej ławki.
– Racja – dodała Wendy i powędrowała za przyjaciółką, a za jej przykładem poszedł Happy, niosąc w łapkach trzy patyki z nabitymi nań rybami.
— Aye! – zakrzyknął, zostawiając Scarlet i Heartfilię same.
— To co robimy, Lucy?- zagadnęła przyjaciółkę. – Ja bym potańczyła!
— Wiesz, ja w sumie też, ale nie ma z kim, dlatego…
— Czy można prosić? – ich rozmowę przerwał głos, który popłynął zza pleców blondynki. Odwróciła się gwałtownie, a gdy spostrzegła pana Shiro, serce podjechało jej do gardła, a cera zbladła.
— Tak, oczywiście – mimo wielkich obaw, położyła dłoń na dłoni pana Shiro i pozwoliła się poprowadzić na parkiet, posyłając wcześniej Erzie blady uśmiech. Szkarłatnowłosa uniosła kciuki, dodając przyjaciółce otuchy i rozejrzała się za jakimś partnerem do tańca. Gdy nieszczęśnik został wybrany, pociągnęła go na parkiet z okrzykiem bojowym i zaczęła obracać biedakiem we wszystkie strony. Po jednym takim dzikim pląsie, kandydat zzieleniał na twarzy i czym prędzej szukał łazienki. Ale Tytanii to nie wystarczyło. Po kolei porywała do tańca podpierających ściany mężczyzn, którzy po wszystkim potrzebowali pomocy lekarskiej, podczas gdy ona nawet nie dostała zadyszki i wciąż chciała maltretować przypadkowych partnerów.
— Twoja przyjaciółka to bardzo żywiołowa tancerka – powiedział pan Shiro, patrząc na poczynania Erzy i uśmiechając się lekko. Wyrwał Lucy ze stanu otępienia, dlatego musiała się skupić, co mówił.
— Tak, ma pan rację – odpowiedziała grzecznie i zamilkła. Wolała tańczyć niż rozmawiać, bo wtedy denerwowała się podwójnie. Pragnęła by melodia dobiegła końca, ale jak na złość muzykanci nie robili przerwy. Unikała spojrzenia Burmistrza i usiłowała nie pokazywać strachu, ale z każdym kolejnym tańcem przyciskał ją bardziej do siebie, niemożliwie krępując jej ruchy i dodatkowo zawstydzając ją.
— A teraz, drodzy państwo, chwila przerwy dla nawilżenia gardła i zaspokojenia głodu – wykrzyknął jeden z grających, wstając z krzesła i kłaniając się tańczącym, którzy okupili ich doskonały występ, gromkimi brawami.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą i uwolniła dłoń z dłoni pana Kuroh. Po skończonym tańcu, ukłonili się sobie i mieli rozejść, ale pan Shiro, kładąc dłoń na ramieniu Lucy, zatrzymał ją. Dziewczyna zadrżała, a po jej zarumienionych, podczas skocznego podrygiwania, policzkach, nie został nawet ślad – w momencie stała się chorobliwie blada. Rozbieganym wzrokiem szukała kogoś ze swojej drużyny, żeby zaalarmować ich, że jest w niebezpieczeństwie, ale jak na złość nikt z przyjaciół nie patrzył w jej stronę. Natsu, standardowo, objadał się tym, co stało na stołach, Gray uciekał przed Juvią, ukrywając się wśród gawiedzi zebranej na placu przed Ratuszem, Erza pokazywała swoją „Szkołę Królowej Tańca”, męcząc jakiegoś biedaka, który zzieleniał na twarzy, a Wendy wraz z Happym i Carlą siedzieli na ławce niedaleko fontanny, prowadząc ożywioną rozmowę. Miała problem, i to spory, a pomocy znikąd.
— Zaczekaj, proszę – powiedział Burmistrz, a ona, nie mając innego wyjścia, skinęła głową i położyła swoją prawą dłoń na jego, wyciągniętej w jej kierunku, pozwalając poprowadzić się w bardziej ustronne miejsce.
Z każdym krokiem jej serce biło coraz szybciej, oddychała ciężej, a jej uszy wyłapywały nawet najmniejszy szmer. Ożywione odgłosy zabawy oddalały się, a ciemność przybliżała. Co prawda nie odeszli daleko, ale była to jakaś ustronna, wąska uliczka, w której nikt nie pokwapił się zawiesić lampionów, by rozgonić wszechobecny mrok.








No i obiecana paplanina, którą na pewno uwielbiacie :). Tak, R wie o tym.

Primo: jeszcze raz bardzo Was przepraszam, że rozdział pojawia się z opóźnieniem. Zwyczajnie ostatnio naprawdę nie mam na nic czasu. Na dodatek coś mi zdrowie szwankuje i tylko bym spała.

Secundo: z piątku na sobotę spałam bite dwanaście godzin, co samą mnie zaskoczyło i jest to niejako powód, przez który epizod dodaję dopiero dzisiaj, bo wiecie, miałam iść się położyć na trzy godziny od osiemnastej, a wyszło na to, że nieco mi się przedłużyło, bo do 6.30 dnia następnego. Nieźle, co nie? Ale naprawdę tego potrzebowałam.

Terzo: mam nadzieję, że rozdział spodoba Wam się chociaż w minimalnym stopniu, bo piszę go z zamykającymi się ze zmęczenia oczami, a na zegarze widnieje 4:00. Za wszelkie błędy przepraszam, ale już zwyczajnie nie mam siły ich poprawiać.

Quarto: no i teraz przechodzimy do przyjemniejszej części mojej gadaniny. Otóż ostatnio do Waszego grona dołączyło dwóch nowych Stalkerów! Bardzo serdeczne witam ich na pokładzie i mam nadzieję, że zabawią dłużej!

Quinto: plany są takie, żeby kolejny epizod ukazał się punktualnie, ale co z tego wyjdzie – nie wiem! Pragnę jeszcze przypomnieć o moim drugim blogu, który powoli umiera śmiercią naturalną, ale wiedzcie, że chcę dodać na niego rozdział w pierwszy weekend sierpnia. Czy dam radę? Okaże się :).

Sesto: no i to chyba wsio z ogłoszeń parafialnych, ale mam prośbę. Kiedy wyłapiecie błędy, bardzo proszę o ich wypisanie. Oczywiście wszelkie komentarze, pytania itepe, są mile widziane. A co do informacji ogólnych, rozdział liczy sobie 15 stron. Szału ni ma, dupy nie urywa, raczej cycki opadają, ale co tam! Następnym razem będzie lepiej :).

A tak w ogóle zrypała mi się lista odtwarzania i muszę ją od nowa kombinować... Życie! I jeszcze jedno! Udało mi się wreszcie uzupełnić zakładkę „R w Internetach”. Dziękuję Wam za ponad 20 tys. wyświetleń. Wiedzcie, że moje serce rośnie, bo o mnie nie zapomnieliście ;).  No i na koniec zostaje mi Was bardzo mocno uścisnąć i życzyć udanych wakacji! A pochwalcie się, gdzie to wypoczywacie :). Będzie mi miło!
Buziak :*.

Wasza R.



Post do znalezienia w zakładce Archiwum

20 komentarzy:

  1. Rozdział naprawdę super :)
    Najbardziej podobało mi się jak opisałaś ten nastrój Stinga i Lucy, gdy tańczyła z burmistrzem :) Współczuję jej mama nadzieję, że się od niego uwolni, albo Natsu jej pomoże :D
    Wenę ci przysyłam, życzę miłych wakacji i Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hejka!

      Bardzo się cieszę, że epizod Ci się podobał ;). Mimo wszystko starałam się z całych sił, a dzisiaj wstałam nieprzytomna, ale skoro osiągnęłam odpowiedni efekt, nic więcej do szczęścia nie potrzebuję :). Co do Lucynki, myślę, że wsio okaże się w kolejnym rozdziale, a tego nie obiecuję, no i nic nie zdradzam :D.

      Ściskam mocno i również życzę udanych wakacji (mnie one już nie obowiązują...)

      Twoja R ♥.

      Usuń
  2. Rozdział genialny! Sama zastanawiam się nad stworzeniem bloga i pisaniem opowiadań, ale jak patrzę na moje "bazgroły", to przy twoich tekstach, to jest nic. :)
    Ślę wenę i życzę udanych wakacji :)
    Pozdrawiam, Daria :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A witam serdecznie nową Stalkerkę :D. Miło mi, że do mnie zawitałaś i rozdział Ci się podobał :). Jeju, no weź! Przecież, jeśli to Twoje marzenie, spełnij je! Wierz mi, że sama kiedyś nie potrafiłam pisać. Kiedy trzeba było jakieś wypracowanie na polski stworzyć, moje zawsze miało jakieś 10-15 zdań i uważałam, że to było wystarczające. Zauważyłam także, że trening czyni mistrza, a czytanie książek wyrabia słownictwo. Właśnie dzięki temu, mój styl przedstawia się tak, a nie inaczej :). Polecam ćwiczyć i się nie zniechęcać, bo to źle wróży przyszłości :). Na koniec bardzo Ci dziękuję za komentarz! Za wenę także i wiedz, że już ją zaszufladkowałam :D.

      Ściskam mocno i Tobie również życzę udanych wakacji :). Wypocznij, opal się (jeśli lubisz) i nie poddawaj się :). Ja trzymam kciuki!

      Twoja R ♥.

      Usuń
  3. Siemka!

    Haha, no wiesz?! Tak we mnie nie wierzyć... No hańba Ci, Karo, hańba :D. A wracając do Twojego komentarza, jeśli mam być szczera, planowo rozdział miał się pojawić tydzień temu w sobotę, ale nie udało mi się go dokończyć. By dodać go dzisiaj, pisałam do czwartej rano, ale to wiecie, i uwierz, że czegoś mi w nim brakuje. Chciałam napisać więcej i lepiej, ale mój umysł nie współpracował ze mną i dlatego dodałam coś, co mnie do końca nie zadowala. Jest dobrze, ale może być lepiej. No ale włącza mi się tryb narzekania, dlatego przejdźmy dalej. Hehe, ja wiedziałam, że ten fragment Ci się spodoba :D. Przyznam się, że szeroko się uśmiechałam, gdy pisałam o tym, jak Lucy leżała pod kołdrą i powtarzała "idź sobie". Wpadłam na to w trakcie pisania, a że komedie uwielbiam, coś takiego po prostu musiało się znaleźć w powyższej notce :). GaLe dodałam tak z głupoty, żeby rozdział był dłuższy, ale po prawie bardo ich lubię. Jeszcze muszę coś o ElfEver napisać, bo to moi ulubieńcy, na równi z NaLu :D. Jeśli idzie o rozmowę, planuję ją przedstawić w kolejnym epizodzie. Mam nadzieję, że mi się uda i wyrobię się do września. Serdecznie dziękuję za wenę! Pakuję ją do odpowiedniej szuflady, żeby się nie zgubiła :).

    Ściskam mocno!

    Twoja R ♥.

    OdpowiedzUsuń
  4. Noo, nareszcie! Już się nie mogłam doczekać normalnie. Wchodziłam na Twojego bloga co jakieś półtora godziny i sprawdzałam czy rozdział już jest. I się pojawił..! :D Oczywiście, przeczytałam go wcześniej ale moja kochana babcia Krysia ma dzisiaj imieniny i musiałam, no wręcz musiałam, do niej pojechać, wyściskać ją za wszystkie czasy. Bo jak to ja, najstarsza wnusia babci, musiałam zwrócić na siebie całą uwagę babuni :D

    A teraz o rozdziale. Tak, znalazło się kilka literówek ale nie przeszkadzały w czytaniu posta. Jak na Ciebie R, to rzeczywiście, krótko dzisiaj ale!!! Nie będę marudzić. Ważne, że rozdział jest iii.. jest serio dobry. Jak to się mówi; krótko, zwięźle i na temat :D

    Lucy - ja na twoim miejscu bym uciekała, albo nie! Najpierw bym kopnęła tam, gdzie facetów boli najbardziej a później bym wiała gdzie pieprz rośnie ( najlepiej do Natsu :D )
    Natsu - ty skurczybyku..! Zamiast porwać Lu do tańca to tylko o żarciu myślisz.. Boże, typowe męskie myślenie. Jakbym widziała mojego ojca ( do którego zawsze mówię "tatku", nawet krzyczę tak do niego w pracy )

    Co by tu jeszcze napisać... O! Mój mały Happy własnie biega po całym domu i bawi się z psem mojej mamy. Bałaganią jeszcze bardziej niż zwykle hahaha. Kochana, cieszę się, że do nas wróciłaś. Mam nadzieję, że ze zdrowiem już lepiej oby nie działo się z Tobą nic poważnego. Martwię się o Ciebie. :) Czekam na kolejny rozdział i spokojnie, daj sobie czas. Nic na siłę. Sama z doświadczenia wiem, że najlepsze pomysły rodzą nagle, pod wpływem chwili.

    Życzę Ci dużo zdrowia, bo to najważniejsze, weny bo jest potrzebna do tworzenia, spokoju i czasu. Czyli, wspaniałych wakacji. Do usłyszenia Skarbuniu :*

    Moonlight ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko! Mój Księżyc znów poszalał z długością komentarza, ale jest to naprawdę cieszące! Nie jestem jedyną, która się nastukała w klawiaturę :D. A teraz od początku.

      Hej Kotenieńku! :*

      Jak miło, że do mnie zawitałaś, przeczytałaś i skomentowałaś ten rozdział (pamiętaj, że czekam na wiadomość na Gadulcu i nie popuszczę!), chociaż ja, taka niedobra!, nie czytam u Ciebie... Przepraszam! Ale mam na swoją obronę to, że totalnie nie pamiętam produkcji, na podstawie której piszesz fanfic. A wiesz, że ja też mam Babcię Krysię? I też miała wtedy imieniny? Przypadek? Nie sądzę! ;D

      Cieszę się niezmiernie, że rozdział Ci się spodobał. Wiesz, tworzyłam go na szybko i nie betowałam, stąd te literówki, o których piszesz. Poprawię je w wolnej chwili, ale najpierw dokończę korektę poprzedniego epizodu, bo został mi ten najdłuższy akapit.

      Hahah! Lusia, masz się słuchać, rozumiesz? A ty, Natsu, będziesz gruby, dlatego, jak Lu, słuchaj się Księżyca, bo dobrze rzecze! Warto czasami popląsać z jakąś dziewczyną, a że Heartfilia jest pod ręką, bierz się do roboty!

      Wiedz, że Twój Happy to mój ulubieniec, chociaż wolę psiaki :D. Wiesz, jest młody, musi się wyszaleć, a poza tym robi wszystko, żeby się jego Pani nie nudziła :D.

      Co do kolejnego rozdziału... Ech... Brak pomysłów! Poza zaplanowaną rozmową, nie mam nic do zaoferowania! Ale mam dwa miesiące! Na pewno coś wymyślę :D.

      Jeśli idzie o moje zdrowie, do dzisiaj nie wybrałam się do lekarza. Zwyczajnie nie lubię tego niekulturalnego zgreda! I wolę się męczyć, aniżeli odwiedzić tego gościa. Wiem, że muszę oczyścić organizm i więcej spać, ale to wymaga wysiłku, a ja nie lubię się przemęczać.

      A co u Ciebie? Jak mijają wakacje? Gdzie się wybierasz?

      Ściskam mocno!

      Twoja R ♥.

      Ps. Wiesz, że to Ty napisałaś 555 komentarz? Brawo Ty!

      Usuń
  5. Droga R.
    Jak zawsze rozdział świetny. Twoje wypociny są nagrodzone pochwałą. Mam zwariowany pomysł, który sama stosuje, zazwyczaj gdy nie mam czasu, a weny ni ma robie coś szalonego, tak by adrenalina podskoczyła.

    Natsu ty bęcwale, do Lucy już ją ratować, zabij tego drania krórego imienia nie pamiętam. A ty Lucy, Natsu ma racje nie wstydź się! Ja po domu chodze w bieliźnie a ty już wielkie halo bo widział cię w koszulce i majtkach, ogar. Erza wiemy że kochasz tańczyć, ale bez przesady.
    Dobra bo jak na moje palce to za dużo.
    R, nie śpiesz się, a jak już to pamiętaj adrenalina.

    Ściskam mocniutko.
    Lusia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana Lucynko!

      Jak miło, że zawitałaś i zostawiłaś po sobie ślad. Dziękuję! Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się podobał, mimo tego, że osobiście uważam go za niedokończony. Jeszcze wiele mogłam dopisać, ale zmęczenie wzięło górę. Następnym razem bardziej się postaram!

      Hahaha! No faceci już tak mają :D. Nic nie poradzisz :D. Dobrze, że w DZP jest inny, domyślny, romantyczny i w ogóle zacny ;D. I dziękuję! Postaram się pamiętać, bo adrenalina przyda mi się, żebym się rozbudziła, gdyż weny nigdy nie brakuje :D. Na zakończenie udanych wakacji życzę i do następnego!

      Mnóstwo uścisków przesyłam i jeszcze raz dziękuję!

      Twoja R ♥.

      Usuń
  6. Rozdział jest swietny i bardzo mi się podobał.
    Już się boję co ten burmistrz wymyślił... Lucy nie powinna być aż tak uległa wobec niego, dlatego że jest burmistrzem, tym bardziej że wie co on odniej chce i nie zgadzać się żeby oddalali się od reszty, tym bardziej do jakiejś ciemnej uliczki.
    Mam nadzieję że Natsu zauważy brak Lucy i odnajdzie ja i przywali jemu lub Lucy sama się mu postawi i przywali jeśli będzie trzeba.

    Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Sabo!

      Nawet nie wiesz, jak cieszy mnie Twoja obecność! Wierz mi, że martwiłam się bardzo, co się z Tobą dzieje, bo dawno nie miałam od Ciebie znaku życia. Dziękuję Ci za jak zawsze pochlebne słowa. Są jak miód na moje serce :).

      Heh, ale Ty agresywny jesteś! No wiesz, władzy miasta się tak nie traktuje. Jedynie cichaczem można porwać go nocą z łóżka, wrzucić do worka, obciążyć kamieniem i wysłać na dno rzeki :D. O, ja tak to widzę :D. Co do dalszego ciągu, nie mam pojęcia co się wydarzy! Naprawdę! Mogę jedynie liczyć, że, gdy zasiądę do pisania, słowa po prostu zaczną same spływać i wymyślę coś, co Was mocno zaskoczy :). Dziękuję za pozdrowienia, które również wysyłam Tobie, ściskam i życzę udanych wakacji, jeśli jesteś w tej lepszej sytuacji :D.

      Wszystkiego dobrego!

      Twoja R ♥.

      Usuń
    2. Ja agresywny? Hehe, nie lubie jak ktoś wykorzystuję swoje stanowisko. Kto normalny ciągnie dziewczynę w ciemny zaułek, dużo młodszą od siebie.
      Pomysł z workiem jest ciekawy hehe.

      Moja nieobecność jest spowodowana problemami z telefonem... na którym czytam wszystkie blogi i opowiadania.
      Już mało mi zostało do 100% sprawności.
      A jest tego trochę... głównie przez ilość blogów zapisanych na telefonie.

      Ale już powoli wracam do komentowania na blogach hehe.

      Teraz czekam tylko na następny rozdział... który mam nadzieję że szybko się pojawi bo nie wiem czy mam się bać kontynucji z sytuacji Lucy i burmistrza. czy cieszyć że dostanie po mordzie.

      Pozdrawiam i życzę miłych wakacji i dużo weny

      Usuń
    3. Hahaha! No rozbawiłeś mnie, naprawdę! Wiesz, to R wymyśla takie rzeczy, a w ciemny zaułek ciągnie niewiastę prawdziwy romantyk :D. Co do worka, to nie jest zamknięty temat :D.

      Aha! To teraz wsio jasne! W każdym razie cieszę się, że powróciłeś, bo naprawdę się martwiłam. To samo tyczy się Phantoma, bo też nic nie pisze... Może masz z nim kontakt?

      Co do szybkiego pojawienia się rozdziału, chyba nie wyjdzie... Bo wiesz, ostatnio notki w porywach dodaję co dwa miesiące, dlatego najprędzej ciąg dalszy zamieszczę we wrześniu. Tia... Cała wieczność!

      Serdecznie dziękuję za wenę! Jej nigdy za wiele :D. I wiedz, że już ją zaszufladkowałam :D. Ma za swoje!

      Również pozdrawiam, życzę najlepszych wakacji życia i ściskam mocno!

      Twoja R ♥.

      Usuń
  7. Tożto w tym rozdziale pojawil sie moj ukochany STING! Jeju, jak ja za nim tęskniłam. A on taki biedny, tak teskni za swoją miłością... Też bym chciała zeby ktos tak za mna kiedys potesknil. No ale już. Nie to sie kocha co sie chce, tylko sie kocha co sie ma (a tak serio... Jak sie nie ma co sie pragnie, to sie kradnie co popadnie). Nie mam weny do pisania komentarza, ale za to przysylam ją tobie!
    Lucy24

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Widzę, że nie możesz spać, Moja Droga. To się dobrze składa, chociaż ja to już bym dawno zanurzyła się pod kołderką, ale postanowiłam zbetować rozdział i odpowiedzieć na Wasze komentarze, dlatego lecim.

      Heh :D. Ja wiedziałam, że jak pojawi się Stinguś to będziesz zadowolona :D. Cieszę się, że choć trochę Cię ukontentowałam. Wiedz, że tylko z Twojego powodu na siłę umieszczam go w rozdziałach :D. Muszę jeszcze postarać się o coś o Laxim, ale to może być trudne. Dobra, już nie narzekam! Serdecznie dziękuję za wenę, której nigdy za wiele, pozdrawiam serdecznie i ściskam mocno!

      Całusy!

      Twoja R ♥.

      Ps. Znajdzie się taki ktoś! Tylko musisz mocno w to wierzyć :).

      Usuń
  8. Witaj
    Dziekuje za detykacje. Rozdzial milo się czytalo to tyle pozdrawiam haruka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć Kochanie!

      Dziękuję, że pomimo nieciekawej sytuacji znalazłaś czas na przeczytanie i skomentowanie. Żałuję, że nie mogę Cię przytulić, dlatego mentalnie wysyłam Ci słowa pocieszenia i żywię nadzieję, że z dnia na dzień będziesz mniej myślała o tragedii, która Cię spotkała, a szczęście stanie się Twoim udziałem.

      Ściskam mocno!

      Twoja R ♥.

      Usuń
  9. Rodzial super jak zawsze zresztom a szczegulnie relacje lucy i natsu jak zawsze podobalo mi się to chyba tyle mialam napisac wiecej i co inego ale juz zapomialam. Nie bede pisala przezco bo juz wiesz dobrze mam nadziejebze twoje wakacje byly chociesz lepsze od naszych bo nasze byly do polowy udena a teraz to wszyscy musimy sie pogodzic z te tragedja i pomuc haruca byc tom sama osobom co tawniej i jak zawsze odbiegam od temetematu pozdrawiem weny zdrowai lucyhepp i jeszcze to jak zawsze ♪♪♪♪

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Kochanie!

      Bardzo dziękuję za komentarz! Cieszę się, że rozdział Ci się podobał. I doskonale zdaję sobie sprawę, dlaczego piszesz krótko. Ach, nawet nie wiesz, jak bardzo jest mi przykro! Normalnie aż mi mina rzednie, jak sobie przypomnę to smutne zdarzenie..

      Ściskam mocno!

      Twoja R ♥.

      Usuń
  10. Witaj
    Przeczytalam raz jeszcze cale opowiadanie i bardzo mi sie podoba i nie moge sie doczekac ciegu dalszego tak mnie ciekawi co tam delej wymyslilas i jak zawsze w ciekawym momecie stop.
    Musze poszukac jeszcze jakiegos fejnego bloga do czytania ale co badzie jak znowu uciekne to tego innego swiata. A jeszcze troche i sie na ucze chyba opowiadania na pamiec. Cala ja szalona. Juz nie moge sie doczekac kolejnego rodzialu
    Pozdrawiam weny i zdrowia a ja caly czas chora ale na razie ja gora lucyhepp
    Zabawie sie w kopiuj wklej moze bedzie nutka ♪♪♪♪♪
    Ps udalo sie z tymi nutkami

    OdpowiedzUsuń

Nie wstydź się – skrobnij komentarz!
Będzie lepszy, niż nowy elementarz!
Ja Ciebie zapamiętam
i dedyka Ci dam,
jeśli będziesz pierwszy
pośród wszystkich wierszy!