Hejoszki
Roboszki!
Co
tam u Was? Jak mniemam, przygotowania do świąt idą pełną parą. A może się mylę,
co? U mnie, no cóż, w tym roku reszta rodzinki się postara, gdyż ponieważ R
pracuje przez cały najbliższy tydzień na drugie zmiany, przez co będzie wracała
z pracy około dwudziestej pierwszej i nic nie posprząta, nie upiecze i będzie
jeszcze wiele takich rzeczy, których nie zrobi, a na dodatek Wielką Sobotę też
ma pracującą… Brawo ja! Farciara ja! Szczęście w nieszczęściu, że nie jestem
facetem i nie muszę koniecznie iść święcić jajeczek, dlatego, Panowie, zróbcie
użytek z wolnego i wybierzcie się na Święconkę, by chociaż raz w roku zrobić
przywilej swoim klejnotom :D. Ale teraz żarty na bok. Marzec jest siódmym
miesiącem od rozpoczęcia mojej działalności na Bloggerze. Co prawda ten blog
miał już swoje urodziny, bo założyłam go siódmego lutego, ale sądzę, że
jubileusze będzie obchodził ostatniego sierpnia, gdyż wtedy oficjalnie się z
Wami przywitałam :). Dziękuję Wam za ten czas, za komentarze, za to, że
jesteście i mnie wspieracie. Proszę o więcej, Kochani! Co jeszcze? Ach, tak!
Rozdział dedykuję, standardowo :), Lucy Heartfilii,
która jako pierwsza skomentowała poprzedni. A żeby pozostali Komentatorzy nie
czuli się pominięci, każdemu z Was przesyłam mocnego przytulasa, dziękując, że
jesteście ze mną na dobre i złe ;). Oczywiście proszę o przeczytanie mojej
paplaniny pod notką, gdyż umieściłam tam ważne (?) informacje. I to chyba tyle
na tę chwilę. A teraz radujcie się, Robaszki Moje!
Wtem drzwi otworzyły się z impetem, opuszczając
zawiasy, a we futrynie stanął nie kto inny, jak Natsu, ubrany tylko w bokserki.
— Mam dobry słuch. – Miał niebezpiecznie
niski i cichy głos, który nie zwiastował niczego dobrego, a jego brwi
były zmarszczone. Przyglądał się porywaczowi zimnym wzrokiem, mrużąc powieki. –
Postaw ją – dodał, przecinając ciszę niczym siekiera drewniany klocek. Był
wściekły jak nigdy wcześniej.
Postać, zaskoczona takim obrotem spraw, spełniła polecenie i wypuściła z ramion
bezwładne ciało dziewczyny, które upadło na podłogę z głuchym łoskotem.
Napastnik począł się cofać w stronę okna, ale Smoczy Zabójca z okrzykiem
bojowym ruszył na niego. Rozpędził się, podpalił dłoń i trafił go w twarz, a ten,
zamiast uderzyć w ścianę za sobą, po prostu rozpłynął się w powietrzu. Jego
peleryna opadła na ziemię z cichym szelestem. Zdezorientowany atakujący,
zatrzymał się w miejscu, na które opadł po skończonym skoku, patrzył z
niedowierzaniem na leżącą na ziemi narzutkę i drapał się w tył głowy,
wybałuszając oczy.
— O co tu, kurde, chodzi? – zastanawiał się na
głos, cofając swoją magię.
— Natsu… – gdy usłyszał szept przyjaciółki,
oprzytomniał i podszedł do niej. Uklęknął przy niej i chwycił ją za ramiona,
lekko nią potrząsając. Wściekłość powoli z niego ulatywała, dlatego logiczność
myślenia i strach o prawie uprowadzoną wróciły na swoje miejsce.
— Lucy! Lucy! Obudź się! – powtarzał jak
mantrę.
Jej powieki lekko zadrżały, by po chwili unieść
się i pokazać mu orzechowe tęczówki, których blask nieco przyblakł, zupełnie,
jak pod wpływem środków odurzających, które na pewno zastosował niedoszły
porywacz.
Dziewczyna zamrugała kilkakrotnie, chcąc
poprawić ostrość widzenia, a gdy rozpoznała trzymającego ją w ramionach
chłopaka, uśmiechnęła się blado.
— Wszystko dobrze? – zapytał z troską i
pogładził lewą dłonią jej policzek, prawą podtrzymując ją za plecy.
— Ja… Nie wiem… – szepnęła, przymykając
powieki, a po chwili kiwnęła nieznacznie głową. Gdy zadrżała, w jej oczach,
które na powrót otworzyła, zagościł paniczny strach.
— Hej! Lucy! Co jest? – spytał z troską
Salamander, obejmując ją prawym ramieniem i podnosząc do siadu.
— Kto… Kto to był? – zapytała drżącym głosem,
wskazując na pelerynę, która znajdowała się za plecami przyjaciela.
— Nie wiem – odparł zapytany zgodnie z prawdą i
szybko spojrzał na wspomniany element ubioru. W jego głowie zrodził się pewien
pomysł, którym szybko podzielił się z przyjaciółką. – Myślisz, że to zastępstwo
za tę ośmiornicę i męską syrenę? – Natsu jak zawsze nie zapamiętał nazw mitycznych
stworów, ale to już nikogo nie dziwiło. Bardziej zaskakujące było to, że
potrafił powiązać fakty.
— Chodzi ci o Scyllę i Trytona? – gdy to
mówiła, głos jej drżał, a język plątał się – widać środek usypiający wciąż
działał na jej drobne ciało.
— Tak. Myślę, że spróbowali ponownie – rzekł,
marszcząc gniewnie brwi. Jako że Lucy nie było do śmiechu i nie należała do
wrednych istot, nie dogryzła mu, co na pewno spotkałoby chłopaka ze strony
Exceeda. – I zapewne nie jest to ostatnie podejście – wywnioskował
filozoficznie, marszcząc brwi.
Lucy nie zdziwił zaskakująco nagły przypływ
intelektu przyjaciela. Po prostu trawiła to, co przed chwilą usłyszała i w
duchu musiała mu przyznać rację.
Natsu mocno przytulił jej roztrzęsione ciało do
swojej szerokiej klatki piersiowej i ogrzewał, chcąc przekazać nieco ciepła,
które z niego emanowało. Dziewczyna, do której powoli docierało, co miała
miejsce, poczęła szlochać i wtuliła się w niego. Całe napięcie dnia
dzisiejszego znalazło ujście w spływających po jej policzkach łzach.
— Cśśś… Jestem tutaj, nic ci nie grozi – przemawiał
do niej jak do dziecka, gładząc jej plecy. – Zostanę z tobą na noc – powiedział
cicho. W innych okolicznościach taka propozycja spotkałaby się z krzykiem
dezaprobaty ze strony dziewczyny, ale tym razem spojrzała na niego błagalnie
załzawionymi oczami i szepnęła:
— Naprawdę? – jej głos był pełen nadziei i
obawy jednocześnie.
— Tak. – Uśmiechnął się do niej ciepło. –
Chyba, że nie chcesz – dodał, by zobaczyć jak zareaguje.
— Nie! – wykrzyknęła, zaciskając dłonie w pięści
i przykładając je do jego gorącego torsu. – Zostań – powiedziała nieco ciszej,
czerwieniejąc lekko na twarzy. – Proszę – szepnęła, opuszczając głowę. Była
zawstydzona swoim początkowym wybuchem.
— Dobrze – powiedział, ciesząc się w duchu i
uśmiechając szeroko. Powoli wstał z klęczek i pomógł dziewczynie podnieść się.
Widząc jak drżą jej nogi, podtrzymał ją ramieniem i przemówił rodzicielskim
tonem: – Połóż się, a ja wstawię drzwi na miejsce i zaraz do ciebie dołączę. – Gdy
skinęła głową, powoli zabrał ręce i odwrócił się do niej plecami. Schylił się
po drzwi, leżące na podłodze i spróbował umieścić je we futrynie. Lucy w tym
czasie wykonała jego polecenie, chociaż idąc zataczała się jak po kilku
głębszych, drżąc na ciele, i ułożyła się na prawym boku, tyłem do wejścia.
Chwilę później poczuła jak materac za jej plecami ugina się, a lewa ręka
chłopaka spoczęła w jej talii.
Natsu przytulił się do jej pleców, zanurzając
twarz w jej włosach i okrywając ich kołdrą. Wciągnął w nozdrza zapach jasnych
kosmyków, a czując aromat orzechów, zastanawiał się nad ich nazwą. Nie
potrafiąc nic wymyślić, skupił się tylko na tym, że pachniały słodko i były
przyjemnie miękkie w dotyku. Drugą rękę ugiął w łokciu i włożył sobie pod prawe
ucho.
— Nic się nie martw – szepnął, by ją uspokoić.
– Jestem z tobą. Śpij – dodał.
Jej powieki powoli opadły, a oddech po chwili się
wyrównał. Natsu uśmiechnął się pod nosem, obejmując ją mocniej.
— Nikt cię nie skrzywdzi. Nie pozwolę na to –
rzekł, wiedząc, że go nie słyszy. Przymknął powieki i ucałował tył jej głowy, a
po chwili dołączył do niej, cichutko pochrapując.
Obudziła się wraz z pierwszymi promieniami słońca, które
wpadały przez jasne zasłony, czując przyjemne ciepło na plecach. Przeciągnęła
się, wzdychając, po czym ostrożnie odwróciła na drugi bok i zamarła, napotykając
wpatrzone w nią szmaragdowe tęczówki.
— Dzień dobry – powiedział chłopak i uśmiechnął
się szeroko, a w jego oczach zatańczyły iskierki wesołości.
— Cześć – odpowiedziała, szczerze zdziwiona
tym, że jej kompan nie śpi i odsunęła się nieco, bo niemal stykali się nosami.
– Myślałam, że jeszcze śpisz – dodała i z zaskoczeniem odkryła, że ręka Natsu wciąż
spoczywa na jej biodrze.
— Przyglądałem ci się – rzekł. Musiał przyznać,
że zaraz po przebudzeniu wyglądała słodko, niczym dziecko, czego nigdy
wcześniej nie zauważył: lekko zaróżowione policzki, senne powieki i kuszące,
łososiowe usta, które miała teraz delikatnie rozchylone. Bezwiednie przejechał dłonią
po jej jasnych włosach, które były tak samo miękkie jak w nocy, gdy zanurzał w
nich twarz.
Lucy spąsowiała, zawstydzona i postanowiła przerwać
krępujące milczenie.
— I co ciekawego wypatrzyłeś? – zapytała,
uważnie mu się przyglądając.
— Że czas najwyższy wstać – rzekł i podniósł
się z łóżka, uciekając tym samym od odpowiedzi na jej pytanie.
Gdy magowie, dołączywszy do przyjaciół
siedzących w salonie, opowiedzieli
im o nocnych zdarzeniach, ci nie kryli zaskoczenia.
— A ja się tak o ciebie martwiłem! – wykrzyknął
Happy, unosząc łapki nad łebek. Spojrzał poważnymi oczami na blondynkę i dodał:
– Widać, że powinienem się martwic podwójnie, bo w końcu byłeś skazany na Lucy
– po czym zakrył sobie pyszczek łapkami i zachichotał.
— Happy, to nie czas na żarty – Carla, swoim oschłym
tonem, postanowiła doprowadzić go do porządku.
— Carluś, wybacz! – przeprosił ze łzami w
oczach, klękając przed Exceedką, która popatrzyła na niego z politowaniem i,
skrzyżowawszy łapki na piersi, poczęła słuchać, co mówią Natsu i Lucy.
— Żartujecie, prawda? – zapytała Tytania, chcąc
się upewnić.
— Juvia sądziła, że Lucy–sama śni się coś
złego, dlatego nie zareagowała – zabrała głos Wodna Kobieta, mająca pokój obok
blondynki, żeby pilnować czy „Rywalka w
miłości” nie będzie chciała nocą, niepostrzeżenie prześlizgnąć się na męską
część apartamentu, do pokoju Gray–samy.
— Lucy nigdy nie krzyczy przez sen – odrzekł
Natsu poważnie, krzyżując ramiona na piersi.
— A skąd wiesz, płomyczku? – zapytał Gray z
szerokim uśmiechem, który stał nieopodal drzwi pod ścianą, opierając się o nią plecami.
— Nieraz zdarzyło mi się z nią spać, lodówko.
Stąd – powiedział jak gdyby nigdy nic.
— Lucy, Natsu, czy my o czymś nie wiemy? – zapytała
Tytania, której policzki przyoblekły się w krwiste rumieńce, a tęczówki – w
złote gwiazdy. Widać jej zmartwienie zmieniło się miejscem z żywym
zainteresowaniem.
— Nie, Erza! To nie tak! – chciała zaprzeczyć
Lucy, której twarz przypominała kolorem dojrzały pomidor, machając zawzięcie dłońmi
w geście zaprzeczenia. – On ma w zwyczaju włamywać się do mojego mieszkania. To
dlatego czasami znajduję go w łóżku – dodała szeptem, zdając sobie sprawę z
tego, jak beznadziejnie brzmi to tłumaczenie.
— Natsu–sama i Lucy–sama zaszli tak daleko w
swoich relacjach, podczas gdy Gray–sama i Juvia… – szeptała tmyczasem pod nosem
Wodna Kobieta, aby po chwili zalać się łzami i pozwolić otoczyć złowrogiej
aurze.
— Juvia–san? Coś się stało? – zatroskała się
Wendy, spoglądając w jej kierunku. Ale wspomniana magini już siedziała w kącie,
tyłem do reszty zespołu i pochlipywała cichutko, mamrocząc pod nosem.
— Dobrze, Natsu, porozmawiamy o tym później –
rzekła ni stąd, ni zowąd Scarlet, podnosząc się z krzesła, na którym siedziała.
— Ale o czym? – zapytał totalnie zaskoczony jej
słowami, unosząc wysoko brwi i rozkładając ręce na boki.
— O twoim związku z Lucy – odparła poważnie, uśmiechając
się krzywo.
— Co? I ty, Brutusie, przeciwko mnie? –
zapytała przerażonym głosem Heartfilia, totalnie załamana.
— Lucy. – Tytania podeszła do siedzącej na
jednym z krzeseł dziewczyny i położyła jej dłonie na ramionach. – Jestem
kobietą i wiem co nieco o tym sprawach – rzekła, mrugając jednym okiem do
blondynki i uśmiechając się, jak podczas zajadania się ciastem
truskawkowym.
— Ale Erzo! – próbowała zaprotestować, wstając
z siedzenia, co było niełatwym zadaniem, zważywszy na fizyczną siłę Scarlet.
— Cisza! – Demon, warcząc, powrócił. – Teraz
idziecie do pokojów i za kwadrans spotykamy się ponownie w salonie – dodała,
kładąc dłonie na biodrach. – Musimy w końcu wyruszyć na misję i pokonać te
kreatury. – Uniosła zaciśniętą pięść, demonstrując, co zrobi z przeciwnikami. –
Sprawą włamywacza zajmiemy się po powrocie – rzekła, patrząc na Lucy.
— Aye, Sir! – jednogłośnie krzyknęli magowie.
Entuzjazm blondynki był najmniejszy, bo oto dosłownie chwilę temu dowiedziała
się, że ma chłopaka. A jest nim jej najlepszy przyjaciel, Natsu. „Głupota, ot co!” – pomyślała. Nie żeby
nie chciała mieć drugiej połówki, ale czy Natsu, właśnie ten Natsu, ma nią być?
Intrygujące, ale stanowczo nie!
Wstała powoli z krzesła i ruszyła na żeńską
część apartamentu, powłócząc nogami i wpatrując się w podłogę.
Po wyznaczonym przez Tytanię czasie, wszyscy
byli gotowi do drogi.
— Idziemy uprzedzić Burmistrza – powiedziała
stanowczo Scarlet i ruszyła do drzwi.
— Czy to konieczne? – zapytała ze strachem
czającym się w oczach Magini Gwiezdnej Energii i zrobiła krok w tył.
— Musi wiedzieć, że wyruszamy. Inaczej pomyśli,
że zrezygnowaliśmy, a nie możemy pozwolić, by Fairy Tail na tym
ucierpiało.
— Masz rację! Chodźmy! – zakrzyknął Natsu,
który jak zawsze miał w sobie niespożyte pokłady energii.
Lucy opuściła głowę tak, że grzywka zasłoniła
jej oczy, i powlokła się za resztą przyjaciół, pokrywając tyły „pielgrzymki”.
Zagryzła dolną wargę, martwiąc się tym, co siedziało w jej głowie i myśląc o
strachu, czającym się w sercu.
— Lucy–san, wszystko dobrze? – spytała
troskliwie Smocza Zabójczyni, obdarzając ją uważnym spojrzeniem.
— Tak, Wendy. – Przywdziała na usta sztuczny
uśmiech, by potwierdzić swoje słowa. Dziewczynka odwzajemniła gest i raźnym
krokiem szła przed dziewczyną.
Gdy dotarli do miejsca przeznaczenia, Erza
zapukała do drzwi pomieszczenia, w którym zostali poprzedniego dnia przyjęci
przez gospodarza. Usłyszawszy „proszę”, nacisnęła klamkę, pchnęła drzwi i jako
pierwsza przekroczyła próg. Pozostali weszli za nią. Na końcu do salonu zawitała
Lucy, trzymająca głowę opuszczoną. Nie chciała patrzeć na mężczyznę siedzącego
przy stole z gazetą w jednej i filiżanką kawy w drugiej dłoni.
— Dzień dobry państwu – wzdrygnęła się na
dźwięk jego głosu.
— Dzień dobry, panie Burmistrzu – głos zabrała
Erza, występując przed szereg. – Chcieliśmy pana poinformować, że wyruszamy
wykonać zadanie.
— Wspaniale, ale bez śniadania was nie puszczę
– stanowczo stwierdził pan Shiro. – Siadajcie – dodał i gestem wskazał stół,
przy którym posilali się poprzedniego dnia.
— Ale… – zaczęła Tytania, wahając się, czy posłuchać.
— Nalegam – dodał Burmistrz, patrząc uważnie na
drużynę.
Lucy przełknęła głośno ślinę, widząc jego
spojrzenie. Chciała jak najprędzej opuścić ten pokój, ale jej szanse zmalały w
tej chwili do zera.
— Dobrze – rzekła ugodowa Erza, nie chcąc
podważać autorytetu władzy miasta. – Chodźcie – dodała i pierwsza ruszyła w
stronę stołu, zajmując to samo miejsce, co wczoraj.
Natsu i Happy byli uradowani możliwością
najedzenia się, czemu dali głośny wyraz. Oczywiście Erza nie omieszkała siłą
wyperswadować im tej radości, wzbudzając powszechny śmiech, a chwilę później wszyscy
usiedli. Lucy trafiło się miejsce obok pana Shiro, który siedział we fotelu po
jej lewej stronie. Ona, wraz z Natsu, siedzącym po jej prawej stronie, i
Happy’m na kolanach, zajęła jedną z dwóch kanap. Zawstydzona, opuściła głowę, a
mimo to czuła, że pan Kuroh przewierca ją spojrzeniem.
Burmistrz wstał i pociągnął za sznurek wiszący
przy drzwiach. Następnie wrócił na miejsce. Po chwili w wejściu pojawił się pan
Gombo, kłaniając się nisko.
— Wzywał mnie pan? – zapytał portier, prostując
się i uważnie patrząc na wszystkich obecnych w salonie.
— Tak – rzekł pan Kuroh. – Przyrządź śniadanie
dla naszych gości i przynieś je tutaj.
— Tak jest.
— Przygotuj im też coś na drogę – dodał i
przyłożył filiżankę do ust, pociągając z niej solidny łyk.
— Oczywiście. – Portier ukłonił się i wyszedł,
zamykając drzwi z cichym klapnięciem.
— Jak państwo spędzili noc? – zapytał
Burmistrz, złożywszy gazetę, która wylądowała na półeczce pod stołem. – Mam
nadzieję, że wypoczęliście. – Złączył palce dłoni i oparł na nich brodę.
Ogarnął wzrokiem wszystkich magów, kończąc na Lucy i zatrzymując na niej
spojrzenie, aż dziewczyna, czując jego wzrok na sobie, uniosła głowę, wstrzymując
oddech. Ich oczy się spotkały, a wtedy blondynka skręciła szyję w prawo.
— Dziękujemy, dobrze spaliśmy – odpowiedziała
na jego pytanie Tytania, zwracając tym samym uwagę pana Shiro na siebie.
Lucy wypuściła wstrzymywane w płucach powietrze
i zagryzła zęby, zaciskając dłonie w pięści. „Nie mogę się tak zachowywać” – upomniała samą siebie w myślach,
przymykając powieki. „Przecież zaczną coś
podejrzewać!”
— Cieszę się – rzekł Kuroh i spojrzał na
siedzącą naprzeciw niego Erzę. Mierzyli się uważnymi spojrzenia do czasu, aż drzwi
otworzyły się i pojawił się w nich pan Gombo, prowadząc przed sobą wózek
wypełniony jedzeniem. Zatrzymał go przy sofie, na której siedzieli Natsu, Lucy
i Happy, a odzianymi w białe rękawiczki dłońmi, sięgnął po talerze.
— Pomogę panu. – Blondynka postanowiła zrobić
coś, by opanować nieco nerwy i poczęła układać na stole półmiski i nakrycia.
Gdy stawiała przed panem Shiro talerz, ten uniósł dłoń i przypadkiem dotknął
jej dłoni, na co wzdrygnęła się i cofnęła rękę. Sięgnęła po kolejny
półmisek i ustawiła go na stole, udając, że nic się nie wydarzyło.
„Co się
dzieję?” – myślała Tytania, krzyżując ramiona na piersi i marszcząc brwi. „Ten cały Burmistrz dziwnie patrzy na Lucy.
Jakby chciał ją… zjeść. Dokładnie! Patrzy na nią jak na smakowity kąsek. Muszę
z nią pogadać”. Erza, zaniepokojona własnymi myślami, solennie obiecała
sobie, że znajdzie chwilę wolnego, by dowiedzieć się prawdy o rozmowie, którą
przyjaciółka odbyła z panem Shiro.
Natsu uchwycił spojrzeniem szybki ruch ręki
Lucy, a dzięki doskonałemu wzrokowi, widział wszystko bardzo dokładnie.
Zmarszczył brwi, przyglądając się zajściu sprzed chwili. Coś mu nie pasowało, ale totalnie nie wiedział co. Uznawszy, że
ma omamy, co w jego przypadku było wielce prawdopodobne, począł przyglądać się
potrawom, które stawiała na stole przyjaciółka.
Jednakże widać było, że Heartfilia jest
wyraźnie speszona w obecności starszego mężczyzny. Happy, zajęty rozmową z Carlą,
nie zauważył niczego. Grayowi skutecznie uniemożliwiła zaobserwowanie zdarzenia
Juvia, która usiłowała go nakarmić. Siedząca obok Fullbustera Wendy,
poczerwieniała na twarzy, zawstydzona zachowaniem Wodnej Kobiety i poczęła
wpatrywać się w czubki swoich butów. Tylko Erza i Natsu, co prawda on
tylko przez chwilę, zwrócili uwagę na dziwne zachowanie przyjaciółki.
Gdy Lucy zajęła miejsce obok Dragneela, zacisnęła
dłonie w pięści i położyła je na kolanach, a spojrzenie utkwiła w podłodze.
Drgnęła, gdy poczuła czyjąś dłoń na przedramieniu, a później spojrzała w prawo
i napotkała zatroskane spojrzenie oliwkowych oczu, w których igrały wesołe
iskierki.
— Lucy, jedź! To jest pyszne! – wykrzyknął z
pełnymi ustami, klepiąc ją po ramieniu. Kiwnęła nieznacznie głową
i uśmiechnęła się blado, czując ciepło rozlewające się po całym ciele. Jak
zawsze optymizm Natsu rozpędzał chmury, które zasłaniały jej pole widzenia,
dlatego chwyciła w prawą dłoń widelec i postanowiła wzmocnić się posiłkiem
przed walką, która, tego była pewna, zapowiadała się na ciężką.
Tymczasem Erza uważnie obserwowała pana Shiro,
którego twarz w momencie stężała, a wzrok stał się twardy, gdy Natsu
dotknął Lucy. Wyraźnie, pomimo dzielącej ich odległości, usłyszała jak zgrzyta
zębami, dlatego przez cały czas trwania posiłku przyglądała mu się z wielką
uwagą.
„Co
ten gówniarz robi!? Czemu jej dotyka?! Tylko ja mam do tego prawo!” Pan Shiro już myślał o Lucy jak o swojej własności,
bo nie wyobrażał sobie, że odmówi mu, skoro otrzymała tak hojną, jego zdaniem,
propozycję. Wszystko, co posiadał, traktował jak swoją własność, włącznie z
ludźmi. Przyzwyczaił się do tego, że dostaje to, czego chce. Urocza panienka
Heartfilia stałaby się jego kolejną inwestycją, piękną ozdobą do jego wytwornej
i szanowanej osoby – panią Burmistrzową. W swoim chorym umyśle wyobrażał sobie
ich wspólne życie po ślubie i tej imaginacji kurczowo się uczepił. Musiał
przyznać sam przed sobą, że pożądał tej dziewczyny. Nie jako córki, ale
kochanki. Chciał jej na własność, jak całej reszty majątku jej ojca, w której posiadaniu był. Trzymałby
dziewczynę w domu z dala od wszystkiego i wszystkich, nie pozwalałby na spotkania
z przyjaciółmi, czy przyjęcia, o których wspominał dzień wcześniej. Zrobił
to tylko po to, żeby ją przekupić. Mowy nie ma, że pozwoli jej na zapraszanie
tej hałastry do swojej posiadłości! Zbyt wielu młodych mężczyzn, jej obecnych
przyjaciół, kręciłoby się obok jego własności, a tego nie chciał. Spojrzał
przed siebie i skrzyżował wzrok z Erzą, która przeszywała go spojrzeniem oka
wolnego od grzywki. Miał wrażenie, że czyta mu w głowie i zna myśli, które za
chwilę zdradzi wszystkim siedzącym wokół stołu. By zachować pozory, przybrał
swobodną postawę i uśmiechnął się do niej, delikatnie unosząc kąciki ust. No,
jeszcze tego brakowało, żeby Tytania zaczęła go pilnować. Gdyby wiedział, który
pokój wybrała blondynka, odwiedziłby ją, a wtedy nie miałaby wyjścia i musiałaby się
zgodzić na ożenek. Gdyby tyle osób z nią nie przyjechało, miałby szansę na
takie zagranie. A teraz co? Wyruszają wykonać misję, a jemu zostaje tylko
czekać na ich powrót i twierdzącą odpowiedź Lucy.
— O rany! Jak się najadłem! – wykrzyknął Natsu
i rozłożył się na kanapie z uśmiechem zadowolenia na twarzy, dotykając dłońmi
napęczniałego od spożytego śniadania brzucha.
— Dziękujemy, panie Shiro – rzekła Erza,
ocierając usta serwetką. – Pozwoli pan, że wyruszymy – dodała, podnosząc się z
krzesła.
— Naturalnie – odpowiedział swobodnie. – Proszę,
nie – dodał, gdy Tytania i Lucy zaczęły zbierać talerze. Nie żeby miał coś przeciwko
kolejnemu przypadkowemu dotknięciu dłoni tej drugiej, ale czekało zadanie. –
Powinniście już wyruszyć – rzekł, wstając z fotela i powolnym krokiem ruszając
w stronę okna. – Podejdźcie tutaj na chwilę – rzekł, zatrzymując się i spoglądając
na nich ponad ramieniem.
Zrobili jak kazał. Stanęli naprzeciw wielkiego
okna, za którym rozciągał się widok na malownicze domki, tworzące architekturę
Ramve. Dalej widoczne były rozłożyste korony drzew oraz ośnieżone szczyty gór i
strumyk, który miał w nich swój początek. Burmistrz odsunął uprzednio zasłony i
stanął za Lucy, która, wyczuwając jego obecność, odruchowo chwyciła nadgarstek
Natsu, stojącego na prawo. Ten spojrzał na nią zdziwiony i zauważył, że
usiłuje przesunąć się tak, by mieć więcej przestrzeni za plecami. Niewiele
myśląc, pociągnął ją w swoją stronę, by po chwili stać na jej
miejscu, tuż przed nosem pana Shiro. Ona zajęła jego wcześniejszy skrawek
podłogi, po czym spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się z wdzięcznością, na co ten wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Kuroh zazgrzytał zębami, ale nie przemieścił się. Jakby to
wyglądało? Musiał zachować pozory przynajmniej do czasu ich powrotu.
— Tam – wskazał palcem na widok rozciągający
się przed ich oczami – leży las, w którym znajdziecie cel swojej misji. Stwory
są już na tyle bezczelne, że zdarza im się atakować granice miasta. Nadleśne
wioski już im nie wystarczają.
— A co robią ludzie, by ustrzec się przed nimi?
– padło pytanie ze strony Carli.
— Uciekają, albo przeganiają je.
— W jaki sposób, Shiro–san? – zapytała Wendy,
spoglądając mu w twarz.
— No cóż – zaczął i podrapał się w zamyśleniu
po brodzie – to nie owady, dlatego we wszelaki. Ogień, hałas, kolumbryny i
katapulty. Chwytają się wszystkiego, ale nawet te metody, wcześniej świetnie działające,
aktualnie zawodzą. Potwory przyzwyczaiły się i już się ich nie boją.
Obecnie nic na nie działa, dlatego bardzo zależy mi na ich zlikwidowaniu. –
Przeniósł spojrzenie z okna na magów, którzy odwrócili się do niego twarzami. –
Ufam, że magowie najsilniejszej Gildii Fiore, poradzą sobie z tym problemem w
mgnieniu oka. – Skończywszy swój wywód, spojrzał na grupę Wróżek.
— Naturalnie. Proszę się o to nie martwić –
zapewniła Scarlet.
— Ale się napaliłem! – zakrzyknął Natsu,
podpalając prawą dłoń. – Skopię im dupska aż miło!
Pan Shiro uśmiechnął się, usłyszawszy słowa
Dragneela. Już wiedział, że tego chłopaka nie dało się nie lubić, nawet jeśli
jest tak blisko z jego Lucy.
— Głupek! – prychnął Gray, a Erza delikatnie,
według siebie samej, uderzyła napaleńca w ramię, na co ten aż się skrzywił.
— Proszę się nie martwić, panie Shiro –
powiedziała Tytania. – Zajmiemy się problemem, nie zawiedziemy pana i
mieszkańców Ramve. A teraz przeprosimy – dodała i zrobiła krok w stronę drzwi.
— Oczywiście – rzekł ugodowo, odsunął się nieco
i przepuścił magów, stojąc z rękami skrzyżowanymi za plecami.
Wszyscy ruszyli do drzwi. Tym razem to Natsu
zamykał „pielgrzymkę”, wpuściwszy Lucy przed siebie. Dziewczyna odetchnęła
głęboko i ruszyła szybkim krokiem w stronę wyjścia. Chłopak nie miał pojęcia,
jaką odczuła ulgę, ale to nawet lepiej. Tymczasem pan Shiro mógł tylko stać i
bezradnie obserwować zażyłość dwójki magów, zaciskając dłonie w pięści
i zgrzytając zębami. Gdy drzwi zamknęły się za wychodzącymi, ruszył do
swojego gabinetu i rzucił się w wir pracy urzędniczej, by nie myśleć o tym, co
tak bardzo mu przeszkadzało.
Drużyna została odprowadzona przez pana Gombo do
drzwi wyjściowych, przy których portier wręczył im trzy plecaki, po brzegi
napakowane jedzeniem, kocami i innymi niezbędnymi na spędzenie nocy w
lesie rzeczami. Jeden z bagaży zabrał Natsu, drugi Gray, a trzeci Panna, która
nie wiadomo kiedy się zjawiła.
— Virgo? – zagadnęła zaskoczona Heartfilia,
zatrzymując się przed progiem.
— Witaj, Księżniczko! Czy to czas na karę? –
Szczere niebieskie oczy intensywnie patrzyły na blondynkę, oczekując
potwierdzenia.
— Juvia jest ciekawa, czemu Virgo–sama stale
marzy o karze? – zapytała Wodna Kobieta, czuwająca u boku Graya.
Panna spojrzała na nią zdziwiona i zamrugała
kilkakrotnie powiekami.
— Domeną i obowiązkiem pana jest karanie
nieposłusznego podwładnego – odpowiedziała poważnie. – Hime, ukarzesz mnie? –
zwróciła się do właścicielki klucza, przyglądając się jej z nadzieją w oczach.
— Vigro, nie mam powodu – stęknęła Lucy,
załamując ręce, bo masochistyczne zapędy Ducha były wyjątkowo ekscentryczne, a
z czasem totalnie niepoważne. – Zresztą, chodźmy już. Czas najwyższy rozprawić
się z bestiami!
— Ale się napaliłem! – zakrzyknął Smoczy
Zabójca, wyrzucając ramiona w górę.
— Przestań, płomyczku – studził jego zapędy
Gray, mrużąc powieki, oślepiony płomieniem Salamandra.
— Bo co, striptizerze? – warknął upomniany i
zrobił krok w stronę bruneta. – Chcesz się bić? – dodał.
— Z tobą zawsze! – odrzekł Mag Lodu i przyjął
odpowiednią postawę. Już w ruch miały pójść pięści, gdy nagle obydwaj zaliczyli
epicką glebę. Gdy skinęli głowami, uśmiechnęła się z zadowoleniem.
— Gray–sama! – zaniepokojona Juvia podbiegła do
chłopaka i pomogła mu wstać.
— Dzięki – gdy usłyszała słowa Maga Lodu,
zarumieniła się.
— Juvia jest szczęśliwa! – krzyknęła i kurczowo
przywarła do ramienia chłopaka, który w momencie pożałował swoich słów.
— Nie lep się do mnie, kobieto! – Usiłował
odczepić dziewczynę, która przyssała się do niego jak przysłowiowa pijawka, ale
na nic zdały się starania – ramiona Lockser były jak imadło.
— Ale Juvia lubi! – rzekła głosem, w którym
słychać było bezbrzeżne szczęście.
Całemu wydarzeniu towarzyszył radosny śmiech
reszty towarzyszy, gdyż scena wyglądała niezmiernie pociesznie, jak to zawsze miało
miejsce w wykonaniu tej przyszłej niedoszłej pary.
— Wszystko w porządku, Natsu? – zatroskana Lucy
kucnęła przy wciąż leżącym na podłodze chłopaku. Widać, musiał nieźle oberwać,
a znając niesłabnącą siłę Erzy, wiedziała, że Scarlet potrafi być brutalna.
— Mhm – mruknął, dotykając bolącego miejsca,
trudnego do zlokalizowania. – Ale chyba nabawiłem się nowego guza. – Spojrzał
jej w oczy szelmowsko się uśmiechając, na co spąsowiała i odwróciła wzrok, gdy
przypomniała sobie jak wyglądało opatrywanie jego zadrapań ostatnim razem.
To było takie zawstydzające! Naprawdę!
— Chodź, Lucy – rzekł, a wtedy na niego
spojrzała i spostrzegła, że już podniósł się z ziemi i wyciągał w jej stronę
pomocną dłoń. Przyjęła ją z wdzięcznością i wstała z kucek. – Dobra! Ruszajmy!
– zakrzyknął chłopak, którego do działania napędzała przyszła jatka z udziałem
potworów.
— Gray–san? – zagadnęła Wendy, uciekając
spojrzeniem w bok i pąsowiejąc na twarzy.
— Tak?
— Twoje ubrania, gołodupcu! – powiedział Natsu,
śmiejąc się głośno.
— O rany! – przeraził się brunet, spoglądając
na swoje nagie ciało. –Kiedy? Jak? – pytał sam siebie, chociaż nikt z obecnych
nie umiał odpowiedzieć.
— Nie wiem – rzekł Salamander wciąż się śmiejąc
i obejmując ramionami brzuch. Po chwili ocierał łzy, zbierające się w kącikach
oczu.
— Matko – rzekła Erza i przytknęła dłoń do
czoła. Jak zawsze w ich drużynie wiele się działo, a striptize Graya były na
porządku dziennym. Trzeba się było do tego przyzwyczaić i przyjąć tę anomalię
z humorem. – Po prostu je znajdź i ubierz. Byle szybko, bo pójdziemy bez ciebie
– zastrzegła Scarlet.
— Haha! Więcej potworów dla mnie, sopelku! –
wykrzyknął uradowany Natsu. Na szczęście Grayowi udało się znaleźć zagubioną
garderobę, tylko dzięki pomocy Panny, i w ekspresowym tempie ubrać się. Puścił
mimo uszu uwagę Natsu, bo wiedział, że będzie okazja do odwetu.
— Za mną! – zakrzyknęła Erza, przechodząc przez
próg i zbiegając po schodach.
— Aye, Sir! – odpowiedzieli chórem magowie i
ruszyli za nią w milczeniu.
Grupa Wróżek szła ulicą między malowniczymi
domami, kierując się w stronę oddalonego o kilka kilometrów lasu. Erza, z Carlą
i Wendy po bokach, rozpoczynała pochód, a zaraz za nimi stąpali Gray i Juvia,
która, o dziwo, nie paplała jak zawsze, wychwalając wszystkie jego, w
większości nieistniejące, zalety. Tyły kryli Natsu i Lucy oraz Virgo, która, jak
sama stwierdziła, robiła za przyzwoitkę. Ci ostatni nieco odłączyli się od
grupy, gdyż blondynka przebywała duchem gdzie indziej i ledwo powłóczyła nogami,
spoglądając w podłoże.
— Lucy? – Spojrzała na chłopaka, na którego
twarzy rysowało się zmartwienie. – Co się dzieje? – zapytał bez ogródek, jak
miał w zwyczaju. Marszczył przy tym brwi, czekając na jej słowa.
— Nic – padła lakoniczna odpowiedź, której się
nie spodziewał. – Wszystko dobrze – dodała, gdy jego prawa brew powędrowała w
górę.
— Słuchaj, może i jestem skończonym kretynem,
ale czasami nawet ja coś widzę – powiedział, uważnie dobierając słowa. – I
zauważyłem, że coś cię martwi. Możesz mi powiedzieć? – zapytał prosząco, łagodnym
tonem. – W końcu jesteśmy przyjaciółmi – dodał, by wjechać jej na ambicję, po
czym wyszczerzył się i skrzyżował ręce za głową, kładąc splecione placami
dłonie na karku.
Minęli właśnie ostatnie zabudowania i zaczęli
zbliżać się do lasu. Gdzieniegdzie trawa oddzielająca granice miasta od gaju,
była wypalona, a teren znaczyły liczne doły, wyglądające jak wyżarte przez
kwas. W oddali dało się zauważyć powalone, na wpół zwęglone konary drzew, które
wyglądały niczym zastygłe w bezruchu stworzenia, o nienazwanym gatunku.
— Natsu, ja… – zaczęła Lucy, zbierając się na
szczerość, ale niedane jej było skończyć. Usłyszała głośne „uważaj!” i chwilę
później leżała na twardej ziemi, trzy metry od swojej pierwotnej pozycji. Natsu
dociskał ją swoim ciałem do podłoża i patrzył w miejsce, w którym chwilę
wcześniej stali. Zionęła tam wielka dziura, wyglądająca jak krater powstały po
uderzeniu meteorytu. Unosiły się z niej śmierdzące zgniły jajami strużki dumy.
— Ufff! O mały włos! – powiedział Natsu i
podniósł się szybko, uwalniając dziewczynę od swojego ciężaru, gotów do walki.
Ona, cała czerwona na twarzy, leżała jeszcze chwilę, niezdolna do
jakiegokolwiek ruchu.
— Lucy–san, coś się stało? – zapytała Smocza
Zabójczyni, podbiegając do niej i kucając obok. – Pomijając oczywiście atak
potwora – dodała, wyczuwając nietakt w swoim pytaniu.
— N… Nie, Wendy – odpowiedziała blondynka, otrząsnąwszy
się z szoku. Powoli uniosła się do siadu i wstała z podłoża. Spostrzegła, że
reszta drużyny gotowa była do walki.
— Wyłaź, zasrańcu! – krzyknął Natsu,
niecierpliwiąc się. Podpalił pięści i czekał aż jego wołanie przyniesie
skutek. Mimo tragizmu sytuacji, Lucy uśmiechnęła się pod nosem, a po chwili chwyciła w dłoń
swoje klucze i czekała. Tytania podmieniła swoją codzienną zbroję na Adamantową
i uważnie lustrowała okolicę okiem wolnym od grzywki. Natomiast Gray stworzył
lodowe działo, a Juvia czekała w gotowości, dotykając swoimi plecami pleców
Maga Lodu. Wendy stanęła obok Tytanii, a Carla i Happy krążyli nad szóstką
przyjaciół, usiłując dojrzeć zagrożenie na tyle wcześnie, by ostrzec magów.
Natsu przymknął powieki, wytężył zmysły i począł poruszać nozdrzami, usiłując
wywąchać potwory. Zapowiadała się ciężka walka, ale akurat to martwiło go
najmniej.
No i mamy szósteczkę! Nie wierzę! Już tyle
czasu jesteśmy razem! Bardzo Wam dziękuję za obecność, komentarze i każde
wejście :). Owszem, Wasze słowa pisane są lepsze niż zmieniająca się cyferka w
statystyce, ale czasami warto o niej wspomnieć :D. Powtarzam się, wiem.
Ale to ta euforia :D. Wybaczcie, że tyle czasu zajęło mi betowanie, ale chyba
najważniejsze, że jest rozdział, co nie? I znowu zrobiłam z pana Shiro starego zboczeńca... Ech... Tak wyszło! Proszę, wytknijcie mi wszystkie błędy, jakie rzucą Wam się w oczęta, gdyż na bank jakiś babol jest. Widzę, że ochoczo bierzecie udział w sondzie,
która niedługo dobiegnie końca. Nie sądziłam, że liczba głosujących przekroczy
setkę. Dziękuję! Z tego wnioskuję, że coraz bliżej do rozwiązania zagadki! R
musi wiedzieć, jak nazywać Nowalijkę, która za jakiś czas zawita na blogu,
dlatego bardzo Wam dziękuję za głosy :). A zdradzę coś w sekrecie –
totalnie nie wiem, co pisać w kolejnym rozdziale! Nie chcę znowu powtarzać
schematu, który – na pewno – za jakiś czas zrobi się nudny. A na powiew rutyny
nie mogę sobie pozwolić! Wiem, wiem, teraz jest mało ciekawie, ale poczekajcie
jak się pokaże nasza pani XYZ! Wprowadzi takie zamieszanie, że nie macie
pojęcia :D. Ja sama zachwycam się jej postacią i przyznam szczerze, że bardzo
ją lubię :). Mam nadzieję, że Wy też obdarzycie ją podobnymi uczucia, albo
zwyczajnie dacie jej szansę ;). Muszę przemyśleć dokładnie ciąg dalszy, gdyż
mam tyle tekstu, który chcę wykorzystać, że aż żal byłoby cokolwiek opuścić.
Ale to wszystko wymaga czasu. Wybaczcie, jak zawsze przynudzam, ale zwyczajnie
muszę się wygadać :D. W każdym razie czekam na Wasze opinie. A tak z innej
beczki, chciałam sobie założyć konto na Asku, jednakże „mój” nick jest zajęty…
Przyznawać się, ale w tej chwili, kto? Kolejna sprawa, wiele osób wie o
zmianach, które zajdą w najbliższym czasie na „Nieco innej historii”, co jest spowodowane tym, iż wreszcie udało
mi się znaleźć pracę, i to w wyuczonym zawodzie, co poczytuję sobie za sukces
:). A zmiany polegają na tym, że rozdziały będą się ukazywać co dwa miesiące,
czyli kolejnego należy się spodziewać dopiero, a może już?, w maju. Ponadto
niedługo ruszę z czymś nowym, o czym dam znać zarówno tutaj, jak i na moim
fanpejdżu, do którego polubienia zachęcam :). Z ogłoszeń parafialnych to chyba
wsio, ale mam jeszcze prośbę. Jeśli chcecie o coś zapytać, zapraszam do
kontaktu na Hangoucie, Czacie, no i Fejsiku (z tej możliwości skorzystało już
kilka osób :). Jest mi niezmiernie miło czytać Wasze wiadomości i na nie
odpowiadać, dlatego nie krępujcie się. No i to chyba koniec mojego ględzenia.
Zostawię coś na inny dzień. A teraz ściskam Was i całuję!
Do następnego!
Wasza R.
Post do znalezienia w zakładce Archiwum
O jaka miła niespodzianka na dobry początek dnia . przeczytana i podobało się i jestem ciekawa co dalej i co lucy chciała powiedziec natsu. To tyle jeżeli chodzi o epizot. A co do przgotowań to dobiero bade wielka sobate bo tylko w tym roku pieke makowca i sernik a tak to mam zgłowy bo jade do rodzinki to tyle pozdrawiam lucyhepp.
OdpowiedzUsuńO, Lucy! Moja Kochana! Jak miło, że jesteś! Serdecznie dziękuję :***. Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się podobał, a co do ciągu dalszego, za jakieś dwa miesiące planuję jego dodanie, ale najpierw trzeba coś naskrobać :D. A jeśli idzie o przygotowania, masz to jak w banku, że wpadnę skosztować serniczka :D. Ja w tym roku raczej niewiele zrobię, ale jakoś specjalnie mi to nie przeszkadza ;). Teraz inni się wysilą :D.
UsuńŚciskam mocno i dziękuję za komentarz!
Twoja R ♥.
A ja zawsze druga i mi to nie przeszkadze . to chyba bade musiała wiecej go upic sernika ale to akurat lubie tak jak czytanie ide juz spac bo rano do pracy pozdrawiam i przysłam troche weny i zdrowia
UsuńCieszę się, Kochana ;*. Takie podejście do sprawy jest spoko :). Hahaha! Oj tak! Poproszę! A wysyłasz pocztą? Bo wiesz, ja chętnie :D. Dobrej nocki! I dziękuję za wszystko! Tobie też wszystkiego najlepszego! :*
UsuńDoczekałam się w końcu. Jż myślałam, że się na śmierć dzisiaj zanudzę, ale na szczęście wstawiłaś rozdział, uff...
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału bardzo mi się podobał i mam głęboką nadzieję, że następny pojawi się szybko:D.
Życzę duuużo wen:D
GuSai <3
O rajciu, rajciu, rajciu! Nowa Komentatorka! Witaj serdecznie, Moja Droga! Bardzo Ci dziękuję za przemiły komentarz i wiedz, że niezwykle się cieszę, iż byłam Twoim lekarstwem na nudę ;). Co do kolejnego epizodu, no cóż, sądzę, że dopiero za jakieś dwa miesiące uda mi się go wstawić, jednakże postaram się w międzyczasie dodać dalszy ciąg DZP, chociaż mam tak niewiele napisane, że wolę nic nie obiecywać na pewno. I wielkie dzięki za wenę - jej nigdy dość ;D.
UsuńŚciskam mocno!
Twoja R ♥.
Rozdzial mi sie podobal i to bardzo czekam na cieg dalszy pozdrawiamy tym razem haruka i duszek razem .
OdpowiedzUsuńPs jak zawsze haotycznie i . Duszek jeszcze dopisyje ze vhyba jest troche jak nastu i to tyle tym raz odnas masz jeden kom a nie dwa jeszcze raz pozdrawiam i weny tobie przyslam i dobrej energi ktorej mam duzo dobry duszek
Kochani Moi! Bardzo Wam dziękuję za komentarz! Cieszy mnie, że epizod Wam się podobał, a chaos w Waszym wykonaniu, to dobra rzecz :D. A jeśli Duszek jest jak Natsu, to Haruko, Kochana, trzymaj go blisko siebie :D. Serdecznie dziękuję za pozdrowienia, które wędrują także w Waszą stronę, wenę, bo ta na pewno się przyda oraz energię, bo w nadchodzącym tygodniu będę jej potrzebowała jak nigdy wcześniej :D.
UsuńŚciskam Was wszystkich i do następnego!
Wasza R ♥.
Rozdział zarąbisty, co chyba nikogo nie dziwi XD Widzę, że NaLu się rozwija. Nie mam zielonego pojęcia, jak przeżyję te dwa miesiące czekania na nowy rozdział. Liczę również na kolejny part one-shota. Pozdrawiam, wysyłam wenę i gratuluję znalezienia pracy :D
OdpowiedzUsuńO matko! Jak mi miło, że widzę komentarz od nowego Stalkera! Dziękuję Ci serdecznie! Za poświęcenie czasu, by przeczytać rozdział i napisać opinię, za to, że się ujawniłaś i nie tylko figurujesz wśród Obserwatorów, ale stałaś się Komentatorką :). Dziękuję! Niestety, a może stety?, na kolejny rozdział trochę poczekasz wraz z pozostałymi Czytelnikami, ale zrobię, co w mojej mocy, by dalszy ciąg DZP zawitał tutaj w międzyczasie ;). Serdecznie dziękuję za pozdrowienia, wenę i gratulacje :). Ach! Jakże mi miło! Dziękuję po stokroć!
UsuńŚciskam mocno i pozdrawiam serdecznie!
Twoja R ♥.
Lucy, Kochanie! Weź Ty daj w końcu innym szansę bycia pierwszymi :D. A co do oczekiwania na ciąg dalszy, razem damy radę :D. Zapewniam! Ale żarty na bok! Bardzo dziękuję za komentarz i wsparcie, jakim mnie obdarzasz ;*. Zawsze mogę na Ciebie liczyć ;). Nawet nie wiesz jak mi miło, że rozdział Ci się podobał :D. Bo wiesz, mi się wydaje średni... Za wenkę, która oczywiście ląduje w odpowiedniej szufladzie, coby nie zaginęła, dziękuję :D. Czy coś jeszcze? Myślę, że czekanie umili Wam coś, z czym powinnam już niedługo ruszyć :D. Mam nadzieję, że niespodzianka spodoba się i zostanie ciepło przez Was przyjęta.
OdpowiedzUsuńCałuję ;***,
Twoja R ♥.
Hahaha! Ale z Ciebie egoistka, wiesz? Chociaż ja tam się cieszę :D. Dziękuję, że jesteś! :*
OdpowiedzUsuńA Twój radar działa bezbłędnie :D.
Widzę, że akcja opowiadania powoli się rozwija! I NaLu również! Jeżeli tak będzie dalej, to Erza już nie będzie musiała ich swatać. No...chyba, że ten zboczony burmistrz zrobi coś zrobi. Oby Natsuś ją uratował! Albo... może kto inny? Taki Sting Eucliffe np? No nic. Zobaczymy(może?)za 2 miesiące. Nie mam zielonego pojęcia, jak wytrzymam te 2 miesiące, ale czy mam inne wyjście? Nie. Kończę już ględzić, i jednym słowem stwierdzam, że rozdział był fajny, i mi się podobał;)
OdpowiedzUsuńLucy24
Kochana Lucy!
UsuńBardzo dziękuję Ci za przemiły komentarz i przyznaję szczerze, że pomysł ze Stingiem jest zacny! Nie będę zdradzać, jakie mam względem niego plany, ani co wydarzy się w kolejnym epizodzie, bo sama tego nie wiem! Naprawdę! Pojęcia nie mam, co pisać :D. Dlatego, nim zasiądę do pisania rozdziału, powinnam przemyśleć, co w nim zamieścić, żeby miało sens i się Wam nie nudziło :). A co do NaLu, no cóż, im to jak wiatr zawieje, dlatego nie przewiduję prawdziwego romansu tak wcześnie. W końcu Natsu taki niedojrzały! Ale poczekamy, zobaczymy :D.
Ściskam mocno!
Twoja R ♥.
Biedna Lucy przybniecina przez Natsu a później się dziwią czemu jest czerwona jak tlenu niema to co ma być niebieska? Fajny roździał chce następny!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! (Lubie wykrzykniki)
OdpowiedzUsuńHahaha! No padłam! Ale powiem Ci, że masz zupełną rację i w całości się z Tobą zgadzam! Brak tlenu to bardzo poważny problem, ale Natsu jakoś o tym nie pomyślał i obszedł się z Lucy niedelikatnie ;). Bardzo dziękuję za komentarz! Niezmiernie się cieszę, że rozdział Ci się spodobał, a na kolejny zapraszam w maju :).
UsuńŚciskam mocno!
Twoja R ♥.
Roooszpuuunciuuuu! <3333
OdpowiedzUsuńJak zwykle mam spóźniony zapłon i komentuję ostatnia :")
Wiedz jednak, że rozdział był przezajeświetny i nie mam pojęcia, czemu jesteś z niego niezbyt zadowolona xd Ale od początku!
Wiedziałam, że Natsu uratuję Luśkę z łap gwałciciela (hehe xd), ale nie sądziłam, że tak szybko! Byłam pewna, że ten gostek weźmie Lucy za szmaty, zamknie gdzieś w lochu na końcu świata, a Natsu z rańca dopiero się dowie, co się stało. A tu taka niespodzianka! :D
Ohohohoh, tyle NaLu <3 Mogę umierać w spokoju <3 Ale naprawdę! Jak czytałam to, kiedy Natsu się do niej przytulił w tym łóżku to wydałam z siebie takie przeciągłe "aawuuuuuu *w*" xD No po prostu cudo no <3 W końcu największe uczucia kryją się w najmniejszych gestach :3 Dlatego poproszę więcej takich scenek!
No, serio zrobiłaś z pana Shiro starego zboka ;-; Mimo to świetnie się bawię, kiedy jest zazdrosny :D Im więcej Natsu okazuje czułości Luśce przy Kurohu, tym Shori szczęśliwsza xD
Łok! Szykuje się walka! :D Dokopcie tym stworom-potworom, kochani!
Cóż, ode mnie to już chyba wszystko xd Przesyłam worek weny i dużo czasu na pisanie!
Pozdrowionka!
Shori
Shooooooooooooooooori! Witaj! Jak mi miło, że przybyłaś! Dziękuję ;*. A teraz kilka słów odpowiedzi :). No wiesz, rozdział pisałam dawno temu, dlatego zwyczajnie zauważam jego nijakość. Aktualnie mój styl wygląda o niebo lepiej, albo tylko ja tak myślę, dlatego też wiem, że stać mnie na więcej niż to, co zaprezentowałam w notce. Ale jeśli Tobie się podoba, nic więcej mi do szczęścia nie potrzeba :).
UsuńHahaha! Spoko, spoko, doczekasz się tego :D. Ale cśśś! Spoliery na tym blogu nie mają racji bytu, dlatego nie zdradzam więcej :D.
Hahahaha! Shori, jaka Ty romantyczna jesteś :D. No wiesz, ja tam nie wiem ile tego będzie i w ogóle, bo z nimi to niewiele wiadomo :D. Lucy jest rozważna i romantyczna, natomiast Natsu... skory do walki i raczej tępawy, dlatego ich związkowi nie wróżę szybkiego wejścia na scenę, ale wszystko wyjdzie w praniu :D.
Widzisz, mam podobnie - też się cieszę, jak gościu zgrzyta zębami :D. Sama nie wiem, co będzie dalej, jeśli idzie o Burmistrza, ale to kwestia czasu, a mam go coś koło dwóch miesięcy, dlatego powinnam dać radę coś wymyślić i dać Ci się cieszyć :D.
No wiesz, poza romansami uwielbiam opisywać walki, dlatego bez nich opowiadanie nie może zaistnieć :D. Poza tym to Fairy Tail, a oni zawsze są wciągnięci w ogień bitewny, dlatego pozwolę im się wykazać :D.
Dziękuję Ci Kochanie, za wenę, czas i pozdrowienia, jak również za to, że znalazłaś chwilę, by do mnie zawitać i pozostawić po sobie komentarz. Dziękuję! ;*
Ściskam mocno,
Twoja Bardzo Szczęśliwa R ♥.
Witaj, kochana :)
OdpowiedzUsuńprzeczytałam rozdział już wcześniej ale komentuję teraz :P. Bardzo mi się podobał ten post. Natsu uratował, po raz tysięczny, Lucy z opresji. Jak przystało na oddanego rycerza. Jakie to było romantyczne, i także heroiczne. No i wspólnie spędzona noc, w ramionach swego obrońcy. Boże Lucy, jak ja ci w tym momencie zazdroszczę!!!
Co tu więcej mówić. Rozdział jak zawsze boski. Twoja historia to będzie prawdziwe arcydzieło jak już dobiegnie końca ale miejmy nadzieję, że nie nastąpi to zbyt szybko. Moja R, czekam na ciąg dalszy. Wiem jak to jest pisać bloga i mieć tak mało czasu wolnego. Sama ledwo daję radę pisać jeden rozdział na miesiąc. Lecz, im większa wprawa i i organizacja czasu tym jest łatwiej.
No, to na razie tyle ode mnie :). Czekam na next o przesyłam podwójną dawkę weny. Buziaki :*
Cześć Koteczku!
UsuńNawet nie wiesz, jak się cieszę, widząc znak Twojej bytności i czytając takie kochane słowa, które mile łechtają moje ego, a wiedz, że to niezdrowo. Jeszcze w piórka obrosnę i co? Wszystko będzie przez Ciebie! :D Ale żarty na bok :D. Czas napisać coś, co będzie przypominało chociaż w zamierzeniach, odpowiedź :D. No to tak, Natsu, owszem, zawsze ratuje Lucynkę, ale na razie w tym opku miał okazję ku temu jeno dwa razy :D. Ale do tysiąca dotrzemy, spokojnie. Już ja o to zadbam :D. I wiedz, że mnie też zazdrość zżerała, bo chciałabym być na jej miejscu... Ba! Towarzyszy mi do teraz :D. Ech... Ale nie można mieć wszystkiego, ot co! Albo się pisze, na co ma się chęć, albo przeżywa opisywane zdarzenia, a ja wybieram to pierwsze ;D. Na spełnienie drugiego poczekam :D. Może nawet tysiąc lat ;).
Oj, Słonko, naprawdę tak uważasz? Jeny! Arcydzieło? Moje opko? Kya!!!!!!!!!!!!!! Chciałabym, chociaż jest ono dopiero w powijakach, ale wiem, że piszesz szczerze, dlatego głęboko wierzę, że nie rozczaruję ani Ciebie, ani pozostałych Czytelników. Jeśli będziecie ze mną na dobre i złe, na pewno dam radę doprowadzić historię do końca i dać Wam do przeczytania Epilog, który sama czytałam setki razy i za każdym wzruszałam się tak samo, później czując ból, że gdy go dodam, będzie to koniec opowiadania. Też sobie życzę, by trwało ono jak najdłużej, bo rozstanie z tą historią będzie bolesne...
Dziękuję po stokroć, Kotku, że zawitałaś, przeczytałaś i poświęciłaś swój czas na napisanie komentarza ;). Wena bardzo się przyda, a ciąg dalszy, jeśli nic się nie zmieni, pojawi się za dwa miesiące. Bardzo bym chciała wcześniej się wyrobić, ale teraz to życie podejmuje decyzje. Jak się mu postawię, epizod będzie prędzej!
Ściskam mocno i serdecznie dziękuję,
mając nadzieję, że Cię nie rozczaruję :D.
Twoja R ♥.
Rozdział mi się bardzo spodobał. Wybacz że taki krótki komentarz, ale nie mam na niego dużo siły by coś wymyślić. Weny oraz bezpieczeństwa życzy PhantomPL z małymi zającami z wyrzutniami, które posiadają w magazynkach małe jajeczka wielkanocne.
OdpowiedzUsuńMój Drogi Phantomie!
UsuńBardzo mi miło, że zostawiłeś po sobie ślad i nie mam czego wybaczać, naprawdę. Mnie też czasami bierze takie zniechęcenie, że nie masz pojęcia! Dlatego doskonale rozumiem :). Cieszę się, że rozdział Ci się podobał, aczkolwiek uważam, że mógł być jeszcze lepszy. Jednakże nie mi oceniać :). Życze Tobie i Twoim Zajączkom udanej zabawy i mokrego Dyngusa!
Pozdrawiam wielkanocnie,
Twoja R ♥.
Cale opowiadanie ciekawe juz mnie wsciegnalo a tu koniec i czekac na cieg dalszy mika
OdpowiedzUsuńNie, nie, to jeszcze nie koniec! Opowiadanie będzie długaśne! Obiecuję! Jeno brak mi czasu na pisanie, dlatego kolejne epizody publikować będę co dwa miesiące :). I bardzo dziękuję za komentarz! Niezmiernie się cieszę, że Ci się podoba, chociaż ja jestem średnio zadowolona, co z kolei rekompensuje mi szocik DZP, który sama uwielbiam i uważam za naprawdę dobry :).
UsuńPozdrawiam cieplutko,
Twoja R ♥.