Hejoszki Roboszki!
Epizod
jest, jak sami widzicie, punktualnie, chociaż R musiała sporo poprawić, ale wciąż nie jestem pewna, czy wsio jest dobrze. Mam wrażenie, że czegoś brakuje, ale poczekam na Wasze opinie. Cóż ja jeszcze mogę rzec? Może na początek, że
przykro mi, iż tak mało osób zostawiło komentarze pod trzecią częścią DZP.
Ej, napiszcie szczerze, było aż tak źle, że nie chciało Wam się wyrazić swojego
zdania? A może po przeczytaniu takiej ilości tekstu, zmęczyliście się? Bo
uważam to za prawdopodobne :D. Naprawdę chciałabym wiedzieć, co jest nie tak...
W końcu bardzo się starałam, by napisać i dodać tekst w Walentynki, ale Wasz
marny odzew sprawił, że nawet poniższego epizodu nie chciało mi się betować, a
z reguły czerpię z tego niesamowitą radość… Jednakże Wasz honor w ostatniej
chwili uratowała Kimiko Moon,
która napisała przecudny komentarz, uskrzydlając tym samym moją podupadłą
próżność :D. Dziękuję, Kochana! A notka dedykowana Lucy
Heartfilii, która jako pierwsza skomentowała poprzedni
epizod. Dziękuję, że jesteście ze mną!
— Pewnie zastanawiasz się, czemu
chciałem odbyć z tobą rozmowę w cztery oczy? – zaczął w końcu. Dziewczyna
kiwnęła potakująco głową. – Zatem przejdę do sedna.
Odchrząknął, usiadł wygodniej
w fotelu i podjął przerwany wątek.
— Jestem długoletnim przyjacielem
twojego ojca, a poznaliśmy się na jednym ze zjazdów biznesowych organizowanych
w Ramve. Chciałem ci złożyć najszczersze kondolencję z powodu straty, jaką
poniosłaś – powiedział i spojrzał uważnie na Lucy, jakby chciał ją przejrzeć na
wskroś.
— Nie musiał pan robić tego tak
oficjalnie – weszła mu w słowo dziewczyna. – Moi przyjaciele wiedzą o
wszystkim.
— Ach, tak. Racja – powiedział
jakby do siebie, puszczając jej uwagę mimo uszu i kontynuował: – To ja pomogłem
mu wyjść z długów, jakich narobił. Niestety, stracił przez to cały majątek, a
ja wykupiłem od niego wszystko, co posiadał. Mimo najszczerszych chęci, nie
było go stać na odkupienie ode mnie posiadłości, chociaż pracował jak szalony.
I jeszcze ty zniknęłaś na tej wyspie… – Zamyślił się, wracając do czasu sprzed siedmiu laty, pamiętając jak Jude szalał z niepokoju o córkę. Przyjaciel czuł się
niemal osobiście odpowiedzialny za to, co spotkało Lucy, ale logicznym było, że
nie mógł zapobiec tej tragedii. Niestety, nawet on, Kuroh Shiro, nie umiał przemówić
mu do rozsądku. W końcu stary Heartfilia, jak się na coś uparł, nie było
mocnych.
Po dłuższej chwili Burmistrz otrząsnął
się z odrętwienia i kontynuował:
— Ciebie znam od urodzenia –
mówił, spoglądając w okno, by po chwili wrócić spojrzeniem w stronę Lucy. –
Zapewne mnie nie pamiętasz, bo po śmierci twojej matki moje kontakty z Judem
rozluźniły się. I to w znacznym stopniu. – Zamyślił się ponownie, po czym
głęboko odetchnął i przenikliwie spojrzał na dziewczynę. – Jednakże zdarzało mi
się ciebie spotykać. Przeważnie, gdy byłaś na spacerze z nianią. – Patrzył na
nią rozkojarzony, uśmiechając się do wspomnień, a później jego wzrok stał się
przytomny. – Muszę przyznać, że jesteś tak samo urocza jak wtedy – kontynuował,
ciepło się uśmiechając. Jego wąsy uniosły się, nadając mu nieco
zadziornego wyglądu – ale teraz jesteś już kobietą, nie dzieckiem. I do tego
wyglądasz zupełnie jak matka.
— Dziękuję – szepnęła
zmieszana, lekko czerwieniejąc na twarzy. – Ale do czego pan zmierza? – zapytała,
marszcząc brwi. Od momentu wejścia do gabinetu, czuła się tak, jakby ktoś podał
jej środki nasenne, gdyż siły totalnie ją opuściły, a głowa pulsowała bólem, natomiast
powieki same opadały.
— Powiedz, tęsknisz za domem i
służbą? – spytał, przyglądając się jej uważnie i łącząc dłonie opuszkami placów.
— To chyba oczywiste –
powiedziała cicho, opuszczając głowę i czując smutek nie do opisania.
— W takim razie, chciałbym ci
złożyć pewną propozycję – rzekł dobitnie.
Podniósł się z gracją z fotela,
obszedł biurko i stanął za oparciem krzesła dziewczyny. Położył dłonie na jej
ramionach, na co zesztywniała.
— Spokojnie, Lucy – mówił
cichym, głębokim głosem. – Nie bój się – dodał i pochylił się nad nią. Poczuła
jego oddech na włosach, które lekko zafalowały. – Mogę sprawić, że wszystko, co
straciłaś, będzie ponownie twoje. – Pogładził jej ramię, wydawałoby się,
ojcowskim gestem, który sprawił, że zastygła bez ruchu, wstrzymując oddech.
— Ale jak? – zapytała z ciekawości,
ostrożnie dobierając słowa. – Zresztą, nie potrzebuję przepychu. Przyzwyczaiłam
się do tego, co mam teraz – rzekła zgodnie z prawdą, po czym dodała: – A nawet
jeśli, jak miałabym utrzymać ogromny dom i ogród? Za co? To jest niewykonalne
dla takiego maga jak ja. – Posmutniała, bo pomimo złych wspomnień związanych z
ojcem, jakaś cząstka jej duszy kochała tamto miejsce.
— Możesz być panią na
włościach, a wtedy nie będziesz musiała się martwić o pieniądze – szepnął pan
Shiro wprost do jej ucha.
— Chyba nie rozumiem, co pan
sugeruje… – Była wyraźnie zmieszana jego bliskością, dlatego przesunęła się na
skraj krzesła, które zajmowała. Ból głowy nie ułatwiał jej niczego, a wiotkie
mięśnie z trudem utrzymywały jej sylwetkę prosto.
— Zwracaj się do mnie Kuroh. –
Nachylił się mocniej i wciągnął w nozdrza zapach jej włosów. Poczuła się
bardziej niż nieswojo.
— Czy mógłby pan…
— Kuroh – wtrącił.
— Czy mógłbyś wziąć dłonie z
moich ramion? – zapytała cicho, opuszczając spojrzenie na podłogę i lekko się
garbiąc.
— Mój dotyk cię krępuje? –
Potwierdziła, kiwając nieznacznie głową.
Mężczyzna niechętnie zabrał
ręce, skrzyżował je za plecami i odsunął się od niej. Oddalił się nieco od jej
krzesła i zatrzymał przy oknie.
— Czy rozumiesz, o czym mówię?
– spytał, wyglądając przez szybę i obserwując ludzi przecinających główny plac.
— Nie bardzo – powiedziała
zgodnie z prawdą i uniosła głowę.
Odwrócił się przodem do niej i
obserwował ją uważnie, lekko mrużąc powieki. Spojrzała na niego pytająco.
— Otóż, Lucy, jestem kawalerem,
człowiekiem interesu, biznesmenem i burmistrzem. Nigdy nie miałem czasu,
by znaleźć żonę, mieć rodzinę. To, co ci proponuję, może wydać ci się dziwne.
Jednakże, proszę, wysłuchaj mnie do końca.
Lucy siedziała jak na szpilkach,
czekając na ciąg dalszy i bojąc się go z każdą sekundą bardziej.
— Może to dziwnie zabrzmi, ale
chciałem ci zaproponować małżeństwo – wypalił, jakby mówił o tym, żeby
zaopatrzyła się w parasol, bo zbiera się na deszcz. – Co o tym sądzisz? –
Patrzyła na niego, jakby mówił w innym języku i mrugała raz po raz
powiekami. Oczy zrobiły jej się wielkie ze zdumienia, a żuchwa nieco opadła, gdy
sens słów burmistrza dotarł do jej umysłu. Odchrząknęła, zamknęła usta i
powiedziała:
— Przepraszam, ale ja chyba
dalej nie rozumiem.
Pan Shiro usiadł w swoim
fotelu, oparł łokcie o blat biurka i złączył palce dłoni, przyglądając się jej
badawczo. Westchnął jak zmęczony starzec i lekko potarł skronie opuszkami
placów wskazujących.
— Dobrze, zacznę od początku –
wziął głęboki oddech, po czym z jego ust popłynęły słowa. – Jestem od kilku lat
posiadaczem majątku twego ojca. Jak rozumiem, z domem i ludźmi w nim
pracującymi, wiążę cię emocjonalna więź. Pewnie marzysz, by spotkać ich
ponownie, czego nie mogę ci zabronić. Możesz ich odwiedzać, kiedy tylko chcesz.
Ale pomyśl, co zyskasz, zostając moją żoną? Staniesz się panią na włościach,
codziennie będziesz widywać swoich pracowników, co jest lepsze niż krótka
wizyta raz na jakiś czas. Nie musiałabyś się też martwić o pieniądze. Żyłabyś
beztrosko jak za dawnych lat, mogłabyś zapraszać przyjaciół i organizować
przyjęcia dla nich. Po prostu mogłabyś być szczęśliwa. Jedyne, czego bym od
ciebie oczekiwał, to potomstwo i wierność. To chyba nie jest wiele?
Zamurowało ją totalnie, dlatego
siedziała, jakby przyrosła do krzesła, które od dłuższego czasu zajmowała. Nie
wiedziała, co odpowiedzieć, dlatego patrzyła na niego ogromnymi oczami, bez jednego
mrugnięcia.
— Lucy? – Dalej mu się
przyglądała, jakby był przybyszem z innej planety. – Widzę, że jesteś
zszokowana. Wybacz moją bezpośredniość, ale korzystam z okazji, gdyż nie wiem,
kiedy pisane nam jest ponowne spotkanie. – Uśmiechnął się przepraszająco, a w
kącikach jego oczu ukazały się zmarszczki.
—
Ale...ja...pana...nie...kocham – powiedziała, robiąc przerwę po każdym słowie,
gdyż zesztywniałe usta nie chciały z nią współpracować.
— Nie przeszkadza mi to.
Wystarczy, że ja cię kocham.
— Co proszę? – Spojrzała na
niego z jeszcze większym zaskoczeniem. Brwi uniosły jej się wysoko, a oczy
patrzyły jakby przez mgłę.
— Pewnie myślisz Lucy, że
jestem zepsutym do szpiku kości bezwstydnikiem i proponuje ci ślub tylko
dlatego, że pragnę mieć potomka? Gdybym chciał jedynie tego, już dawno miałbym
kogoś. W Ratuszu pracuje wiele urodziwych, młodych i chcących zostać panią
samej siebie kobiet. Wystarczyłoby, żebym skinął palcem, a biłyby się o moje
względy. Ty natomiast zdobyłaś moje serce już jako pięciolatka. – Uśmiechnął się
do wspomnień. – Kocham cię jak córkę i chcę dla ciebie jak najlepiej.
Obiecałem sobie, że, gdy będę miał syna, zrobię wszystko byś została moją
synową. Niestety, Bóg nie dał mi tego szczęścia, dlatego właśnie złożyłem ci
taką propozycję. Czy jesteś nią zainteresowana? Pamiętaj, co możesz zyskać,
Lucy. – Zamilkł i przyglądał jej się badawczo, czekając, co powie.
Wstała powoli z krzesła, cała
odrętwiała i blada na twarzy.
— Ja… przepraszam na chwilę. –
Ruszyła w ślimaczym tempie w stronę drzwi, chwiejąc się lekko.
— Lucy! – Błyskawicznie znalazł
się przed wyjściem, blokując je. – Chcę, żebyś mi odpowiedziała! – Chwycił ją
za ramiona i lekko je ścisnął, potrząsając dziewczyną.
— Proszę mnie puścić –
wyszeptała.
— Nie, dopóki nie odpowiesz!
— Panie Shiro, proszę. – Jej
głos zadrżał.
— Odpowiedz! – podniósł głos.
Uniosła głowę, a na jej twarzy
widoczny był strach, natomiast oczy podejrzanie lśniły. Burmistrz, widząc to,
zawstydził się nieco i spuścił z tonu.
— Przepraszam. – Był
autentycznie zmieszany. – Nie powinien podnosić głosu – rzekł przepraszającym
tonem. – W takim razie dam ci czas. Jednakże chciałbym poznać odpowiedź, nim
wrócisz do Magnolii – zastrzegł, po czym puścił jej ramiona, minął ją i zasiadł
ponownie za biurkiem. Zaczął przeglądać jakieś papiery, uznając rozmowę za
zakończoną i więcej nie interesując się swoim gościem.
Lucy stała chwilę w miejscu,
całkowicie niezdolna do ruchu. Miała wrażenie, że je dolne kończyny są
sparaliżowane. Gdy otrząsnęła się z letargu, ruszyła w stronę drzwi, nacisnęła
klamkę i otworzyła je. Wyszła, zamknęła je za sobą i, oparłszy się o nie
plecami, wypuściła ze świstem powietrze trzymane w płucach. Na chwiejnych
nogach podeszła do kozetki stojącej obok kominka, w pokoju, w którym całą
ósemką zostali tak serdecznie przyjęci. Usiadła na niej i oparła łokcie na
kolanach, chwytając dłońmi skronie. Opuściwszy głowę, głęboko myślała nad tym,
co usłyszała dosłownie chwilę temu. Zatrzymała się na propozycji małżeństwa, a
później widziała tylko jak Burmistrz porusza ustami i czasami jakieś pojedyncze
słowa trafiały do jej zaćmionego umysłu. Wszystkie późniejsze słowa ginęły za
mgłą. Jak on mógł jej coś takiego zaproponować?! Przecież dopiero za kilka
miesięcy będzie pełnoletnia, jeśli nie brać pod uwagę siedmiu lat, które spędziła
w letargu na Wyspie Tenrou, a on jest po pięćdziesiątce. Spokojnie mógłby być
jej ojcem!
Westchnęła, wstała z kozetki i
ruszyła do drzwi, czując jak wracając jej siły. Wystarczyło, że opuściła
gabinet, a w jej ciało wstąpiła dawna werwa.
— Księżniczko! – usłyszała i podskoczyła
na dźwięk tego głosu, a później obróciła się w stronę, z której dochodził.
— O rany! Virgo, nie strasz
mnie tak! – powiedziała do dziewczyny, ubranej w strój pokojówki i z łańcuchami
na nadgarstkach, przykładając prawą dłoń do mostka.
— Czy to czas na karę? – padło
standardowe pytanie.
— Co też ci przyszło do głowy?
– zapytała Lucy, masując skronie i przymykając przy tym powieki.
— Wszystko przez to, że chciałam
towarzyszyć tobie, Księżniczko, podczas rozmowy z człowiekiem zwanym
Burmistrzem, ale nie mogłam się zmaterializować w tamtym pokoju. – Panna rozłożyła
ramiona na boki, w geście bezsilności. – Zasłużyłam na karę, prawda? –
Intensywnie niebieskie oczy wpatrywały się w Lucy, wyczekując potwierdzenia.
— Naprawdę? – Jedna z Dwunastu
skinęła twierdząco głową, wciąż wyczekując na decyzję pani. – To teraz wiem,
czemu czułam się tak dziwnie – szepnęła do siebie, spoglądając na podłogę.
Pokój musiał posiadać barierę antymagiczną, przez co jej siły witalne ulatywały
w zastraszającym tempie.
— Wszystko dobrze, Księżniczko?
– zapytał z troską Gwiezdny Duch, przyglądając się blondynce z uwagą.
— Tak. Teraz już tak, Virgo.
Dziękuję. – Uśmiechnęła się słabo do jednej z Dwunastki Zodiaków. Chyba
bardziej sobie chciała dodać otuchy, aniżeli Pannie.
— W takim razie proszę mnie
wezwać, kiedy będę potrzebna. – Pokojówka ukłoniła się i zniknęła,
pozostawiając po sobie magiczny pył.
Lucy westchnęła, ruszyła do
drzwi, nacisnęła klamkę i otworzyła je. Podskoczyła, gdy spostrzegła twarz pana
Gombo dosłownie kilka centymetrów od swojej. Czekał na nią. Ciekawe czy
wiedział o pokręconym pomyśle Burmistrza?
Staruszek przyglądał jej się
uważnie przez monokl i delikatnie uśmiechał, co sprawiło, że w kącikach jego
oczu ukazały się zmarszczki.
— Zaprowadzę panienkę do
przyjaciół. Proszę za mną. – Ruszył korytarzem na Wschód, stukając podeszwami
butów o posadzkę. Jego kroki niosły się echem po korytarzu.
— Dziękuję – powiedziała do
jego pleców, uśmiechnęła się delikatnie i podreptała za nim z opuszczoną głową.
Obejrzała się ostatni raz na
drzwi pomieszczenia, które przed chwilą opuściła, po czym zacisnęła usta w
wąską linię, a dłonie – w pięści. Miała mentlik w głowie. Długa podróż, propozycja
pana Shiro, rewelacje od Virgo, misja – to za dużo dla niej jak na jeden dzień.
Odetchnęła głęboko, uniosła głowę i ruszyła raźnym krokiem za portierem, który
prowadził ją sterylnie białymi korytarzami, zaopatrzonymi co jakiś czas w
wysokie okna, o półkolistym kształcie szczytów.
Nie wiedziała, że to dopiero
początek…
Wyszła z wanny i pociągnęła łańcuszek przytwierdzony
do korka, a wtedy spieniona woda zaczęła umykać do odpływu z charakterystycznym
dźwiękiem zasysania. Owinęła się ręcznikiem pod pachami, przeszła boso kilka
kroków, zostawiając na podłodze mokre ślady swoich stóp, i stanęła przed
lustrem. Oparłszy drżące dłonie o rant umywalki, spojrzała uważnie na swoje
odbicie. Zacisnęła palce mocniej na nieskazitelnie białej porcelanie,
zagryzając dolną wargę i walcząc ze łzami, które powoli zbierały się w kącikach
jej oczu. Doskonale wiedziała, że przyjaciele zauważyli jej blagę. Nawet jeśli
nie mają pewności, na pewno coś podejrzewają, a to nie stawia jej w korzystnym
świetle. Pomimo małej ilości dowodów, na kilometr można było wyczuć fałsz w
tym, co mówiła. W końcu znali ją nie od dziś i wiedzieli, że na co dzień jest
wesołą, radosną osóbką, a teraz, po odbytej rozmowie, dziwnie przygasła, co w
skrytości ducha sama przed sobą mogła stwierdzić.
— Co powinnam zrobić? – szepnęła. – Kocham
Fairy Tail, ale… – mówiła do swojej bliźniaczki w lustrze, jakby szukając u
niej odpowiedzi. Długo biła się z myślami, a gdy każde rozwiązanie wydawało się
niewarte uwagi, kilka słonych kropel spłynęło po jej policzkach. Łzy
bezradności, które bezlitośnie oznajmiały, że sama musi znaleźć remedium, bo
nikt inny nie wie, czego w głębi serca pragnie. Była w rozterce, a podjęcie
decyzji jawiło jej się trudniejszym wyzwaniem, niż wtarganie głazu przez Syzyfa
na szczyt góry. Z chęcią by się z nim zamieniła, bo wiedziała, że podołałaby
próbie, która wydawała się kroplą w oceanie pytań, zalewających jej myśli jak
fale przypływu.
Potrząsnęła głową, chcąc choć na chwilę
oczyścić umysł i zacząć racjonalnie rozumować, by dobrze odegrać swoją rolę. Odkręciła
niebieski kurek, nachyliła się nad muszlą umywalki i przemyła twarz zimną wodą,
żeby zmyć oznaki płaczu. Założyła dżinsowe spodenki i bluzkę na ramiączkach,
które ze sobą wzięła przed wejściem do łazienki, zebrała swoje rzeczy i ruszyła
do drzwi. Wiedziała, że oszukiwaniem przyjaciół nic nie zdziała, ale to było
jej zdaniem lepsze, niż zrzucanie na nich jej prywatnych problemów.
Chwyciła klamkę drżącą dłonią, przywołała na
twarz najładniejszy uśmiech, jaki miała w zestawie i raźnie otworzyła wrota,
przestępując próg.
— Gotowa! – powiedziała wesoło, a wtedy wszyscy
jak jeden mąż, spojrzeli na nią. Miała wrażenie, że przewiercają ją swoimi
oczami, które przecież znała od dawna, a które jeszcze nigdy tak jej nie
lustrowały. To było nowe, krępujące doświadczenie. Czuła, że wraz z jej
wejściem, w powietrzu zawisło kilka niewypowiedzianych słów. – Co z wami? –
zapytała, zamykając drzwi i przyglądając się uważnie każdemu z osobna. Zrobiła
kilka kroków w stronę stołu, przy którym siedzieli, i zatrzymała się przy
oparciu jednego z pustych krzeseł.
— A nic – odpowiedziała Scarlet, nie patrząc Heartfilii
w oczy, której krajało się serce, bo wiedziała, że blondynkę coś gryzie, ale
zamiast podzielić się smutkiem z przyjaciółmi, w ciszy się tym zadręczała. Erza
zachodziła w głowę, co może być przyczyną, ale nie wiedziała jak zapytać. Cała
taktowność, której przecież praktycznie nie miała, uleciała z niej, gdy tylko
przyjaciółka weszła do salonu. Wiedziała, że musi to być delikatna sprawa,
dlatego nie chciała naciskać, mając nadzieję, że Lucy wkrótce otworzy serce,
jeśli nie przed nimi wszystkimi, to chociaż przed nią. – Masz rację – rzekła i
spojrzała w twarz magini, uśmiechając się delikatnie. – Trzeba położyć się spać,
żebyśmy porządnie wypoczęli przed czekającą nas misją – dodała, przypominając
wszystkim, że jutro opuszczą te luksusy na rzecz stoczenia bitwy w obronie
mieszkańców. Co prawda wszyscy pamiętali, po co przybyli do Ramve, ale nie
zaszkodzi przy okazji o tym nadmienić. – Burmistrz przygotował dla każdego z
nas osobny pokój. – Spojrzała na Lucy, która zawzięcie mrugała powiekami,
zaskoczona hojnością zleceniodawcy. – Nie miałaś okazji wybrać, prawda? –
zapytała.
— Nie – odpowiedziała Lucy i pokręciła głową,
dodając mocy swym słowom.
— To idź, pooglądaj i wybierz któryś. Chłopcy
pomogą ci w razie potrzeby z bagażami. Prawda, panowie? – Scarlet spojrzała
na nich uważnie, a w jej oczach dało się wyczytać groźbę.
— Tak – zgodzili się skwapliwie. Nie mieli
zamiaru zaczynać z Erzą, chociaż nawet dla nich było logiczne, że należy pomóc
słabej płci, a w zasadzie wszystkim maginiom, poza Scarlet. Ta na pewno nie zaliczała
się do kategorii „wątłe niewiasty”.
— Dobra, Wendy, idziemy się kąpać – zakrzyknęła
Tytania, wstając z krzesłą.
— Razem? – zapytała zaskoczona Marvel, idąc za przykładem
starszej magin, wstając.
— Juvia też! – zakrzyknęła Wodna Kobieta. –
Będzie zabawniej! – Była wyraźnie podekscytowana, dlatego wręcz zeskoczyła z
zajmowanego miejsca. Lubiła rozmawiać z dziewczętami, a teraz była ku temu
okazja. No może poza „Rywalką w miłości”.
Jednakże, gdy nie zbliżała się do jej Gray–samy, nie miała nic przeciwko
Magini Gwiezdnej Energii.
— Szkoda, że nie wpadłam na to, kiedy szłaś się
myć, Lucy – rzekła Scarlet, patrząc ze współczuciem na przyjaciółkę.
— Nic nie szkodzi. – Blondynka uśmiechnęła się
blado w odpowiedzi, kręcąc głową.
— To może iść z nami raz jeszcze – zażartował
Gray, szczerząc się.
— Gray–sama! Czemu Juvii nie założyłeś takiej
propozycji? – spytała czerwona z wściekłości Lockser. – Moja rywalka w miłości!
– Spojrzała na Lucy morderczym wzrokiem.
— Daj spokój, Juvia. On żartował. Prawda, Gray?
– Spojrzenie Erzy płonęło gniewem.
— Ta…ak… – wydukał w końcu Mag Lodu, drżąc na
całym ciele jakby miał gorączkę.
— No, to teraz my zajmujemy łazienkę. Chodźcie,
dziewczęta! – zakrzyknęła Scarlet. Smocza Zabójczyni, Wodna Kobieta i Carla
posłusznie ruszyły za Tytanią. Po chwili słychać było szum wody napełniającej
wannę.
Nie czekając na nic, Lucy ruszyła na damską
stronę apartamentu, by wybrać sobie sypialnię. Pokój, który przypadł jej do
gustu, znajdował się na samym końcu korytarza. Miał ściany pomalowane na kolor
łososiowy, a w oknie zawieszono kremowe firanki i amarantowe, satynowe zasłony.
Za szybą, do której, urzeczona, automatycznie podeszła, rozciągał się piękny
krajobraz: zielona łąka, ozdobionymi makami, chabrami i sasankami, nieco dalej
dało się zauważyć błękitną wstęgę rzeki, której wody połyskiwały w świetle
zachodzącego słońca, i kilka samotnych drzew topoli, a w oddali – góry, których
szczyty były ukryte w pierzastych, liliowych chmurach. Otworzyła drzwi
balkonowe, by odetchnąć świeżym powietrzem i postąpiła krok naprzód, stawiając
stopy na mikroskopijnym balkonie, który wyglądał jak żywcem wyjęty ze sztuki „Romeo i Julia”. Poczuła na twarzy
ciepło cudownych kolorowych barw rozciągających się na tle błękitnego nieba i
powiew wiatru, który przyniósł orzeźwienie i iście kwiatową woń. Na
nieboskłonie dominowały krwista czerwień, gorejąca pomarańcz, opal, akwamaryna
i cynober. Trzy ostatnie barwy mieszały się ze sobą, odznaczając się od
fioletowych puchatych chmur, przecinających gdzieniegdzie niebo.
Magini niechętnie odwróciła spojrzenie od tych
nieziemskich widoków i rozejrzała się uważniej po pomieszczeniu. Meble, czyli
szerokie łóżko z bladoróżowym baldachimem, dwudrzwiowa szafa, stolik, krzesło i
regał na książki, zostały wykonane z olchy pokrytej bezbarwnym lakierem.
Wszystkie meble miały rzeźbione zdobienia. Widać, że stolarz bardzo przyłożył
się do wykonania tych cudów. Przejechała opuszkami palców po ozdobnym oparciu
krzesła i przymknęła oczy, wyobrażając sobie dłoń stolarza uzbrojoną w dłuto i
dbałość, z jaką dokonywał wycięć. Jej dłoń zjechała z oparcia na siedzenie.,
które było niezwykle miękkie i zapraszało do spoczynku, gdyż wyłożono je
jedwabiem w kolorze wrzosu, a materiał ozdobiono liśćmi paproci. Z trudem
oderwała od niego wzrok i spojrzała na łóżko. Baldachim był tak piękny, że z
zachwytu zaparło jej dech w piersi. Wykonany z delikatnego materiału, miał
kolor bladego różu i lśnił złotymi drobinkami. Poruszał się nawet przy
delikatnym ruchu osoby obecnej w pomieszczeniu. Pościel była amarantowa i ozdobiona
pomarańczowymi słonecznikami. Lucy dotknęła materiału. Był zimny, ale
przyjemnie mięciutki i do tego lśnił jak czyste złoto. Uśmiechnęła się do
siebie. „Piękne miejsce! Mogłabym do tego
przywyknąć. Co? Nie, nie, i jeszcze raz nie! Co ja mówię?” Chwyciła się za
skronie, przerażona tym, o czym myślała. Wzięła kilka głębokich, odprężających
oddechów i ruszyła do drzwi, a po chwili znalazła się w salonie, w którym
zastała tylko chłopaków. Dziewczyny w dalszym ciągu okupowały łazienkę. Nic
dziwnego – wanna była jedna, a one cztery.
— Wybrałaś już pokój? – spytał Natsu. Gdy
skinęła twierdząco, on i Gray gwałtownie podnieśli się z krzeseł, na których
siedzieli. – W takim razie zaniosę tam twój bagaż – powiedział, rozglądając się
za jej walizką.
— Chyba się pomyliłeś, płomyczku – rzekł Gray i
spojrzał na niego spode łba. – To ja będę tym, który poniesie jej torbę. –
Uśmiechnął się kpiąco i skrzyżował ramiona na piersi.
— Hę?! Chyba cię pogięło, gołodupcu! Ja…
— Nie, bo ja!
— Nieprawda!
Lucy przyłożyła dłoń do czoła, słuchając
gwałtownej wymiany zdań, która, a jakżeby inaczej, miała ciąg dalszy. Od tego
jazgotu rozbolała ją głowa, dlatego minęła kłócących się i podeszła do ściany,
przy której stały walizki całej ósemki. Chwyciła swoją, niewielką a do tego
niezwykle lekką, i ruszyła w stronę wybranej sypialni. Była już na początku
korytarza prowadzącego na stronę dziewcząt, gdy Natsu i Gray przerwali kłótnię
i poczęli przekrzykiwać się jeden przez drugiego, przy okazji biegnąc
w jej stronę i usiłując wyrwać trzymaną przez nią walizkę.
— Dajcie spokój! – krzyknęła rozzłoszczona,
odwracając się przodem do nich. Jej mina nie wróżyła niczego dobrego. – Dam
sobie radę sama i nie chcę pomocy żadnego z was. Nawet o taką błahostkę musicie
się kłócić jak przedszkolaki! – Uniosła bagaż i sztywno, dziarskim krokiem, kontynuowała
marsz, pozostawiając chłopaków w przedsionku z rozdziawionymi gębami.
Weszła do sypialni, postawiła walizkę na
podłodze nieopodal szafy, przymykając przy tym oczy i wzdychając.
— No naprawdę, jak dzieci – powiedziała do
siebie i poczęła się rozpakowywać. Do małej torebki wrzuciła najpotrzebniejsze
rzeczy, które mogły przydać się na misji. Resztę, niewielką co prawda, ułożyła
w szafie. Gdy skończyła, wróciła do salonu łączącego stronę męską i żeńską. Chłopcy
siedzieli przy stole, każdy zajmował krzesło po innej stronie stołu, zapewne by
nie prowokować kłótni.
— Kurde, ale jestem głodny – narzekał Natsu,
krzywiąc się i obejmując za brzuch.
— Żadna nowość – skwitował Gray.
— Chcesz się bić, gwiazdo porno? – W momencie
siły mu wróciły, dlatego podskoczył na krześle.
— Jak najbardziej, kretynie. – Już stykali się
głowami i miało dojść do rękoczynów, ale ktoś zapukał do drzwi.
— Uspokójcie się! – syknęła Lucy, kierując się
do wrót. – Ja otworzę.
Chłopcy potulnie usiedli, ale – a jakżeby
inaczej – jak najdalej od siebie. Heartfilia chwyciła klamkę, spojrzała ponad
ramieniem na przyjaciół i, zadowolona z oględzin, otworzyła drzwi. Gdy ujrzała stojącego
przed progiem gościa, zamarła. Odruchowo objęła się ramionami, bo czuła się,
jakby była naga.
— Dobry wieczór. – Na dźwięk tego głosu Natsu i
Gray równocześnie wstali. – Pomyślałem, że możecie być głodni.
Odsunął się na bok i okazało się, że stało za
nim trzech mężczyzn. Każdy przekroczył próg, pchając przed sobą wózek
wypełniony półmiskami.
— O rany! – wykrzyknął Natsu, któremu ślinka
napłynęła do ust na widok góry jedzenia. – Pan chyba czyta w myślach! –
Uśmiechnął się szeroko do Burmistrza.
— Do usług. Smacznego i dobrej nocy. – Ukłonił
się Lucy, a gdy powrócił do wyprostowanej sylwetki, spojrzał przeciągle na
dziewczynę. – Dobranoc, panienko.
— Dobranoc – odpowiedziała cała czerwona na
twarzy.
— Panowie, zostawmy gości samych – rzekł do
kucharzy.
Mężczyźni wyszli cichutko, zupełnie jak cienie.
Pan Shiro skinął zastygłej w bezruchu Lucy i zamknął powoli drzwi. Dziewczyna
stała chwilę w miejscu, nie mogąc wykonać żadnego ruchu i dygocąc na ciele. Po
chwili opuściła ramiona i odwróciła się do nawołujących ją przyjaciół.
Spostrzegła, że dziewczyny już siedzą przy stole, dlatego zajęła jedyne wolne
miejsce. Po jej prawej stronie siedział Natsu, a po lewej pod skosem – Wendy,
która z kolei siedziała naprzeciw Erzy. Vis-à-vis Heartfilii znajdowała
się Carla, obok której usadowili się Juvia z Gray’em, natomiast po prawej
stronie Dragneela miejsce zajął Happy, do którego pod skosem siedziała Tytania.
Blondynka, by zająć czymś ręce, nałożyła sobie
sałatkę na talerz i dłubała w niej od niechcenia widelcem, czasami
wkładając coś do ust. Erza uważnie ją obserwowała, a trybiki w jej głowie
działały na pełnych obrotach.
— Lucy–san? – zawołana podniosła głowę i
spojrzała na Wendy. – Nie smakuje ci? – spytała Smocza Zabójczyni, patrząc na
talerz, stojący przed Gwiezdną Maginią.
— Nie, po prostu jestem zmęczona – gładko
wybrnęła. – Zawsze wtedy brak mi apetytu.
Marvel pokiwała główką na znak, że rozumie i wróciła
do jedzenia.
— To może chociaż zjesz jakiś owoc? –
zaproponowała troskliwie Tytania.
— Właściwie… – nie skończyła, gdy pod jej nosem
wylądował talerz z obraną pomarańczą, kiwi i jabłkiem.
— Ech… Dzięki – bąknęła w stronę Lockser, która
osobiście pokwapiła się i obrała owoce, ukrywając w tym geście swego rodzaju
intrygę.
— Nie ma za co. – Juvia uśmiechnęła się
promiennie w odpowiedzi. Gdy Lucy odwróciła wzrok, zakryła sobie dłonią usta,
zrobiła dziwaczną minę i pomyślała: „Gdy
Lucy–sama zje o tej porze cytrusy, przytyje i Gray–sama nie zwróci na nią
więcej uwagi. Juvia jest genialna!”
— Juvia, czemu masz taką dziwną minę? – spytał
Gray, zezując na sąsiadkę.
Dziewczyna spąsowiała, przyłapana na knuciu przeciwko
przyjaciółce i nerwowo bawiła się palcami dłoni.
— Bo Juvia… – zaczęła, patrząc w sufit – nie
może się doczekać wspólnej walki z paniczem – wybrnęła jakoś i spojrzała
na chłopaka wstydliwie.
– Ale będzie jatka! – wykrzyknął między kęsami
Natsu. – Ale się napaliłem! – Lewa dłoń Dragneela stanęła w ogniu.
— Natsu, przestań! Spalisz mi włosy! –
krzyczała Heartfilii, odsuwając się od Salamandra jak najdalej mogła.
— To najwyżej będziesz łysa. – Uśmiechnął się
do niej szeroko. – A tak swoją drogą, ciekawe, jakbyś wyglądała? – rzekł,
marszcząc brwi, jakby chciał sobie to wyobrazić, ale nie mogąc znaleźć w swoim
umyśle odpowiedniego obrazka, podpalił mocniej dłonie i począł przybliżać je do
włosów Lucy. Dziewczyna szybko podniosła się z miejsca i zaczęła uciekać,
biegając wokół stołu. Chłopak niestrudzenie gonił ją, z iście szatańskim
uśmiechem na ustach.
— No dawaj, Lucy! Bo się nie prze… – nie
dokończył, bo uderzył w coś twardego. Tym „czymś” była zbroja zdobiąca pierś
Tytanii. Smoczy Zabójca wstał powoli z podłogi, na której klapnął po
spotkaniu z przeszkodą, z ogromnym guzem na czole, do którego przykładał dłoń.
Na jego twarzy gościł wyraz bólu i cierpienia.
— Natsu. – Oczy Erzy, która wstała z krzesła,
przerywając tym samym posiłek, zapłonęły. – Co takiego planowałeś zrobić?
— No…yyy…tego… Tak właściwie to nic –
powiedział w końcu, robiąc krok w tył.
— I dobrze – skwitowała Scarlet, zajmując na
powrót miejsce przy stole.
Blondynka, która ukryła się za jej plecami, spojrzała
ponad jej ramieniem na Dragneela. Złość powoli ją opuszczała i żal jej się
zrobiło przyjaciela, który wyraźnie cierpiał, bo nabawił się kontuzji po
spotkaniu ze zbroją przyjaciółki.
— Wracaj do stołu! – rozkazała Tytania.
— Ale, Sir! – Nie zamierzał się sprzeciwiać,
dlatego potulnie poczłapał w stronę wcześniej zajmowanego miejsca.
Jakiś kwadrans później kolacja dobiegła końca,
a w międzyczasie guz Natsu powiększył się.
— Te, płomyczku, robi ci się drugie czoło –
zażartował Mag Lodu, wkładając do ust winogrono.
— Zamknij się, zboczeńcu! – warknął rozeźlony.
— No, ciekawe, w którym miejscu? – zakpił,
unosząc się z siedzenia. – Chcesz się bić? – dodał, przybierając bojową pozę.
— Jak się ubierzesz, gołodupcu – mruknął,
wracając spojrzeniem do talerza, który miał przed nosem.
— Co? – Gray był totalnie zaskoczony, a gdy spojrzał
na siebie, spiekł raka. – znowu był nagi! – Nie no, kiedy? – Zwinnie przeskoczył
przez oparcie krzesła, na którym siedział i udał się na poszukiwanie zagubionej
garderoby. Zachwycona tym faktem Juvia, wodziła za nim rozkochanym spojrzeniem
i wolałaby, żeby pozostał w stroju Adama. Natomiast Wendy spąsowiała i opuściła
głowę, ukrywając twarz w dłoniach.
— Natsu? – zagadnęła przyjaciela Lucy, spoglądając
na niego.
— Hmm? – mruknął, krzyżując z nią spojrzenie.
— Nie boli cię czoło? – zapytała cicho, widząc
wielkiego guza po prawej stronie jego głowy.
— Yyy… Nie – odpowiedział szeptem. Nie śmiał
się skarżyć w obecności Erzy.
— Mi możesz powiedzieć – odrzekła z uśmiechem.
— A ciebie by nie bolało? – zapytał ze zbolałą
miną, marszcząc brwi.
— Pewnie tak – szepnęła i spojrzała w dół, na wciąż
pełny talerz.
— No, to masz odpowiedź – rzekł przygnębionym
głosem i chwycił widelec w prawą dłoń.
— Dobra, panowie. Teraz wasza kolej na kąpiel –
zarządziła Tytania, wstając z krzesła. – My w tym czasie nieco tutaj
posprzątamy.
Jak widać, skoro Scarlet skończyła posiłek,
reszta też musiała.
— Aye, Sir! – Przytaknęli wszyscy.
— Niech Gray idzie pierwszy – powiedział z
ironią w głosie Smoczy Zabójca, unosząc prawy kącik ust w krzywym uśmiechu. – I
tak jest gotów, by wejść do wanny. – Uśmiechnął się szeroko, gdyż humor powoli
mu się poprawiał.
— O coś ci chodzi, płomyczku? – Mag Lodu,
ubrany w bokserki, nastawił się bojowo.
— Gray – weszła mu w słowo Erza. – Tym razem Natsu
ma rację. Rusz zadek! – rzekła z niebezpiecznym błyskiem w oku.
— Aye, Sir! – Fullbuster zadrżał pod wpływem
jej spojrzenia i biegiem ruszył w stronę łazienki, znikając za białymi drzwiami.
— A ty, Natsu, zrób coś z tym guzem, bo urośnie
ci tak, że zakryje czoło – mówiła, taksując go uważnym spojrzeniem brązowych
oczu.
— Ale co… – zaczął, jednak widząc morderczy
wzrok Tytanii, spasował. – OK. – Uniósł ręce w obronnym geście. – Już się tym
zajmuję.
— Erzo, pozwól, że mu pomogę – rzekła Lucy.
— Jasne.
— Chodź, Natsu – zwróciła się do przyjaciela. –
Mam ze sobą apteczkę. Coś znajdziemy.
Chłopak wstał niechętnie od stołu i powlókł się
za nią do jej pokoju.
— Usiądź – rozkazała, gdy weszli od środka,
podeszła do szafy, w której schowała wcześniej swoje rzeczy i kucnęła, szukając
apteczki.
Natsu, siedząc na jej łóżku, bezczelnie patrzył się
na nią, krzyżując ramiona na szerokiej piersi. Koszulka dziewczyny nieco się podwinęła,
ukazując jasną skórę ponad paskiem spodenek, które na sobie miała. „Fajny ma tył” – pomyślał chłopak i
spiekł raka, gdy dotarł do niego sens tego, co roiło mu się w głowie. „O czym ty myślisz, kretynie? To twoja przyjaciółka,
Lucy, nic poza tym”. Nigdy przecież nie myślał o niej inaczej. Nawet wtedy,
gdy widział ją nagą, co zdarzyło się już kilka razy. A teraz nagle w jego
głowie roi się od groma niedorzecznych myśli, dlatego uderzył się pięścią w
czoło po lewej stronie.
— Au! – zawył, bo cios był naprawdę mocny – w końcu
miał mu wybić z głowy to, czego nie powinno w niej być. Jednak teraz miał dwa,
symetrycznie rozłożone guzy.
— Co się stało, Natsu? – zapytała Heartfilia,
która wstała z kucek, dzierżąc w ręku niewielką kosmetyczkę w kolorze jasnej
zieleni. Zapewne to była apteczka, o której wspominała.
— Nic – odpowiedział niewyraźnie, gdyż dłońmi zakrywał
twarz.
— Jak to „nic”? Pokaż. – Podeszła do niego, a
on zabrał ręce i pozwolił jej na obdukcję. – Coś ty zrobił? – zapytała, patrząc
na jego czoło, które miało teraz wszystkie kolory tęczy. Marszczyła przy tym
brwi, zastawiając się, jak dorobił się kolejnego guza?
— Sam nie wiem.
Pokręciła tylko głową w geście dezaprobaty i
poprosiła, żeby usiadł na jej łóżku.
— Co ja z tobą mam? – Uśmiechnęła się. – Daj – dodała,
dlatego uniósł lekko głowę, a Lucy lekko się pochyliła. Na wysokości wzroku
miał biust dziewczyny, który doskonale widział, bo nachylała się w jego stronę,
by lepiej widzieć jego „rany wojenne”.
Spotkanie z piersią Tytanii można zaliczyć do małej wojny światowej – zawsze
odniesie się taki uszczerbek, jak po czołowym zderzeniu z czołgiem. A tego
przykładem był Natsu i jego głowa.
Heartfilia poczęła delikatnie smarować „uszkodzenia”
jakimś specyfikiem, pachnącym mentolem. Dla wrażliwego węchu Natsu na dłuższą
metę było to nie lada wyzwanie. Intensywny miętowy zapach sprawiał, że oczy
poczęły mu wilgotnieć, a z nosa ciekło. Do tego przy każdym ruchu dziewczyny
jej biust niebezpiecznie się poruszał. Smoczy Zabójca mrugał zawzięcie
powiekami, chcąc się pozbyć wilgoci z oczu, a widząc między mrugnięciami kołyszący
się biust dziewczyny, przełknął głośno ślinę. „Co jest?” – myślał, marszcząc brwi. „Przecież mnie takie rzeczy nie interesują!” Jęknął głośno, widząc
jej rozkołysane atuty, dlatego Lucy odsunęła się nieco i spojrzała mu w oczy.
— Boli? – spytała z troską.
— Trochę – skłamał. Jak miał jej powiedzieć,
że… Cholera! Zmarszczył brwi. „Przecież
widziałem ją kilka razy nago i nic. A teraz?! Cholera!” Był zły sam na
siebie, że takie myśli chodzą mu po głowie.
— Natsu, powiedz kiedy boli, a będę delikatna.
— Już jesteś – odparł żałośnie. – To ja jestem
przewrażliwiony. Nie boli mnie, kiedy dostaję lanie, ale jak mnie opatrujesz –
kwiczę jak zarzynane prosie. Głupie, co? – Spojrzał na nią ze zrezygnowaną
miną, na co uśmiechnęła się.
— Czasami tak jest – powiedziała swoim
aksamitnym, spokojnym głosem.
— Nie będziesz się śmiała? – Uniósł wysoko
brwi. Oczy i nos przestały reagować na mentol, dlatego mógł teraz normalnie
patrzeć na Lucy, bez robienia z siebie idioty.
— A dałeś mi powód?
— A nie?
— Nie, Natsu. – Pokręciła głową. – Mniej bolą
zadawane razy, niż ich opatrywanie.
— Serio? – zapytał, unosząc wysoko brwi.
— Mhm.
— No dobra. To do dzieła! – Przyjął jej
wytłumaczenie bez mrugnięcia okiem.
— Mam pomysł – powiedziała. Spojrzał na nią
pytająco. – Chwyć mnie za lewy nadgarstek.
Gdy usłyszał jej propozycję, oczy powiększyły
mu się dwukrotnie.
— Co? – wydukał.
— Jak będzie bolało to zaciśniesz dłoń, a wtedy
przestanę – jej wyjaśnienie wydało mu się jak najbardziej logiczne, dlatego bez
słowa protestu wykonał polecenie. Zacisnął prawą dłoń na jej lewym przegubie.
Czuł pod palcami jej delikatną, aksamitną wręcz skórę i rytmiczny puls, będący
odzwierciedleniem bicia jej serca. Była taka ciepła! „Nie, nie, nie! To twoja przyjaciółka, durniu!” – próbował
doprowadzić do porządku błądzące po głowie myśli, prowadząc wojnę z samym sobą.
Przymknął oczy, bo jej dotyk na jego czole był przyjemny, a to, co czuł pod
palcami, jeszcze przyjemniejsze. Uśmiechnął się krzywo, zadowolony, że
dziewczyna nie może poznać jego myśli. Kto wie, co by go czekało? Wolał nie
rozmyślać o tym, co by było gdyby, gdyż do niczego go to nie zaprowadzi.
Lucy była bardzo ostrożna. Nie chciała, by
cierpiał bardziej niż to konieczne.
— Gotowe! – wykrzyknęła.
— Jak to? – Spojrzał na nią zdziwiony. – Już? –
Zrobił minę niedopieszczonego kotka.
— Tak. A co? – zapytała, spoglądając na niego z
zaskoczeniem widocznym w czekoladowych tęczówkach.
— Nie, nic. Dziękuję. – Uśmiechnął się szeroko,
jak tylko on potrafił.
Podniósł się gwałtownie z materaca i uderzył
głową o ramę łóżka. Syknął z bólu i padł na pościel, ciągnąc za sobą Lucy,
którą dalej trzymał za nadgarstek.
— Cholera! – zaklął i otworzył wcześniej mocno
zaciśnięte, powieki. Ujrzał wpatrzone w siebie orzechowe tęczówki, osadzone w
zaróżowionej twarzy. Na ten widok, rytm jego serca przyśpieszył w momencie.
— Lucy – szepnął chłopak, lekko zachrypniętym
głosem.
— Natsu – odszepnęła, pąsowiejąc jakby bardziej.
Przez długą chwilę patrzyli sobie głęboko w
oczy. Pierwsza otrząsnęła się blondynka, która uniosła się na dłoniach,
wyplątała z uścisku Natsu i ostrożnie stanęła na podłodze. Odsunęła się od
łóżka i zwróciła zawstydzone spojrzenie w bok. Chłopak poszedł za jej
przykładem, wstając nieco mniej gwałtownie niż poprzednio.
— To tego… – zaczął, drapiąc się w tył głowy.
— Mhm. Racja. – Nie wiedziała właściwie, w czym
mu przytakuje, ale czy to ważne?
— Dziękuję, Lucy. – Uśmiechnął się, patrząc jej
w oczy.
— Nie ma za co. – Odważyła się spojrzeć na
niego i odwzajemniła gest. Jej twarz miała kolor dojrzałego pomidora, a ciało
zalewały co chwilę fale gorąca.
— Dobrej nocy – rzekł miękko.
— Tak – odparła, wciąż nie odrywając swoich
oczu od jego.
Natsu, wiedziony impulsem, pocałował dziewczynę
w czoło. Ta spojrzała na niego skonsternowana.
— Dziękuję – powiedział, widząc jej pytające
spojrzenie. – Już mniej boli. – Faktycznie, guzy poczęły znikać jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki.
W odpowiedzi, Lucy uśmiechnęła się do niego
promiennie.
— No to śpij dobrze – dodał i już go nie było.
Dziewczyna jeszcze długo wpatrywała się w drzwi, za którymi zniknął. Uśmiechnęła
się szeroko, okręciła na jednej nodze i runęła jak długa w poprzek łóżka.
Zaśmiała się figlarnie, sama nie wiedząc czemu. Spostrzegła, że w dłoni wciąż
trzyma słoiczek z lekiem, dlatego wstała, zakręciła go i odłożyła na
stolik. Zgasiła światło i wsunęła się pod kołdrę, po czym zamknęła powieki,
powoli odpływając w sen.
Obudziła ją czyjaś brutalna dłoń, która nakryła
jej usta oraz ręka owinięta wokół jej talii – ktoś ściągał ją z łóżka. Kołdra
leżała na ziemi, a ona powoli opuszczała ciepłe prześcieradło. Poczęła się
rzucać, próbując się wyrwać. Napastnik nieco rozluźnił uścisk, co dziewczyna
wykorzystała i wyrwała mu się. Stanęła pewnie na nogach i odwróciła się w jego
stronę. Ze zdziwieniem spostrzegła, że stoi przed nią jakaś postać w czarnej
pelerynie z kapturem, a każdy centymetr ciała osobnika ginie we fałdach
ciemnego materiału.
— Kim jesteś? Jak się tutaj dostałeś? Czego
szukasz? – wyrzucała z siebie konkretne pytania, chociaż strach mącił jej umysł
i sprawiał, że drżała na całym ciele.
Jako odpowiedź otrzymała dziki, skowyczący
śmiech, a oczy napastnika błysnęły złotem. Zaczęła się cofać w stronę drzwi i
szukać w talii, a później na meblach, swoich kluczy. „Cholera! Zostawiłam je w łazience” – zauważyła przytomnie. Jej puls
przyśpieszył, dłonie zaczęły się pocić i oddychała płytko – po prostu się bała,
i to potwornie! Nie dość, że wybrała najbardziej oddaloną od reszty drużyny
sypialnię, to jeszcze nie miała się jak bronić, gdyż jej klucze były daleko.
Spojrzała na drzwi, które miała po swojej prawej stronie, a później przeniosła
wzrok na napastnika, który przybliżał się do niej z każdą chwilą, czego wcześniej nie
zauważyła. Wiedziała, że ma tylko jedną szansę, dlatego rzuciła się w stronę
drzwi, ale zamachowiec przewidział jej ruch. Gdy tylko odwróciła się do niego
plecami, skoczył w jej stronę i chwycił ją jedną ręką w talii, a dłonią
drugiej, gdy krzyknęła, zakrył jej usta. Wierzgała nogami, by się wydostać, ale
postać była wyjątkowo silna i uniosła ją dobry metr nad podłogę. Napastnik
począł kierować się w stronę otwartego okna, więżąc Lucy z swoich ramionach. Z
każdą chwilą ruchy czarodziejki zwalniały. Aura napastnika wyraźnie odbierała
jej siły. Powieki, które jej ciążyły, w końcu się zamknęły, po czym odpłynęła w niebyt.
Cześć Kochani!
No i mamy kolejny epizod. Jeżu, kiedy ja to
pisałam? Już nawet nie pamiętam, ale na pewno dawno :D. Tym razem piąteczka się
Wam dostała i rozmowa Lucy z panem Shiro, której treść chcieliście znać. Co
sądzicie, Robaszki? Ja
osobiście przyznam, iż uważałam, że rozdziały będą raczej krótkie, a ten ma 21
stron. Bagatela! W każdym razie jestem mile zaskoczona, że wrzuciłam tyle
stronic :D. Obym nie wpadła w tendencję malejącą, bo byłaby to katastrofa! A
skoro raz na miesiąc pojawia się notka, to lepiej, żeby była dłuższa, prawda?
No, i tu się zgadzamy :D. Z tego miejsca pragnę zaprosić Was na kolejny epizod
za miesiąc, jak zawsze zresztą. Co jeszcze? Bardzo Ci dziękuję, Kochana Oxeno, za nominację do LBA. Obiecuję, że zajmę się nią w wolnej chwili :). Przypominam o wciąż trwającej
sondzie imiennej. Chcę byście wraz ze mną tworzyli tę historię, dlatego bez
skrępowania klikajcie i bawmy się wspólnie! A tutaj link do mojego fanpejdża na Fejsie :). Zapraszam do lajkowania! Proszę o komentarze, w których
wytkniecie mi błędy (na pewno takowe są!), napiszecie, co się Wam podoba, a co
nie itepe itede. Czy coś jeszcze? Chyba nie, dlatego do kolejnego, Kochani moi!
Post do znalezienia w zakładce Archiwum
nadal chora ale tak mnie za ciekawilo to opowiadanie ze nie moglol zostawic na puzniej kiedy bade zdrowa wiec jestes jedna ktorej czytam opowiadanie i czemu tak malo albo mi sie wydaje caly rodzial ciekswym jak ty to robisz ze sie czyta czyta i koniec za szybko . Sama prubuje pisac nawet duszek zalozyl mi bloga ale przytym co ja czytam to jest nie jakie a po zatym to na razie niemam czasu i znowu sie rozpisalam o glupotach zamiast o opowiadaniu coraz batdziej zaczyna mi sie lusia podobac zycze zdrowia i weny nadal chora haruka:-)
OdpowiedzUsuńOj! Biedna moja! To przesyłam masę zdrowia w ogromnych workach, niczym te mikołajowe :). Obyś szybko wróciła do siebie ;). Z tego miejsca bardzo, ale to bardzo dziękuję Ci za komentarz i za to, że znalazłaś w sobie siły, by przeczytać i skomentować. Dziękuję po tysiąckroć!
UsuńKochanie! Ale ten rozdział ma 21 stron! Naprawdę myślisz, że to mało? Ojej! Jeśli przeczytałaś za szybko to jest mi tym milej, gdyż sądziłam, że wyjątkowo zanudzam ;D. I powiem Ci, że naprawdę nie wiem, jak ja to robię. Zwyczajnie, zasiadam do pisania i tworzę, ot, cały sukces :D. Chyba sukces :D.
Yay! Naprawdę masz bloga? To super! Pisz, pisz, bo im więcej będziesz ćwiczyła, tym lepiej wyrobisz się w tym, nazwijmy to, fachu :). Jak zdecydujesz się udostępniać swoje treści, poproszę o informację i adres bloga ;). Na pewno zaglądnę w wolnej chwili :). I ja osobiście wcale nie uważam tego za głupotę! Chcę wiedzieć o moich Czytelnikach jak najwięcej, dlatego piszcie wsio, co Wam na sercu leży! Ja nie gryzę... ino połykam w całości :D. A tak na poważnie, cieszę się, że postanowiłaś pisać. Fajna zabawa, prawda?
Niesamowicie się cieszę, że moje opko i Lucynka coraz bardziej Ci się podobają, kochana Haruko. Dziękuję za wenę i zdrówko, a obie te rzeczy priorytetem lecą w Twoją stronę :D.
Ściskam mocno i serdecznie pozdrawiam Ciebie i całą Rodzinkę :).
Twoja R ♥.
Ps. Kochana, już dawno miałam zapytać. Zdradź mi proszę, jak to się stało, że Duszek trafił na mojego bloga? Gdzie znalazł adres? Wiem, że Ty jesteś tutaj dzięki niemu, co niezmiernie mnie cieszy! I bardzo Wam za to dziękuję! Buziaki :* :* :* :*.
Droga roszpucio
UsuńNiewiem jak tu trafil ale mam swoje podejzenia wiesz przeciesz jaka anine i mage lubie naj bardziej i odniej sie wszystko zaczelo i czytanie opowiadan tez jest pewna blogelka ruda i pewnie jak czytal kometarze cos go za ciekawilio i na cisnol i go przenioslo na twojego bloga tak ja podejzewam . Tetaz to wziol i wyjechal z malamy snynkiem do mamy zebym jeszcze go nie zarazila bo to przeciesz jeszcze maluszek juz zaluje ze przez choroba nie bede go karmila jeszcze tydzien w lozku i atybiotyki ja jak tylko sie lepiej poczuje to napisze ci adres bloga ktory juz jest i nawet cos tam jest na pisane i odane przez duszka albo na pisze jak pamietam i przepraszam ze tutaj harukachibiusachibi.wordpress.com to chyba tyle pozdrawiam i dziekuje i co zlego to nie ja haruka
A widzisz! To dzięki Rudej - jak miło! Ach, uwielbiam jej opowiadania! Pisze wspaniale! No i jeszcze o SM :D. Kocham ♥! W takim razie bardzo mi miło, że w ten sposób mnie znaleźliście ;). A Ty, Moja Droga, zdrowiej i głowa do góry! Choroba minie to i synka będziesz mogła normalnie karmić :). I dziękuję Ci bardzo za adres. Zaraz luknę :). Wow! Sporo wpisów widzę ;). Czyli pisanie na poważnie idzie ;). A za Harukę w nagłówku masz ode mnie wielkiego plusa! Uwielbiam ją! I również pozdrawiam :*.
UsuńPrzekaze duszkowi bo to jego sprawka dobra ide spac bo zaraz tu nie poczebnie po nabijamy tam czegos a umnie stop mam na dzieje zedoczymam postanowienia
UsuńW porząsiu :). Dobrej nocki dla Was Wszystkich :).
UsuńPrzeczytałam jednym tchem. Bardzo miło się czytało.. W spokoju oddałam się lekturze, ponieważ test zaliczyłam na 5! PIĘĆ PIĘĆ PIĘĆ!!!!!!!! I tak o to semestr zaliczony.
OdpowiedzUsuńKochana R, gdzie ty porywasz naszą Lucy? Natsu (zapewne) wpadnie w szał jak wraz z resztą odkryje jej zniknięcie. To będzie jatka.
Pan Shiro wyraźnie coś kombinuje.. Czuję, że zafundujesz nam niedługo kilka scen ostrej walki. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. :*
Brawo!!! Ja wiedziałam, że dasz radę :D. To teraz ferie, co? Wypocznij, bo zasłużyłaś :D. Oj, jakże się cieszę to nie masz pojęcia! Brawo, brawo, brawo po tysiąckroć!
UsuńAch! Dziękuję Ci bardzo za przemiłe słowa! Nie masz pojęcia jak się cieszę, że epizod Ci się podobał. Kya! Dziękuję! Heh, znając naszego Różowego Napaleńca, będzie pruć! Nie chcę być w skórze porywacza, naprawdę :D. Aż biedakowi współczuje! Ale w sumie nie musiał kłaść brudnych łap na jasnej skórze Lucynki :D. Kurcze, mam nadzieję, że wymyślone przez mnie rozwiązanie tego wątku, przypadnie Wam do gustu, bo ja już wiem jak to będzie ;D. Taki burżuj, a co!
Pan Shiro to taki stary zbereźnik, a w kolejnym rozdziale planuję pokazać nieco więcej jego, hmmm, trudnego charakteru. I coś czuję, że zyska więcej nieprzychylnych opinii, ale co tam! Ważne, że jest ktoś, kto zbiera to niegodne żniwo :D. Bo gdyby tak było z Lucy i Natsu, to chyba bym się załamała. Ale widzę, że lubicie tych kochanych szaleńców :D. W sumie nie dziwota :D. A tak na koniec zapytam, jak Ci idzie, Moja Droga, oglądanie Wróżek? Który arc za Tobą?
Dziękuję serdecznie za komentarz! Ściskam cieplutko i uśmiecham się milutko!
Twoja R ♥.
Panie Shiro ty zboczeńcu! Nie ufam mu... i właśnie dlatego, jeśli on mówi, że nie jest zboczeńcem, to oznacza, że jest zboczeńcem. Przynajmniej mi się tak wydaje. Biedna Lu, ani chwili spokoju. Najpierw Sting, później burmistrz, a teraz jeszcze Natsu się do niej zaleca! A co do porwania, to myślę, że albo to ten koleś, co wysłał na nią kiedyś tą ośmiornice(czy co to było), albo ten właśnie Shiro, albo Stinguś już nie wytrzymał i postanowił ją porwać, albo to Natsu ją ,,porwał" na romantyczną kolację, czy coś ten teges. I mam jeszcze pytanko: kto jest starszy??? Sting czy Lucy? Bo w anime to chyba Lucy, a z tego co teraz przeczytałam, to ty piszesz wszystko zgodne z anime i dlatego się pytam.
OdpowiedzUsuńLucy24
Hahahha! No jebłam! Konkretnie :D. Kurde, Twój komentarz rozwalił mnie na łopatki! Ale zacznijmy od początku :D. Bardzo Ci dziękuję za skomentowanie epizodu! Jestem przeszczęśliwa, widząc, że zostawiasz pod rozdziałem znak po sobie. Pięknie dziękuje! Aż mi wena i chęci do pisania wracają!
UsuńA wracając do Twojego komentarza, pomysł z porwaniem Lucynki przez Natsu jest świetny! Oj, jak się nie pogniewasz to gdzieś go wykorzystam :D. Ino jeszcze nie wiem gdzie, ale co tam! Na pewno pojawi się ten wątek :D. No Scylla to w sumie taka dziwna ośmiornica, także się nie pomyliłaś. A pan Shiro to stary, zdziadziały zbereźnik, który na pewno jeszcze zawita na karty tej opowieści :D. I to nawet dość szybko, bo już w kolejnym rozdziale :D. A odpowiadając na Twoje pytanie, akcja mojego opowiadania toczy się w roku X791, zaraz po Igrzyskach Magicznych. Lusia urodziła się w X767, to jakby patrzeć na ten przedział, byłaby w moim wieku, czyli skończyłaby 24 lata. Jednakże wzięłam pod uwagę jej siedmioletnią wegetację, dlatego w moim odczuciu wciąż ma 17 i tak ją tutaj przedstawiam. Natomiast, kiedy poznajemy Stinga ma on 19 lat, czyli jakby dodać Luśce siódemeczkę z Wyspy Tenrou, byłaby od niego starsza o 5, ale ja zatrzymał jej rozwój osobniczy (jak to brzmi?!) na siedemnastu latach, dlatego aktualnie Sting jest starszy od niej o dwa :). A w rzeczywistości o jakieś 400 :D. Jeśli czytałaś mangę, wiesz o czym mowa :D. Jeśli nie, przepraszam stokrotnie za spoiler! No i to chyba tyle :). Mam nadzieję, ze wsio jasno wytłumaczyłam. W razie jakichkolwiek niejasności, pytaj śmiało!
Ściskam mocno!
Twoja R ♥.
Oczywiście, że pozwalam ci na użycie tego ,,porwania" kiedyś tam kiedyś.No i... jeszcze nie czytałam mangi. Ledwo co kończę oglądać anime, więc czy mogłabym cię poprosić o to, żebyś mi wytłumaczyła, dlaczego Sting jest starszy od Lucy o 400 lat?? Lucy24
UsuńNo to wspaniale! Dziękuję! Jak dobrze, że mam to na piśmie :). A to się Kochana śpiesz, bo manga jest już zlicencjonowana! A wydaje ją Studio JG. Hmm... No to tak, wiesz, że wszystkie smoki zaginęły 7 lipca X777, co nie? I że mama Lucy również umarła tego samego dnia? A do tych wydarzeń doszło dlatego, że Smoczy Zabójcy z przeszłości zostali przeniesieni do tego właśnie roku, by móc pokonać Acnologię, a, by wypełnić pustkę po magicznej sile brakującego klucza Wodnika, Layla poświęciła swoją siłę życiową, otwierając Wrota Eclipse i przenosząc Smocze Dzieci. Dlatego zakończyła żywot. Było to wspólne przedsięwzięcie Zerefa i Gwiezdnych Magów z rodziny Heartfilia, a konkretnie praprababki (jeśli dobrze pamiętam to były dwa „pra”) Lucy, Anny. To tak w skrócie :). Ale żebyś dokładnie wiedziała co i jak, to i tak musisz się zagłębić w mandze ;). Mam nadzieję, że moje wyjaśnienia są wystarczające :).
UsuńŚciskam! ;*
No... powiedzmy, że mniej więcej zrozumiałam. Trochę bardziej więcej niż mniej, więc chyba jeszcze nie jestem tak do końca niekumająca nic. I chyba trochę się pośpieszę rzeczywiście z oglądaniem anime. Więc... życzę dobrego tygodnia!
UsuńLucy24
Cieszę się :). W każdym razie na wyjaśnienie, które Ci przedstawiłam, w anime trzeba będzie poczekać... Ale co się odwlecze, to nie uciecze :D. I dziękuję! Tobie też miłej niedzieli i fajnego tygodnia :D.
UsuńKarolciu, Kochanie! Dziękuję za to, że jesteś zawsze na posterunku i dopieszczasz moją próżność :*. A wracając do Twojego komentarza, ha! A widzisz? Zaskoczyłam Cię, co? Cieszę się, że mi się udało :). No wiesz, pan Shiro miał swoje pobudki, a co do używania magii, skoro o tym wspomniałaś, chyba będę musiała coś wymyślić, żeby to wyjaśnić, ale to pewnie w którymś z dalszych epizodów, bo przewiduję coś, bez czego opko się nie obejdzie :D. Domyślasz się?
OdpowiedzUsuńHeh, co do słodkiej sceny NaLu, no cóż, chciałam, żeby było coś takiego, a że napisałam to dawno, dawno temu, zwyczajnie żal było mi wyrzucać owy fragment ;). Co do uczuć, hmmm, to jeszcze nie to, ale na pewno nasz Natsu dorasta, a co za tym idzie, zaczną go interesować wiadome rzeczy ;). Jednak z tym nie planuję się śpieszyć :D. Jeszcze sobie trochę poczekacie na coś więcej w wykonaniu uroczej parki.
Hmm... Co do postaci, wsio wyjaśni się w kolejnym epizodzie, chociaż w sumie będzie to bardzo ogólne, ale cśśś! Nie zdradzajmy zbyt wiele :D. A kończenie w takim momencie uwielbiam! Bo, no cóż, uczę się od najlepszych, a poza tym chcę wzbudzić Waszą ciekawość :D. W każdym razie miesiąc minie naprawdę szybko. Wierz mi, wiem, coś o tym...
Dziękuję Ci, Kochanie, za wenę, za komentarz i za to, że jesteś!
Ściskam,
Twoja R ♥.
Kochani, mam do was pytanie. Na jakiej stronie mogę poczytać sobie mangę Fairy Tail? Bardzo chciałabym ją przeczytać a jakoś dziwnym trafem się złożyło, że nie mogę znaleźć ;( Jeśli ktoś ma dojście, to proszę o linka, byłabym ogromnie wdzięczna.
OdpowiedzUsuńNo tak. Jestem w trakcie oglądania 54 odcinka anime. Jako, że nie mam zbyt wiele czasu w tygodniu, oglądam Fairy Tail tylko w weekendy. Ale spokojnie, wszyściutko nadrobię. Sama jestem ciekawa jak się potoczy akcja dlatego chciałabym się asekurować mangą, w końcu anime to nie to samo.
Kochanie moje! Aktualnie nigdzie nie przeczytasz całości po polsku... Manga dosłownie tydzień temu została zlicencjonowana, a wydawać ją będzie Studio JG. Moja koleżanka ma pobranych sporo rozdziałów, ale późniejszych, początkowych będzie szukała na Chomiku. Jeśli uda jej się wsio znaleźć, spróbuję skombinować tak, żebyś miała, OK? Aktualnie dostępnych jest kilka ostatnich rozdziałów, o tutaj: http://senpai.com.pl/manga/Fairy%20Tail, ale to Cię raczej nie ratuje... I trzymam kciuki, żeby udało Ci się wsio nadrobić :). A anime warte uwagi, także tym bardziej Cię dopinguję :).
UsuńŚciskam :*,
Twoja R ♥.
Rozdział taki.. trochę nijaki dla mnie. ;x
OdpowiedzUsuńDenerwowała mnie Erza. Ja wiem, że ona potrafi się wkurzać, ale tutaj dla mnie wkurzała się za bardzo i jakaś taka aż despotyczna była. xD Akcje z Natsu i Grayem już dawno przestały mnie bawić, bo to jest ciągłe powielanie jednego schematu, uroczy był moment NaLu, a sama Lucy pewnie została uprowadzona albo przez tego burmistrza, albo jego pomagiera. Tyle w temacie. ;)
Na początku rozdziału wyłapałam dwa błędy:
"Odchrząknął, usiadł wygodniej we fotelu i podjął przerwany wątek." - powinno być "w fotelu"
"Zamyślił się, wracając do czasu sprzed 7 laty,[...]" - cyfry zawsze piszemy słownie, czyli "sprzed siedmiu laty"
Pozdrawiam. :)
Przecieram oczy raz. Przecieram drugi, trzeci i kolejny, i wciąż nie wierzę! Mavis! Kochanie! Witaj! Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę, że jesteś tutaj i na dodatek zostawiasz znak swej bytności. Dziękuję! A wracając do Twojego komentarza, na pewno masz słuszność. Rozdział jest, bo... jest ;). Wiedz, że odnoszę podobne wrażenie, ale u mnie akcja bardzo wolno się rozwija, jednakże późniejsze rozdziały powinny być lepsze pod tym względem. Ale to się okaże. Co do Erzy, no cóż, ja tam lubię tą jej matkującą naturę :). Jeśli nie przypadła Ci do gustu, już nie mogę z tym nic zrobić. To samo tyczy się utarczek słownych między Grayem a Natsu. Jak dla mnie jest to nierozerwalna część Fairy Tail, dlatego też musiały mieć one miejsce w moim opku. I pewnie jeszcze nie raz, nie dwa się pojawią. Chyba, że chłopcy w momencie dojrzeją i przestaną kruszyć kopię o wszystko. Ale takiego przeskoku nie przewiduję :). Cieszę się, że scena NaLu Ci się podobała ;). Miałam mieszane uczucia, co do tego fragmentu, ale skoro jest spoko, to zostaje mi się tylko cieszyć. I dzięki Bogu! Nareszcie jedna osoba, która wyłapuje mi błędy! Dziękuję! Nie masz pojęcia, ile czasu zmarudziłam, siedząc nad tym „we fotelu” i zastanawiając się czy nie powinno być „w fotelu”. Dziękuję, że rozwiałaś moje wątpliwości :D. No a tą cyfrą to pojechałam po bandzie... Przecież wiem, że pisze się słownie... Ech... Ale dziękuję, że wytknęłaś mi te błędy! Jestem Ci bardzo wdzięczna, że się pojawiłaś i znalazłaś chwilę, by mnie zrugać, co dobrze mi zrobiło ;).
UsuńŚciskam mocno i całuję ;* ;* ;*,
Twoja R ♥, która pędzi szykować się do kościoła :D.
Nadzieja matką głupich.... liczyłam na to, że będę jakoś wcześniej w komentarzach pod najnowszym epizodem ;_;
OdpowiedzUsuńAle cóż. Może tym razem nie ostatnia? ^o^
Moment Nalu, po prostu piękny ♡♡♡
No i kobieto. Zdradź mi swój sekret. Ja jak piszę fanfiki z FT to z postaci wychodzą mi okropne OC ;_;
Czekam na więcej momentów NaLu~ (o dziwo) ♡♡. Teraz to Natsu musi być księciem na białym koniu (lub też niebieskim kocie) ♡ Nie mogę się doczekać następnego epizodu!
Tyle moich komentarzy na dziś :3
Izu :3
Hahaha! Oj, Kochana! Pamiętaj, że ostatni będą piersimi... Wróć! Pierwszymi :D. I z tego, co widzę to nie, nie jesteś ostania :D. Bardzo Ci dziękuję za przemiły komentarz i za to, że wsio Ci się podobało :D. I muszę Ci napisać, że serduszka, które dodajesz do swoich wypowiedzi, bardzo poruszają moją pikawę, naprawdę :D. O! Jak fajnie! NaLu Ci się podobało? Jupi!!! Powoli przeciągam Cię na ciemną stronę mocy :D. Hahahah! Happy, lepiej uciekaj, gdzie pieprz rośnie, inaczej przypadnie ci ciężka rola wierzchowca :D. Hmm... Kotek, ale ja naprawdę nie mam żadnego sekretu. Serio! Po prostu piszę, co mi w duszy gra, a że na razie planuję wiernie oddawać charaktery bohaterów, staram się podwójnie. Z czasem na pewno sporo się zmieni :D. Ale teraz będzie tak, jak jest :D. Bardzo Ci dziękuję, Kotku! Za wsio!
UsuńŚciskam mocno i całuję :***,
Twoja R ♥.
Ps. A na kolejny epizod zapraszam w marcu :).
To nie haruka tylko dobry duszek bedzie pisal teraz .
OdpowiedzUsuńCiekawa rozmowa i ciekawy fragnet po miedzy lu i natsu pisze tak troche chatycznie bo mam na glowie caly domy i voraz bardziej podoba mi sie to opowiadanie pozdrawiam i weny na dalsze pisanie dobry duszek co troche na rozrabial ale chcial dobrze a wyszlo jak zawsze
Witaj, Mój Drogi!
UsuńBardzo mnie cieszy, że opowiadanie coraz bardziej Ci się podoba. Jupi!!! Nawet nie wiesz, jak mi miło, ale wiedz, że naprawdę się staram, a to wszystko dla Was, Moich Kochanych Czytelników! Dziękuję, że wygospodarowałeś nieco czasu, przeczytałeś i skomentowałeś, a jeśli rozmowa i fragment z NaLu zaciekawiły Cię, cieszy mnie to tym bardziej, że względem tego drugiego miałam mieszane uczucia. Zwyczajnie ten fragment wydawał mi się naciągany, ale jak Wam się podoba, to nic więcej mi do szczęścia nie potrzebne :D. Mam nadzieję, że wszystko się u Ciebie ułożyło i możesz odetchnąć :).
Pozdrawiam cieplutko!
Twoja R ♥.
Jeżu Kolczasty!
OdpowiedzUsuńRozdział po prostu fantastyczny!:D Twoje opisy miejsc czy sytuacji są nieziemskie."Teach me Senpai!~.
Ślę ciężarówkami duużo weny :)!
Yukita
O rany! Nowa Czytelniczka! Witam Cię bardzo serdecznie na pokładzie mojego bloga, Moja Droga :). Dziękuję za bardzo budujący komentarz! Cieszę się, że notka Ci się podobała, a jeśli idzie o opisy, to mój konik ♥, toteż bardzo się do nich przykładam i kombinuję, żeby wsio miało ręce i nogi. Hahaha! Za wenę dziękuję! Ciężarówka już przybyła, a wena, zakuta w łańcuchy, została dostarczona do mojej szuflady, którą przeznaczyłam specjalnie dla niej :).
UsuńPozdrawiam cieplutko i uśmiecham się milutko,
Twoja R ♥.
To było Supcio i Natsu uświadamia sobie swoje uczucia to takie SŁODKIE. Zastanawiam się kto ją porwał Lucynke , niemożliwe że trzeba jeszcze tak długo czekać na następną część . <3
OdpowiedzUsuńWitaj, Droga Lucy! Chyba po raz pierwszy komentujesz na moim blogu, co niezmiernie mnie cieszy :). Bardzo dziękuję za komentarz! A co do uczuć, no cóż, to taki zalążek, ale Natsu wciąż będzie taki jak w anime - opiekuńczy względem Lucy, ale nie zauważy nic podejrzanego w tym, że z nią śpi itepe. Na taki właściwy romans tej dwójki, niestety, a może stety?, trzeba będzie jeszcze poczekać, bo R jest wredna i nie da wszystkiego od razu :D. A co ja jeszcze mam w zanadrzu to ho ho! Ale o tym później :). A co do oczekiwania na kolejną notkę, uwierz, miesiąc szybko zleci. Ani się obejrzysz, a ciąg dalszy się pojawi ;).
UsuńPozdrawiam cieplutko,
Twoja R ♥.
Czytając to, moja mina równała się śmiechowi starego zboka, który podgląda przebierające się w szatni licealistki. Naprawdę. ._.
OdpowiedzUsuńScena NaLu tak bardzo <3 Kocham takie fragmenty! Ale kurde, Luśka niby taka intelidżent i wgl, a podczas rozmowy z burmistrzem trzeba jej było tłumaczyć wszystko, jak trzyletniemu dziecku .-.
Uhuhu, zło wkracza do akcji! Luśkę porywają, a rano bydzie Natsu na wkurwie, czuję to w kościach!
Btw, ta propozycja burmistrza to z kosmosu jakaś, ryly .___. Lusia się po poprostu nie może zgodzić i kropka. Poza tym, jakie by miała z tego korzyści? Życie w luksusach? Po jakimś czasie stałoby się puste. Co najważniejsze, musiałaby odejść z gildii. Opuścić swoich przyjaciół. Wychodzenie za człowieka, którego się nie kocha jest niewłaściwe i mam nadzieję, że Lucy też tak myśli.
Pozdrawiam i życzę multum weny!
Shōri
PS.: Komentarz dodany o 03:37 w nocy. Nie myślę x_x
Shori!!! Jak miło widzieć Twój komentarz! Ja już myślałam, że się na mnie pogniewałaś czy coś, ale jak przybyłaś, to wiedz, że ukontentowałaś moją duszę i uspokoiłaś mą osobę, bo na serio się martwiłam. Nie dodałaś szocika walentynkowego i pomyślałam, że coś się dzieje! Dzięki Bogu, wsio chyba dobrze, prawda? A może dodałaś, a ja go zwyczajnie u Ciebie nie znalazłam, co? Ale wracając do Twojego komentarza, śmiechłam! Z tymi podglądanymi licealistkami dałaś do pieca :D. Hahaha! Ty moja Kochana Szalona i w ogóle :D. Co do Luśki, myślenie utrudniała jej bariera antymagiczna, która odbierała siły witalne, przez co logiczność przestała być jej mocną stroną, a ona, tylko dzięki sile woli, utrzymywała pozycję siedzącą :). Co dalej? Burmistrz po to został dodany do opka, żeby w nim namieszać, no a jako kawaler i osobnik, który darzy uczuciem Lucy, o czym wspomniałam, chce ją pojąć za żonę. Sądzi, że jest tak zepsuta jak ojciec i zgodzi się w sekundzie, ale o tym, jaką podejmie decyzję, będzie później :). Na razie nie zdradzajmy wiele :D. I, kurcze, widzę, że fragment, do którego miałam mieszane uczucia, podoba Wam się najbardziej. Jupi!!! Ale się cieszę! Serdecznie dziękuję, Kotek, za wenę, która wędruje do odpowiedniej szuflady, opatrzonej napisem „Top Secret”, jak i za pozdrowienia, wysyłane także Tobie :).
UsuńŚciskam cieplutko i uśmiecham się milutko,
Twoja R ♥.
Ps. No powiem Ci, że zaskoczyłaś mnie tą godziną. Naprawdę! Czyżbyś miała ferie? Buziak :*.
A no widzisz, przybyłam! Po prostu mam takiego lenia do pisania komentarzy, że ja pierdziut xd No niby miałam dodać tego walentynkowego shota, miałam nawet na niego pomysł, ale zabrakło czasu. Moi rodzice mnie nie kochają i zabierają mi kompa ;_;
UsuńOooo, czyli to dlatego Lusia była taka niekumata! Teraz to wszystko ma sens! Bo tak trochę się zlękłam, że z tej blondynki to taka typowa... blondynka xDD (suchar lvl: -3883839392)
Nie masz się co martwić o fragment z NaLu, bo wyszedł ci naprawdę uroczo x3 Najbardziej rozwaliła mnie scena pt.: "Natsu uderzają pierwsze, kosmate myśli" xDD Biedny, nie wie, jak sobie z tym radzić xD
Ponowne pozdrowienia!
PS.: Tak, mam ferie i po obejrzeniu najnowszego odcinka "Haikyuu!!" stwierdziłam, że przeczytam rozdział jeszcze raz i w końcu dodam komentarz xd (Leń Shōri™)
No i bardzo mnie to cieszy :D. Aha! To tutaj jest pies pogrzebany :D. Oj, Shori, Ty Leniuszku! Ale to można Ci wybaczyć. W końcu masz ferie, a poza tym zwyczajnie możesz nie mieć chęci. Każdy z nas, człowieków (zaleciało „Madagaskarem” :) zna to z autopsji :D. Ach, wielka szkoda! No ja w Walentynki dodałam dalszy ciąg DZP, chociaż miał być specjalnie na tę okazję udostępniony szocik, ale zwyczajnie nie przepisałam go z telefonu, a mój Lencik odmawia współpracy po jakichś 20 minutach... Czekam, aż Braciszek mi pomoże i naprawi problem, ale to dopiero, przy dobrych wiatrach oczywiście, w najbliższy weekend. Oj... No moim nie pozwalam zabierać, bo jest mój, ale jak korzystam z ich, albo stacjonary, mają takie prawo i nic z tym nie zrobię. Braciszku! Pośpiesz się i pomóż siostrze! Inaczej kolejny epizod stanie pod znakiem zapytania... Ale nie o tym miało być.
UsuńNo tak, tak! Dokładnie tak było z naszą Lusią :D. Czyżbym tego nie napisała? Bo może w ferworze walki coś pominęłam :D. Ale wiesz, ona blondynką zawsze będzie, jednakże mocno inteligentną :D.
O! No to super! Bardzo, ale to bardzo się cieszę :D. Wiesz, Natsu zaczyna dojrzewać. Powoli, ale jednak :). Niestety, na coś więcej, będziecie musieli poczekać. Chyba, że R będzie łaskawa i coś wymyśli, a w zasadzie doda to, co planuje :D. Ale to za jakiś czas :D.
Dziękuję! Uściski i buziaki ;* ;* ;*.
Twoja R ♥.
Ps. Czyli mojemu ulubionemu sportowi zawdzięczam Twoje pojawienie się tutaj? Chwała Siatkówce!
Ps.2. I tym oto sposobem na bloga zawitał komentarz numer 400!!! Jupi!!!
Kochana, gratuluję ilości komentarzy...! Brawo ty!!
OdpowiedzUsuńJa też kocham siatkówkę.
Ach, Kochanie! Dziękuję Ci bardzo, bardzo, bardzo! :*
UsuńTo w takim razie highfive!
A tak w ogóle to widzę, że Ty rozdziewiczasz kolejną setkę :D. Brawo Ty! I dziękuję, że o mnie pamiętasz :D. Ściskam :*.
Dobrego popołudnia i moje gratulacja z powodu tak duzej liczyby kometarz oby tak dalej .a powut dla ktorego duszek znowu pisze od zony jest twoje pytanie jak trafiłem na twojego bloga a wiec tak na prozbe zony w styczniu sprawdzalem czy niema nowych rozdzialow opowiadan i zaciekswil mnie twuj awatar czy to nie haruka na motorzei tak jakos trafilem tutaj i juz zostalem i pokazałem harusi i to cala historia pozdrawiam dobry duszek co na rozrabial z tabletem i teraz musi pisacz telefonu zony kometaze :-)
OdpowiedzUsuńPs i wszlo ze mialem racje co do awatara
UsuńA to takie buty! Niezmiernie się cieszę, że właśnie tak to wyszło :). I dziękuję serdecznie za gratulacje! Ale w znaczącej mierze to Wasza zasługa, Moich Kochanych Czytelników :D. Dziękuję raz jeszcze! Za wszystko! I tak, miałeś rację :D. Ja po prostu uwielbiam Harukę, stąd avatarek :D. A widziałeś już jak będzie wyglądała w nowej wersji Sailorki?
UsuńPozdrawiam Ciebie i całą rodzinkę :).
Wasza R ♥!
Jeszcze nie widzialem ale teraz bade miał troche czasu to poszukam i zobacze . Na raszcie moje ulubione czardziejki bade uran i neptun pozdrawiam dobry duszek i ide ogladac z corke heppiego jak muwi mala a mamy sporo dobiero 25odcinek ogladamy
UsuńTo koniecznie zobacz! I miłego seansu Tobie i Córci życzę :). Ja na razie mam przerwę w oglądaniu, ale po świętach powinnam powrócić do świata Fairy Tail :).
UsuńŚciskam i miłej soboty życzę :).
Jak dla mnie to epizod nawet z lekka ciekawy, choć czegoś mi w nim brakowało( nie wiem czego ale czegoś), co nie znaczy że rozdział jest zły. Jest on dobry, zwłaszcza fajnie że zostało powiedziane co nie co o rozmowie Lucy z zleceniodawcą, choć jak dla mnie można było cząstkowo to ujawniać. Tak samo końcówka, domyślam się kto mógł porwać maginie i jest to dla mnie zbyt prędko. Można by było poczekać z tym np: ze 2 rozdziały i zrobiło by się nawet ciekawiej, gdyż jest wiele blogów gdzie Lucy jest porywana od razu po jakieś tam rozmowie odnośnie jej rodziny( nie powiem jakie, bo nie pamiętam nazw, ale były takowe). Jeśli jest coś co miałbym sprecyzować to zapraszam na prywatną rozmowę na FB( to samo imię i nazwisko oraz ikonka) oraz na Hangout. Ale,ale i tak weny oraz bezpieczeństwa życzą PhantomPL z elfkami ubranymi w stroje zająca z karabinami snajperskimi model SVD. Pozdro.
OdpowiedzUsuńWitam Cię serdecznie, Mój Drogi!
UsuńPrzyznam szczerze, że mi też czegoś brakuje w powyższym epizodzie i sama nie potrafię dociec czego, dlatego zgadzam się z Tobą i dziękuję, ze mimo to rozdział Ci się podobał :). Co do rozmowy z Burmistrzem, wolałam dodać całość, żeby wsio było jasne, a jeśli idzie o porwanie Lucynki, wszystko stanie się wiadome w kolejnym epizodzie :D. Ja po prostu nie lubię przedłużać pewnych spraw, bo takie rozwlekanie była wkurzające i dobijające. Swego czasu czytałam mnóstwo blogów o Fairy Tail i wątek porwania Heartfilli pojawiał się nader często, jednakże każda taka akcja miała jakiś głębszy sens, który dawał o sobie znać później. Tak też będzie u mnie, ale wymaga to Waszej cierpliwości. W wolnej chwili n pewno zagaję do Ciebie, ale muszę najpierw naprawić kompa, sama, gdyż Braciszek się wypiął, ale to temat na inną okazję :). Serdecznie dziękuję za wenę i pozdrowienia! Ta pierwsza wędruje tam, gdzie zawsze :D.
Ściskam mocno!
Twoja R ♥.
Komentarz dość Późno od wstawienia rozdziału, ale mam swoje sprawy na głowie oraz sporo blogów do czytania, jak wiesz. Wiec:
OdpowiedzUsuńRozdział jest absolutnie genialny.
Znowu wyszedł ci świetnie.
Zastanawia mnie kto postanowił porwać Lucy... oraz co teraz Natsu zrobi gdy dowie się że porwano Lucy.
Mam nadzieję że ten cały burmistrz nie macał w tym swoich brudnych palców, bo jeśli tak... mam nadzieję że Natsu mu dokopie.
Pozdrawiam i życzę weny oraz czekam na next
Witaj, Drogi Sabo!
UsuńNawet nie wiesz jak się cieszę z Twojego komentarza. Dziękuję Ci serdecznie, że pomimo wielu spraw, które zaprzątają Twoje życie, znalazłeś chwilę, by pojawić się u mnie, przeczytać i skomentować. Stokrotnie dziękuję! Bardzo mi miło, że według Ciebie rozdział jest genialny, chociaż mi naprawdę czegoś w nim brakuję... Ale jeśli podoba się Tobie i innym Czytelnikom, nic więcej do szczęścia nie potrzebuję :). Jeśli idzie o porwanie Lusi, dowiecie się za trzy tygodnie, gdyż nie przewiduję opóźnień. Najwyżej w weekendy będę siedziała przykuta do kompa, a co! No, zostaje Wam tylko czekać, a ja spoilerować nie będę :D. Dziękuję raz jeszcze!
Ściskam mocno i serdecznie pozdrawiam,
Twoja R ♥.
Witaj, tu Kimiko Moon. Chcę poinformować, iż teraz będę istnieć w internecie jako Moonlight. Tamten nick już mi się znudził. Kochana, czas tak się ostatnio dłuży, że aż sama się dziwie Jak To W Ogóle Jest Możliwe??? Czekam tak sobie i czekam na kolejne notki, odwiedzam miliony innych blogów.. Zna ktoś jakieś fajne blogi godne polecenia ?
OdpowiedzUsuńCześć Koteczku!
UsuńBardzo Ci dziękuję za informację i za to, że o mnie pamiętasz :*. Jest mi niezmiernie miło z tego powodu! Swoją drogą założyłaś nowe konto, czy tylko zmieniasz nazwę? Co do kolejnej notki, Skarbie, rozdział pojawi się punktualnie, ale nie wiem co z szocikami... Przyznam szczerze, że czeka mnie teraz sporo zmian w życiu - raczej na lepsze - dlatego na pisanie mogę nie mieć tyle czasu, co do tej pory. Jednakże będę się starała, byście mieli co czytać ;). I nie zapomnę o Was! To mogę w ciemno obiecać :D. A co do blogów, Kochana, jaka tematyka Cię interesuje? Tylko Fairy Tail, czy może o Sailor Moon też poczytasz? A lubisz yaoi? Bo mam sporo blogów, które naprawdę lubię, ale nie wiem, które Ci polecić, bo nie wiem czego oczekujesz :D.
Ściskam mocno!
Twoja R ♥.
Kochaniutka R,
OdpowiedzUsuńnie nie, zmieniam tylko nick, tak jakoś mnie natchnęło by wprowadzić jakąś drobną zmianę. Mam nadzieję, że zmiany wpłyną na ciebie pozytywnie. Jeśli chodzi o blogi to nie mam zbyt wysokich wymagań. Czytam wszystko jak leci. Nieważne czy yaoi.. absolutnie wszystko mnie zadowoli a więc czekam na propozycje, kochana.
Sailor Moon, ileż wspomnień wywołuje ten tytuł.. To moje pierwsze "dziewczyńskie" anime jakie oglądałam. To chyba właśnie Czarodziejka z Księżyca zapoczątkowała moją przygodę z mangą i to właśnie ją zaczęłam rysować jako pierwszą. Oglądałam już pare anime ale muszę przyznać, i mówię to z ręką na sercu, iż Fairy Tail oficjalnie dołącza do grona moich ulubionych anime, zaraz obok Naruto i InuYashy.
Boże.., jest młoda godzina a ja padam na twarz, dosłownie. Wczoraj zaliczyłam dwanaście godzin zajęć na uczelni, dzisiaj na szczęście miałam tylko trzy godziny ćwiczeń ale czuję się taka zmęczona.. Marzę o położeniu się w łóżeczku, pod moją cieplutką kołderką z kubkiem gorącego kakao.. mniam. I do tego moja nowa książka autorstwa Victorii Scott "Ogień i Woda"- tak nawiasem mówiąc, polecam. Droga R, mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku. Pozdrawiam wszystkich a w szczególności Ciebie, nasza kochana autorko. Twoja Moonlight.
Cześć Słoneczko!
UsuńPowiem Ci, a w zasadzie napiszę (:D), że teraz rozumiem Twoje powody, co do zmiany nicku ;). Jeśli idzie o blogi, to może podeślę Ci linki na Hangoucie, co Ty na to? Chyba będzie wygodniej, prawda?
A wiesz, że moje też? No i jeszcze oglądałam Magicznych Wojowników, Rycerzy Zodiaku i Dragon Balla. Ach! To były czasy ♥! Naruto i InuYashy nie miałam okazji obejrzeć, ale jako że są to tasiemce, zostawiam je na później, czyli ciężko stwierdzić na kiedy :D. A skoro Wróżki przypadły Ci do gustu to jestem niezmiernie szczęśliwa! Żałuję tylko, że nie zdążyłaś przeczytać polskich skanlacji... Manga z rozdziału na rozdział, przynajmniej według mnie, była coraz lepsza, a kreska w pewnym momencie tak ewoluowała, że nie mogłam wyjść z podziwu dla Hiro-senseia :).
Brawo Ty! W końcu przetrwałaś te męki, co niezmiernie mnie cieszy! Gratuluję! Ja chcę dobrze przeżyć ten tydzień, bo później powinno być z górki :). A co do kakaa, wierz mi, że uważam to za genialny wprost pomysł! W końcu pogoda taka do bani... No i jeszcze książka do tego - Perfect Match! Z chęcią w wolnej chwili sięgnę po pozycje, o której wspomniałaś, bo kocham czytać. Teraz na przykład pochłaniam „Moją żonę Melissę”. Świetny kryminał! Ale zabij mnie, nie pamiętam autora! W ogóle wcześniej się z nim nie spotkałam, ale to na pewno facet :D.
Ja z kolei mam nadzieję, że u Ciebie wszystko układa się wręcz koncertowo :D. U mnie powoli do przodu, ale więcej dowiesz się Ty, jak i reszta Czytelników, kole weekendu, dlatego polecam zaglądać na Fejsa :). Tam zostawię kilka informacji.
Ściskam mocno i przesyłam moc buziaków :* :* :*!
Twoja R ♥.
Ps. Ach! Ty wiesz jak mnie podbudować! „Pozdrawiam wszystkich a w szczególności Ciebie, nasza kochana autorko” - miód dla moich oczu i serduszka ♥. Dziękuję, Kochanie! Ty mój Księżycu Najjaśniejszy! :*
Hej skarbie,
OdpowiedzUsuńu mnie, owszem, jest fantastycznie. No może z wyjątkiem tego, że nie mogę w sobie znaleźć choć krzty weny, by napisać kolejny rozdział. No ale nic, mam jeszcze czas na niego. W końcu, będę musiała się wziąć za niego. Skończyłam czytać moją nową książkę. Mam niedosyt, ponieważ chcę wiedzieć co będzie dalej!!!
Właśnie oglądam serial, może on mnie jakoś natchnie do pisania. Albo zamknę się w pokoju ze słuchawkami w uszach i zagram w jedyną grę jaką mam w laptopie, Chicken Invaders :D Kuźwa, ale zimny dreszcz przebiegł mi po plecach. Chyba pora schować się pod ciepły kocyk..
Ale fajnie być Księżycem.! No po prostu czad.. :P To chyba przeznaczenie, ale w moje urodziny była właśnie pełnia księżyca. Jak to nie jest jakiś znak to ja już nie wiem. Ciekawi mnie jedna rzecz. Czy Natsu i Lucy na serio coś do siebie czują, ale tak serio serio. Aż mnie zżera od środka by się tego dowiedzieć.
Dobra, zamykam się już. Miłego wieczoru moja droga R, całuski :* :*
Bardzo się cieszę, że u Ciebie wszystko dobrze. A co do weny, w końcu zawita! Wiem, co piszę :D. Serio :). Ja z kolei cierpię na brak czasu... Nie wysypiam się i przez to chodzę nieprzytomna, ale byle do weekendu! A jeśli idzie o książkę, to ta, o której pisałaś wcześniej? Ja teraz czytam „Jesteś tylko diabłem” Joe Alexa - swoją drogą uwielbiam go! No i jeszcze J.D.Robb i Jamesa Pattersona. To moje ulubione trio. Zastanawiam się jak genialne kryminały by powstały, gdyby zebrali się razem i zaczęli pisać? Szkoda, że tego nie sprawdzimy... Pana Alexa już nie ma z nami...
UsuńA co za serial? Nie znam tej gry. O czym? Ja mam... pasjansa! I 1117 wygranych rozdań oraz zero przegranych! Rozrywka w sam raz, gdy brak Internetu :D. A to zdarza się często, gdyż Netia uwielbia rozłączać, także tego...
Hahaha! Ciesze się, Mój Księżycu :*. Dla Ciebie wszystko! A co do Lucy i Natsu, chodzi o moje opko czy historię Pana Mashimy? Z nim nic nie wiadomo, a ze mną... tym bardziej :D. Spoilerów nie ma! A cierpliwość mile widziana :).
Dziękuję, Kotenieńku :*. I w drugą stronę, a do tego dobrej nocki :*.
Twoja R ♥.
Znowu jeden z mojch lekarzy badzie miał trocha zajaci przymnie bo chyba zaczna za badzo przezywac twoje opowiadanie tak bardzo mi sie spodobalo i mam nadzieje że lucy badzie z nastu na koniec tego opowiadania a fragmet kiedy go opatrywala chyba naj lepszy i ta ich rozmowa . mam nadzieje ze to się umnie nie skonczy zakazem czytanie bloga jak kiedyś i juz tym razem dam rade odruznic czas zeczywisty od fikcyjnego chyba troche za bardzo zdradzam szczegół choroby chciala by być zdrowa tak jak wygladam bo na prawde wygladam normalnie i bys nawet nie pomysla ze jestem chora to jest taka choroba lucyhepp
OdpowiedzUsuńOj, Kochana, nie chciałabym, żeby moje opowiadanie było odpowiedzialne za pogorszenie stanu Twojego zdrowia! Jezu, tylko nie to! Co do choroby, takie, których nie wiać, są najgorsze... Ja jednak ciągle mam nadzieję, że ją przezwyciężysz! Nie poddawaj się! I wiedz, że wszystko, co tutaj zamieszczam, jest wyssane z palca, a w zasadzie wyfrunęło z mojej głowy i nie ma nic wspólnego z realnym życiem. A szkoda...
UsuńPozdrawiam cieplutko!
Twoja R ♥.
Ja się nigdy nie podaje i bade z tym walczyla i dla tego zostaje tylko przytm opowiadaniu a reszte twojego bloga przejza jak sie badzie mi nudzilo czekajec na kolejna czesc i przepraszam ze cie troche przestraszlam ale jesli sie nie pogniewasz to mozesz pisaniem pomagec w tej walce ktora juz trwa bardzo dlugo i jak narazie to ja wygrywam juz pozdrawiam i dziekuje za slowa wsparcia lucyhepp
OdpowiedzUsuńNo i tak trzymać, Moja Droga! Najważniejsza jest w wiara we własne siły :). Nie masz za co przepraszać. Ja zwyczajnie nie lubię być powodem kłopotów innych osób, stąd moje zaniepokojenie. I oczywiście, że się nie pogniewam! Będzie mi naprawdę miło, jeśli w ten sposób jakoś Cię wesprę, dlatego dam z siebie wszystko przy kolejnych notkach! A jeśli idzie o następny epizod, pojawi się on za dwa tygodnie :).
UsuńŚciskam i całuję ;***!
Twoja R ♥.
Kochana R,
OdpowiedzUsuńOd dzisiaj startuję z nowym blogiem ( nie jest on o Fairy Tail ) pod tytułem Strażniczka Gwiazd. Dzisiaj ukazał się prolog. Jeśli tylko wyrazisz chęci to zapraszam gorąco. Jest to historia pisana przeze mnie w oparciu o film Strażnicy Marzeń. http://strazniczkagwiazd.blogspot.com/ -> a oto link. Pozdrawiam :*
Ach! Kochanie! Dziękuję serdecznie za informację, ale byłam na Twoim blogu i czytałam posta, w którym pisałaś o jakiej tematyce będzie Twoja nowa historia ;). Żałuję, że to nie Fairy Tail, ale na pewno zaglądnę, bo w „Strażnikach” jestem totalnie zakochana, ale oglądałam dość dawno temu i musiałabym sobie przypomnieć, co i jak :). I, Kotuś, od takich reklam jest zakładka „SPAM” i proszę, korzystaj z niej :). Dziękuję raz jeszcze! I powodzenia!
UsuńŚciskam,
Twoja R ♥!
Ooj, bardzo przepraszam za błąd..! Moja wina :P. Będę pamiętać w przyszłości. No nic, miłego wieczoru kochana. Dobranoc :*
OdpowiedzUsuń